Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Przemyślenia

Alec leżał na łóżku w swoim pokoju, tępo patrząc w sufit. Skrzyżował ręce na piersi, podświadomie nie chcąc tym gestem dopuścić do siebie myśli o zdarzeniach wczorajszego dnia. Po powrocie do Instytutu nie sprawdził ani jednego raportu, unikał rozmów z podwładnymi, nawet nie zjawił się na posiłku w kantynie. Mimo usilnych starań w jego głowie kołatało się tylko jedno zdanie, a właściwie - pytanie:


- JESTEŚ MOIM MĘŻEM CZY PARTNEREM BIZNESOWYM?

Czy żałował swoich słów? Oczywiście, że żałował. Czy żałował tonu, jakim je wypowiedział? Oczywiście, że tak. Nie potrafił zapomnieć swojego oskarżycielskiego, pretensjonalnego, niemal krzyku, którym zaatakował Magnusa. 

Był zły, tak bardzo zły. Nie lubił, gdy sprawy wymykały mu się spod kontroli, gdy nie wiedział o czymś i musiał być zależny od innych. Wolał sam zrobić wszystkie zadania, niż zgodzić się na to, by innej osobie przydzielono choć jedno, którego treści nie znał. Brak kontroli był dla niego czymś przerażającym. Brak kontroli oznaczał brak odpowiedzi na zadane pytania, a brak odpowiedzi na zadane pytania równał się dwóm krótkim słowom: "nie wiem". "Nie wiem" w ustach Aleca brzmiało dziwnie, obco i przerażająco. Przez ostatnie miesiące szczególnie bronił się przed ich wypowiadaniem. Jako szef nowojorskiego Instytutu nie mógł pozwolić sobie na niewiedzę, odpowiadał za setki innych ludzi, które liczyły na niego i ufały mu.

Przystępując do Porozumienia jako jego prawowici reprezentanci, obiecali sobie, że zajmowane przez nich stanowiska nie będą miały wpływu na łączącą ich relację, byli pewni, że uda im się oddzielić pracę od małżeństwa. Alec miał zająć się sprawami nocnych Łowców, a Magnus dbać o interesy Czarowników. Gdy jednak sprawa z Clary nabrała nieoczekiwanych obrotów, młodszy poczuł, że zaczyna tracić kontrolę. Spanikował, chcąc wiedzieć wszystko o wszystkim. Zapomniał, że nie liczą się tutaj losy tylko jego ludzi, ale także Podziemnych. Chciał mieć wszystkie informacje podane na tacy i samemu podejmować wszystkie decyzje. Jedna sprawa, której Magnus z nim nie uzgodnił - a przecież nie musiał, w końcu podał swoim ludziom do zbadania swoją własność- wyzwoliła w nim takie emocje, których sam się nie spodziewał.

- Alec, budź się!- męski głos wyrwał go nagle z zamyślenia, a po chwili poczuł mocne uderzenie poduszką w głowę.

- Jace, co z tobą nie tak?!- zdenerwował się, od razu celując w blondyna.

- W końcu się odezwałeś- blondyn zręcznie uchylił się przed ciosem, w skutek czego poduszka zamiast w niego, trafiła w uchylone drzwi. Te pod wpływem uderzenia zamknęły się z głośnym trzaskiem- Trochę ci to zajęło.

- Co?- czarnowłosy zmarszczył brwi, podnosząc się do siadu.

- Wszedłem tu kilka minut temu- wyjaśnił- Ale ty byłeś tak zaaferowany patrzeniem w sufit, że nawet mnie nie zauważyłeś. Chodziłem wokół twojego łóżka, uchyliłem okno, pożyczyłem sobie kilka porno-gazetek, które znalazłem w twojej komodzie...

- Że czego?!- Lightwood w momencie stanął na równe nogi.

- Spokojnie- młodszy uniósł ręce w geście poddania się- To ostatnie zmyśliłem, ale sądząc po twojej reakcji, jest czego szukać...- dodał z cwanym uśmieszkiem.

- Bardzo zabawne- burknął obrażony niebieskooki- Po co tu przyszedłeś?

- Oh, czyli rozmawiamy o poważnych sprawach? Okej- podszedł bliżej brata, by stanąć z nim twarzą w twarz- Wiesz co było wczoraj? Wtorek. Przeliteruję ci to, żebyś zrozumiał. W-T-O-R-E-K.

- I co z tego? Od kiedy w ogóle obchodzi cię jaki jest dzień tygodnia?

- No nie wiem, może odkąd zmieniłeś pieprzone menu w kantynie?- Jace skrzyżował ręce na piersi, kontynuując- Madzie wczoraj widział cię, kiedy wróciłeś do Instytutu. Powiedziała mi, że nie odpowiedziałeś jej, kiedy chciała się z tobą przywitać i odszedłeś w drugą stronę. Potem czekała na ciebie przy stole ze swoją porcją naleśników. Stwierdziła, że pewnie jesteś zajęty pracą i się spóźnisz. Nie przyszedłeś, a ona od tamtej pory odmawia jedzenia. Myśli, że zrobiła coś źle. Tak traktujesz dziecko, którego ojcem chcesz zostać?

- Szlag by to trafił...- mruknął do siebie starszy, siadając na łóżku i opierając czoło na dłoniach.

- Co się dzieje, Alec? Wiem, że coś się stało, czuję to.

- Po prostu... Wczoraj po przebudzeniu Simona... Miałem nieprzyjemną rozmowę z Magnusem. Chyba... Chyba oskarżyłem go o coś, o co nie powinienem i wyszedłem na totalnego dupka. Kazał mi wyjść z mieszkania. W Instytucie unikałem ludzi, nawet nie zauważyłem Madzie między nimi...

- Co takiego powiedziałeś, że wyleciałeś z domu?- zdziwił się młodszy.

- Zapytałem go kim dla mnie jest, mężem czy partnerem biznesowym.

- Ouć, masz przejebane.

- Ładnie to  ująłeś- parsknął ironicznie Alec.

~~

Izzy i Simon siedzieli razem na sofie i korzystając z tego, że Magnus robił śniadanie, nie szczędzili sobie czułości. Całowali się, przytulali, dotykali i szeptali słodkie słówka... Zupełnie jak zwyczajna para nastolatków.

- Jesteś taka piękna- Wampir uśmiechnął się, gładząc policzek dziewczyny- I taka delikatna... Idealna.

- Z tą delikatną to trochę przesadziłeś- zaśmiała się- Skopałam całkiem sporo tyłków w swoim życiu.

- W to nie wątpię, jesteś jak Lara Croft.

- Kto?

- Naprawdę? Nie wiesz kto to Lara Croft?- uniósł brew z niedowierzaniem- To bardzo mądra, piękna, silna i odważna dziewczyna.

- Oh, Świat Cieni też ma swoją- zrobiła palcami cudzysłów w kowietrzu- "Larę Croft".

- Naprawdę?

- No jasne, nazywa się Isabelle Lightwood.

Obydwoje zaśmiali się cicho, a potem przylgnęli do siebie, trwając w ciepłym, komfortowym uścisku przez kolejne minuty. Ciszę przerwał Simon.

- Uhm...- oczyścił gardło, czując że serce zaraz wyskoczy mu z piersi- Izzy... Muszę cię o coś zapytać.

- O co?- zdziwiła się dziewczyna- Brzmisz jakoś dziwnie.

- Kiedy byłem tam, czułem czasami twoją obecność. Raz, na początku, bardzo wyraźnie. Wtedy też widziałem Madzie, ale to było tylko raz. Ty, jakby... wracałaś- wyjaśnił.

- Próbowałyśmy zdobyć jakieś wskazówki, dotykając obrazu otrzymałyśmy je- pokręciła głową z niedowierzaniem- Kiedy już wiedziałam, że jesteś w nim uwięziony, nie potrafiła znieść myśli, że jesteś tak blisko i daleko zarazem. Odwiedzałam cię codziennie.

- Kiedy Magnus mnie uwolnił...- splótł palce brunetki ze swoimi- Byłem w jakiejś dziwnej śpiączce, ale... Niewyraźnie pamiętam, że coś do mnie mówiłaś- uśmiechnął się- To było jak najpiękniejszy sen.

- To była prawda, Simon- szepnęła cicho, a na tamto wspomnienie łzy same napłynęły jej do oczu.

- Naprawdę?

- Naprawdę, Simon. Zostaniesz ojcem.

W oczach Wampira również błysnęły łzy. Jego serce biło jak szalone.

- Mogę?- spytał niepewnie, wskazując na jej brzuch.

- Pewnie- odparła i podwinęła sweter, już po chwili czując chłodne dłonie, które delikatnie badały jej skórę.

- To niemożliwe...- przycisnął policzek do jej brzucha, a jego ciałem wstrząsnął szloch.

- Też nie mogłam w to uwierzyć- wsunęła dłoń w jego włosy, głaszcząc uspokajająco- To cud...

- Oh, szczęśliwa rodzinka w komplecie- wyszczerzył się Magnus, który właśnie wszedł do pomieszczenia- Gratulacje, Simon- dodał, kładąc tacę ze śniadaniem na stoliku przed nimi.

- Wiesz o wszystkim?- młodszy ze zdumieniem otarł łzy dłonią.

- Hmm, pomyślmy- Mag potarł brodę, udając, że się zastanawia- Generalnie jestem o jakiś miesiąc do przodu, w stosunku do ciebie. Byłby dziwne, gdybym nie wiedział.

- Dzięki Magnusowi w ogóle dowiedziałam się o ciąży- wtrąciła dziewczyna.

- Oh, to drobiazg, pączuszku- starszy machnął ręką- Wasza księżniczka będzie tak piękna, jak jej mamusia.

- To dziewczynka?- Simon nadal wyglądał na zdezorientowanego.

- Tak- odpowiedzieli mu jednocześnie.

- Na Anioła, mam córkę...- wyszeptał, a potem osunął się na ziemię pod natłokiem wszystkich wrażeń.

~~

Alec najpierw zapukał, a potem wszedł do pokoju Jace'a, w którym od wczorajszego wieczoru przebywała Madzie. Podszedł do niej powoli, a potem kucnął i rozłożył ręce. Dziewczynka szybko wtuliła się w niego.

- Przepraszam- powiedział cicho- Nie chciałem, by było ci przykro.

- Jesteś na mnie zły?

- Nie, oczywiście, że nie- wstał, biorąc ją na ręce- Jak mógłbym być na ciebie zły?

- Wczoraj byłeś.

- Oh, to nie tak... Wczoraj miałem bardzo trudny dzień, wiesz?- spojrzał na nią.

- Sprawy dorosłych?

- Sprawy dorosłych.

- Mówiłam ci, że sprawy dorosłych są do bani.

- Racja- uśmiechnął się smutno, po czym podszedł do komody i posadził na niej małą Czarownicę.

- Gdzie Magnus?

- Został w domu- Łowca wzruszył ramionami.

- Na niego też jesteś zły?

- Nie, oczywiście, że nie- od razu zaprzeczył- Dlaczego tak myślisz?

- Bo nie ma go z tobą. No i jesteś smutny. No i zawsze z nim masz sprawy dorosłych- wymieniała, wymachując rękami.

- To po części prawda...- zawahał się, myśląc czy zwierzanie się sześciolatce to dobry pomysł- Po prostu wczoraj sprawiłem Magnusowi przykrość, a potem byłem za to zły na siebie.

- To przeproś go i po sprawie- wzruszyła ramionami.

- Myślisz, że to wystarczy?

- A spróbowałeś?

- Tu mnie masz- oparł się biodrem o komodę obok dziewczynki- Nie próbowałem.

- Alec, czasami jesteś taki beznadziejny, że aż ci współczuję- powiedziała z rozbrajającą szczerością.

- To nie było miłe.

- Ty nie byleś miły dla Magnusa, więc ja nie będę miła dla ciebie.

- Wygrałaś, poddaję się.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro