40
Olivia, Chicago
-Jak ci się żyje w Paryżu?-zapytał brat patrząc na mnie czujnie, jakby chciał mnie sprawdzić. Uśmiechnęłam się z nad kubka z kawą.
-Dobrze-właściwie nie wiedziałam co więcej mogłabym dodać. To, że miałam urocze mieszkanko już wiedział, wysyłałam mu przecież fotki.
-Nie myślisz jeszcze o rzuceniu studiów?-uniósł brew a mi podskoczyło ciśnienie i to nie było spowodowane kofeiną.
-Jeszcze nie. Jeśli podejmę taką decyzję ty będziesz wiedział o tym pierwszy-puściłam mu oczko. Nie chciałam wprowadzać między nami negatywnej atmosfery. Przygarnął mnie pod swój dach więc powinnam być dla niego miła.
-Mam nadzieję, że z nikim się nie spotykasz.
-Dlaczego?-wyrwało mi się pytanie. Oby nie zauważył, że się spięłam.
-Jeszcze się pytasz? Po ostatnich wydarzeniach...
-Dobra nie kończ-westchnęłam patrząc na swoje dłonie. Wiedziałam o co mu chodzi. Martwił się. Przez atak Aleksa na moje życie stałam się bardziej nieufna ale dalej szukałam tego jedynego. Wątpię, że Bastien mógłby mnie skrzywdzić.
Siedzieliśmy w salonie z piękną panoramą na miasto. Co jak co ale widok był zabójczy. Chociaż nie tak dobry jak mój w Paryżu.
-Więc..?
-Spokojnie, zero facetów-skłamałam bez mrugnięcia powieką. To nie liceum, a nawet jak w nim byłam to i tak nie mówiłam o wszystkim Benowi. On mi też nie-No chyba, że są gejami.
Nie zdążyłam nic więcej dodać ani Benjamin mi odpowiedzieć, bo dostałam powiadomienie o przychodzącej rozmowie na FaceTime'a.
-O wilku mowa-powiedziałam do Bena a on się zaśmiał. Odebrałam.
-Cześć Amerykanko! Miałaś się odezwać jak dolecisz. Umrę przez tą tęsknotę za tobą.
-Sorki, nadrabiam rodzinne pogaduchy-Ben stanął za mną i szczerząc się zaczął machać do kamerki- To mój brat Benjamin. Ben, Phill. Poznajcie się.
-Siema-krzyknął Phill, unosząc puszkę z colą do góry.
-Rozumiem, że pilnujesz tam mojej małej siostrzyczki-zaczął a na mojej twarzy pojawił się grymas. O nie. Albo mnie skompromituje albo będzie robił przesłuchanie.
-Jasna sprawa. Strzegę jej jak oka w głowie-zapewnił Phill kiwając głową. Chce jak najszybciej zakończyć tą rozmowę. Zanim któryś mnie nieźle wkopie. Działaj, Liv.
-Phill odezwę się do ciebie wieczorem. Pa-kliknęłam na czerwoną słuchawkę. Zabrałam pusty kubek ze stolika i zaniosłam go do zlewu w kuchni. Brat podążał za mną.
-Co zamierzasz robić przez następne kilka dni?
Wzruszyłam ramionami. Przyjechałam na zlecenie także spędzę je w pracy. Chyba, że Ben znajdzie mi jakieś super atrakcje, ale to wątpliwe skoro jutro są Walentynki. Cały świat zwariuje a mój brat na pewno chce zaskoczyć jakoś swoją dziewczynę.
-Więc gdzie planujesz zabrać Maureen?
***
Adaline podsunęła mi pod nos umowę do przeczytania. Rzuciłam na nią okiem. Siedziałyśmy w kawiarni. To już moja trzecia kawa dzisiaj. Chyba nie zasnę tej nocy.
-Za godzinę jest próba. Choreografia jest banalna-zaczęła mi wyjaśniać- Wychodzisz jako ostatnia więc nawet jeśli czegoś zapomnisz to nikt się nie zorientuje. Po próbie możemy zrobić szybkie przymiarki. Pokaże co dla ciebie mam.
-Jak bardzo skąpe i prześwietlające to jest?-zapytałam zaciskając usta w wąską linię. Adaline się uśmiechnęła.
-Cała kolekcja jest elegancka więc nie masz się czego obawiać-odpowiedziała sprawdzając coś na telefonie. Nie patrzyła na mnie więc wszystko możliwe, że jednak było coś na rzeczy.
-Zawsze tak mówisz-jęknęłam chowając twarz w dłoniach ale zaraz się podniosłam. Byłyśmy w miejscu publicznym. Zresztą rozmawiałyśmy o pracy. Powinnam zachowywać się profesjonalnie.
-Dasz radę wziąć udział w sesji jutro przed pokazem? Jako moja główna modelka..
-Jasne-przerwałam jej. Nie musiała mi niczego tłumaczyć. I tak bym to zrobiła. Wiem, że jej na tym zależało. A ona potrafiła tak manipulować, że przekonałaby nawet najtwardszych zawodników.
Nie zastanawiając się dłużej złapałam za długopis i złożyłam na umowie swój podpis.
***
14 luty
-Szczęśliwych Walentynek-powiedział na przywitanie Bastien. Leżał w łóżku a ja szykowałam się do wyjścia w łazience. Postawiłam telefon tak, żeby mógł mnie widzieć i zaczęłam czesać włosy.
Spojrzałam w ekran. Bastien wziął do ust różę i uśmiechnął się ukazując zęby. Wyglądał przekomicznie. Zaśmiałam się.
-Mam nadzieję, że się nie gniewasz...
-Daj spokój to tylko niecałe 7 tys. kilometrów od siebie no i Ocean Atlantycki pomiędzy nami.
-Wynagrodzę ci to-zapewniłam związując włosy w koka. I tak potem zrobią mi lepszą fryzurę więc nie będę się wysilać.
-Nie musisz, ale nie pogardzę dobrym jedzonkiem-co kocha facet najbardziej. Jedzenie, tak jak kobiety. Temu tworzymy duety idealne. Przez miłość do żarcia- Zresztą ja też będę cały dzień pracował.
Spojrzałam na zegarek. Czemu ten czas tak zasuwał. Już była siódma. Powinnam być w charakteryzacji. Cholera.
-Muszę lecieć kochanie. Zdzwonimy się.
***
Mieliśmy kilka lokalizacji na dzisiejszą sesję. Ruchliwa ulica-biały damski garnitur, stary most-czarna sukienka z piórami, odrapana kamienica-białe body z czarną tiulową spódniczką.
A teraz dach wieżowca.
Pozowałam w zwiewnej czerwonej sukience bez ramiączek, którą miałam mieć na pokazie. Z przodu pokazywała nogi a z tyłu miała tiul. Przez co ładnie falowała na wietrze.
-Poprawcie jej włosy i make-up-krzyknął fotograf. Ktoś okrył mnie kocem i podał kubek, żebym mogła napić się ciepłej herbaty. Warunki do sesji nie były wymarzone ale liczył się efekt.
Podbiegła kosmetyczka z bibułkami matującymi i pędzlami. A zaraz za nią fryzjerka ze szczotką i lakierem do włosów.
To były ostatnie nasze ujęcia. Zaraz miała odbyć się próba, na której musiałam koniecznie być. Jeszcze tylko przeżyć wieczorne show.
***
Pokaz trwał w najlepsze. Scenografia była wyjątkowa tak jak wspominała Adaline. Stary dworzec kolejowy.
Kiedy usłyszałam, że będę musiała zejść w cholernie wysokich szpilkach z wagonu myślałam, że dostanę zawału. Na szczęście moja przyjaciółka była tak wspaniałomyślna, że mieli pomóc mi przy tym dwaj przystojni modele, którzy mieli stać przebrani za konduktorów.
Wszystko działo się szybko. Goście siedzieli obok prowizorycznego wybiegu między torami. Każdy elegancko ubrany, w przeróżne dziwne stroje i we wszystkich kolorach tęczy.
Światła robiły robotę. Całe szczęście, że na after party były zaproszone tylko najważniejsze szychy. W tym wszystkie modelki. Nie mam w planach tam zabawić długo. Nie lubię takich imprez. Wolę wrócić i iść spać.
Cała kolekcja była w odcieniach czerni i bieli przełamanej czerwienią w postaci różnych dodatków czy kwestii make-up. Ja byłam tą wyjątkową atrakcją.
Teraz była moja kolej. Wzięłam głęboki oddech i uniosłam wysoko głowę. Od razu gdy weszłam na wybieg zaczęły się błyski fleszy. Podziwiali kreację, którą miałam na sobie. Robiła furorę.
Szłam powolnym krokiem. Z poważnym wyrazem twarzy. Przystawałam kiedy było trzeba i ruszałam dalej po minięciu kilku sekund. Całe przejście nie trwało długo.
Na sam koniec wyszłyśmy z Adaline trzymając się za ręce. Wszyscy zaczęli ją oklaskiwać. W tym ja. Ukłoniła się dwa razy z szerokim uśmiechem.
Przytuliła mnie.
Później dział się młyn. Sesje wszystkich modelek jednocześnie, szybkie wywiady.
To nie było życie dla mnie. Ale dopóki utrzymywałam pozory nikt się nie zorientuje.
***
15 luty
Umówiłam się z Maureen na lunch. Benjamin chciał, żebyśmy spędziły razem trochę czasu.
Musiałam odespać ostatnią noc, bo była cholernie długa i męcząca. Na szczęście byłam już odświeżona. Całe szczęście, że make-up działał cuda. Z brzydkiego kaczątka zmieniłam się w łabędzia. Nawet udało mi się ukryć worki pod oczami.
Właściwie nie czułam się niewyspana, wręcz przeciwnie tryskałam energią. Chyba wszystko przez wczorajszą dobrą aurę. Byłam zadowolona z przebiegu pokazu. Tak jak i jego projektantka.
Nie śpieszyłam się specjalnie miałam dziś cały dzień dla siebie. Po południu w planach miałam zrobić trening chociaż bolały mnie stopy. Dobry masażyk i przejdzie.
Jechałam windą na ostatnie piętro. Kiedy jej drzwi zaczęły się otwierać moje serce zabiło trzy razy mocniej a później stanęło na 15 sekund.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro