Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Tym razem dobre wieści

- Na Anioła!- blondyn złapał się za głowę- Jesteś w ciąży?!

Maryse niepewnie kiwnęła głową i zaczęła bawić się swoimi dłońmi, nie patrząc na niego.

- Wow, to...- zabrakło mu słów, tak bardzo był zaskoczony właśnie usłyszaną informacją, a to nie zdarzało się zbyt często. Przysunął się bliżej i objął ją, delikatnie gładząc po plecach- ...niesamowite.

- To chyba najgorszy moment na wyskakiwanie z czymś takim, nie uważasz? Zwłaszcza po tym co spotkało Izzy i Simona...- położyła dłoń na ramieniu młodszego- I ciebie. Wiem, że jest wam ciężko i teraz taka informacja mogłaby... Namieszać. W negatywnym tego słowa znaczeniu. 

- Nawet nie próbuj tego powtarzać, kiedykolwiek- zaoponował od razu- Życie toczy się dalej. Izzy z Simonem w końcu dojdą do siebie, może nawet twoja sytuacja jakoś im w tym pomoże? O mnie się nie martw, jeszcze nie udało mi się dotrzeć do Mai i porozmawiać z nią spokojnie, ale pracuję nad tym- chwycił dłoń starszej- To dziecko nie jest niczemu winne i ty też nie powinnaś się czuć niczemu  winna.

Kobieta tylko pokiwała głową. Nie spodziewała się takiego wsparcia, była wzruszona.

- Ktoś jeszcze wie?

- Tylko Luke- odparła- Przez ostatnie dni byłeś z nami blisko i po prostu czuję, że... że jeśli nie powiedziałabym ci tego teraz, to tak jakbym okłamywała swojego syna- otarła łzę z policzka- Jeszcze nie wiem jak, ale muszę powiedzieć Alecowi i Izzy, nim sami to zauważą.

- Jak mieliby zauważyć sami?- uniósł brew- Który to miesiąc?

- Końcówka pierwszego trymestru.

- Och... Zupełnie nic po tobie nie widać- uśmiechnął się- Wyglądasz pięknie. Jedyne, co mogłoby cię zdradzić, to faktycznie nadopiekuńczość Luke'a.

Zaśmiali się obydwoje.

- Jak on zareagował na wieść o dziecku?

Westchnęła cicho.

- Był zaskoczony, w końcu nie planowaliśmy... Powiększenia rodziny. Miałam zostać babcią, a nie mamą. Chyba jestem już na to za stara.

- Za stara? Przecież Izzy ma dopiero dziewiętnaście lat! To raczej ona i Simon się pospieszyli.

- W każdym razie... Luke bardzo się cieszy, ale też bardzo martwi. Aż za bardzo.

- Jak to facet- Herondale wzruszył ramionami i objął brunetkę- Dobrze się tobą zaopiekuje.

- Na pewno- uśmiechnęła się delikatnie- A ty co zamierzasz teraz zrobić?

- Chyba... Chyba pojadę do Mai. Może tym razem zechce mnie wysłuchać...

~~

Alec uważnie przyglądał się swojemu odbiciu w lustrze. Zmierzwione włosy odstawały na cztery strony świata, T-shirt w którym spał był wymięty jak ścierka do podłogi, a czerwone slipy korespondowały kolorem z wysokimi skarpetami. Ugh, okropność.

Rozległo się pukanie do drzwi.

- Kto tam?- zapytał, rozglądając się w poszukiwaniu jakichś spodni.

- To ja- odparła Izzy, stojąc pod drzwiami.

- Chwila!- odkrzyknął i szybko ubrał spłowiałe jeansy, które leżały na podłodze obok łóżka- Okej, możesz wejść.

Po chwili dziewczyna była już w pomieszczeniu. Zaśmiała się na widok starszego.

- No co?- burknął.

- Południe dochodzi, a ty wyglądasz jakby ktoś cię walcem rozjechał.

- Na Anioła... Masz coraz gorsze riposty- jęknął- Kto cię tego uczy?- spojrzał na nią- Wiesz co? Nie odpo...

- Simon- posłała mu wymowny uśmiech- Ogarniaj się, idziemy na miasto.

- Co? Po co mamy iść na miasto?

- Masz wolne. Magnus i Simon gdzieś się ulotnili, więc... Nie chcesz spędzić miłego popołudnia z siostrzyczką?- uniosła brew- No weź, będzie fajnie!

Westchnął z rezygnacją, a potem posłał jej błagalne spojrzenie.

- Nie możemy po prostu czegoś zamówić z dostawą do domu i obejrzeć jednego z tych głupich filmów, które tak uwielbiasz?

- Komedie romantyczne nie są głupie!- zaoponowała- Idą święta, wychodzi dużo fajnych produkcji.

- Święta?- zmarszczył brwi.

- Zima, rodzinny obiad, prezenty- zaczęła wyliczać- Te święta będą fajne. Dziś nastroimy się odpowiednio, już nawet wiem, co obejrzymy! To jak, zgadzasz się?

- Tak długo, jak długo nie muszę wychodzić z mieszkania- kiwnął głową.

- Juhu!- dziewczyna z przesadnym entuzjazmem rzuciła mu się na szyję, a on nie potrafiąc utrzymać powagi uśmiechnął się lekko.

Był już wieczór, gdy zajadając się pizzą kończyli oglądać Tęczowych Świąt!, wesoły film o parze gejów i ich okołoświątecznych perypetiach.

- Proszę, nie każ mi tego więcej oglądać- Alec złożył ręce w błagalnym geście.

- Przecież to było takie słodkie! Olaf to cały ty, a Nathan zdecydowanie przypomina Magnusa- stwierdziła brunetka- Poza tym widziałam twoją minę podczas seansu, podobało ci się!

- W cale nie- spojrzał gdzieś w bok, unikając jej wzroku.

- Jesteś beznadziejnym kłamcą, Alec.

- Pff... Ostatnio wszyscy mi to mówią- udał obrażonego, ale zaraz potem zaczął ją łaskotać.

- Yyy... Nie przeszkadzam?- Jace stał naprzeciwko nich i wyglądał na nieco zmieszanego.

- Jace!- Izzy ucieszyła się na widok blondyna- Chcesz trochę pizzy?- wskazała na pudełko leżące na stole.

- Chyba podziękuję- odparł niepewnie.

- Co się stało?- Alec w momencie spoważniał i stał się czujny.

- Nic.

- Beznadziejnie kłamiesz- wtrąciła brunetka.

Herondale próbował znaleźć jakąś ripostę, ale niestety w jego głowie była teraz wielka dziura. Stał więc w niezręcznej ciszy, którą w końcu przerwał niebieskooki:

- Nie martw się, mnie przed chwilą powiedziała to samo.

- To nie moja wina, że obaj beznadziejnie kłamiecie- rozłożyła ręce.

- Albo za dobrze nas znasz- Jace wcisnął się na kanapę między Lightwoodów, a dziewczyna od razu oparła głowę o jego ramię.

- To o co chodzi?- ponowiła pytanie.

- Tym razem dobre wieści- odparł tajemniczo.

- No weź! nie trzymaj nas już w niepewności- nalegał starszy.

- Pogodziłem się z Maią.

- To świetnie!- Izzy ucieszyła się jak małe dziecko.

Blondyn zerknął w kierunku barku.

- I zdecydowanie muszę się napić.

- Co, co, co?- Lightwood wyciągnął ręce przed siebie, jakby próbował kogoś zatrzymać- Aż tak chcesz to świętować?- zapytał podejrzliwie.

- Pewnie jest coś więcej- zgodziła się Łowczyni- Co jeszcze przed nami ukrywasz? Lepiej przyznaj się od razu.

Odpowiedziało im przeciągłe westchnienie.

- Jace!- krzyknęli obydwoje ostrzegawczo.

- No dobra, dobra... Umówiliśmy się jutro. Tak normalnie, po prostu żeby pogadać i jakoś... przejść do porządku dziennego nad tym, co się stało. Żeby było między nami normalnie.

- JACE IDZIE NA RANDKĘ!!!- ekscytację w głosie Izzy było słychać zapewne na drugim końcu miasta.

- Kto idzie na randkę?- z korytarza dobiegł ich zdziwiony głos Simona.

- JACE!- odkrzyknęli Alec i Izzy.

- Och, cudownie- Magnus zaklaskał w dłonie.

- Jak to się w ogóle stało?- wampir wszedł do pokoju, a zaraz za nim pojawił się czarownik.

- Długa historia- Herondale machnął ręką.

- To ja zaparzę naszą ulubioną kawę, a ty wszystko nam opowiesz!- Bane żwawym krokiem udał się do kuchni.

- To my mamy w ogóle jakąś ulubioną kawę?


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro