Przedświąteczny wieczór
Krótkie info (jak zwykle u góry, bo tak chcieliście widzieć tego typu informacje): chciałabym zrobić dla was coś fajnego na koniec/początek roku, więc ilość komentarzy z tego rozdziału będzie miała wpływ na długość świątecznego/noworocznego (najprawdopodobniej tego drugiego) rozdziału. Niewielka zmiana - 1 komentarz = 40 słów. Mam nadzieję, że to atrakcyjna opcja i jakoś się zintegrujemy jeszcze w tym 2020 :)
~~
Po całym popołudniu przepełnionym gotowaniem, dekorowaniem domu i pakowaniem prezentów Alec był zmęczony. Kochał swoją rodzinę i przyjaciół, ale panujący w mieszkaniu gwar i harmider przyprawił go o ból głowy. Z ulgą przyjął propozycję Magnusa, by po wspólnej kolacji (pierożki, które rozkleiły się podczas gotowania i partia krokietów, którą Jace przypalił podczas zagadywania Clary na temat jakichś błahostek) udali się do sypialni i odpoczęli w samotności.
- Dlaczego tak na mnie patrzysz?- zapytał, kolejny raz tego wieczora przyłapując męża na rzucaniu mu ukradkowych spojrzeń.
- Jak?- starszy wzruszył ramionami- Patrzę na ciebie tak, jak zawsze. Jesteś pięknym mężczyzną i nie sposób oderwać od Ciebie wzroku.
- Zdecydowanie przesadzasz- mimowolnie zarumienił się.
- Och, Alexandrze- mruknął Bane z udawaną dezaprobatą- Ja i skłonność do przesady? Myślałby kto!- teatralnym gestem przyłożył dłoń do skroni- Toż to pomówienia!
Lightwood zaśmiał się, uważając zachowanie męża za zdecydowanie przerysowane, ale właśnie za to go uwielbiał. Między innymi, oczywiście. Mag miał też kilka innych atutów, takich jak wdzięk, mądrość oraz... to, co tylko mąż może zobaczyć.
Po kilku chwilach kociooki zrzucił ubrania i założył satynowy szlafroczek w biało-różowe kwiaty. Obejrzał się w lustrze, poprawił włosy, a potem ruszył w kierunku Aleca. Pomógł mu zdjąć sweter, a potem wziął czarnowłosego na ręce i położył na łóżku.
- Nie jestem dla ciebie za ciężki?
- Alexandrze! Nawet nie próbuj tak myśleć, już wiele razy rozmawialiśmy na ten temat.
- Niby tak, ale to był zanim...- Lightwood zamilkł, a potem wymownie spojrzał na swoje nieruchome nogi.
- Kochanie...- mag westchnął bezsilnie, a potem złapał za gumkę czarnych dresów i zdjął je z partnera razem z bielizną- Nie jesteś i nie będziesz. Uprzedzając kolejne pytanie: nie, nie jesteś dla mnie ciężarem. Opiekuję się tobą, bo cię kocham, a nie dlatego, że to mój obowiązek.
Młodszy nie odpowiedział, tylko zacisnął powieki, próbując powstrzymać napływające do nich łzy. Miał wrażenie, że odbiera czarownikowi całą radość życia. Potrzebuje jego pomocy przy każdej małej rzeczy. Nawet pchanie wózka jest jego zadaniem, bo ręce Aleca nie są jeszcze dość silne, by sam sobie z tym poradził. Jeden wielki kłopot.
Bane bez słowa podszedł do szafy, z której wyjął czyste bokserki, które potem ubrał niebieskookiemu. Dał mu trochę czasu na ochłonięcie, a potem położył się obok, obejmując go ramieniem i przerzucając nogę przez jego biodra.
- Wiem, że dla ciebie ta sytuacja jest trudna. Dla obu nas to coś nowego, ale damy radę. Zawsze dajemy. Widok łez na twojej twarzy łamie mi serce, Alexandrze.
~~
Było już dobrze po dziesiątej, gdy Clary zastała Jace'a na kanapie w salonie. Chłopak z wielką uwagą wpatrywał się w wyświetlacz telefonu. Włosy miał ułożone w idealnego quiffa i spryskane tak dużą ilością lakieru, że od razu poczuła jak kręci ją w nosie. Nawet mocny zapach wody kolońskiej nie był w stanie wygrać z zapachem tego specyfiku.
Podeszła bliżej. Nawet odchrząknęła, stojąc nie więcej niż metr za plecami chłopaka, ale ten nawet nie zareagował. Ciągle tylko udrzał kciukami w ekran smartfona, wystukując treść wiadomości szybciej nawet niż Simon, który dzięki swej wampirzej prędkości już dawno temu został samozwańczym królem sms-ów.
Ze zdziwieniem zauważyła, że pobrudzone mąką ubrania blondyn zamienił na czarną koszulę, skórzaną kurtkę i ciemne rurki. Zrobiła jeszcze dwa kroki do przodu, zmrużyła oczy i zerknęła mu przez ramię. Nie była w stanie powstrzymać ciekawości przed sprawdzeniem z kim wymienia wiadomości o tak późnej porze.
Ja: Tak, to żaden problem
Maia ♥: W takim razie czekam ;)
Ja: Jestem pewien, że wszyscy padli już jak muchy. Jeszcze tylko kilka minut i wymknę się do ciebie 😉😁
Maia ♥: Chyba nie musisz robić z tego aż takiej tajemnicy, co?
Ja: Wolę nikomu się z niczego nie tłumaczyć 😉😘
Maia ♥: Pan Tajemniczy hahaha
Maia ♥: Czuję się jak Twój brudny sekret
Ja: Jaki tam brudny
Ja: Ale sekret to sekret
Ja: Lubię myśleć o tobie, jako o moim sekrecie. Tylko moim ♥
Maia ♥: Tylko Twoim ♥♥♥
Po przeczytaniu ostatniego sms-a rudowłosa poczuła ukłucie w sercu. No tak, w końcu zniknęła na bardzo długo, prawie dwa lata. Nie mogła liczyć na to, że Jace poświęci swoje życie w imię ich niespełnionej miłości i spędzi najlepsze lata młodości w celibacie. W końcu w jego życiu musiała pojawić się inna dziewczyna... Ale dlaczego akurat Maia?
Poczuła pieczenie na policzkach. Co ona ma, czego ja nie mam? W czym jest lepsza ode mnie? Do jej głowy zaczęły spływać wspomnienia o jednorazowej przygodzie Herondale'a z przeszłości, oczywiście z Maią Roberts w roli głównej. Sypiają ze sobą? Jest mu z nią dobrze?
Łzy zazdrości napłynęły jej do oczu. Otarła je rękawem, a potem postanowiła się wycofać. Jeśli Jace jest szczęśliwy z kimś innym, to nie będzie mu psuć tego szczęścia. To by było zbyt samolubne.
Zrobiwszy kilka kroków potknęła się i runęła na ziemię jak długa, uderzając nosem w obicie kanapy. Niesamowity huk sprawił, że niespodziewający się niczego blondyn upuścił telefon na podłogę i poderwał się do ataku.
- Clary?!- wydukał zaskoczony, widząc dziewczynę na podłodze. Pomógł jej wstać, a potem zaoferował, że pójdzie do kuchni na poszukiwanie apteczki. Musiał być nieźle zdezorientowany, skoro nie pomyślał o użyciu iratze, stwierdziła dziewczyna, ale postanowiła skorzystać z okazji i gdy zniknął w innym pomieszczeniu, ona sięgnęła po jego telefon i sprawdziła starsze wiadomości.
wczoraj
Ja: Już nie mogę się doczekać! Jeszcze dwa dni i spędzimy razem zajebiste święta 😎😎😎
Maia ♥: Ty w ogóle wiesz co to święta? xd
Maia ♥: Nie no, wiem, że będzie fajnie :)
Ja: Wiem, że będzie dobre jedzenie i prezenty. tyle wystarczy
Maia ♥: I na pewno to nie będzie żaden problem, że nie jestem z rodziny?
Ja: Daj spokój! Dla nas jesteś jak rodzina
Ja: Zwłaszcza dla mnie
Ja: W końcu... Kiedy masz z kimś dziecko, to stajecie się rodziną, prawda?
Maia ♥: Jace...
Ja: Przepraszam
Ja: Jestem kretynem
Maia ♥: Po prostu... Dalej mi ciężko, kiedy myślę o tym, co się stało :(
Ja: Zaraz się stąd wyrwę, obiecuję
Ja: Tylko nie płacz
Ja: Zaraz u ciebie będę, obiecuję
- Na wszystkich bogów i wszystkie Anioły...- Clary zasłoniła usta dłonią, upuszczając komórkę na ziemię.
Jace ma dziecko z Maią.
A ona głupia myślała, że może jeszcze uda jej się ożywić w nim dawne uczucia...
Mimowolnie z jej oczu popłynęły łzy. Nie dbała już o to, by je ukryć. Po prostu ukryła twarz w dłoniach i szlochała jak małe dziecko.
- Clary? Clary, co się dzieje?- blondyn pojawił się tuż obok po upływie kilku, może kilkunastu sekund- Aż tak cię boli?
Nie wiedziała co zrobić, więc tylko pokiwała głową. Potem pozwoliła mu się opatrzyć i odprowadzić do pokoju gościnnego.
Gdy nieco później usłyszała ciche trzaśnięcie drzwi, wcisnęła twarz w poduszkę i znów zaczęła głośno szlochać. Facet jej życia właśnie odszedł do innej, a ona nie mogła nic z tym zrobić. Przecież nie rozbije rodziny. Nie może skrzywdzić tego biednego dziecka...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro