Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Przełom

Nie miał wiele czasu, musiał myśleć szybko, bardzo szybko. Rozejrzał się po niewielkim pomieszczeniu. Nie było w nim nic, dosłownie  n i c, co mogłoby mu się przydać. 

- No dalej, kurwa- sfrustrowany pociągnął za swoje blond włosy.

Nagle olśniło go. Kucnął i zajrzał pod leżankę, spod której wyjął strzykawkę z krótką, ostro zakończoną igłą. Była ona wypełniona dziwną fioletową substancją.

- To tym cię tak załatwili?- spojrzał na nieruchome ciało- Cholerne głupki, jeszcze to tutaj zostawili. Najgorsza kryjówka świata- zaśmiał się ironicznie- Pożyczę sobie, jakby... Nie mam tu żadnej innej broni. Mam nadzieję, że się nie obrazisz.

Potem pokręcił tylko głową, wyrażając dezaprobatę dla samego siebie. Czy on właśnie gadał ze zwłokami? O, hej, pożyczę sobie twoje narzędzie tortur. Nie masz nic przeciwko, prawda?

Jak widać pozostawanie w odosobnieniu nie działało na niego dobrze. 

- Teraz będę leciał, ale wrócę tu po ciebie- dotknął jej policzka- Jak tylko mnie nie zabiją, to wrócę i zabiorę cię do domu. Jeśli jeszcze żyjesz... Musisz żyć, nie przyjmuję nic innego do wiadomości.

Ukrył strzykawkę w dłoni i podszedł do drzwi. Uchylił je powoli, rozglądając się niepewnie. Korytarz był pusty. 

Odetchnął z ulgą. Przeszedł przez wątpliwej jakości próg i wpuścił w płuca nieco nowego powietrza. Przeszedł jeszcze kilka kroków, gdy nagle ktoś zaatakował go od tyłu. Najpierw uderzył w głowę, a potem zacisnął ramię na jego szyi, drugą ręką skutecznie blokując usta.

No to już po mnie, pomyślał, Mam nadzieję, że chociaż zagrają "Anielski orszak" na moim porzebie.

- Lucian?- z oddali dał się słyszeć nieznajomy męski głos.

- Chyba zobaczyłem jakiegoś szczura, pójdę to sprawdzić, a potem do was dołączę!- zawołał napastnik. Trudno powiedzieć gdzie znajdowała się osoba, z którą rozmawiał, ale zapewne daleko.

Potem Jace został nagle wciągnięty do innego pomieszczenia.

- Luke?- myślał, że ma przywidzenia.

- Jace...- mężczyzna zaryglował drzwi- Nie miałem pojęcia, że tu jesteś. Cholera... Gdyby nie te twoje oczy, to oberwałbyś mocniej. Ledwo cię poznałem, wyglądasz jak cień samego siebie.

- Co tu się kurwa dzieje?- podsunął mu strzykawkę pod nos- Co to do cholery jest?!

- Nie krzycz- uciszył go szybko- Za to, co teraz zrobię, mogę zostać zastrzelony w każdej chwili.

Wziął strzykawkę do ręki i uważnie ją obejrzał.

- Skąd ją masz?

- Spod łóżka Helen?

- Widziałeś ją tutaj? Gdzie?

- Sam nie wiem- westchnął- Chyba wrzucili ją do mojej celi któregoś dnia. 

- Straciłem ją z oczu kilka tygodni temu, to pewnie wtedy... Długo tu już jesteś?

- Nie mam pojęcia- młodszy wzruszył ramionami- Gdzie jesteśmy? Co tu się odwala?

- Idrys. Podziemia, tajne laboratoria. Przenoszą tu najsilniejszych i najlepszych Nocnych Łowców, próbuję ustalić po co.

- Mnie nikt tu nie przeniósł. Nawet nie wiem, co tu się kurwa dzieje.

- Powiem ci, jak wymknąć się stąd niepostrzeżenie. Ale bądź czujny jak nigdy, nie mogą cię przyłapać.

- Chyba zapomniałeś, do kogo mówisz- Jace uśmiechnął się kpiąco.

Luke tylko pokręcił głową i zdjął swoją skórzaną kurtkę.

- Ubierz to- polecił, a potem objaśnił mu, jak trafić do mieszkania, które zajmowała teraz Maryse.

- Ona też jest tutaj?- zdziwił się Herondale.

- Och, wiele rzeczy cię ominęło, dzieciaku. Dotrzyj do niej bezpiecznie, to wszystko ci opowie.

- Domyślam się, że wiele rzeczy mnie ominęło. Czy u niej wszystko dobrze?

- Mogłoby być lepiej- Garroway westchnął przeciągle i nagle jakby posmutniał- Ale jest silną kobietą, da radę.

~~

Magnus nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. Szybko dopadł do męża.

- Alexandrze- mruknął, próbując go obudzić- Alexandrze!

Młodszy drgnął, a potem otworzył zapuchnięte od płaczu oczy.

- Co się dzieje?

- Jace się znalazł.

- CO?!

Alec wstał tak gwałtownie, że uderzył czołem w nos partnera, a ten w momencie zaczął krwawić.

- Cholera... Nic ci nie jest?- spytał, chwytając go za brodę- Choć do łazienki.

- Och, to nic takiego, skarbie- zaoponował Mag, jednak dał się zaprowadzić we wskazane miejsce.

- Czy ty mówiłeś coś o Jace'ie?- przypomniał sobie niebieskooki, delikatnie wycierając krew z jego twarzy.

- Luke do mnie dzisiaj zadzwonił.

- Do ciebie?

- Też się zdziwiłem. Podobno znalazł Jace'a w Idrysie. Posłał go do Maryse, jak tylko do niej dotrze to będzie bezpieczny.

- Na Anioła...- Lightwoodowi kamień spadł z serca- W końcu jakaś dobra wiadomość.

Nachylił się i przelotnie pocałował Bane'a w usta. Ten jednak skrzywił się w odpowiedzi.

- Nadal boli?- Łowca miał na myśli jego nos.

- Troszeczkę.

- Przepraszam.

- Gdybym był na twoim miejscu, to pewnie też tak bym zareagował na wieść o tym, że mój brat się znalazł- posłał mężowi uspokajający uśmiech- Zaraz mi przejdzie.

- To dobrze, bo znów mam ochotę cię pocałować.

- Nie krępuj się.

Alec chwycił go za oba policzki i wycisnął mokry pocałunek na środku czoła. Spotkało się to z jękiem dezaprobaty.

- Nie będę znów ryzykował naruszeniem twojego słodkiego noska- zaśmiał się.

- Myślę, że jestem gotów odnieść kolejne rany, jeśli taka jest cena twoich pocałunków- stwierdził Czarownik, udając śmiertelną powagę.

Obydwaj parsknęli śmiechem, a potem młodszy obsypał buziakami całą jego twarz, w tym także usta.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro