Witamy w rodzinie
Kolejne dni były bardzo trudne dla mieszkańców Świata Cieni. Pomimo połączenia sił Porozumienia, nie udało się odnaleźć Clary ani Simona. Wampiry kolejny raz zostały pozbawione swojego reprezentanta. Jego utratę najbardziej przeżywała Izzy, gdy już doszła do siebie i została poinformowana o tym, co zaszło. Dziewczyna nie mogła zasnąć przez pierwsze noce, potem ciągle budziła się z krzykiem albo płaczem. Nie chciała zostawać sama, nawet idąc do toalety prosiła o czyjeś towarzystwo (kobiety bez ogródek wchodziły z nią do łazienki, mężczyźni natomiast zostawali za drzwiami i rozmawiali z nią dopóki nie wyszła, by udowodnić, że nigdzie sobie nie poszli). Większość czasu spędzała z Magnusem i Madzie. Dziewczynka sprawiała, że na twarzy starszej czasami gościł uśmiech.
- Opiekuje się tobą tak, jak mną po śmierci Catariny- powiedział pewnego dnia Czarownik, widząc jak Łowczyni jest karmiona przez małą Czarownicę jedzeniem przyniesionym z kantyny- Ma w sobie coś niezwykłego, nakłania nas do rzeczy, do których nikt inny nie potrafi. Wyrośnie na dobrą kobietę.
- To prawda- uśmiechnęła się brunetka- Jest słodka i ma w sobie coś przekonującego. Gdyby nie ona, to pewnie dawno leżelibyśmy obydwoje pod kroplówką.
- Nie myśl o tym, pączuszku- Mag usiadł w nogach łóżka, tuż obok swojej rozmówczyni- Groszku, zaniesiesz talerzyk do kantyny?
- Mogę go przecież zaczarować- zdziwiła się Madzie.
- Wiem, kochanie, wiem- uśmiechnął się mimowolnie- Ale panie, które tam pracują bardzo cię lubią. Myślę, że ucieszą się, kiedy będą mogły cię znów zobaczyć.
Dziewczynka chwyciła talerz w ręce i wybiegła uradowana z pokoju. Bardzo lubiła, gdy ludzie uśmiechali się na jej widok. W pomieszczeniu została tylko dwójka dorosłych.
- Z czasem będzie lepiej- westchnął starszy- Obydwoje trafiliśmy na dobrych ludzi, a oni nie pozwolą nam się poddać.
- O tak, w szczególności ta mała.Czuje się tutaj już jak w domu, zauważyłeś?
- Trafiła na wielu złych ludzi w swoim krótkim życiu, więc jeśli tutaj czuje się jak w domu, to i ja jestem szczęśliwy- spojrzał w okno, głęboko wciągając powietrze.
- Magnus..?
- Tak?- wrócił wzrokiem do siedzącej przed nim Łowczyni.
- Myśleliście kiedyś z Alekiem o tym, żeby... No wiesz, żeby ją adoptować?- spytała, na co starszy ze zdumieniem uniósł brwi.
- Cóż... To skomplikowany temat, słoneczko. Skłamałbym, mówiąc, że nie brałem takiej opcji pod uwagę. Alexander... Alexander nigdy nie powiedział tego wprost, ale znam go i wiem, że w głębi serca też o tym myśli. Wystarczy czasem zobaczyć ich razem. To, jak troszczy się o nią, jest niezwykłe. Nie pozwoliłby zrobić jej krzywdy. Kiedy ma jakieś spotkanie, zawsze upewnia się, że Madzie ma opiekę. Gdy nie ma go w Instytucie dłużej niż jedną noc, to zawsze potem przynosi jej jakieś prezenty. Tuli ją gdy jest smutna, potrafi spędzić cały dzień w różowej sukience i makijażu- zaśmiał się bezwiednie na to wspomnienie- Byłby dla niej dobrym ojcem. Byłby dobrym ojcem dla każdego dziecka zagubionego w Świecie Cieni. Dlatego w końcu został szefem Instytutu, by być ojcem dla wszystkich. Choć surowym, to troskliwym.
- Ty też byłbyś dobrym ojcem, Magnus- powiedziała, chwytając jego dłonie- Jeśli obydwoje chcecie to zrobić, to porozmawiaj z Alekiem i działajcie. Ona na pewno będzie szczęśliwa.
- Chciałbym...- starszy posmutniał- Ale to nie jest dobry czas. Kłopoty Porozumienia, śmierć dwojga Podziemnych, zaginięcie Simona i Clary, atak na ciebie... To zdecydowanie za dużo. Madzie zaufała swojej babci, potem została zmanipulowana przez Valentine'a, adoptowana przez Catarinę... Pomijając fakt, że to nie jest dobry czas dla nas wszystkich, to uważam, że to jeszcze za wcześnie by dawać jej nadzieję na stworzenie nowej rodziny z nami. Nie zniósłbym myśli, że ją zawiodłem...
- Magnus, spójrz mi w oczy. Nie zawiedziesz jej. Ani Alec, ani ty, ani nikt inny z naszej rodziny. Jesteśmy silni, trochę zwariowani...- kąciki jej ust mimowolnie uniosły się ku górze- Ale zawsze dotrzymujemy danego słowa. Pogadaj z mamą, na pewno cię do tego przekona.
- No tak, w końcu Maryse i Robert przygarnęli Jace'a...
- Powiedzmy, że będziecie kontynuować rodzinną tradycję.
- Oh, to słodkie, pączuszku.
~~
W wyniku niepokojących zdarzeń ostatnich tygodni, Jace najpierw całkowicie zastąpił siostrę w trenowaniu młodych Łowców, a potem postanowił także zintensyfikować ich treningi. Do ceremonii nadania pierwszej runy zostało zaledwie kilka dni, a on chciał by wszyscy podopieczni byli przygotowani jak najlepiej. Zdawał sobie też sprawę, że już wkrótce każda dodatkowa para rąk może się przydać. Zyskał przez to miano apodyktycznego, jednak nie przejmował się plotkami na swój temat, które zaczynały krążyć po Instytucie. Jeżeli stanie się coś złego, to te małe gnojki i ich rodzice wrócą i będą dziękować mi na kolanach, myślał za każdym razem, gdy ktoś krzywo na niego spojrzał.
Izzy widywał nieczęsto, głównie gdy Alec wzywał go do siebie, a młodsza akurat przesiadywała z nim w gabinecie. Nie chciał swoją obecnością przypominać jej o zadaniach, od których została odsunięta (a w zasadzie odsunęła się sama) przez swój gorszy stan psychiczny. Niemal codziennie wypytywał niebieskookiego lub jego partnera o to, czy jej stan się poprawił i wewnętrznie skakał z radości, gdy słyszał o każdym małym sukcesie. Wierzył w to, że do ceremonii jej samopoczucie poprawi się na tyle, że będzie mogła się na niej pojawić.
- Co z nią?- zagadnął pewnego dnia Magnusa, którego minął na korytarzu.
- Coraz lepiej- uśmiechnął się starszy, nie pytając nawet o kogo chodzi. Nie musiał- Przez ostatnie dwie noce nie obudziła się ani razu, je wszystkie posiłki do końca. Wczoraj nawet została sama w gabinecie Aleca na kilka minut- dodał z dumą- Słyszałem jak wieczorem opowiadała Madzie o pracy w zbrojowni. Myślę, że niedługo będzie chciała do niej wrócić.
- Nareszcie- westchnął z ulgą- W końcu wróci dawna Izzy.
- Brakuje ci jej?
- O tak, zdecydowanie- odpowiedział zamyślony. W jego głowie powoli kiełkowały scenariusze, w których legendarne trio znów walczy razem, ratując Świat Cieni i niczego nieświadomych Przyziemnych przed złem.
- Jaki wylewny- mruknął ironicznie starszy i poszedł w swoją stronę.
~~
Ceremonia nadania pierwszej runy była bardzo uroczystym dniem w nowojorskim Instytucie. Wielką salę przyozdobiono na biało-niebiesko. Na każdym kroku widać było róże, które ustawiali sami Magnus i Izzy. Dziewczyna czuła się już prawie zupełnie dobrze, dekorowanie pomieszczenia odprężyło ją, choć nadal czuła dziwnie ekscytujący stres związany z ceremonią.
Po niedługim czasie wszyscy Łowcy zebrali się, by obejrzeć uroczystość. W pierwszym rzędzie zasiedli goście honorowi - Królowa Seelie, Meliorn, Maia, Bat, nowa blondwłosa reprezentantka Wampirów, Aline, Lorenzo, Magnus i Alec - reprezentanci Porozumienia. Nieopodal Aleca miejsce zajęli Maryse oraz Robert z Maxem (którzy przybyli aż z Idrysu na tę wyjątkową uroczystość), sprawiając tym niemałą niespodziankę swoim pozostałym dzieciom.
Jace wyglądał idealnie w dopasowanych białych jeansach, błękitnej koszuli i szarej marynarce. Szybko i sprawnie poprowadził ceremonię, podczas której ośmioro młodych Łowców - pięciu chłopców i trzy dziewczynki - otrzymało pierwsze, wymarzone runy i pełnoprawnie stało się członkami wspólnoty. Mała Madzie z zapartym tchem obserwowała całe wydarzenie, siedząc na kolanach Magnusa. W pewnym momencie na podwyższeniu stanęła Izzy, zaskakując tym wielu zebranych.
- Chciałabym bardzo podziękować wszystkim zebranym oraz naszym małym bohaterom- spojrzała na grupkę dzieci, posyłając im uśmiech- Od teraz jesteście mądrzejsi, silniejsi... Przepełnia mnie duma, gdy na was patrzę. Wiem, że ostatni czas nie jest łatwy, ale życie nigdy nie rozpieszcza... Wykonaliście wiele pracy, by teraz móc świętować- kontynuowała- Nie zapominajcie jednak o tym, że zło nie śpi. Na tej nowej ścieżce życia kierujcie się rozumem, dbajcie o siebie nawzajem. Bądźcie świadomi swoich obowiązków i przywilejów, witajcie w rodzinie nowojorskich Łowców Cieni!
Po swoim przemówieniu brunetka otrzymała owacje na stojąco, pod wpływem których zachwiała się, schodząc z podwyższenia (Jace odprowadził ją bezpiecznie na miejsce między Maryse i Robertem, a potem zaprosił zebranych na przyjęcie na cześć młodych Łowców).
Alec poczuł wibracje w kieszeni i wyjął z niej telefon.
- Alexandrze, siedzisz w pierwszym rzędzie!- Magnus szturchnął go łokciem w żebro.
- To Luke, jest w Jade Wolf. Podobno Wilkołaki mają trop Simona...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro