Tym razem dobre wieści
- Na Anioła!- blondyn złapał się za głowę- Jesteś w ciąży?!
Maryse niepewnie kiwnęła głową i zaczęła bawić się swoimi dłońmi, nie patrząc na niego.
- Wow, to...- zabrakło mu słów, tak bardzo był zaskoczony właśnie usłyszaną informacją, a to nie zdarzało się zbyt często. Przysunął się bliżej i objął ją, delikatnie gładząc po plecach- ...niesamowite.
- To chyba najgorszy moment na wyskakiwanie z czymś takim, nie uważasz? Zwłaszcza po tym co spotkało Izzy i Simona...- położyła dłoń na ramieniu młodszego- I ciebie. Wiem, że jest wam ciężko i teraz taka informacja mogłaby... Namieszać. W negatywnym tego słowa znaczeniu.
- Nawet nie próbuj tego powtarzać, kiedykolwiek- zaoponował od razu- Życie toczy się dalej. Izzy z Simonem w końcu dojdą do siebie, może nawet twoja sytuacja jakoś im w tym pomoże? O mnie się nie martw, jeszcze nie udało mi się dotrzeć do Mai i porozmawiać z nią spokojnie, ale pracuję nad tym- chwycił dłoń starszej- To dziecko nie jest niczemu winne i ty też nie powinnaś się czuć niczemu winna.
Kobieta tylko pokiwała głową. Nie spodziewała się takiego wsparcia, była wzruszona.
- Ktoś jeszcze wie?
- Tylko Luke- odparła- Przez ostatnie dni byłeś z nami blisko i po prostu czuję, że... że jeśli nie powiedziałabym ci tego teraz, to tak jakbym okłamywała swojego syna- otarła łzę z policzka- Jeszcze nie wiem jak, ale muszę powiedzieć Alecowi i Izzy, nim sami to zauważą.
- Jak mieliby zauważyć sami?- uniósł brew- Który to miesiąc?
- Końcówka pierwszego trymestru.
- Och... Zupełnie nic po tobie nie widać- uśmiechnął się- Wyglądasz pięknie. Jedyne, co mogłoby cię zdradzić, to faktycznie nadopiekuńczość Luke'a.
Zaśmiali się obydwoje.
- Jak on zareagował na wieść o dziecku?
Westchnęła cicho.
- Był zaskoczony, w końcu nie planowaliśmy... Powiększenia rodziny. Miałam zostać babcią, a nie mamą. Chyba jestem już na to za stara.
- Za stara? Przecież Izzy ma dopiero dziewiętnaście lat! To raczej ona i Simon się pospieszyli.
- W każdym razie... Luke bardzo się cieszy, ale też bardzo martwi. Aż za bardzo.
- Jak to facet- Herondale wzruszył ramionami i objął brunetkę- Dobrze się tobą zaopiekuje.
- Na pewno- uśmiechnęła się delikatnie- A ty co zamierzasz teraz zrobić?
- Chyba... Chyba pojadę do Mai. Może tym razem zechce mnie wysłuchać...
~~
Alec uważnie przyglądał się swojemu odbiciu w lustrze. Zmierzwione włosy odstawały na cztery strony świata, T-shirt w którym spał był wymięty jak ścierka do podłogi, a czerwone slipy korespondowały kolorem z wysokimi skarpetami. Ugh, okropność.
Rozległo się pukanie do drzwi.
- Kto tam?- zapytał, rozglądając się w poszukiwaniu jakichś spodni.
- To ja- odparła Izzy, stojąc pod drzwiami.
- Chwila!- odkrzyknął i szybko ubrał spłowiałe jeansy, które leżały na podłodze obok łóżka- Okej, możesz wejść.
Po chwili dziewczyna była już w pomieszczeniu. Zaśmiała się na widok starszego.
- No co?- burknął.
- Południe dochodzi, a ty wyglądasz jakby ktoś cię walcem rozjechał.
- Na Anioła... Masz coraz gorsze riposty- jęknął- Kto cię tego uczy?- spojrzał na nią- Wiesz co? Nie odpo...
- Simon- posłała mu wymowny uśmiech- Ogarniaj się, idziemy na miasto.
- Co? Po co mamy iść na miasto?
- Masz wolne. Magnus i Simon gdzieś się ulotnili, więc... Nie chcesz spędzić miłego popołudnia z siostrzyczką?- uniosła brew- No weź, będzie fajnie!
Westchnął z rezygnacją, a potem posłał jej błagalne spojrzenie.
- Nie możemy po prostu czegoś zamówić z dostawą do domu i obejrzeć jednego z tych głupich filmów, które tak uwielbiasz?
- Komedie romantyczne nie są głupie!- zaoponowała- Idą święta, wychodzi dużo fajnych produkcji.
- Święta?- zmarszczył brwi.
- Zima, rodzinny obiad, prezenty- zaczęła wyliczać- Te święta będą fajne. Dziś nastroimy się odpowiednio, już nawet wiem, co obejrzymy! To jak, zgadzasz się?
- Tak długo, jak długo nie muszę wychodzić z mieszkania- kiwnął głową.
- Juhu!- dziewczyna z przesadnym entuzjazmem rzuciła mu się na szyję, a on nie potrafiąc utrzymać powagi uśmiechnął się lekko.
Był już wieczór, gdy zajadając się pizzą kończyli oglądać Tęczowych Świąt!, wesoły film o parze gejów i ich okołoświątecznych perypetiach.
- Proszę, nie każ mi tego więcej oglądać- Alec złożył ręce w błagalnym geście.
- Przecież to było takie słodkie! Olaf to cały ty, a Nathan zdecydowanie przypomina Magnusa- stwierdziła brunetka- Poza tym widziałam twoją minę podczas seansu, podobało ci się!
- W cale nie- spojrzał gdzieś w bok, unikając jej wzroku.
- Jesteś beznadziejnym kłamcą, Alec.
- Pff... Ostatnio wszyscy mi to mówią- udał obrażonego, ale zaraz potem zaczął ją łaskotać.
- Yyy... Nie przeszkadzam?- Jace stał naprzeciwko nich i wyglądał na nieco zmieszanego.
- Jace!- Izzy ucieszyła się na widok blondyna- Chcesz trochę pizzy?- wskazała na pudełko leżące na stole.
- Chyba podziękuję- odparł niepewnie.
- Co się stało?- Alec w momencie spoważniał i stał się czujny.
- Nic.
- Beznadziejnie kłamiesz- wtrąciła brunetka.
Herondale próbował znaleźć jakąś ripostę, ale niestety w jego głowie była teraz wielka dziura. Stał więc w niezręcznej ciszy, którą w końcu przerwał niebieskooki:
- Nie martw się, mnie przed chwilą powiedziała to samo.
- To nie moja wina, że obaj beznadziejnie kłamiecie- rozłożyła ręce.
- Albo za dobrze nas znasz- Jace wcisnął się na kanapę między Lightwoodów, a dziewczyna od razu oparła głowę o jego ramię.
- To o co chodzi?- ponowiła pytanie.
- Tym razem dobre wieści- odparł tajemniczo.
- No weź! nie trzymaj nas już w niepewności- nalegał starszy.
- Pogodziłem się z Maią.
- To świetnie!- Izzy ucieszyła się jak małe dziecko.
Blondyn zerknął w kierunku barku.
- I zdecydowanie muszę się napić.
- Co, co, co?- Lightwood wyciągnął ręce przed siebie, jakby próbował kogoś zatrzymać- Aż tak chcesz to świętować?- zapytał podejrzliwie.
- Pewnie jest coś więcej- zgodziła się Łowczyni- Co jeszcze przed nami ukrywasz? Lepiej przyznaj się od razu.
Odpowiedziało im przeciągłe westchnienie.
- Jace!- krzyknęli obydwoje ostrzegawczo.
- No dobra, dobra... Umówiliśmy się jutro. Tak normalnie, po prostu żeby pogadać i jakoś... przejść do porządku dziennego nad tym, co się stało. Żeby było między nami normalnie.
- JACE IDZIE NA RANDKĘ!!!- ekscytację w głosie Izzy było słychać zapewne na drugim końcu miasta.
- Kto idzie na randkę?- z korytarza dobiegł ich zdziwiony głos Simona.
- JACE!- odkrzyknęli Alec i Izzy.
- Och, cudownie- Magnus zaklaskał w dłonie.
- Jak to się w ogóle stało?- wampir wszedł do pokoju, a zaraz za nim pojawił się czarownik.
- Długa historia- Herondale machnął ręką.
- To ja zaparzę naszą ulubioną kawę, a ty wszystko nam opowiesz!- Bane żwawym krokiem udał się do kuchni.
- To my mamy w ogóle jakąś ulubioną kawę?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro