#1 List
Do pokoju czarnowłosej dziewczyny wdarły się małe promyki słońca, które raziły ją po oczach. Przewróciła się tylko na drugi bok i poszła spać dalej. Niestety dzwoniący telefon jej przeszkodził. Podnosząc się z łóżka, przetarła oczy i odebrała telefon.
- Czego? - powiedziała zaspanym głosem. - Próbuję spać!
- Jest prawie południe, a ty śpisz? - odezwał się dziewczęcy głos w słuchawce. - Będę u ciebie za jakieś dziesięć minut! Do tego czasu masz być gotowa do wyjścia. - rozłączyła się.
Z niechęcią zwlokła truchło z łóżka i poszła do łazienki przemyć twarz. Spojrzała w lustro, a w nim dostrzegła jakie gniazdo ma na głowie. Po ogarnięciu włosów jej uwagę przykuły krwisto czerwone oczy i blizna, która przechodziła w pionie przez prawe oko. Zasłoniła szramę włosami i zaczęła się ubierać. Gdy już skończyła, zeszła na dół i zjadła coś na szybko. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi.
- Już idę. - krzyknęła i podeszła do drzwi.
To była jej najlepsza przyjaciółka Zayada. Miała arabską urodę, czarne jak smoła włosy sięgające jej za pas i niebieskie oczy. Przeszła przez próg rozglądając się dookoła.
- Masz szczęście. - powiedziała Zayada z lekkim uśmiechem.
- Co jest tak ważne, że kazałaś mi tak wcześnie wstać? - powiedziała lekko nieprzytomna.
- Możesz wyjść z domu? Chciałam ci coś pokazać!
- Jasne! Tylko zostawię kartkę z informacją dla taty.
Zrobiła, jak powiedziała i wyszła z przyjaciółką. Poszły do jej domu. W mieszkaniu Zayady zawsze panowała miła i przyjazna atmosfera. Dziewczyny weszły do małego i sympatycznego mieszkania i udały się do pokoju gospodyni.
- Patrz, co dostałam! - powiedziała Zayada z ogromnym bananem na twarzy.
- Co to? - zapytała z zaciekawieniem.
- Dostałam kota! Rodzice powiedzieli mi, że mogę go zabrać do tej nowej szkoły, do której się przenoszę. - nagle obie dziewczyny posmutniały.
- Obiecaj, że będziesz do mnie często pisać!
- Obiecuję! A ty, że nie będziesz szukać zaczepki.
- Ja ich nie szukam, to one mnie znajdują. - atmosfera trochę się rozweseliła. - To kiedy wyjeżdżasz?
- Spokojnie! Mam jeszcze całe wakacje. Chodź! Wykorzystajmy jakoś ten czas!
Wyszły z domu i skierowały się w kierunku swojego ulubionego miejsca schadzek, a konkretnie na Kreta. Była to niewielka pozostałość po bunkrach, zaszyta głęboko w lesie, niedaleko rzeczki. Rzadko kto tam bywał więc się przyjęło, że to ich miejscówka. Po drodze natknęły się na Nathana [czyt. Nejtan], miejskiego gimbusa co myślał, że mu wszystko wolno. Ma blond włosy i piwne oczy, a na nosie kilka piegów. Pomimo, że wyglądał na małego grubaska, budził strach nawet u starszaków.
- Proszę, proszę! Kogo my tu mamy? Czy to nie Eris Kinney i Zayada Evans? - zapytał przedłużając głoski. - Co takie dwie urocze dziewczynki, jak wy robią same w lesie?
Wspominałam, że najczęściej lubił dokuczać naszym bohaterką? Nie? To przepraszam...
- Nie twój zakichany interes Prescott! - powiedziała pewna siebie Eris.
- Why so serious? Chciałem tylko pogadać.
- Ta... A ja jestem wróżką.
- Czego tak naprawdę od nas chcesz? - zapytała Zayada.
- Czego? - zaczął swoje przedstawienie. - Czy już nie mogę po prostu z wami pogadać?
- Sorry dude, not this time! - powiedziały w tym samym czasie. Chciały go wyminąć, ale złapał arabkę za rękę i przyciągnął do siebie.
- Puść ją! Bo inaczej...
- Inaczej co? Mała Eris poskarży się mamusi? A nie sorry, ty nie masz mamy!
Już miała rzucić się na chłopaka, ale na szczęście Zayada zainterweniowała, czyli kopnęła chłopaka tam gdzie boli i uciekły. Dobiegły do Kreta. Padły na glebę, spojrzały po sobie i zaczęły się śmiać.
- Świetna akcja! - powiedziała czerwonooka. - Miał szczęście, że dostał od ciebie.
- Hahaha... i ta gra słów*... Będzie mi tego brakowało.
Leżały tak i podziwiały piękną florę oraz słuchały śpiewu ptaków. Od czasu do czasu zaszumiał wiatr. Było tak błogo, że dziewczyny się zdrzemnęły. Po jakimś czasie Eris wstała i zobaczyła przyjaciółkę bawiącą się wodą. Ale to nie była taka zwykła zabawa typu "popluskam se wodą", tylko ciecz robiła to, co dziewczyna chciała.
- To mi się śni czy dzieje na prawdę? - podeszła bliżej rzeczki.
- Esu! Nie strasz... Znaczy się... TO TYLKO SEN! - zaczęła machać rękami na wszystkie strony.
- Kocham, kiedy jesteś taka zakłopotana. - powiedziała z figlarnym uśmieszkiem.
- Czy ty mi coś proponujesz? - powiedziała z oburzeniem.
- Ja? Skądże przyszedł ci do głowy takowy pomysł? - uśmiechnęła się i zgarnęła kuksa. - Ała! To boli!
- Serio? Przepraszam...
- Haha! Nabrałaś się.
- I hate you!
- But still love you. A teraz powiesz mi co to była za sztuczka?
- Jaka sztuczka?
- Nie udawaj głupiej. - objęła ją ręką. - Mówię o tym, jak panowałaś nad wodą.
- Nie powinnam tego mówić, ale...
- Tu się schowały nasze papużki nierozłączki. - usłyszały za sobą znajomy męski głos. To był Nathan. Tylko że tym razem był uzbrojony. - To teraz albo mnie wysłuchacie, albo sprawdzimy, jak bardzo ostry jest ten nóż. - zaczął się nim bawić.
- Eris, odwrócę jego uwagę, a ty go zaatakujesz. - przekazała tę informację między sobą tak, żeby chłopak nie usłyszał.
- Więc chciałbym poinformować was, że w te wakacje nie pozbędziecie się mnie tak łatwo.
- Nie zaczyna się zdania od więc. Naucz się najpierw poprawnie wysławiać, a dopiero potem ze mną rozmawiaj!
- Dobrze! Tak trzymaj. - pomyślała Eris powoli się wycofując.
- Myślisz, że jesteś taka mądra i w ogóle...
- Wiesz, to nie ja kiblowałam trzy lata w tej samej klasie. - powiedziała z ironią.
- Bo jak cię zaraz!
- TERAZ!
Dziewczyna wyskoczyła z ukrycia prosto na chłopaka, wytrącając mu broń z ręki. Po krótkiej szarpaninie udało się grubaskowi zrzucić dziewczynkę. Druga natomiast chwyciła za nóż i skierowała jego ostrze w stronę chłopaka. To już nie była niewinna szarpanina przedszkolaków.
- Eris! Nic ci nie jest? - stała jak wryta i wpatrywała się w nieprzytomną przyjaciółkę.
- Jedna z głowy... Teraz twoja kolej. - po jego twarzy zaczęła spływać krew. Widoczne Eris udało się go jakoś zranić.
- Nie podchodź! Mam ten przeklęty nóż i nie zawaham się go użyć. - powiedziała lekko drżącym głosem.
- No śmiało. Dźgnij mnie. Jeśli masz tyle odwagi. - był coraz bliżej. Na tyle blisko by wtrącić broń przerażonej dziewczynie.
- Zayada? - powiedziała cała obolała. Spojrzała na tamtą dwójkę. - Odejdź od niej!
Z trudem wstała. Była dalej oszołomiona upadkiem, co było widać po jej twarzy. Wzięła głęboki wdech i spojrzała na Nathana jak spod byka. Można było bez problemu wyczuć jej aurę.
- Odsuń się od niej! - jej głos się zmienił.
- Lepiej nie fikaj, bo dostaniesz mocniej.
- Zaraz się przekonamy, kto dostanie.
Jej krwistoczerwone oczy teraz były szmaragdowe, a kły wysunięte. Wyglądała groźnie.
- Radzę uciekać. - powiedziała przyjaciółka.
Dziewczyna ledwo zrobiła krok do przodu, a łobuz uciekł, przewracając się po drodze kilka razy. Eris uspokoiła się i wróciła do swojego wyglądu. Upadła, ale zdążyła ją złapać towarzyszka.
- WOOW! Co to było?
- Nie mam pojęcia. Lepiej wracajmy.
Wróciły do domu Eris. Jej ojciec już był.
- Jak wam miną dzień dziewczyny?
- Tato, musimy pogadać.
Opowiedziały o tym, co zaszło w lesie. Wszystko, włącznie z przemianą Eris. Kiedy skończyły, ktoś zapukał w okno. Mężczyzna podszedł i je otworzył. Przez nie wleciała sowa z listem w dziobie. Wylądowała na stole przed Eris i wypuściła list zaadresowany do dziewczyny. Wzięła przesyłkę do ręki.
- Hogwart?
- Nie wierzę! Czyli ty też! - powiedziała z entuzjazmem Zayada. - Otwórz go!
- Okej, okej. - otworzyła go i zaczęła czytać na głos. - "Szanowna Pani Kinney,
Mamy przyjemność poinformowania Panią, że została Pani przyjęty do szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Dołączamy listę niezbędnych książek i wyposażenia. Rok szkolny rozpoczyna się 1 września. Oczekujemy pańskiej sowy nie później niż 31 lipca.
Z wyrazami szacunku, Minewra McGonagall, zastępca dyrektora."
- Dostałaś się! Czyli jedziemy tam razem!
- Czekaj! O co tu chodzi? Szkoła magii i czarodziejstwa? Tato?
- Nic nie chciałem ci mówić, bo była szansa, że będziesz mugolem tak jak ja.
- Czyli mama była czarownicą? Odlot!
- Będzie trzeba ci kupić książki i inne niezbędne rzeczy. - podrapał się po głowie. - Tylko kiedy my to i co ważniejsze jak?
- Jutro wybieram się z rodzicami. Jak chcesz, możemy cię zabrać.
- Dobrze. Przynajmniej wprowadzicie ją w ten świat. - powiedział z uśmiechem.
Jeszcze trochę rozmawiali na ten temat. Potem zrobiło się późno i arabka musiała wracać do domu. Eris nie mogła spać w nocy z powodu dzisiejszych zdarzeń. Nie tylko dostała się do szkoły, o której nikt normalny nigdy nie słyszał, ale i ta sprawa z Nathanem. Podziwiała piękną sowę i w końcu zasnęła.
____________________________________
*Zayada po arabsku znaczy szczęście.
BOOM! I oto przed wami moje nowe opowiadanie ^ω^ Mam nadzieję, że się spodoba.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro