Powrót
- Cholera jasna.
Był późny wieczór, gdy Magnus i Simon opuszczali budynek szpitala.
- Hm?- młodszy spojrzał na swojego towarzysza przekrwionymi od płaczu oczami.
- Zdaje się, że od kiedy tu przybyliśmy- szybko wrócił myślami do tamtego pamiętnego momentu- Czyli prawie 3 dni temu, wyłączyłem telefon.
- Och- wydusił- Mnie też dość szybko padła bateria, ale nawet nie miałem sił o tym myśleć.
- Alexander dzwonił do mnie chyba z milion razy- westchnął, przykładając komórkę do ucha.
Usłyszał sygnał nawiązywania połączenia.
Piiiik.
Piiiik.
Zaczął się denerwować.
Piiiik.
A co, jeśli stało się coś złego?
Piiik.
- Halo?- po drugiej stronie rozbrzmiał dziecięcy głos.
- Madzie?- zdziwił się Czarownik.
- Tak, ja!- w jej tonie było słychać radosną nutę- Co tam u ciebie?
- Madzie... Gdzie jest Alec?
- Hmm... Na jakimś zebraniu, okropne nuuuudy.
- I zostawił ci swój telefon?
- Noo! Dzisiaj popołudniu oglądaliśmy bajkę o takim wielkim czerwonym psie! Nazywa się Clifford i jest większy niż dom. Super, prawda?!
Oniemiał. Dzwoniąc umierał ze strachu, a teraz został wciągnięty w dziwną dziecięcą pogawędkę.
- No i Alec musiał iść na zebranie, ale zostawił mi telefon, żebym obejrzała do końca, ale ja nie chcę oglądać sama. Myślisz, że będzie mu miło, jak zobaczy, że czekałam z dokończeniem filmu dla niego?
Oczyma wyobraźni widział jak mała Czarownica uśmiecha się szeroko, była taka urocza...
- Och, oczywiście- przystanął, spoglądając na swojego towarzysza- Za parę minut ja i Simon również do was dołączymy, jeśli pozwolisz.
- NA ANIOŁA, PIŻAMA PARTY!!!!
Jej radosny okrzyk dotarł do czułych uszu Wampira, który uśmiechnął się lekko. On również polubił tę małą.
- Kocham cię- Mag cmoknął głośno w słuchawkę, imitując przesyłanie buziaka- Gdyby Alec pojawił się przed nami, to uprzedź go o moim telefonie. Na pewno się martwi.
- Jasne, jasne!
Rozłączyła się, więc starszy schował aparat do kieszeni marynarki.
- Urocza- młodszy pociągnął nosem.
- Twoje córeczki niedługo też takie będą- położył mu rękę na ramieniu.
- Oficjalnie zostałem ojcem...- przycisnął dłonie do skroni.
- Moje gratulacje- objął go i pokrzepiająco klepnął w plecy.
Brązowooki kiwnął głową w podziękowaniu, próbując ukryć wzruszenie.
- Jest taka piękna- odezwał się w końcu, gdy uspokoił oddech.
- Poczekaj...- kociooki uniósł palec wskazujący- "ona"?
- Och, to takie pokręcone... Totalnie nie wiem jak to możliwe, ale urodziła się tylko jedna. Lekarz był wyczerpany wielogodzinnym dyżurem, więc nie objaśnił mi tego dokładnie- rozłożył ręce w geście bezradności.
- Czyli... Jedna z dziewczynek jest wcześniakiem, a dla drugiej jest szansa, że Isabelle donosi ciążę do końca?
Znów kiwnięcie głową. Zaciśnięte usta Słonecznego zaczęły drżeć, zapowiadając kolejną salwę szlochu.
- To cudowna wiadomość!- kociooki spojrzał na niego badawczo- Simonie, jeśli chcesz, to możesz płakać- otoczył go ramieniem, a potem kontynuował- We łzach nie ma nic niemęskiego, więc nie powstrzymuj ich. Właśnie zostałeś ojcem i musisz dać upust kłębiącym się w tobie emocjom.
- No cóż, nigdy wcześniej czegoś takiego nie usłyszałem- otarł oczy rękawem- Dziękuję.
- Musiałeś dorosnąć bardzo szybko- przyznał- Ale niektóre rzeczy na pewno usłyszysz po raz pierwszy o wiele, wiele za późno. Nie myśl o tym teraz.
- Ty, Alec i Madzie też w końcu będziecie mieć swoje szczęśliwe family story- odparł z uśmiechem- I myślę, że wbrew pozorom, też będziesz dla niej dobrym ojcem. Będziecie- poprawił się szybko.
- No nie, zaraz i ja się wzruszę!- zaśmiał się Mag, jednak w jego oczach wezbrały małe łezki.
- To nic złego- Wampir powtórzył jego słowa, szczerząc się.
Męską pogawędkę przerwał im dźwięk telefonu Magnusa.
- To Alexander- oznajmił, nim odebrał połączenie- Alexander?
- Magnus...- wydał z siebie głośne i świszczące westchnienie ulgi.
- Tak, to ja- uśmiechnął się bezwiednie.
- Gdzie jesteś?
- W okolicy, lada moment otworzę portal do Twojego pokoju w Instytucie, więc bądź gotowy.
- W takim razie czekamy- powiedział, a potem się rozłączył.
- No to w końcu wracamy do domu?- Lewis wykrzesał z siebie odrobinę entuzjazmu.
- Oczywiście- przytaknął- Ale nie w takich strojach. Nasz trzydniowy pot czuć pewnie w sąsiednich miejscowościach!
Dwukrotnie klasnął w dłonie, a potem ich ubrania oraz fryzury były świeże i czyste.
Magnus miał na sobie bladoróżową koszulę, czarny wisior ze srebrnym oczkiem i również czarne dopasowane spodnie. Włosy uniósł i zaczesał do tyłu, a delikatny makijaż był jedynie ledwo widoczny z bliska.
Simon z kolei skończył w obcisłych rurkach z jasnego dżinsu, czarnych kowbojkach i bordowej koszuli z rozpiętym guziczkiem. Jego lekko zakręcona grzywka opadała na czoło.
- Um... To nie mój styl, ale... uh... dziękuję?- wycedził zakłopotany.
- Czas otwierać się na nową modę, Isabelle by się spodobało- mrugnął Mag, a potem otworzył portal, do którego weszli, asekuracyjnie trzymając się za ręce.
~~
- To już!- dziewczynka zaczęła podskakiwać w miejscu i klaskać w dłonie, gdy portal otworzył się w instytutowym pokoju Aleca, a po chwili wyszli z niego dwaj mężczyźni.
- Cukiereczku!- Magnus kucnął i rozłożył dłonie, a Madzie wbiegła w niego i objęła mocno, niemal przewracając na podłogę. Potem wstał i opierając ją sobie o bok, krótko uścisnął Lightwooda.
- Nie strasz mnie tak więcej- mruknął niebieskooki, jednak na jego ustach błądził nieśmiały uśmiech.
- Nie będę, obiecuję.
- Ekhem, może ja yyy... Pójdę do siebie- zakłopotany Wampir wskazał na drzwi- Znaczy no, eee... Do Izzy...
- Zostań!- mała już ciągnęła go w kierunku łóżka za mankiet koszuli- Miałeś zostać na film o Cliffordzie!
- Madzie, myślę, że Simon jest teraz zmęczony. Przez ostatni czas robił um... ważne rzeczy z Magnusem. Myślę, że film nadrobimy jutro, a teraz daj mu odpocząć- Alec w porę postanowił ostudzić jej zapał.
- Tak w zasadzie, to nie jest źle- uśmiechnął się, nieświadomie ukazując kły- Możemy obejrzeć Clifforda w pokoju Izzy, a Magnus niech tu odpocznie w spokoju- zniżył głos, jednak mężczyźni nadal dobrze go słyszeli- Bo wiesz, on już jest starszy i mało zadyszki nie dostał przy wyjściu z portalu- mrugnął do niej porozumiewawczo, a ona w odpowiedzi parsknęła śmiechem.
Mężowie tylko z pobłażliwą dezaprobatą pokręcili głowami.
- Idę na nocowanie do Simona!- rzuciła przez ramię mała Czarownica, ciągnąc chłopaka za rękaw w kierunku drzwi.
Lewis tylko wzruszył ramionami ze śmiechem, a potem razem opuścili pokój.
- Ja mu zaraz dam zadyszkę..!
- Magnus- Alec położył dłonie na jego barkach- Przecież on tylko żartował.
- Oby- burknął starszy w odpowiedzi.
- Tak strasznie się o ciebie martwiłem... Nie wyłączaj więcej telefonu na tak długo.
- Nie będę, przepraszam- Mag rozłożył ręce i mocno go przytulił.
- Cholera, nie chcę więcej zasypiać tu bez ciebie...
- A ja bez ciebie- starszy oparł swoje czoło o jego. Przez te 3 dni ich tęsknota niewiarygodnie się nasiliła.
- Nie puszczaj mnie, kurwa, nie puszczaj mnie...- wymamrotał i pochylił głowę, wtulając się w pierś kociookiego. Czuł rytmiczne bicie jego serca i niczego już więcej nie potrzebował.
- Gdzieś ty się nauczył tak przeklinać?- z uśmieszkiem pogładził go po kruczoczarnych włosach.
- Nie zadawaj głupich pytań.
Młodszy pociągnął go w kierunku łóżka i już po chwili leżeli razem pod ciepłą kołdrą.
- Alexandrze, nie przywykłem spać w koszuli...
- To ją zdejmij. Byle szybko, bo marznę bez ciebie!
Bane westchnął i pstryknięciem palców pozbył się niewygodnej koszuli i długiego wisiora. Nie musiał długo czekać, by poczuć na swoim torsie ciepły policzek Lightwooda oraz zimny czubek jego nosa tuż przy sutku.
- Słyszę twoje serce- wymruczał Łowca z uśmiechem- Jesteś prawdziwy.
- Prawdziwie zmęczony- poprawił go, a potem czule ucałował w czoło i usta- Śpijmy już.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro