Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10

Dymitr, Chartum

Gorące popołudnie dawało się we znaki. Żar lał się z nieba a ja męczyłem się w garniturze. Co prawda rozwiązałem krawat i odpiąłem górne guziki koszuli ale czułem się jak spocony prosiak.

Rozprawa w sądzie była krótka. To był wstęp do całej sprawy. Sędzia musiał wysłuchać stron. Zlecił dla psychologa rozmowę z Hakimem. Na następnej miał się wypowiedzieć. Zapewne będą rozmawiać z państwem Kersey czy zgadzają się na mój układ.

Sędzia pragnął wiarygodności, moja sytuacja finansowa to był pikuś. Jeśli sąd przyzna mi adopcję będę musiał z jego rodziną zastępczą ustalić warunki i granice.

Pędziłem na spotkanie z małym. Miało być w małej kafejce obok jego nowego domu. Pani Kersey miała go przyprowadzić. Przyznam, że trochę gubiłem się w tym mieście. Gdybym mógł to z chęcią zamieszkał bym gdzieś w Stanach na stałe. Może w Chicago żeby mieć blisko Maureen? Powinienem jej wybaczyć ale to chyba jeszcze nie ten czas.

Hakim siedział już przy stoliku. Wpatrywał się w drzwi, ujrzał mnie od razu jak wszedłem. Podbiegł do mnie i się przytulił. Wzruszył mnie ten gest, był bardzo emocjonalny. Poklepałem go po plecach. Spojrzał na mnie z dołu, a jego białe zęby błysnęły w uśmiechu. 

-Cześć, mały wojowniku-powiedziałem kiedy cofnął się krok do tyłu, przyjrzałem się mu dokładnie. Miał obcięte i uczesane włosy, ubranie było czyste i wyprasowane. 

-Hej-stał przed mną na pewnych nogach, jego postawa się zmieniła, już się nie garbił.

-Jak się czujesz?-zapytałem zdejmując marynarkę i wieszając na oparciu krzesła.

-Lepiej, dziękuję.

-Usiądź-poleciłem mu, widać oczekiwał tego bo dopiero wtedy się poruszył. Domyślam się, że jeszcze kilka dni temu o wszystko musiał się pytać.

-Muszę wyjechać. Jednak chciałbym, żebyśmy pozostali w kontakcie. Dlatego kupiłem ci komórkę-położyłem pudełko na stoliku, obwiązane wstążką. Spojrzał na mnie zdezorientowany.

-Domyślam się, że nie wiesz jak się tego używa ale szybko się nauczysz. Wpisałem ci już mój numer...

-Dziękuję-ujrzałem w jego oczach łzy-Nigdy nie dostałem od nikogo prezentu.

-Gdybyś czegoś potrzebował wystarczy, że zadzwonisz-dokończyłem po tym jak mi przerwał. Nie chciałem za bardzo się nad nim rozczulać. Tak czy inaczej odnotowałem w pamięci, żeby na święta czy urodziny przysłać mu jakiś podarek.

Pokiwał tylko głową jakby zrozumiał, że popełnił błąd wcinając mi się w zdanie. Nie chciałem go karcić ani na niego krzyczeć. Nie zasługiwał na to. Z czasem sam się nauczy co jest właściwe a co nie.

-Kiedy się zobaczymy?-zapytał po chwili ciszy. Zastanowiłem się trzy razy zanim odpowiedziałem.

-Nie wiem. Jak będę mógł na pewno cię odwiedzę-uważałem na słowa. Dzieci często źle interpretują różne słowa, nie chciałbym przypadkiem go zranić.

-Czy teraz będziesz moim tatą?

-Sędzia jeszcze nie przyznał mi adopcji. Na razie opiekować się tobą będą państwo Kersey-spojrzałem w kierunku kobiety która siedziała dwa stoliki dalej, chciała dać nam prywatność ale czuwała w razie potrzeby. Czytała książkę, wyglądała na osobę oczytaną ale troszeczkę ograniczoną przez nieznajomość języka angielskiego- No i wolałbym żebyś mówił do mnie po imieniu.

-Dymitr?

-Tak będzie najlepiej-stwierdziłem z bladym uśmiechem, kelner przyniósł mi mrożoną herbatę. Upiłem łyk, cudownie było zmoczyć usta w taki skwar.

-Chciałbyś kiedyś się gdzieś przeprowadzić?-zapytałem ciekawy jakie plany ma na życie.

-Nigdy o tym nie myślałem-wzruszył ramionami, czego mogłem oczekiwać po kilkunastoletnim chłopcu, ja sam w jego wieku nie wiedziałem co chce robić w życiu-Ale fajnie było by być sławnym piłkarzem i jeździć po świecie.

-Więc lubisz grać w piłkę? Może kiedyś rozegramy jakiś meczyk.

-Tak-znowu się uśmiechnął, jego rysy twarzy zrobiły się bardziej dziecięce, było widać jego wrażliwość-Obiecujesz?

Jak widać te słowo stało się dla nas obietnicą nowej przyszłości, która zapowiadała się dość ciekawie i w o wiele barwniejszych kolorach niż do tej pory. Zależy mi na nim i wiem, że dla niego moje zainteresowanie też dużo znaczy.

-Obiecuję.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro