Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#1 List

Do pokoju czarnowłosej dziewczyny wdarły się małe promyki słońca, które raziły ją po oczach. Przewróciła się tylko na drugi bok i poszła spać dalej. Niestety dzwoniący telefon jej przeszkodził. Podnosząc się z łóżka, przetarła oczy i odebrała telefon.

- Czego? - powiedziała zaspanym głosem. - Próbuję spać!

- Jest prawie południe, a ty śpisz? - odezwał się dziewczęcy głos w słuchawce. - Będę u ciebie za jakieś dziesięć minut! Do tego czasu masz być gotowa do wyjścia. - rozłączyła się.

Z niechęcią zwlokła truchło z łóżka i poszła do łazienki przemyć twarz. Spojrzała w lustro, a w nim dostrzegła jakie gniazdo ma na głowie. Po ogarnięciu włosów jej uwagę przykuły krwisto czerwone oczy i blizna, która przechodziła w pionie przez prawe oko. Zasłoniła szramę włosami i zaczęła się ubierać. Gdy już skończyła, zeszła na dół i zjadła coś na szybko. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi.

- Już idę. - krzyknęła i podeszła do drzwi.

To była jej najlepsza przyjaciółka Zayada. Miała arabską urodę, czarne jak smoła włosy sięgające jej za pas i niebieskie oczy. Przeszła przez próg rozglądając się dookoła.

- Masz szczęście. - powiedziała Zayada z lekkim uśmiechem.

- Co jest tak ważne, że kazałaś mi tak wcześnie wstać? - powiedziała lekko nieprzytomna.

- Możesz wyjść z domu? Chciałam ci coś pokazać!

- Jasne! Tylko zostawię kartkę z informacją dla taty.

Zrobiła, jak powiedziała i wyszła z przyjaciółką. Poszły do jej domu. W mieszkaniu Zayady zawsze panowała miła i przyjazna atmosfera. Dziewczyny weszły do małego i sympatycznego mieszkania i udały się do pokoju gospodyni.

- Patrz, co dostałam! - powiedziała Zayada z ogromnym bananem na twarzy.

- Co to? - zapytała z zaciekawieniem.

- Dostałam kota! Rodzice powiedzieli mi, że mogę go zabrać do tej nowej szkoły, do której się przenoszę. - nagle obie dziewczyny posmutniały.

- Obiecaj, że będziesz do mnie często pisać!

- Obiecuję! A ty, że nie będziesz szukać zaczepki.

- Ja ich nie szukam, to one mnie znajdują. - atmosfera trochę się rozweseliła. - To kiedy wyjeżdżasz?

- Spokojnie! Mam jeszcze całe wakacje. Chodź! Wykorzystajmy jakoś ten czas!

Wyszły z domu i skierowały się w kierunku swojego ulubionego miejsca schadzek, a konkretnie na Kreta. Była to niewielka pozostałość po bunkrach, zaszyta głęboko w lesie, niedaleko rzeczki. Rzadko kto tam bywał więc się przyjęło, że to ich miejscówka. Po drodze natknęły się na Nathana [czyt. Nejtan], miejskiego gimbusa co myślał, że mu wszystko wolno. Ma blond włosy i piwne oczy, a na nosie kilka piegów. Pomimo, że wyglądał na małego grubaska, budził strach nawet u starszaków.

- Proszę, proszę! Kogo my tu mamy? Czy to nie Eris Kinney i Zayada Evans? - zapytał przedłużając głoski. - Co takie dwie urocze dziewczynki, jak wy robią same w lesie?

Wspominałam, że najczęściej lubił dokuczać naszym bohaterką? Nie? To przepraszam...

- Nie twój zakichany interes Prescott! - powiedziała pewna siebie Eris.

- Why so serious? Chciałem tylko pogadać.

- Ta... A ja jestem wróżką.

- Czego tak naprawdę od nas chcesz? - zapytała Zayada.

- Czego? - zaczął swoje przedstawienie. - Czy już nie mogę po prostu z wami pogadać?

- Sorry dude, not this time! - powiedziały w tym samym czasie. Chciały go wyminąć, ale złapał arabkę za rękę i przyciągnął do siebie.

- Puść ją! Bo inaczej...

- Inaczej co? Mała Eris poskarży się mamusi? A nie sorry, ty nie masz mamy!

Już miała rzucić się na chłopaka, ale na szczęście Zayada zainterweniowała, czyli kopnęła chłopaka tam gdzie boli i uciekły. Dobiegły do Kreta. Padły na glebę, spojrzały po sobie i zaczęły się śmiać.

- Świetna akcja! - powiedziała czerwonooka. - Miał szczęście, że dostał od ciebie.

- Hahaha... i ta gra słów*... Będzie mi tego brakowało.

Leżały tak i podziwiały piękną florę oraz słuchały śpiewu ptaków. Od czasu do czasu zaszumiał wiatr. Było tak błogo, że dziewczyny się zdrzemnęły. Po jakimś czasie Eris wstała i zobaczyła przyjaciółkę bawiącą się wodą. Ale to nie była taka zwykła zabawa typu "popluskam se wodą", tylko ciecz robiła to, co dziewczyna chciała.

- To mi się śni czy dzieje na prawdę? - podeszła bliżej rzeczki.

- Esu! Nie strasz... Znaczy się... TO TYLKO SEN! - zaczęła machać rękami na wszystkie strony.

- Kocham, kiedy jesteś taka zakłopotana. - powiedziała z figlarnym uśmieszkiem.

- Czy ty mi coś proponujesz? - powiedziała z oburzeniem.

- Ja? Skądże przyszedł ci do głowy takowy pomysł? - uśmiechnęła się i zgarnęła kuksa. - Ała! To boli!

- Serio? Przepraszam...

- Haha! Nabrałaś się.

- I hate you!

- But still love you. A teraz powiesz mi co to była za sztuczka?

- Jaka sztuczka?

- Nie udawaj głupiej. - objęła ją ręką. - Mówię o tym, jak panowałaś nad wodą.

- Nie powinnam tego mówić, ale...

- Tu się schowały nasze papużki nierozłączki. - usłyszały za sobą znajomy męski głos. To był Nathan. Tylko że tym razem był uzbrojony. - To teraz albo mnie wysłuchacie, albo sprawdzimy, jak bardzo ostry jest ten nóż. - zaczął się nim bawić.

- Eris, odwrócę jego uwagę, a ty go zaatakujesz. - przekazała tę informację między sobą tak, żeby chłopak nie usłyszał.

- Więc chciałbym poinformować was, że w te wakacje nie pozbędziecie się mnie tak łatwo.

- Nie zaczyna się zdania od więc. Naucz się najpierw poprawnie wysławiać, a dopiero potem ze mną rozmawiaj!

- Dobrze! Tak trzymaj. - pomyślała Eris powoli się wycofując.

- Myślisz, że jesteś taka mądra i w ogóle...

- Wiesz, to nie ja kiblowałam trzy lata w tej samej klasie. - powiedziała z ironią.

- Bo jak cię zaraz!

- TERAZ!

Dziewczyna wyskoczyła z ukrycia prosto na chłopaka, wytrącając mu broń z ręki. Po krótkiej szarpaninie udało się grubaskowi zrzucić dziewczynkę. Druga natomiast chwyciła za nóż i skierowała jego ostrze w stronę chłopaka. To już nie była niewinna szarpanina przedszkolaków.

- Eris! Nic ci nie jest? - stała jak wryta i wpatrywała się w nieprzytomną przyjaciółkę.

- Jedna z głowy... Teraz twoja kolej. - po jego twarzy zaczęła spływać krew. Widoczne Eris udało się go jakoś zranić.

- Nie podchodź! Mam ten przeklęty nóż i nie zawaham się go użyć. - powiedziała lekko drżącym głosem.

- No śmiało. Dźgnij mnie. Jeśli masz tyle odwagi. - był coraz bliżej. Na tyle blisko by wtrącić broń przerażonej dziewczynie.

- Zayada? - powiedziała cała obolała. Spojrzała na tamtą dwójkę. - Odejdź od niej!

Z trudem wstała. Była dalej oszołomiona upadkiem, co było widać po jej twarzy. Wzięła głęboki wdech i spojrzała na Nathana jak spod byka. Można było bez problemu wyczuć jej aurę.

- Odsuń się od niej! - jej głos się zmienił.

- Lepiej nie fikaj, bo dostaniesz mocniej.

- Zaraz się przekonamy, kto dostanie.

Jej krwistoczerwone oczy teraz były szmaragdowe, a kły wysunięte. Wyglądała groźnie.

- Radzę uciekać. - powiedziała przyjaciółka.

Dziewczyna ledwo zrobiła krok do przodu, a łobuz uciekł, przewracając się po drodze kilka razy. Eris uspokoiła się i wróciła do swojego wyglądu. Upadła, ale zdążyła ją złapać towarzyszka.

- WOOW! Co to było?

- Nie mam pojęcia. Lepiej wracajmy.

Wróciły do domu Eris. Jej ojciec już był.

- Jak wam miną dzień dziewczyny?

- Tato, musimy pogadać.

Opowiedziały o tym, co zaszło w lesie. Wszystko, włącznie z przemianą Eris. Kiedy skończyły, ktoś zapukał w okno. Mężczyzna podszedł i je otworzył. Przez nie wleciała sowa z listem w dziobie. Wylądowała na stole przed Eris i wypuściła list zaadresowany do dziewczyny. Wzięła przesyłkę do ręki.

- Hogwart?

- Nie wierzę! Czyli ty też! - powiedziała z entuzjazmem Zayada. - Otwórz go!

- Okej, okej. - otworzyła go i zaczęła czytać na głos. - "Szanowna Pani Kinney,
Mamy przyjemność poinformowania Panią, że została Pani przyjęty do szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Dołączamy listę niezbędnych książek i wyposażenia. Rok szkolny rozpoczyna się 1 września. Oczekujemy pańskiej sowy nie później niż 31 lipca.
Z wyrazami szacunku, Minewra McGonagall, zastępca dyrektora."

- Dostałaś się! Czyli jedziemy tam razem!

- Czekaj! O co tu chodzi? Szkoła magii i czarodziejstwa? Tato?

- Nic nie chciałem ci mówić, bo była szansa, że będziesz mugolem tak jak ja.

- Czyli mama była czarownicą? Odlot!

- Będzie trzeba ci kupić książki i inne niezbędne rzeczy. - podrapał się po głowie. - Tylko kiedy my to i co ważniejsze jak?

- Jutro wybieram się z rodzicami. Jak chcesz, możemy cię zabrać.

- Dobrze. Przynajmniej wprowadzicie ją w ten świat. - powiedział z uśmiechem.

Jeszcze trochę rozmawiali na ten temat. Potem zrobiło się późno i arabka musiała wracać do domu. Eris nie mogła spać w nocy z powodu dzisiejszych zdarzeń. Nie tylko dostała się do szkoły, o której nikt normalny nigdy nie słyszał, ale i ta sprawa z Nathanem. Podziwiała piękną sowę i w końcu zasnęła.

____________________________________

*Zayada po arabsku znaczy szczęście.

BOOM! I oto przed wami moje nowe opowiadanie ^ω^ Mam nadzieję, że się spodoba.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro