Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zazdrość, komplikacje i niecodzienna codzienność

Około południa Aline uporawszy się z większością swoich obowiązków, postanowiła udać się do zbrojowni. Tak jak się tego spodziewała, zastała tam Helen, samotnie pochylającą się nad serafickim ostrzem.

- Hej, piękna- rzuciła z pozorną wesołością- Zimno tutaj- dodała, a na potwierdzenie objęła się ramionami.

- Cześć- padła odpowiedź- Co cię tu sprowadza?

- To i owo... Chciałam zobaczyć jak ci idzie.

- Jak widzisz- blondynka obrzuciła spojrzeniem zaciemnione pomieszczenie- Trochę ostrzę miecze, wcześniej reperowałam groty w starych strzałach, ale Jace przyszedł mi pomóc i uwinęliśmy się z tym szybciej. Potem mam jeszcze coś do przeczytania, bo wczoraj w nocy już nie potrafiłam się skupić- ruchem głowy wskazała na stos złożony z siedmiu grubych książek w twardych oprawach.

- Sporo tego- przyznała brunetka- Ale skoro miałaś pomoc, to znaczy, że jednak zaoszczędziłaś trochę czasu, prawda?- spytała z nadzieją.

- Jasne, a co jest?

- Chodź tu do mnie- westchnęła Penhallow, rozkładając ramiona.

Jej dziewczyna z uśmieszkiem pokręciła głową, po czym ruszyła w jej kierunku i po chwili padły sobie w objęcia.

- Jesteś taka zimna...- zauważyła Aline, obserwując gęsią skórkę na jej ramionach- Ubrałaś się jak na plażę.

- Po prostu uznałam, że odrobina porannego chłodu pomoże mi się obudzić- wzruszyła ramionami- Nie powiem, metoda zadziałała.

- Oh, lepiej to ubierz- prychnęła, zdejmując swoją czarną bluzę z kapturem i wciskając ją partnerce- I, na Anioła, następnym razem w wypadku takich ciuchów nie zapominaj o bieliźnie- dodała, wskazując na sutki, odznaczające się pod obcisłym topem- Lepiej, żeby nikt poza mną ich nie oglądał.

- Oh, ktoś tu jest zazdrosny?- zadrwiła Blackthorn, posłusznie naciągając na siebie ciepłą bluzę.

- Pff...

- Są tylko twoje i dobrze o tym wiesz- dodała, chwytając ją za rękę, którą potem wciągnęła pod bluzę i przycisnęła do swojej klatki piersiowej.

- Mam nadzieję- odparła brunetka, delikatnie masując jej pierś- Świadomość, że cały ranek spędziłaś z Jace'm w takim stroju sprawia, że krew uderza mi do głowy.

- Nie gapił się, naprawdę nie masz żadnego powodu, by się martwić.

Helen przymknęła oczy, pod wpływem przyjemnego dotyku. Miała ochotę zrzucić z siebie wszystko i pozwolić dłoniom dziewczyny sunąć po swoim ciele.

- Zakaz flirtów w pracy- przypomniała sobie nagle Aline- Zobaczymy się wieczorem- dodała, kierując swoje kroki w stronę wyjścia.

~~

Jace drzemał jeszcze w swoim łóżku, odsypiając nocną wartę i poranną pracę w zbrojowni, gdy obudziło go głośne i nerwowe pukanie do drzwi.

- Wejść- odparł, wstając i przeczesując palcami swoją blond grzywkę.

W pomieszczeniu pojawiła się Maryse Lightwood ubrana w prostą, czarną suknię przed kolano i buty na wysokich obcasach. Za rękę trzymała Madzie, która niespokojnie wodziła wzrokiem po pomieszczeniu.

- Obudziłam cię?- spytala zdumiona kobieta.

- Nie- odparł, ziewając, co było oczywistym kłamstwem. Szybko ubrał jeansy leżące na podłodze obok łóżka (miał już na sobie koszulkę i bieliznę)- Co was do mnie sprowadza? Myślałem, że jest zakaz wpuszczania do Instytutu osób z zewnątrz.

- Wyjeżdżam. Dziś wieczorem.

- Jak to? Dokąd?- spytał zaskoczony.

- Do Idrisu.

- Dlaczego do Idrisu? Na jak długo?

- Nie mam pojęcia- bezradnie pokręciła głową, mocniej ściskając rączkę małej Czarownicy- To chyba bezterminowy wyjazd. Luke został tam przeniesiony.

- Jak to: przeniesiony? Przecież Aleca nawet nie ma w Instytucie.

- To odgórna decyzja Clave. Nie podali mi żadnych powodów. Z resztą, dla nich jestem już bezużyteczna od czasu utraty run- spuściła wzrok na podłogę- Ledwo pozwolili mi zamieszkać z Lucianem.

- To jakiś kosmos!- Herondale złapał się za głowę.

- Mogę zostać tu z tobą, dopóki pani Lightwood nie wróci?- zapytała do tej pory milcząca dziewczynka.

Łowca rzucił swojej przybranej matce pytające spojrzenie.

- Nie pozwolono nam zabrać Madzie ze sobą- wyjaśniła czarnowłosa- Poza tym myślę, że lepiej będzie jej tutaj z Magnusem, który nauczy ją kontroli magii i resztą naszej rodziny, która spędza z nią sporo czasu.

- Chodź tu do mnie- Jace rozłożył ręce i przytulił dziewczynkę- Możesz nawet zamieszkać ze mną w tym pokoju, jeśli tylko chcesz- zadeklarował- Clave ma jakieś dziwne pomysły...

- Wiem, że nawet nie powinnam o to prosić, ale znaleźliśmy się w sytuacji bez wyjścia. Magnus, Alec i Isabelle jeszcze nie wrócili do pracy, a to przymusowe przeniesienie nastąpiło tak nagle... Jesteś jedyną osobą, która nam została- w jej oczach zaszkliły się łzy.

- Maryse, wszystko będzie dobrze. Gdy tylko Alec wróci, spróbujemy to wszystko naprawić- wstał i objął kobietę- A my damy sobie radę- puścił dziewczynce oko- Na pewno Helen i Aline nam pomogą. Od biedy zawsze możemy poprosić Simona o jakąś głupią bajkę z żółwiami noszącymi kolorowe opaski albo robotami latającymi w statkach kosmicznych. Damy sobie radę.

- Będę do was dzwonić codziennie- załkała.

~~

O drugiej popołudniu Alec był już w pełni obudzony, najedzony i wykąpany (z nieodzowną pomocą Magnusa), a także przebrany w czarny, satynowy szlafrok.

- Czuję się dziwnie- powiedział.

- Ale tak ci wygodnie, prawda?

- Tak, ale... Sam nie wiem.

- Pewnie po prostu doświadczasz wahań nastroju typowych dla osób w tym stanie- stwierdził Mag, z pobłażliwym uśmiechem- Odpręż się, może zrobić ci masaż?

Młodszy wzruszył tylko ramionami i westchnął głęboko.

- Chcę, żebyś mnie przytulił- odparł cicho, markotniejąc nagle.

- Oh, moje kochanie jest smutne?- Czarownik pochylił się i delikatnie objął partnera, całując jego policzek pokryty coraz dłuższym zarostem, który kłuł go teraz w usta.

- Mam przeczucie, że przez tych kilka cholernych dni Instytut się zawali i zastanę gruzowisko, gdy już wrócę do pracy.

- Nie może być tak źle- starszy posłał mu swój czarujący uśmiech i zwolnił uścisk, by móc podnieść z dywanu kilka okruszków po ich drugim śniadaniu.

- Jak to możliwe, że twój tyłek wygląda tak dobrze w momencie, w którym nie mogę go mieć?- westchnął Łowca, uważnie obserwując schylającego się męża, a w szczególności jego pośladki opięte ciasnym materiałem czarnych rurek.

- Oh, Aleksandrze- Bane zaśmiał się z politowaniem.

- No co?- niebieskooki wzruszył ramionami- Mam ochotę się z tobą kochać, to takie dziwne?

Najpierw niezdecydowany, potem smutny, a teraz podniecony... Chyba huśtawka emocjonalna w przypadku Aleca wkroczyła na jakiś nowy poziom z dziesięciokrotnym przyspieszeniem.

- To nie jest absolutnie dziwne, po prostu zaskoczyła mnie twoja bezpośredniość.

- Aha, pewnie ci się nie podobam.

Kociooki zaklął w myślach.

- Oczywiście, że mi się podobasz, Alexandrze- dotknął czule jego policzka- Jeśli tylko chcesz, to możemy iść do sypialni nawet teraz.

- Przy dzieciach?- Lightwood wskazał na swój wydatny brzuszek- Nie ma mowy, ty zboczeńcu!

W tym momencie Magnus nieudolnie próbował ukryć swoje parsknięcie śmiechem.

Biedny Simon- pomyślał- On będzie musiał znosić to znacznie dłużej.

Chciał coś dodać, by uspokoić młodszego, jednak ten nagle zerwał się z krzesła i puścił biegiem w kierunku łazienki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro