Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#3 Peron 9 i 3/4

- To już dzisiaj! - zawołała z entuzjazmem czarnowłosa.

Wstała z łóżka pełna energii i zaczęła się ubierać. Chwyciła pierwsze lepsze jeansy i sweter. Zeszła na dół, gdzie jak zwykle czekał na nią jej ojciec.

- Ten czas tak szybko leci... Gotowa? - zapytał czule.

- Trochę się denerwuję - odparła. - Co mamy dobrego na śniadanie?

- Twoje ulubione! Pancakes w czekoladzie.

- Będzie mi tego brakować... - posmutniała.

- Nie martw się! Ministerstwo pozwoliło nam zachować sowę, która przyniosła twój list. Będę często pisał.

- No ja myślę! - wtuliła się w opiekuna.

Po zjedzeniu śniadania, dziewczyna pobiegła do swojego pokoju spakować ostatnie rzeczy.

- Eris! Pośpiesz się! Już przyjechali! - zawołał z dołu jej ojciec.

- Zaraz zejdę!

Chwyciła dwie walizki, do których spakowane miała ciuchy i potrzebne książki. Zeszła na dół, pożegnała się z tatą i wyszła. Przed domem czekała na nią rodzina Evansów w komplecie - Zayada, jej rodzice i czterej bracia.

- Ostatni raz zlot Evansów widziałam w zeszłe święta - zażartowała Eris.

Dziewczyna podała bagaż Edmundowi - najstarszemu z braci Zayady. Był bardzo wysoki, miał ciemne włosy i oczy, tylko cera była jaśniejsza niż u innych członków rodziny.
Nie wspominałam o tym, ale rodzina Zayady ma pochodzenie Polskie od strony ojca, jednak większość cech wyglądu odziedziczyli po matce arabce.
Eris spojrzała ostatni raz w kierunku swojego domu i wsiadła do pikapa. W ciągu kilku minut znaleźli się na dworcu PKS.

- Wcześniej nie zwróciłam na to uwagi - zagadała Zayadę Eris - ale na biletach napisane jest, że odjeżdżamy z peronu 9 i 3/4.

- Bo to jest peron dla czarodziejów - wtrącił się Marcko, jeden z bliźniaków.

- Tylko czarodzieje mogą z niego korzystać - dokończył drugi bliźniak, James.

Bliźniacy byliby jak dwie krople wody gdyby nie ich oczy. Obaj cierpieli na heterochronię - James miał (od lewej) brązowo niebieskie, a Marco niebiesko brązowe oczy. Czarne emo grzywki przysłaniały niebieskie oko. Jakby postawić ich naprzeciw siebie, byliby jak swoje odbicia.

- Domyśliłam się, ale w takim razie jak dostaniemy się na ten peron, nie wzbudzając niczyich podejrzeń?

- Poprawka! Mugolskich podejrzeń - zareagował Bogdan, średni z braci.

Bogdan był typowym molem książkowym - czytał nawet kiedy szedł. On jedyny najbardziej wyróżniał się na tle rodziny. Po pierwsze cichy i spokojny, po drugie miał jasno brązowe oczy i brązowe włosy.

- To jest akurat łatwe - odparł z uśmiechem pan Adam, głowa rodzimy. - Mugole nawet nie zauważą, kiedy będziemy przechodzić.

- To już nie daleko - odrzekła pani Evans.

Eris z zaciekawieniem rozglądała się we wszystkie strony, by zobaczyć przejście, o którym była wcześniej mowa. Pośród tłumu wypatrzyła znajomą sylwetkę blondwłosego chłopaka, na którego miała okazję wpaść już jakiś czas temu. Dziewczyna tak się zapatrzyła, że wpadła na kogoś.

- Przepraszam, zagapiłam się! - odparła wstają i otrzepując się z ziemi.

- Nie, to moja wina. Szukałam swojego peronu i totalnie odcięłam się od rzeczywistości.

Naprzeciw Eris stanęła dziewczyna w podobnym do niej wieku, miała długie brązowe włosy spięte w kok samuraja. Jednak najbardziej uwagę przyciągały jej oczy o bardzo intensywnej barwie błękitu.

- Jestem Elisabeth, ale mów mi Liz - uśmiechnęła się szczerze. - To ja wracam do poszukiwań swojego peronu. Bay!

- Pa... - Eris nieśmiało pomachała i zaczęła się rozglądać dookoła za swoją grupą. - Zaczekaj!

Brunetka odwróciła się i spojrzała na koleżankę pytającym wzrokiem.

- Bo widzisz, zgubiłam swoją grupę i nie wiem gdzie mam teraz iść.

- Oczywiście, że ci pomogę! W końcu, co dwie głowy, to nie jedna, prawda! - krzyczała entuzjastycznie. - To powiedź mi, gdzie zmierzasz?

- Do Ho...szkoły! Tak szkoły! - zaśmiała się niepewnie.

- Do szkoły? Pociągiem? - położyła swoją dłoń na brodzie i zaczęła myśleć. - Nie mów mi tylko, że zmierzasz do tej super uper tajnej szkoły, o której istnieniu nie wie nikt normalny?!

- Eee... Chyba... nie wiem czy mówimy o tym samym?

- Mugol czy karnawał?

- Jaki karnawał?!

- Ja nie wierzę! Jeszcze nie zaczęłam szkoły, a już poznałam przyjaciółkę po fachu! - energicznie przytuliła zdezorientowaną dziewczynę. - W takim razie szukasz tego samego peronu co ja, ale nie martw się, doskonale wiem gdzie to jest.

- Czekaj! Skąd ta pewność?!

- Bo nie zapytałaś się mnie, co to mugol, czyli należysz do wtajemniczonych.

- A gdybym zapytała cię, co to mugol?

- Powiedziałabym, że to taki mało znany rodzaj pączka na dalekim wschodzie.

- To ma sens. - ruszyły przed siebie. - A powiesz mi, gdzie musimy iść? Na wypadek gdybym znowu się gdzieś zgubiła?

- A myślałam, że to ja mam talent do gubienia czegokolwiek - zaśmiała się. - Musimy znaleźć przejście między peronem dziewiątym, a dziesiątym. Dość charakterystyczne przejście między peronami. Tam będzie ściana, w którą będziemy musiały wbiec.

- Jak to wbiec?

- Jak chcesz możesz przejść, grunt to wejść w ścianę. Ta ściana, to taki zamaskowany portal. Wiesz, mugole i te sprawy.

- Aha. Wszystko ładnie i pięknie, ale powiedź mi jeszcze jedną rzecz, dlaczego jesteś sama? Ja się odłączyłam od grupy, a ty?

- Brat mnie zostawił w tyle, bo jak to powiedział - zaczęła udawać męski głos. - "Zrobisz mi siarę przed dziewczynami". Niby jest ode mnie starszy o trzy lata, a zachowuje się gorzej od bliźniaczek, które są młodsze o pięć.

- Widzę, że nie masz lekko w rodzinie.

- Skąd? Świetnie się przy nich bawię i nie tylko! Mimo, że Jack zostawił mnie w tyle, to jednak wciąż ma na mnie oko.

- Jak to?

- Bo aż stąd widzę tą jego białą czuprynę - zachichotała. - Dzielnie stoi i czeka na mnie koło przejścia.

- Gdzie? Nie widzę! - czarnowłosa stawała na palcach, żeby cokolwiek zobaczyć przez tłum.

- Patrz! - brunetka przysunęła Eris do siebie, dzięki czemu miała czysty widok. - Chłopak w niebieskiej bluzie, właśnie rozmawia z jakimś blondynem. To chyba Yogi.

-  Yogi? Znasz go?

- Znać nie znam, ale kojarzę, bo brat często opowiadał o swojej drużynie quidditcha.

Eris usłyszała kolejne nowe dla siebie słowo, ale stwierdziła, że już nie będzie męczyć koleżanki pytaniami i w ciszy doszły do chłopaków. W tym czasie znajomy Eris blondyn zniknął w ścianie.

- Eliśa! Ile można na ciebie czekać? - powiedział Jack poirytowanym głosem.

- Przepraszam, ale wpadłam na Eris, która zgubiła swoich opiekunów i tak jak my wybiera się do Hogwartu, więc postanowiłam jej pomóc.

- Ty chyba musisz być adoptowana - uśmiechnął się pod nosem.

Chłopak zrobił krok w tył i zniknął w ścianie. Nowo poznana koleżanka bez słowa złapała Eris za rękę i pociągnęła ją za sobą, przechodząc przy tym przez portal. Tak jak wcześniej mówiła Liz, w ścianie znajdowało się przejście na magiczny peron, a którym stał ogromny czerwony pociąg.

- Witaj na peronie 9 i 3/4! - powiedzieli w tym samym momencie Jack i Liz, jakby ćwiczyli to całe życie.

- Eris! - z oddali było słychać rozpaczliwe wołanie czarnowłosej przyjaciółki.

- Zayada! Tutaj! - czarnowłosa również zaczęła wołać i machać, ale bez skutku. - Nawet ich nie widzę, żebym mogła do nich podejść.

- A są inni członkowie twojej rodzinki, których możesz zawołać? - zapytał troskliwie Jack.

- Jest ktoś taki... Zawsze reaguje... MARCO!

- POLO! -w oddali było widać śmiejących się bliźniaków.

Eris bez słowa wskazała na chłopaków palcem po czym ruszyła w ich kierunku, a za nią pobiegli Eli z bratem.

- O! Cześć Eris! - powiedzieli przez łzy śmiechu bliźniacy. - Właśnie cię szukamy i w sumie to już znaleźliśmy, więc można uznać misję za wypełnioną!

- Tu jesteś! - z zaskoczenia Zayada rzuciła się Eris na szyję. - Masz mi się nigdy więcej samej oddalać od grupy! Głupia!

-Eliśka, twoja "misja" również zakończona, więc możemy wsiadać do pociągu - odparł starszy brat dziewczyny.

- A mogę jechać z dziewczynami? - spojrzała błagalnym spojrzeniem na brata.

- Rób ta co chce ta, byle byś wsiadła do pociągu - machnął ręką i poszedł w swoją stronę, a dziewczyna z radości aż podskoczyła.

- Zayada, poznaj Elisabeth, pomogła mi dostać się na ten peron.

- Wielkie dzięki za przypilnowanie tego kurdupla - odparła arabka z szerokim uśmiechem.

Zayada wraz z braćmi pożegnali się z rodzicami i Edmundem i wsiedli do pociągu, a za nimi Eris z Lisą. Dziewczyny zajęły miejsca w odpowiednim wagonie i zaczęły dyskusję.

- Nie mogę się doczekać, aż w końcu przekroczę bramy Hogwartu, brat mi tyle opowiadał o tej szkole! - mówiła bez wdechu Elisabeth.

- Mnie to najbardziej ciekawi, do jakich domów nas przydzielą - odparła Zayada.

- Jakich domów? To będziemy jeszcze dzieleni na jakieś grupy? - zapytała z zaciekawieniem Eris.

- W prawe każdej szkole magii jest podział na różnego rodzaju domy. W Hogwarcie jest ich cztery...

- Griffindor,Slytherin, Ravenclaw i Hufflepuff - weszła w zdanie Zayadzie Eli.

- I o co chodzi z tymi domami?

- Każdy dom charakteryzuje się poszczególnymi cechami... - mówiła arabka. - Griffindor odwagą, męstwem, szczerością i szlachetnością. Slytherin ambicją, sprytem, przebiegłością i braterstwem. Ravenclaw inteligencją, mądrością, kreatywnością i oryginalnością. A Hufflepuff  sprawiedliwością, wiernością, uprzejmością i pracowitością.

- Domy posiadają również własne barwy i godła - brunetka wyjęła kartkę i rozpisała na niej nazwy domów i informacje na ich temat, pozwalając tym samym Zayadzie tłumaczyć dalej.

- I po co cały ten podział?

- Hogwart założyło czterech potężnych czarodziejów: Godryka Gryffindora, Helgę Hufflepuff, Rowenę Ravenclaw oraz Salazara Slytherina. To właśnie od ich nazwisk powstały cztery domy. - Zayada wyjęła książkę i kontynuowała swoje prawienie. 

Wyjaśniła Eris na jakiej zasadzie zaistniały i funkcjonowały domy. Powiedziała również o ceremonii przydziału, która odbywa się podczas uczty powitalnej i jest to oficjalne rozpoczęcie roku szkolnego w Hogwarcie. Dziewczyny ochoczo rozmawiały jeszcze długi czas, dopóki nie dotarli we wskazane miejsce.


  ____________________________________  

He he... I'm back muderfuker... He he...

Tak na zakończenie weekendu (i ferii dla co poniektórych) oraz rozpoczęcie nowego tygodnia (i ferii dla co poniektórych) ;") Mam nadzieję, że się podoba... 


Dla ciekawskich - rozdział ma 1600 słów (z czego 400 miałam gotową już tak od tych 2 lat (bo chyba wtedy to zawiesiłam xd)), a resztę dopisałam dziś (wystarczyło dostać kopa z patelni (i nudy na tubach), by zacząć tworzyć).

To dobranoc/dzień dobry/miłego dnia/ miłego wieczora*.

*odpowiednie zaznacz

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro