3
Olivia, Meksyk
Od tego koszmarnego zdarzenia minęły dwa dni a dzisiejszy dzień również nie zapowiadał się ciekawie. Miałam odebrać ojca z lotniska ale zanim zdążyłam postawić nogę za próg tego przeklętego domu, moja przyszła teściowa stwierdziła, że pojedzie ze mną. Ponieważ leciała do swojej siostry która mieszka w Abu Dhabi. Z tego co wiem złapała jakiegoś szejka na dziecko i teraz żyła niczym królowa.
Unikałam Aleksa jak mogłam nawet wyniosłam się do pokoju gościnnego. Całe szczęście mają dwa to nie będę musiała go odstępywać dla ojca i wracać do mojego kochanego narzeczonego.
Siedziałam w samochodzie obok Estelli. Nie przepadałam za tą kobietą. Zawsze była perfekcyjna i zdystansowana. Nawet nie kryła się z tym, że mnie nie lubi. Miałyśmy inny tok myślenia. Ona była za swoim synalkiem tylko dlatego, że jej się podporządkowywał. Ja nie potrafiłam, chciałam być jak wolny ptak.
Makijaż nie zakrywał w pełni mojego podbitego oka. Na nosie miałam okulary przeciwsłoneczne. Żeby trochę ukryć twarz włosy zostawiłam rozpuszczone. Pomimo upału byłam w bluzce z dlugimi rękawami, ponieważ nadgarstki miałam pokryte sińcami od tego jak Aleks mnie trzymał. Estella nie skomentowała w żaden sposób, dla niej to pewnie było normalne.
-Wiem, że nie kochasz mojego syna-powiedziała nagle przerywając uciążliwą ciszę. Bawiłam się pierścionkiem zaręczynowym-On niestety za tobą szaleje. Gdyby nie to dziecko namawiałabym go, żeby cię zostawił.
Milczałam. Zabolało mnie to pomimo, że Aleks już był dla mnie obojętny. Kiedyś chciałam zasłużyć na aprobatę tej kobiety teraz musiałam ją jedynie tolerować do końca życia. Zachowałam kamienną twarz.
-Teraz jesteś jedną z nas. Musisz być taka jak my. Kobiety w naszej rodzinie nie wtracają się do biznesu mężczyzn. Jesteśmy po prostu po to żeby stać obok, ładnie wyglądać i się uśmiechać..
-Rozumiem-westchnęłam wiedziałam już jak beznadziejny los mnie czeka.
-Nie przerywaj mi Olivio. Nie skończyłam jeszcze-skarciła mnie wzrokiem i kontynuowała-Wiem, że się kłócicie. Często to wszystko słychać. Nasz dom ma cienkie ściany. Powinnaś zacząć o siebie dbać i zmienić swój styl życia.
-A co jeżeli tego nie zrobię?-zapytałam z jadem. Kiedyś musiałam postawić się tej okrutnej suce.
-Wtedy porozmawiamy inaczej. Wiedziałaś na co się piszesz gdy szłaś do łóżka z moim synem-jej spojrzenie mogło zmieniać ludzi w sopel lodu. Była niczym zła królowa. Strach przebywać w jej towarzystwie-Mój mąż też jest od mnie starszy. Kiedy go poślubiłam nie było między nami uczucia, potrzebowaliśmy czasu. Teraz oddałabym za niego życie. Z wami będzie podobnie.
Ta wizja mnie przerażała.
-Czyli nie mam nic do powiedzenia-ścisnęłam ręce w pięści. To było stwierdzenie na głos moich myśli zawartych w jednym zdaniu. Zignorowała moją gniewną posturę.
-Jesteśmy już na lotnisku-poinformował nas szofer. Wysiadł by z bagażnika wyjąć jej walizkę. Błagam niech jej samolot rozbije się o góry albo niech zanurkuje w oceanie.
-Cieszę się na tego wnuka-powiedziała całując moje oba policzki. Wiało od niej chłodem. Wszystko było na pokaz.
-Do widzenia- jej ruchy były powolne jakby miała przynajmniej sto lat a ja chciałam wypchnąć ją jak najszybciej.
-Dziękuję Henry-przyjęła od niego walizkę i poprawiła swój złocisty szal.
-Miłej podróży, proszę Pani. -uśmiechnął się do niej pogodnie a ja pomachałam jej przez okno. Nagle dobiegł mnie znajomy głos.
-Nie zostajesz z nami Estello? Myślałem, że umówimy szczegóły ślubu.
-Oh, wybacz Greg. Siostra mnie potrzebuje w Emiratach. Młodzi sami zdecydują o przyjęciu a my za nie zapłacimy. Ty nie musisz się niczym martwić. Obyś tylko przybył w dzień wesela.
-Tym nie musisz się martwić, nie przegapiłbym za nic prowadzenia córki do ołtarza.
-Świetnie. Muszę już iść, nie chce się spóźnić na samolot.
-Miło było Cię zobaczyć Estello choć przez chwilę-oh jak idelanie dało się wyczuć sarkazm w jego głosie, na całe szczęście ona jest zbyt głupia. Chociaż gdyby oglądała jego filmu wiedziałaby, że w tej chwili z niej kpi. Plus tysiąc punktów to zajebistości tatku! Kocham cie!
Odeszła bez pożegnania co z jej strony było mało kulturalne. Siedziałam na tylnej kanapie czekając aż tata załaduje swój tyłek obok mnie. W tym momencie nie miałam czasu zastanawiać się nad sensem życia, bo tata zaczął mnie mocno przytulać. Wiedziałam tylko że popełniłam mnóstwo błędów. Największym z nich było zakochanie się w niewłaściwym facecie. Marzyłam o tym by nigdy nie pojawił się w moim życiu ale na to było juz za późno.
Razem z tatą udaliśmy się do restauracji niedaleko lotniska. Chciałam spotkania na neutralnym gruncie a nie pod czujnym okiem szpiegującej służby, która przy pierwszej lepszej okazji na mnie doniesie. Lokal miał przyłączoną część z ogródkami przed wejściem. Usiedliśmy na powietrzu naprzeciwko siebie. Stoliki były nakryte białymi obrusami a wiklinowe krzesła stały dokładnie przysunięte. Sztućce i kieliszki leżały od siebie w idealnej odległości.
Słońce już powoli zaczynało się chować za horyzontem.
-Jak ci minął lot?-zapytałam w trakcie przeglądania menu, muszę przyznać że miałam lekkie trudności przez zaciemnione szkła.
-Przyjemnie. Podali moje ulubione mufinki z wiśniami-uśmiechnął się tak jak na hollywodzką gwiazdę przystało.
-Ciesze się- wahałam się czy zamówić spaghetti czy tortille kiedy tata wyskoczył z pytaniem które myślałam, że usłyszę zdecydowanie później.
-Chciałabyś może mi wyjaśnić dlaczego o ciąży dowiedziałem się od Aleksandra?
-Nie chciałam, żeby to tak wyglądało. Ubiegł mnie.
-Liczyłem, że taką nowinę przekażesz mi w jakiś kreatywny sposób. A tu telefon bez żadnego uprzedzenia i to z taką bombą-spojrzał na mnie jakby był zawiedziony, w sumie mu się nie dziwię.
-Nawet o tym nie wiedziałam,-przyznałam szczerze, licząc że dostrzeże moją skruchę. Podszedł kelner więc złożyliśmy zamówienia. Jendak zdecydowałam się na tortille.
-Byłem w szoku, w sumie dalej jestem...
-Nie ty jeden-weszłam mu delikatnie w zdanie.
-Kochanie. Wcale nie musicie przyśpieszać ślubu. To tylko jego widzimisie. Bez obrączki na palcu też można wychowywać dziecko. Nie mówię o samotnym macierzyństwie ale..
-Kiedy zrobiłeś się taki nowoczesny?
-Chce być przebojowym ojcem albo... dziadkiem.
Zaśmiałam się. Kelner właśnie przyniósł nasze dania. Zdjęłam okulary odkładając je na stół. Przybierałam się do jedzenia ale ciągle czułam na sobie wzrok ojca.
-Co ci się stało Liv?-zapytał mega poważnym tonem, aż dostałam ciarek na karku. Próbowałam grać na zwłokę.
-O co ci chodzi?
-O twoje oko. Wygląda strasznie-zmarszczył brwi jakby nad czymś intensywnie myślał. Mam nadzieję, że mój głos mnie nie zdradzi.
-Aa.. to nic takiego-machnęłam ręką, zaczęłam widelcem wygrzebywać kukurydzę. Nie smakowała mi.
-Czy on.. Aleks.. cie...?
-Nie tato-zaprzeczyłam szybko, nie chciałam żeby nawet kończył tego zdania. Wypowiedziane głośno brzmiało tak nierealnie. Przecież takie zachowanie wcale nie pasowało do czułego, troskliwego Aleksandra. A prawda była taka, że byłam jego ofiarą przemocy.
-Wiesz, że możesz mi o wszystkim powiedzieć?
-Jestem osłabiona. Zakręciło mi się w głowie. Jak padałam to chwyciłam za lampę i na mnie spadła. Wstyd się przyznać-wymyśliłam na szybko kłamstwo, nie byłam w tym zbyt dobra.
-Ciężko mi w to uwierzyć-widziałam po jego minie, że był smutny i się na mnie zawiódł, że już nie mamy takiego kontaktu jak kiedyś.
-Tato, proszę.. Jedzmy już bo wystygnie-poprosiłam cicho, wlepiając spojrzenie w talerz. Teraz najprościej było spuścić wzrok, no bo po co patrzeć prawdzie prosto w oczy. Ona kiedyś i tak sama wyjdzie na jaw. W tej sytuacji lepiej żeby to było później. Zaczęliśmy jeść w ciszy, która nie potrwała za długo.
-Co na to wszystko Dymitr? Zakładam, że musiałaś mu powiedzieć o zmienie swojej decyzji.
Momentalnie straciłam apetyt. Wzruszyłam ramionami.
-Odeszłam. Nie czułam takiej potrzeby, żeby mu wszystko wyjaśniać.
Hejka! Przyznam, że ten rozdział sprawił mi wiele problemów, bo nie wiedziałam jak dobrze ująć w słowa to co chce przekazać. Mam nadzieję, że dobrze wyszło. Dawajcie znać jak wam się podoba!
Jak myślicie co ma w głowie Olivia? Co planuje zrobić? Stanie przed ołtarzem z tyranem by stworzyć "szczęśliwą" rodzinę czy ucieknie i wychowa dziecko samotnie, a może je usunie?
Rozwiązanie zagadki pojawi się w następnych rozdziałach!
Dziękuję mojej przyjaciółce heyy_nika za motywacje do napisania tego rozdziału <3
Pozdrawiam wszystkich ;)
x.Ula
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro