Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Noworoczne kłopoty

Kolejne dni nowego roku mijały niemal jak sekundy. Alec robił coraz większe postępy podczas rehabilitacji, co nieustannie zaskakiwało lekarzy. Wyglądało na to, że z nadzwyczajną prędkością odzyskuje sprawność, mimo że ta kwestia stała pod wielkim znakiem zapytania bezpośrednio po jego przyjęciu do szpitala. Magnus często odwiedzał Madzie u Luke'a i Maryse, z którymi dziewczynka spędzała miniony tydzień. Ćwiczył z nią zaklęcia i malowanie paznokci (kolejność zupełnie przypadkowa). Isabelle zapisała się na spotkania anonimowej grupy terapeczycznej, której spotkania miały jej pomóc z opanowaniem emocji i pogodzeniem się z przeszłością. Simon wspierał ją na każdym kroku, zaoferował nawet, że będzie chodził na zajęcia z nią, mimo że nie miał tak ogromnych problemów.

Jace i Clary byli niemal niewidoczni - chłopak przejął zarządzanie Nowojorskim Instytutem i jak nigdy rzucił się w wir pracy. Zazwyczaj pojawiał się w lofcie późno w nocy, od razu wskakiwał na kanapę stojącą w salonie, nakrywał się kocem i zasypiał, choć czasem nocował w gabinecie Aleca. W ostatnich dniach wykryto kilka demonów w okolicy i niemal w każdej misji, której celem było ich pokonanie, blondyn brał udział osobiście. Gdy brakowało mu zajęcia, dawał sobie niezły wycisk na treningach. 
Rudowłosa z kolei usuwała się wszystkim z drogi. Nadal była wstrząśnięta tym, co stało się w święta. Wróciła do mieszkania w pokoju w Instytucie i wyściubiała z niego nos tylko późną nocą, gdy miała pewność, że Herondale'a nie ma akurat w pobliżu.

- Tak nie może dłużej być- powiedział stanowczo Alec, uderzając pięścią w stół.

Magnus chwycił łyżkę, która zakołysała się, leżąc na blacie stołu i w milczeniu zaczął jeść zupę.

- Czy ty mnie w ogóle słuchasz?

- Oczywiście, Alexandrze.

- To może byś się odezwał?

Czarownik westchnął, wywracając oczami. Nagły przypływ złości u męża w ogóle go nie dziwił, ale za każdym razem smucił i martwił.

- Po prostu chcę zjeść obiad, nim będzie zimny- wyjaśnił spokojnie.

- Walić obiad- mruknął Lightwood półgębkiem, odsuwając od siebie miskę- Nie jestem głodny.

- Skarbie...

- Przestań.

- W takim razie powiedz mi, o co ci chodzi.

- O to, że siedzę w domu zamiast pracować. Jak jakiś pasożyt!

No tak...

Młodszego coraz częściej dręczyły myśli o tym, że jest bezużyteczny. Wiele razy oferował Jace'owi swoją pomoc, ale ten uznał, że nie ma w cale tak dużo pracy w instytucie i sam świetnie daje sobie radę.

- Jest wiele rzeczy, które mogę robić. Na przykład... Na przykład sprawdzać raporty! W końcu raportów nie sprawdza się nogą, prawda?

- Alexandrze- Bane zrobił głęboki wdech, ważąc swoje słowa w myślach- Jace zapewne chce cię odciążyć, nim wrócisz do pełni sił. Przejęcie twoich obowiązków to sposób w jaki wyraża szacunek do ciebie. Powinieneś dać mu się wykazać. Gdy będzie miał jakiś problem, to z pewnością zgłosi się do ciebie po radę.

- Mam tego wszystkiego serdecznie dosyć- niebieskooki odjechał od stołu, kierując się do wyjścia.

- Dokąd się wybierasz?

- Do pokoju, muszę pobyć w ciszy.

- A obiad?

- Nie jestem głodny.

Magnus nie próbował go więcej zatrzymywać ani wdawać się w zbędne dyskusje. Wiedział, że czas jest najlepszym lekarstwem na urażoną dumę młodszego.

~~

Jace drgnął, gdy absolutną ciszę przerwało brzęczenie jego telefonu. Zaklął w duchu na to, że zapomniał wyłączyć wibracje. Wyjął komórkę z kieszeni i sprawdził powiadomienia. 

Masz 3 nieodebrane wiadomości od Maia ♥

Kliknął w nie, zanim w ogóle zdążył pomyśleć o tym, co robi.

Maia ♥: Masz dzisiaj wolną chwilę?

Maia ♥: Wiem, że jesteś ostatnio zapracowany, ale musimy pogadać

Maia ♥: To bardzo ważne

Poczuł jak puls mu przyspiesza. Pogadać? Ale o czym? Dlaczego po prostu nie zadzwoni albo nie napisze?

Ja: O co chodzi?

Maia ♥: To nie rozmowa na telefon

Maia ♥: Masz dzisiaj czas?

Herondale obrzucił spojrzeniem biurko zasypane raportami. Planował też podwójny trening, a potem patrol, ale... skoro to coś ważnego.

Ja: Jeśli to ważne, to tak. Grozi Ci jakieś niebezpieczeństwo?

Maia ♥: Nie 

Maia ♥: Nie dosłownie

Maia ♥: Ale nie nie dosłownie też

Maia ♥: Wybacz, ale z nerwów nie umiem się wysłowić :(

Ja: To aż tak poważne?

Maia ♥: Trochę

Łowca wstał z fotela i głośno wypuścił powietrze. Przymknął oczy, masując sobie skronie i intensywnie myślał nad tym, co powinien zrobić.

Ja: Gdzie teraz jesteś?

Maia ♥: W domu

Ja: Będę u ciebie za kwadrans

~~

Późnym popołudniem Izzy i Simon wrócili z kolejnego spotkania grupy terapeutycznej. Dziewczyna nadal miała łzy w oczach, po wysłuchaniu zwierzeń swoich nowych znajomych. Przeżycia niektórych z nich były tak traumatyczne, że miała pewność, iż przyśnią jej się tej nocy. 

- Bardzo dobrze dałaś sobie radę- powiedział wampir, ocierając jej łzę z policzka. Potem odebrał od niej kurtkę i powiesił na wieszaku. 

Razem udali się do swojego pokoju.

- To było straszne- powiedziała, wtulając się w bruneta, gdy ten zamknął drzwi- Biedni Przyziemni.

- Nawet oni nie mają łatwego życia- zgodził się.

Dziewczyna wytarła oczy rękawem popielatego swetra.

- Na maksa się rozkleiłam, wybacz.

- To nic złego, dobrze, że nie tłumisz tych emocji w sobie.

- Słuchając tych opowieści przez prawie dwie godziny? Uwierz mi, nawet kamień zmieniłby się w wodospad.

- To całkiem urocze porównanie- stwierdził brunet, uśmiechając się.

- Bo ja to w ogóle jestem urocza- odpowiedziała uśmiechem.

~~

Mimo, że obiecał wyrobić się w kwadrans, to pod drzwiami mieszkanka Mai stał dopiero pół godziny później. Zapukał trzy razy, a potem nerwowo szarpnął za klamkę.

- Spokojnie!- jej głos był przytłumiony przez zamknięte drzwi- Idę, już idę!

Po chwili ujrzał ją w pełnej krasie - nieco rozczochrane włosy zebrane w dwie kitki, naturalnie piękna twarz, bez grama makijażu. Zbyt luźny sweter przekrzywił się, odsłaniając lewe ramię pokryte gęsią skórką.

- To mój?- blondyn uniósł brew.

- Być może- wywróciła oczami, choć nie było w tym ani krztyny złości- Wchodź, zrobię ci kawę.

Po kilku minutach siedzieli na łóżku naprzeciw siebie, trzymając w dłoniach kubki z parującym napojem. 

- To jak, co to za pilna sprawa?- przerwał milczenie Herondale.

- Jace, ja... 

- Ty?

- Nie wiem, jak ci to powiedzieć- jej usta zaczęły drżeć.

- Prosto z mostu, nie trzymaj mnie w tej cholernej niepewności.

Dziewczyna wstała i sięgnęła po małe białe pudełeczko z tektury. Podała je chłopakowi.

- Co to?

Odwróciła wzrok, zaciskając dłonie w pięści.

- Maia?

Nadal cisza.

- Mam otworzyć?

Po kolejnym brak odpowiedzi poczuł, jak ręce drżą mu ze stresu.

- Chuj z tym, otwieram.

Uniósł wieczko, a potem odskoczył.

Pudełeczko upadło na podłogę, ale on szybko je podniósł i wyjął mały biały plastik.

- Czy to jest to, co ja myślę?

Kiwnęła głową, czując, że ma już mokre policzki.

- Cholera jasna, powtórka z rozrywki...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro