Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Witaj pośród żywych, umarlaku

Przez ponad 24 godziny Simon pozostawał nieprzytomny. Nie dawał żadnego znaku odzyskania świadomości, niczym uśpiona księżniczka czekająca na bajkowego księcia i magiczny pocałunek.

Izzy nie zgodziła się na powrót do Instytutu i została w mieszkaniu Magnusa i Aleca, czuwając przy swoim chłopaku. Nocą tonęła we łzach, szeptała do niego, dotykała zimnych dłoni i twarzy, jednak nie wzbudziło to w nim żadnych emocji. 

Rankiem zaś podjęła pewną decyzję. Odczekała, aż Alec wyjdzie do pracy, po czym stanęła przy łóżku, w którym leżał nieruchomy Wampir.

- Muszę ci coś powiedzieć, Simon...- uśmiechnęła się, choć po jej policzkach płynęły słone łzy- Huh, to takie szalone i dziwne...- spojrzała na sufit, mrugając szybko, by odgonić płacz, a gdy to nie pomogło, chwyciła bezwładną rękę chłopaka i wsunęła pod swój sweter- Będziesz ojcem, Simon. Wiem... Wiem, że mnie słyszysz...- szloch wstrząsnął całym jej ciałem- Na-na pewno się cieszysz... N-nie sądziliśmy, że t-to w ogóle możliwe...- mocniej przycisnęła jego zimną dłoń do swojej ciepłej skóry- Musisz być silny... Dasz radę... D-dla nas...

W tym momencie dał się słyszeć szczęk klucza w zamku, a po chwili do mieszkania wbiegł zdyszany Łowca, krzycząc:

- Magnus! Zapomniałem buziaka na drogę!

Czarownik jednak był właśnie w trakcie brania prysznica i nie usłyszał słów swojego ukochanego. Wtedy ten odwrócił się na pięcie i ujrzał siostrę w dosyć osobliwej sytuacji.

- Izzy?- mruknął zdezorientowany, idąc w jej kierunku.

Dziewczyna szybko wyjęła rękę ukochanego spod swojego ubrania i ułożyła ją na łóżku. Spuściła wzrok na ziemię, głośno płacząc.

-Isabelle...- starszy objął ją mocno- Co się dzieje?

- T-tak nie miało b-być...- szlochała w jego ramię.

- Jak? O co chodzi, dlaczego płaczesz?

Po chwili dziewczyna otrząsnęła się, otarła łzy wierzchem dłoni i wzięła głęboki oddech. 

- Jest coś, o czym ci nie powiedziałam.

- Mieliśmy nie mieć przed sobą tajemnic- spojrzał na nią uważnie- Martwię się o ciebie i dobrze o tym wiesz.

- Wiem...- chwyciła jego dłonie i spojrzała mu w oczy- Obiecaj, że nie będziesz się złościł...

- Po prostu powiedz mi o co chodzi.

- Alec... Jestem ciąży.

- Co? Izzy, ja...- niebieskooki klęknął na podłodze, zdumiony tym, co właśnie usłyszał. Nie miał powodów by nie wierzyć swojej siostrze, w jej głosie wyczuł, że mówi prawdę- Ja nawet nie sądziłem, że... To po prostu niesamowite- objął ją w pasie, przytulając policzek do brzucha młodszej- To takie magiczne...- do jego oczu napłynęły łzy.

- Zostaniesz wujkiem- szepnęła cicho, głaszcząc jego włosy- Zareagowałeś nieco bardziej entuzjastycznie niż tatuś...- uśmiechnęła się smutno.

- Iz... Zaopiekuję się wami najlepiej jak potrafię- obiecał- Możesz zamieszkać z nami tak długo, jak tylko chcesz.

- Alec...

- Od kiedy wiesz?- spytał, wstając z kolan.

- Kilka dni- wzruszyła ramionami.

- Dlaczego wcześniej mi nie powiedziałaś?

- Ja... Chyba... Bałam się twojej reakcji- wydusiła- Przepraszam.

- Oh, nie przepraszaj, głuptasie- objął ją- Byłaś u lekarza? Z dzieckiem w porządku? Opowiedz mi o nim wszystko, co wiesz!

- Alec...- uśmiechnęła się, patrząc mu w oczy- Jesteś najlepszym bratem świata.

Niespodziewanie do pomieszczenia wszedł Magnus w czarnym, satynowym szlafroczku i z ręcznikiem  tego samego koloru na głowie.

- Alexander? Zdawało mi się, że wychodziłeś do pracy- zdziwił się, po czy skrzyżował spojrzenie z płaczącą ze szczęścia Izzy- Oh... Rozumiem, rozumiem!- klasnął w dłonie podekscytowany.

- On już wie?- Łowca wskazał palcem na swojego męża, a młodsza tylko pokiwała głową- Naprawdę najpierw powiedziałaś jemu, a nie mnie?

- Cóż, prawda jest nieco inna, Alexandrze...

- To Magnus powiedział mnie.

- CO?- zdziwił się niebieskooki.

Czarownik w skrócie przedstawił mu historię niebieskiego wywaru w małej szklanej buteleczce, smaku truskawek i ust zabarwionych na fioletowo. Łowca co chwilę otwierał i zamykał usta w zaskoczeniu.

- Oh, mogłem nie zabierać wtedy Magnusa do Jade Wolf...- powiedział w końcu- Pewnie wizyta u lekarza z Jace'm była istnym koszmarem- dodał, na co wszyscy troje parsknęli śmiechem.

- Nie było źle- odparła młodsza- Poza faktem, że zwyzywał pielęgniarkę, prawie ją uderzył i został wyrzucony z gabinetu.

- Cały Jace- mruknął Alec.

- Chciał mnie chronić.

- Wiem- objął młodszą ramieniem- Ale na następną wizytę idziesz ZE MNĄ.

~~

W nowojorskim Instytucie nigdy nie brakowało pracy. Nic więc dziwnego, że gdy Alec Lightwood tylko przekroczył próg tej zacnej instytucji, został zasypany lawiną pytań, próśb i zażaleń, składanych przez swoich lamentujących podwładnych. 

Ostatnimi czasy dawał Łowcom dwa razy więcej pracy niż do tej pory. Straże nie pilnowały już tylko gabloty z obrazem "Goodbye Ithuriel", ale też samego wejścia do lochów, bocznych wejść do budynku i samych jego okolic. Zarówno od zwiadowców, jak i od przeciętnych pracowników wymagał dłuższych i bardziej szczegółowych raportów. Wystosował zalecenie o wydłużeniu i zwiększeniu intensyfikacji treningów (nawet tych dla świeżo upieczonych Nocnych Łowców) oraz skierował polecenie do pracowników kantyny, by zmienili menu i przygotowywali konkretne, bardziej wyważone posiłki (Madzie wybłagała go, by zostawił wtorki, będące Dniem Naleśników, za co cały Instytut ją pokochał).

Dotarłszy do swojego gabinetu, Alec odetchnął z ulgą, zasiadając w fotelu. W końcu chwila wytchnienia, przerwa od ludzi... Tylko on i stos papierów piętrzący się przed nim na biurku. 

- Alec, jesteś tam?- usłyszał głos Luke'a.

- Jasne, wejdź- powiedział, po czym walnął się otwartą dłonią w czoło. Pięć sekund samotności...

- Masz gościa- westchnął starszy, przekraczając próg gabinetu. Za nim pojawiła się niska, szczupła i dosyć znajoma obydwu Łowcom postać.

- Dot?- zdziwił się Lightwood- Co sprowadza cię tutaj?

- Mam istotne informacje, które mogą się przydać w prowadzonej przez was sprawie.

- Zatem usiądź i powiedz wszystko, co wiesz- odparł, ruchem dłoni wskazując fotel stojący po drugiej stronie biurka. Czarownica usiadła i oparła drobne ręce o stary blat.

- Magnus przesłał mi próbkę brokatu, który opadł na obraz, chwilę przed pojawieniem się Simona. Przeanalizowałam ją i...

- Chwileczkę- przerwał jej zdziwiony czarnowłosy- Chcesz powiedzieć, że jakiś kosmetyk Magnusa przywrócił nam Simona? To brzmi co najmniej dziwnie.

- To nie jakiś kosmetyk Magnusa, tylko czerwony brokat, który dostał od ciebie.

- Ode mnie?- młodszy zdziwił się jeszcze bardziej- Nie przypominam sobie, bym dawał mu coś takiego.

- Twierdził, że był w torbie z prezentami rocznicowymi- Dot wzruszyła ramionami, nie chcąc drążyć tematu- W każdym razie... Zawiera w sobie drobinki o mocy wyzwalania Zaklętych w przedmiotach. 

- Czyli- wtrącił się do tej pory milczący Luke- Jeżeli posypiemy nim obrazy Clary, to jest szansa, że uwolnimy więcej ludzi?

- Nie jest to takie proste... Proszek łączy się tylko z odpowiednią farbą. Sam proces zaklinania wymaga odpowiednich środków: złoconej sztalugi przeplatanej włosiem jednorożca z domieszką fioletowych włosów Ferie, swoją drogą bardzo rzadkich i cennych, farby, której esencja jest w stanie wciągnąć stworzenie w inny wymiar oraz osoby o odpowiednich zdolnościach. Z takich osób znaliśmy tylko Jocelyn i Clary. Zaklinanie jak i odklinanie jest bardzo bolesne, ból jest zapłatą i, jakby siłą napędową samego procesu transportu między wymiarami. By odkląć Simona, czerwona farba musiała zostać połączona z czerwonym pyłkiem- wytłumaczyła- Pozostałe obrazy Clary nie mają w sobie czerwonych elementów.

- Są bezużyteczne- podsumował Garroway.

- Czy portret Catariny zawierał jakieś czerwone elementy?

- Zaginął razem z Clary- niebieskooki bezradnie rozłożył ręce.

~~

Izzy obudziła się z krótkiej drzemki, w którą zapadła po pełnym wrażeń poinformowaniu Simona i Aleca o rozwijającym się w niej dziecku. Spojrzała na stolik, na którym stała miseczka z pokrojonymi owocami i jej ulubiona herbata, a przy kubku karteczka z napisem Z wody gotowanej w czajniku elektrycznym, tak, jak lubisz. 

Zaśmiała się na to, jak Magnus dobrze ją znał. Jego starania o to, by czuła się dobrze, były urocze. Upiła spory łyk herbaty, a potem sięgnęła po miseczkę zjadając całą jej zawartość. W szczególności zasmakowały jej soczyste jabłka i truskawki.

Odstawiła puste naczynie na stolik, a wzrokiem wróciła do spokojnej twarzy swojego chłopaka. Pogłaskała jego zimny policzek i zaczęła szeptać z podekscytowaniem o tym, jak będzie wyglądał pokój ich małej księżniczki. Wierzyła w to, że Simon ją słyszy. W pewnym momencie stało się coś nieoczekiwanego.

- Oh, to  tak bardzo boli...- wyjąkał Wampir, kuląc się na łóżku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro