No co za świnia...
Mag siedział na łóżku, bardzo intensywnie masując sobie skronie. Próbował przyswoić sobie wszystko to, co Alec właśnie powiedział mu o Helen, telefonie Luke'a i oddziale szpitalnym w odległym Instytucie.
- Powiedz coś- niebieskooki przerwał panującą ciszę- Cokolwiek.
- Myślę, że powinniśmy poinformować Aline.
- To wykluczone!
- Dlaczego? Gdyby chodziło o ciebie, to wolałbym poznać nawet najgorszą prawdę od razu.
- To córka samej konsul Penhallow! Wyobrażasz sobie, co będzie, jak Gia się o tym dowie? Z resztą... Sama Aline pewnie najpierw narobi ruchu, a potem się spakuje i od razu ruszy do Idrysu.
- Alexandrze... Zatem, co chcesz zrobić?
- Nie mam pojęcia- zajął miejsce obok męża- Póki co, wiem tylko to, czego nie chcę robić.
- Jakoś rozwiążemy ten problem.
- Mówisz tak, jakbyś sam w to nie wierzył... Poczekamy na Luke'a, niech przyjrzy się tej sprawie tak, jak powiedział mi przez telefon.
Starszy otworzył usta, by coś powiedzieć, ale wtedy drzwi do pokoju otwarły się z głośnym trzaskiem. W następnej chwili Madzie wepchnęła się między nich.
- Bobas Izzy, to straszna świnia.
Lightwood w momencie zrobił się blady jak ściana.
- Nie wolno tak mówić, okruszku- Bane pogroził jej palcem.
- Ale to naprawdę jest mała świnia!
- Dlaczego tak uważasz?
- No bo... No bo...- zaczęła dziewczynka, jednak zawahała się, widząc w drzwiach Simona.
- No bo...?- nie ustępował Czarownik.
- BO CHCIAŁAM POGŁASKAĆ IZZY PO BRZUSZKU, A TEN BOBAS MNIE KOPNĄŁ.
W tym momencie szczęka Wampira opadła niemal do samej ziemi.
- Możesz powtórzyć?- powiedział słabym głosem.
Czarownica tylko wywróciła oczami, ale potem powtórzyła.
- I naprawdę to poczułaś?- dopytywał.
- No tak!- krzyknęła- Co za brak kultury i szacunku do starszych.
Milczący i pobladły Alec dla odmiany wytrzeszczył jeszcze oczy.
- No co? Magnus tak mówi, kiedy ktoś wywinie mu jakiś numer.
- Madzie, jeszcze raz- Simon wszedł do pomieszczenia i kucnął, patrząc dziewczynce w oczy- Uciekłaś od nas, bo poczułaś, że w brzuchu Izzy coś się poruszyło, tak?
- No tak. Mógłbyś te bobasy nauczyć kultury.
- Na Anioła, moje dzieci da się już poczuć...- chłopak wyglądał, jakby miał się ropłakać.
- To cudowna wiadomość!- rozpromienił się Magnus- Jednak myślę, że Izzy zasługuje na przeprosiny, pączuszku. Jej córeczka nie zrobiła tego specjalnie. Kiedy dziecko rusza się u swojej mamy w brzuszku, to zawsze jest to dobry znak.
- Dlaczego brak kultury to dobry znak?
- Och... Wytłumaczę ci to jutro, skarbie. Możesz podejść do biblioteki? Potrzebuję kilku ksiąg o magicznych zwierzętach.
- Teraz?- zdziwiła się.
Magnus - mistrz zmiany tematu.
- Tak, teraz.
- Okej- wzruszyła ramionami i pobiegła do biblioteki.
- Po co ci książki w środku nocy?- niebieskooki w końcu przerwał milczenie.
- Och, nie potrzebuję ich, głuptasie. Myślę, że powinniśmy złożyć wizytę twojej siostrze, ale gdybym powiedział to przy Madzie, to mogłaby poczuć się pominięta albo zazdrosna.
- Ach, no tak...- poczuł się nagle zawstydzony tym, że nie pomyślał o sytuacji w ten sposób.
~~
Słoneczka, dzisiejszy wpis jest krótki, jednak zdecydowałam się go opublikować z dwóch powodów:
1) Dawno nic tu nie dodałam i najzwyczajniej w świecie mi was brakuje :(
2) Uznałam, że nie ma co zmuszać się do pisania "miliona słów" na siłę, a zamiast tego mam dla was coś bonusowego do poczytania!
* <- w tej gwiazdce mam dla was link do kolejnego Maleca! ♥
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro