Pomoc
Wiatr wiał mocno i było zimno, kiedy szedłem do mojego ulubionego miejsca, by pozbyć się bólu. Spacer był samotny i bolesny. Spojrzałem na niebo, kwestionując cel mojej egzystencji. Wyglądało, jakby miało zacząć padać. Nie słyszałem żadnych wiadomości o nadchodzącym sztormie, więc nie powinno być tak źle.
Mój spacer pełen bólu w końcu dobiegł końca, gdy dotarłem do celu. Usiadłem na krawędzi i wyjąłem żyletkę. Odrobinę tępa, ale to nie ma znaczenia. I tak będzie boleć. Zacząłem przesuwać ostrzem po ramionach, wypełniając puste miejsca. To prawda, bolało bardziej niż używanie ostrego narzędzia, ale to jest tego warte. Większość bólu odchodzi.
Krople krwi wpadły do niebezpiecznej rzeki. Zastanawiałem się, jak pochłaniałyby moje ciało? Rzeka jest w miarę daleko od mostu, więc nikt nie zauważyłby, gdybym skoczył. O ile by mnie nie znaleźli.
Zostawiłem kilka śladów nad uleczonymi ranami. Żyletka była teraz naprawdę tępa. Spojrzałem na nią jeszcze raz i wrzuciłem do rzeki. Szybko zniknęła, zabrana przez rwący nurt. Po kilku kolejnych godzinach siedzenia i cieszenia się powietrzem, zdecydowałem się wrócić. Wstałem i popatrzyłem raz jeszcze na most, po czym odszedłem.
Wiatr zniknął. Widziałem tylko światła latarni ulicznych i kilku aut. Na ulicy nie było nikogo poza mną. Kontynuowałem swoją podróż, gdy nagle poczułem dotyk dłoni na ramieniu. Wzdrygnąłem się i odwróciłem.
Osoba była ubrana na czarno, jak
assassin podczas polowania. Jego oczy zdawały się wędrować naokoło, dopóki nie trafiły na mnie. Usłyszałem dźwięk kroków, stopniowo przyspieszający. Dziewczyna? Zanim mogłem się odwrócić, chusteczka zamoczona w jakiejś substancji została przyłożona do moich ust. Walczyłem, podczas gdy środek przejmował władzę nad moim ciałem. Czarne plamy przykryły moją wizję i nie mogłem nic poradzić na moją słabość.
Minęły godziny od wyjścia Jungkooka. Jin był więcej niż zmartwiony. Po poznaniu sytuacji chłopca, zaczął mu współczuć i traktować lepiej. Pozostali nie otworzyli się na niego w pełni, ale zrobią to po tym, jak skończą myśleć. Jin był uważany za dziecinnego, ale potrafił być tez dojrzały. Czasami wiedział jak poradzić sobie z trudnymi sytuacjami, nawet lepiej niż lider. Zachowywał się jak ich matka przez lata (wyłączając Jungkooka) i znał ich charaktery oraz zachowania. Nie poznał dobrze Jungkooka, ale wiedział, że młodszy miał wiele problemów na głowie i ciężko znosił, gdy ktoś mówił o nim źle. Spędzał czas myśląc i dochodząc tylko do jednego rozwiązania problemów, jakim było cięcie się. Jin miał nadzieję, że nie było jeszcze gorzej.
Jin czekał na Jungkooka, siedząc w salonie. Chciał zadzwonić do chłopaka, ale gdy tylko usiadł na kanapie, zobaczył jego telefon i jęknął sfrustrowany. Pozostali nie wyglądali na przejętych, ale Jin wiedział, że głęboko w środku czuli się winni za wszystko, co zrobili. Cóż, trochę czasu zajmuje przemyślenie błędów i naprawienie ich. I są ludzie zbyt dumni, by przeprosić.
Była już piąta rano. Jin siedział nadal na kanapie, czekając na powrót Jungkooka. Telewizja wciąż była włączona na losowym kanale, by zmniejszyć odrobinę samotność czekania. Kiedy Jin wstał, by zacząć przygotowywać śniadanie, usłyszał pukanie do drzwi. Jego serce przyspieszyło i dreszcze przeszły po całej długości kręgosłupa. Kto do diabła przychodzi tak wcześnie? Nawet menadżer tego nie robi!
Zerknął przez wizjer, mając nadzieję na ujrzenie Jungkooka, ale zamiast chłopca ujrzał tylko czarne pudełko, leżące przed drzwiami. Otworzył drzwi, by lepiej przyjrzeć się paczce i ciekawy, co jest w środku, otworzył pudło.
W środku zobaczył plik zdjęć i kartkę ba dnie pudełka. Otworzył szeroko oczy, patrząc na horror zapisany na zdjęciach. To był Jungkook, z zasłoniętymi oczami i ciałem pokrytym krwią.Odłożył zdjęcia i chwycił za kartkę leżącą w pudełku.
"Oppa, pomagamy ci. BANGTAN JJANG!"
Po przeczytaniu notatki, Jin poczuł wściekłość. Ten chłopiec cierpiał już wystarczająco długo. Wziął pudełko do środka i szybko zadzwonił do ich menadżera, który odebrał po drugim sygnale. Jin opowiedział o wszystkim co zobaczył, rownież o wydarzeniach z wcześniej, kiedy ostatni raz widział Jungkooka. Pod koniec rozmowy Jin usłyszał dźwięk kluczy, więc przypuścił, że menadżer jest już w drodze do nich. Zdecydował obudzić pozostałych i wyjaśnić im, co się dzieje.
Pół godziny później wszyscy zebrali się w salonie razem z menadżerem. Cały zespół, wyłączając Jina, usiadł, nie rozumiejąc do końca, co właściwie się dzieje. Zapadła nieprzerywania cisza, którą przerwał dopiero dzwonek telefonu Jina. Od razu złapał urządzenie i przesunął palcem po ekranie.
- H-hyung... P-pomóż m-mi, p-proszę...
Po tych słowach, usłyszeli już tylko krzyki.
____________
Przepraszam, że mało aktualizowałam, ale miałam niestety inne rzeczy na głowie. Postaram się to zmienić, naprawdę. <3
Hosu
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro