Witaj pośród żywych, umarlaku
Przez ponad 24 godziny Simon pozostawał nieprzytomny. Nie dawał żadnego znaku odzyskania świadomości, niczym uśpiona księżniczka czekająca na bajkowego księcia i magiczny pocałunek.
Izzy nie zgodziła się na powrót do Instytutu i została w mieszkaniu Magnusa i Aleca, czuwając przy swoim chłopaku. Nocą tonęła we łzach, szeptała do niego, dotykała zimnych dłoni i twarzy, jednak nie wzbudziło to w nim żadnych emocji.
Rankiem zaś podjęła pewną decyzję. Odczekała, aż Alec wyjdzie do pracy, po czym stanęła przy łóżku, w którym leżał nieruchomy Wampir.
- Muszę ci coś powiedzieć, Simon...- uśmiechnęła się, choć po jej policzkach płynęły słone łzy- Huh, to takie szalone i dziwne...- spojrzała na sufit, mrugając szybko, by odgonić płacz, a gdy to nie pomogło, chwyciła bezwładną rękę chłopaka i wsunęła pod swój sweter- Będziesz ojcem, Simon. Wiem... Wiem, że mnie słyszysz...- szloch wstrząsnął całym jej ciałem- Na-na pewno się cieszysz... N-nie sądziliśmy, że t-to w ogóle możliwe...- mocniej przycisnęła jego zimną dłoń do swojej ciepłej skóry- Musisz być silny... Dasz radę... D-dla nas...
W tym momencie dał się słyszeć szczęk klucza w zamku, a po chwili do mieszkania wbiegł zdyszany Łowca, krzycząc:
- Magnus! Zapomniałem buziaka na drogę!
Czarownik jednak był właśnie w trakcie brania prysznica i nie usłyszał słów swojego ukochanego. Wtedy ten odwrócił się na pięcie i ujrzał siostrę w dosyć osobliwej sytuacji.
- Izzy?- mruknął zdezorientowany, idąc w jej kierunku.
Dziewczyna szybko wyjęła rękę ukochanego spod swojego ubrania i ułożyła ją na łóżku. Spuściła wzrok na ziemię, głośno płacząc.
-Isabelle...- starszy objął ją mocno- Co się dzieje?
- T-tak nie miało b-być...- szlochała w jego ramię.
- Jak? O co chodzi, dlaczego płaczesz?
Po chwili dziewczyna otrząsnęła się, otarła łzy wierzchem dłoni i wzięła głęboki oddech.
- Jest coś, o czym ci nie powiedziałam.
- Mieliśmy nie mieć przed sobą tajemnic- spojrzał na nią uważnie- Martwię się o ciebie i dobrze o tym wiesz.
- Wiem...- chwyciła jego dłonie i spojrzała mu w oczy- Obiecaj, że nie będziesz się złościł...
- Po prostu powiedz mi o co chodzi.
- Alec... Jestem ciąży.
- Co? Izzy, ja...- niebieskooki klęknął na podłodze, zdumiony tym, co właśnie usłyszał. Nie miał powodów by nie wierzyć swojej siostrze, w jej głosie wyczuł, że mówi prawdę- Ja nawet nie sądziłem, że... To po prostu niesamowite- objął ją w pasie, przytulając policzek do brzucha młodszej- To takie magiczne...- do jego oczu napłynęły łzy.
- Zostaniesz wujkiem- szepnęła cicho, głaszcząc jego włosy- Zareagowałeś nieco bardziej entuzjastycznie niż tatuś...- uśmiechnęła się smutno.
- Iz... Zaopiekuję się wami najlepiej jak potrafię- obiecał- Możesz zamieszkać z nami tak długo, jak tylko chcesz.
- Alec...
- Od kiedy wiesz?- spytał, wstając z kolan.
- Kilka dni- wzruszyła ramionami.
- Dlaczego wcześniej mi nie powiedziałaś?
- Ja... Chyba... Bałam się twojej reakcji- wydusiła- Przepraszam.
- Oh, nie przepraszaj, głuptasie- objął ją- Byłaś u lekarza? Z dzieckiem w porządku? Opowiedz mi o nim wszystko, co wiesz!
- Alec...- uśmiechnęła się, patrząc mu w oczy- Jesteś najlepszym bratem świata.
Niespodziewanie do pomieszczenia wszedł Magnus w czarnym, satynowym szlafroczku i z ręcznikiem tego samego koloru na głowie.
- Alexander? Zdawało mi się, że wychodziłeś do pracy- zdziwił się, po czy skrzyżował spojrzenie z płaczącą ze szczęścia Izzy- Oh... Rozumiem, rozumiem!- klasnął w dłonie podekscytowany.
- On już wie?- Łowca wskazał palcem na swojego męża, a młodsza tylko pokiwała głową- Naprawdę najpierw powiedziałaś jemu, a nie mnie?
- Cóż, prawda jest nieco inna, Alexandrze...
- To Magnus powiedział mnie.
- CO?- zdziwił się niebieskooki.
Czarownik w skrócie przedstawił mu historię niebieskiego wywaru w małej szklanej buteleczce, smaku truskawek i ust zabarwionych na fioletowo. Łowca co chwilę otwierał i zamykał usta w zaskoczeniu.
- Oh, mogłem nie zabierać wtedy Magnusa do Jade Wolf...- powiedział w końcu- Pewnie wizyta u lekarza z Jace'm była istnym koszmarem- dodał, na co wszyscy troje parsknęli śmiechem.
- Nie było źle- odparła młodsza- Poza faktem, że zwyzywał pielęgniarkę, prawie ją uderzył i został wyrzucony z gabinetu.
- Cały Jace- mruknął Alec.
- Chciał mnie chronić.
- Wiem- objął młodszą ramieniem- Ale na następną wizytę idziesz ZE MNĄ.
~~
W nowojorskim Instytucie nigdy nie brakowało pracy. Nic więc dziwnego, że gdy Alec Lightwood tylko przekroczył próg tej zacnej instytucji, został zasypany lawiną pytań, próśb i zażaleń, składanych przez swoich lamentujących podwładnych.
Ostatnimi czasy dawał Łowcom dwa razy więcej pracy niż do tej pory. Straże nie pilnowały już tylko gabloty z obrazem "Goodbye Ithuriel", ale też samego wejścia do lochów, bocznych wejść do budynku i samych jego okolic. Zarówno od zwiadowców, jak i od przeciętnych pracowników wymagał dłuższych i bardziej szczegółowych raportów. Wystosował zalecenie o wydłużeniu i zwiększeniu intensyfikacji treningów (nawet tych dla świeżo upieczonych Nocnych Łowców) oraz skierował polecenie do pracowników kantyny, by zmienili menu i przygotowywali konkretne, bardziej wyważone posiłki (Madzie wybłagała go, by zostawił wtorki, będące Dniem Naleśników, za co cały Instytut ją pokochał).
Dotarłszy do swojego gabinetu, Alec odetchnął z ulgą, zasiadając w fotelu. W końcu chwila wytchnienia, przerwa od ludzi... Tylko on i stos papierów piętrzący się przed nim na biurku.
- Alec, jesteś tam?- usłyszał głos Luke'a.
- Jasne, wejdź- powiedział, po czym walnął się otwartą dłonią w czoło. Pięć sekund samotności...
- Masz gościa- westchnął starszy, przekraczając próg gabinetu. Za nim pojawiła się niska, szczupła i dosyć znajoma obydwu Łowcom postać.
- Dot?- zdziwił się Lightwood- Co sprowadza cię tutaj?
- Mam istotne informacje, które mogą się przydać w prowadzonej przez was sprawie.
- Zatem usiądź i powiedz wszystko, co wiesz- odparł, ruchem dłoni wskazując fotel stojący po drugiej stronie biurka. Czarownica usiadła i oparła drobne ręce o stary blat.
- Magnus przesłał mi próbkę brokatu, który opadł na obraz, chwilę przed pojawieniem się Simona. Przeanalizowałam ją i...
- Chwileczkę- przerwał jej zdziwiony czarnowłosy- Chcesz powiedzieć, że jakiś kosmetyk Magnusa przywrócił nam Simona? To brzmi co najmniej dziwnie.
- To nie jakiś kosmetyk Magnusa, tylko czerwony brokat, który dostał od ciebie.
- Ode mnie?- młodszy zdziwił się jeszcze bardziej- Nie przypominam sobie, bym dawał mu coś takiego.
- Twierdził, że był w torbie z prezentami rocznicowymi- Dot wzruszyła ramionami, nie chcąc drążyć tematu- W każdym razie... Zawiera w sobie drobinki o mocy wyzwalania Zaklętych w przedmiotach.
- Czyli- wtrącił się do tej pory milczący Luke- Jeżeli posypiemy nim obrazy Clary, to jest szansa, że uwolnimy więcej ludzi?
- Nie jest to takie proste... Proszek łączy się tylko z odpowiednią farbą. Sam proces zaklinania wymaga odpowiednich środków: złoconej sztalugi przeplatanej włosiem jednorożca z domieszką fioletowych włosów Ferie, swoją drogą bardzo rzadkich i cennych, farby, której esencja jest w stanie wciągnąć stworzenie w inny wymiar oraz osoby o odpowiednich zdolnościach. Z takich osób znaliśmy tylko Jocelyn i Clary. Zaklinanie jak i odklinanie jest bardzo bolesne, ból jest zapłatą i, jakby siłą napędową samego procesu transportu między wymiarami. By odkląć Simona, czerwona farba musiała zostać połączona z czerwonym pyłkiem- wytłumaczyła- Pozostałe obrazy Clary nie mają w sobie czerwonych elementów.
- Są bezużyteczne- podsumował Garroway.
- Czy portret Catariny zawierał jakieś czerwone elementy?
- Zaginął razem z Clary- niebieskooki bezradnie rozłożył ręce.
~~
Izzy obudziła się z krótkiej drzemki, w którą zapadła po pełnym wrażeń poinformowaniu Simona i Aleca o rozwijającym się w niej dziecku. Spojrzała na stolik, na którym stała miseczka z pokrojonymi owocami i jej ulubiona herbata, a przy kubku karteczka z napisem Z wody gotowanej w czajniku elektrycznym, tak, jak lubisz.
Zaśmiała się na to, jak Magnus dobrze ją znał. Jego starania o to, by czuła się dobrze, były urocze. Upiła spory łyk herbaty, a potem sięgnęła po miseczkę zjadając całą jej zawartość. W szczególności zasmakowały jej soczyste jabłka i truskawki.
Odstawiła puste naczynie na stolik, a wzrokiem wróciła do spokojnej twarzy swojego chłopaka. Pogłaskała jego zimny policzek i zaczęła szeptać z podekscytowaniem o tym, jak będzie wyglądał pokój ich małej księżniczki. Wierzyła w to, że Simon ją słyszy. W pewnym momencie stało się coś nieoczekiwanego.
- Oh, to tak bardzo boli...- wyjąkał Wampir, kuląc się na łóżku.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro