🥀Rozdział 3🥀
Trent po wyjściu na zewnątrz ochłonął. Jego emocje się uspokoiły, a on stał się o wiele spokojniejszy. Od zawsze był osobą dosyć wrażliwą. Zwłaszcza na wspomnienia o gotce.
- Wszystko zepsułem! - Krzyknął jakby... Był wściekły na siebie?
- Po co się tak angażowałem?! - Nie interesowało go, czy ktoś go słyszy.
Był na siebie zły. Obwiniał siebie o odejście Gwen. Tak bardzo nie chciał jej stracić, a teraz myślał że to wszystko jego wina. Za bardzo się w to wciągnął. Za mocno ją pokochał. Kto by pomyślał, że takie coś wyjdzie na złe? Chyba o to chodzi w miłości, żeby kochać najmocniej jak się da i dawać z siebie wszystko, prawda? Tak właśnie myślał Trent. Starał się być jak najlepszy dla gotki, nigdy nie chciał jej stracić. Tylko... Czy on nie wszedł w to za bardzo? Tak bardzo bał się jej straty, gdy widział ją z Duncanem, że chyba trochę mu odbiło.
- Jesteś idiotą, czasu nie cofniesz! - Krzyknął do siebie próbując opanować emocje jakie aktualnie odczuwał.
W jego głowie zadawał sobie jedno pytanie
- Co ja zrobiłem źle?
Nie widział dokładnie powodu, dla którego dziewczyna z nim zerwała.
To, że tak się o nią martwił? Pisał dla niej piosenki? Chciał dla niej jak najlepiej? Kochał ją najmocniej jak tylko mógł? To chyba nic złego...
Przynajmniej jemu się tak wydawało, ale jak widać dziewczyna musiała mieć inne zdanie skoro wybrała Duncana.
- To za dużo. - Powiedział do siebie mężczyzna i postanowił, że na dzisiaj koniec rozmyślania o gotce.
Mężczyzna za bardzo się rozkleił i nie potrafił się ogarnąć. Wszedł spowrotem do domu i wyjął wszystkie rzeczy, które chociaż odrobinę przypominały mu o Gwen. Zaczął czytać. Każdy wiersz, który dla niej pisał. Każdą piosenkę. Oglądać wszystkie wspólne zdjęcia. Przy czym płakał jak małe dziecko. Zasnął z jednym ze zdjęć w ręce.
Rano obudził się z lekkim bólem głowy, być może spowodowanym tym co stało się wczoraj. Spojrzał ostatni raz na zdjęcie, które trzymał w dłoni i odłożył wszystkie rzeczy do jednego pudełka, które następnie schował do szafki. Spojrzał na zegarek obok łóżka i szybko podniósł się z miejsca.
- Zaraz się spóźnię! - Krzyknął i szybko zabrał walizkę i wybiegł z domu, nawet nie jedząc śniadania.
Szybkim krokiem wszedł do auta i odrazu odjechał spod mieszkania. Pojechał na lotnisko. Jechał jak najkrótszą drogą i najszybciej jak mógł. Byle żeby nie spóźnić się na samolot. Po dojechaniu na miejsce wybiegł z samochodu i jak najszybciej mógł dostał się do środka budynku. Tam przeszedł odprawę i inne takie, po czym zostało mu jeszcze trochę czasu na skorzystanie z toalety i zjedzenie jakiegoś ciepłego posiłku, gdyż nie zdążył tego zrobić w domu. Po wykonaniu tych czynności usłyszał przez głośnik informacje o samolocie. Pomyślał, że to jego więc udał się w miejsce z którego miał startować samolot. Wszedł do środka i usiadł na wyznaczonym siedzeniu.
(Przepraszam, ale niezbyt wiem jak takie coś wygląda, leciałam samolotem dwa lata temu i nic nie pamiętam XD)
Słyszał tylko jak stewardessy mówią o bezpieczeństwie, jednak chwilę po ich komunikacie mężczyzna usnął.
Po godzinach lotu, w trakcie których chłopak spał. Samolot w końcu wylądował. Wszyscy pasażerowie odrazu ruszyli w stronę wyjścia. Jedna ze stewardess przebudziła ze snu Trenta.
- Proszę pana, już koniec podróży. - Powiedziała i lekko się do niego uśmiechnęła, w trakcie gdy mężczyzna przecierał zaspane oczy.
- Gdzie my jesteśmy? - Spytał chłopak chwilę po obudzeniu.
Gdy usłyszał nazwę miasta w którym się znajduje przeraził się.
- O nie! - Krzyknął i wybiegł z samolotu, myślał że to sen.
Był w złym miejscu. Poleciał złym samolotem. Nie miał przy sobie zbyt dużo pieniędzy, bo wyjazd miał być służbowy. Czyli nocleg, wyżywienie i inne tego typu rzeczy miał mieć z góry opłacone. Skoro jest w innym miejscu, to jak ma teraz wrócić do domu? Pieniądze które miał, nie wystarczyły na bilet powrotny. Zdenerwowany chłopak nie wiedział co miał zrobić. Postanowił poszukać jakiegoś tańszego hotelu i tam zatrzymać się na jakiś czas.
Kilkugodzinne poszukiwania poszły na marne. Na dworze zaczęło się ściemniać, a chłopak nie miał jeszcze załatwionego noclegu. Jego jedynym wyjściem było spanie w parku. Na ławce. Nie jest to napewno wygodne, no i oczywiście dosyć poniżające. Usiadł na jednej z ławek i patrzył w niebo. Kiedyś patrzenie w gwiazdy bardzo go odprężało. Postanowił, więc spróbować bo może to nadal działa. Wpatrywał się w ciemne niebo, na których znajdowało się pełno lśniących gwiazd. Które jakimś sposobem również przypominały mu o znanej wam gotce. Jej oczy dla niego były jak gwiazdy, mógł patrzeć w nie godzinami i nigdy by mu się to nie znudziło. Chłopak zapatrzył się w gwiazdy i nie zauważył dziewczyny, która usiadła obok niego.
- Też lubisz patrzeć w gwiazdy? - Spytała kobieta, która w ręce trzymała ołówek razem z płótnem. Prawdopodobnie przyszła tutaj rysować.
- Kiedyś lubiłem... - Zaczął chłopak. Jednak postanowił nie zaczynać tematu gotki, przy jak zakładał obcej mu kobiecie. - ale to było dosyć dawno, nie chce o tym rozmawiać. - dodał i znowu spojrzał w niebo.
- Rozumiem... - Odpowiedział dziewczyna i posłała mu lekki uśmiech, jednak niezbyt widoczny przez ciemność jaka aktualnie panowała na ulicach. - ja bardzo lubię... Od zawsze lubiłam. - Powiedziała kobieta, jednak również nie chciała wspominać starych czasów.
- Rysujesz? - Spytał chłopak, gdy zauważył ołówek w jej ręce.
- Tak, jestem malarką, a ty czym się zajmujesz? - Zapytała dziewczyna starając się rozwinąć jakoś ich rozmowę.
- Niczym ciekawym, praca za biurkiem. Nic wielkiego. - Zaśmiał się lekko. Poczuł jakby jakieś powiązanie z dziewczyną. Może wcześniej już się znali? - Grałem też na gitarze... - Dodał trochę ciszej mężczyzna.
- Przestałeś? Coś się stało? - Spytała lekko zmartwionym głosem kobieta.
- Nie muszę Ci się z niczego zwierzać. - Odparł lekko podenerwowany, bo znów wspomnienia o gotce wróciły.
- Rozumiem... - Odpowiedziała dziewczyna. - Co tutaj robisz? Nie widziałam cię wcześniej. - dodała nadal starając się utrzymać rozmowę z chłopakiem, gdyż wydawał się jej naprawdę miły. Nawet znajomy, przypominał jej kogoś o kim już dawno chciała zapomnieć.
- Trafiłem tu przypadkiem. - Mężczyzna zaczął opowiadać jak to się stało, że jest właśnie tutaj. Oczywiście wspomniał o jego braku środków na koncie jak i gotówki.
- Mogę Ci jakoś pomóc... Może chcesz zamieszkać u mnie? Mam wolny pokój. - Powiedziała niezbyt pewnie kobieta, jednak nie chciała zostawiać go tu samego, a to było jedyne wyjście.
- Nie będzie to problem? - Spytał chłopak, nie wierząc że trafił na taką cudowną osobę.
- Oczywiście, że nie. - Odpowiedziała z uśmiechem i chwyciła go za rękę, po czym prowadziła w stronę jej mieszkania.
Ten dotyk. Miała takie delikatne dłonie. Odrazu pomyślał o gotce...
---------------
Dzisiaj macie dłuższy rozdział, bo czemu nie. Piszcie co myślicie w komentarzach <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro