Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12

Olivia, Nowy Jork

14 grudnia

Dziś są moje urodziny. Pierwszy raz w życiu nie chcę świętować. Zamknęłam się w mieszkaniu na cztery spusty. 

Jest godzina zaraz jedenasta a ja już jestem pijana. Whiskey w lodem paliła mi przełyk. Snułam się ze szklanką w ręku z kąta w kąt jak duch. Miałam przepoconą piżamę, siano na głowie i okropne wory pod oczami. Telefonu nie włączałam odkąd wróciłam do miasta. Leżał cały czas podłączony do ładowarki. Nie chciałam słuchać jak radośni ludzie składają mi życzenia i współczują tego co stało się między mną a Aleksandrem. W sumie może zapomnieli o moich urodzinach? Bo przecież w gazetach i internecie krążyły artykuły ze zdjęciami jak Aleksandra wyprowadzają z mojego mieszkania skutego w kajdanki. Nie wiem skąd paparazzi je miało. Tak czy inaczej nagłówki głosiły: "Córka znanego aktora zaatakowana przez swojego narzeczonego", "Prawnik napada na swoją ukochaną", "Koniec namiętnego związku między znaną baletnicą a gorącym meksykaninem", "Olivia Clark ofiarą przemocy".

Nie miałam z czego się cieszyć. Ten dzień był fatalny. Minęła doba a ja nie mogłam się pozbierać. Nie wychodziłam z mieszkania. Po złożeniu zeznań gdy tylko funkcjonariusze opuścili moje gniazdko sięgnęłam po alkohol. Nie mogłam przeboleć tego, że byłam tak traktowana przez faceta którego jeszcze niedawno tak kochałam. Wniosłam pozew o zakaz zbliżania się. 

Słyszałam pogłoski, że Aleksander za kaucją wyszedł z więzienia. Nie zatrzymali go długo zważając że usiłował mnie zabić. Jego ojciec był u mnie ale go nie wpuściłam, nawet nie podniosłam się z łóżka. Płakałam. To on wyciągnął tego bydlaka, co z tego że był jego synem. Poczułam się zdradzona przez całą ich rodzinę. Nie chciałam mieć z nimi nic wspólnego.

Byłam sama tak jak chciałam. Zostawiłam Aleksandra i w końcu byłam wolna. Dymitr się nie odezwał chociaż bardzo na to liczyłam. Jak widać aż tak mu na mnie nie zależało skoro odpuścił.

Jednym pocieszającym faktem było to, że nie byłam w ciąży. Gdy lekarka przekazała mi wiadomość ogromny głaz spadł mi z serca. Płakałam ze szczęścia, pomimo że może tak nie wypadało, bo jednak dziecko było by cudem. Ale ja nie byłam na to teraz gotowa.

Na Cataley'e dalej byłam wściekła, jak można nie sprawdzić daty ważności testu?! Przez tą sytuacje straciłam Dymitra. Maureen nie potrzebnie się wygadała. Wszystko niepotrzebnie się tak skomplikowało. Wiem, że Dymitr nie chce mnie znać. Może powinnam jednak go jakoś spróbować przeprosić i próbować wytłumaczyć? Nawet nie wiem jak się z nim skontaktować. Z tego co wiem nie mogą mieć przy sobie telefonu, żeby ich nie rozpraszał.

Kończyłam pakować ostatnie pudło gdy zadzwonił dzwonek. Mieszkanie było już puste, nic nie stało na półkach, wszystkie rzeczy osobiste zniknęły, tak jak jutro zniknę ja.

-Nie ma nikogo w domu!-wrzasnęłam odsuwając pudło od siebie.

Dzwonek nie ustępował. Ostatnio zbyt często dzwonił. Strasznie mnie irytował.
Jednak nie mogłam się ukrywać do końca życia. Postanowiłam stawić czoła komuś kto mnie nachodził. W końcu się poddałam i otworzyłam.

-Przesyłka dla pani-powiedział chłopak wyjawiając się za bukietu czerwonych róż-Proszę pokwitować i znikam. 

Zrobiłam jak prosił. Po co się kłócić. Przecież nie będę zawracać mu dupy, że wcale nie chce tych kwiatów.

-Dziękuję-krzyknęłam do chłopaka który już odchodził w kierunku windy. Do bukietu był dołączony liścik i tylko dwa słowa na nim:

"Wszystkiego najlepszego".

***
Z okazji tego, że nasz główna bohaterka teorytycznie ma dziś urodziny--> wy dostajecie prezent w postaci  rozdziału😊
Ktoś się domyśla od kogo dostała te kwiaty? 😅

PS. A może powinnam zrobić maraton? Dajcie znać co o tym myślicie 😊

Miłego dnia kochani 😘
xUla.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro