Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Niespodziewany powrót

Od pierwszej wizyty Izzy i Jace'a w gabinecie medycznym minęło kilka dni. Dziewczyna starała się bardziej niż do tej pory nie przemęczać ani nie denerwować, by nie martwić tym pozostałych mieszkańców Instytutu. O dziecku nadal wiedzieli tylko Magnus i Jace, a Isabelle każdego dnia schodziła z jednym z nich do lochów, by spędzić kilka minut patrząc na obraz umieszczony w gablocie. Wierzyła, że Simon czuje jej obecność. Nie prosiła jednak o otwarcie gabloty, nawet nie dotykała szklanej powłoki w obawie, że mogłaby znów zasłabnąć albo nawet ściągnąć na siebie coś gorszego.

Pewnego letniego wieczoru do niej i do Magnusa dołączył Alec, który niepokoił się zachowaniem siostry. Rozumiał, że ta tęskni za swoim chłopakiem, jednak nie był zadowolony z pomysłu, jakim były codzienne "odwiedziny".

- Chodźmy już- powiedział, kładąc rękę na ramieniu siostry. Ta jednak ani drgnęła- Magnus, proszę...

- Daj jej jeszcze trochę czasu- szepnął Czarownik, po czym nachylił się nad uchem Łowcy, dodając cicho- Nie jesteś teraz w stanie zrozumieć przez co ona przechodzi, Alexandrze.

- Nie podoba mi się sposób w jaki to powiedziałeś.

- Isabelle, złotko- tym razem najstarszy zwrócił się do dziewczyny- Czy możemy na chwilę otworzyć gablotę? Chciałbym przyjrzeć się z bliska tej strzale... Jeżeli to dla ciebie za dużo, to jestem pewien, że Alec odeskortuje cię w bezpieczne miejsce.

- Jest w porządku- zgodziła się- Zrób to.

Lightwood instynktownie otoczył ją ramieniem i odciągnął do tyłu, gdy główny strażnik dopuścił jego partnera do obrazu. Mag pochylił się pad płótnem, barwy użyte przez Clary wyglądały dziwnie znajomo... Zamyślił się, po chwili dotykając skrzydła, a potem strzały. Nic.

W pewnej chwili poczuł jakby coś wpadło mu do oka. Zaczął pocierać je energicznie, by pozbyć się nieprzyjemnego uczucia, przez co czerwony brokat starł się z jego powieki. Część błyszczących drobinek opadła na lotki strzały, które również były czerwone. Wtedy otoczyła go gęsta biała mgła.

- Magnus!- krzyknęli jednocześnie Alec i Izzy. Strażnicy przyjęli pozycję w gotowości, jednak poza mgłą nie mieli z kim walczyć. 

Po upływie kilku sekund dał się słyszeć przerażający krzyk Simona. Był niewyobrażalnie przepełniony bólem i cierpieniem. Po nim mgła przybrała na gęstości. Ciężarna Łowczyni zaczęła się dusić. Spanikowany Łowca wbiegł z nią do najbliższej wolnej celi i zamknął się od środka, używając do tego jednej z run na swoim przedramieniu. Tylko w ten sposób mógł ją uratować.

Po kolejnych długich minutach mgła zaczęła ustępować, a to, co się z niej wyłoniło, przekraczało najśmielsze oczekiwania kogokolwiek obecnego w pomieszczeniu. U stóp Magnusa leżało ciało Simona całe we krwi. 

Wampir był nieprzytomny, jednak Czarownik zachował trzeźwy umysł. Rozkazał zabezpieczyć obraz, podwoić straże, a sam wyczarował portal, którym razem z Simonem przeniósł się do swojego mieszkania.

~~

- Ta książka jest niesamowita!- pisnęła Madzie z entuzjazmem, rzucając grube zielone tomiszcze na ladę przed Maryse.

- Hm... Co tam masz ciekawego?- zdumiała się kobieta, biorąc książkę do ręki- Zielarstwo dla zaawansowanych... Przeglądałaś ją?- spytała, widząc, że zawiera dużo ilustracji przedstawiających rozmaite rośliny.

- Przeczytałam, całą- odparła dziewczynka, wdrapując się na krzesło po drugiej stronie lady- Masz tutaj jeszcze coś podobnego?

- Przeczytałaś... Całą?- kobieta była zdumiona, do tej pory nie zastanawiała się nigdy nad tym czy mała Czarownica w ogóle umie czytać- Skarbie, ta książka ma ponad sześćset stron!- zdziwiła się, patrząc na numerek widniejący na ostatniej kartce- Jesteśmy tu jakieś cztery godziny...- dodała, spoglądając na zegarek- To w ogóle możliwe żeby tak szybko czytać?

- Babcia mnie nauczyła- młodsza wzruszyła ramionami- Ona umiała czytać jeszcze szybciej, w ogóle była bardzo mądra.

- Oh, no tak... Jak wejdziesz w trzecią alejkę po prawej stronie, to powinnaś znaleźć inne książki o roślinach.

Uradowana Madzie pobiegła we wskazanym kierunku i już po chwili zniknęła kobiecie z oczu.

Maryse westchnęła tylko przeciągle. Nie było takiej możliwości, żeby mogła być choć w połowie tak dobrą babcią jak Iris. Nie była Czarownicą, więc nie rozumiała w ogóle magicznych sztuczek, zaklęć ani uroków. Nie miała też żadnych innych specjalnych umiejętności jak szybkie czytanie, dobra pamięć czy ponadprzeciętny refleks - większość zalet odebrana jej została wraz z runami prawie półtora roku temu. Nie należała do najlepszych kucharek (no, może umiała gotować, ale nie było to jej pasją), więc eliksiry czy wywary też były całkowicie poza jej zasięgiem. Podsumowując - nie miała w sobie nic, czym mogłaby zaskoczyć czy zaciekawić małą Czarownicę.

- Dlaczego jesteś smutna?- głos dziewczynki nagle wyrwał ją z zamyślenia.

- Oh, tylko ci się wydaje- zmusiła się do uśmiechu. To był ten smutny uśmiech, do którego zmuszają się dorośli, by udowodnić dzieciom, że wszystko jest w porządku, choć tak naprawdę w cale nie jest- Wybrałaś sobie coś nowego do czytania?

- Jasne. Większość książek tutaj jest o jakichś nudnych kwiatkach w doniczkach, ale kilka regałów dalej znalazłam coś ciekawego. Zobacz sama- powiedziała, popychając w jej stronę książkę w grubej czerwonej oprawie.

- "Kłusownictwo a leśnictwo"- starsza przeczytała tytuł, uważnie przyglądając się lekturze- Jesteś pewna, że chcesz o tym czytać?

- No pewnie! Jest nawet rozdział o sposobach zabijania zwierząt przez różne sposoby skrętu karku ze względu na gatunek, to takie ciekawe!

- Kochanie, obawiam się, że to nie jest książka dla dzieci.

- Oh... Przecież ja nie jestem dziecko- zirytowała się młodsza.

Maryse wzięła głęboki oddech, nim rozpoczęła kolejną trudną rozmowę, w której tłumaczyła dziewczynce kim są dla siebie mama i dziecko, na czym polega zostanie drugą mamą i inne rzeczy, które są z tym związane. Madzie z dziecięcą bezpośredniością zadawała mnóstwo pytań, ale też uważnie słuchała udzielanych przez kobietę odpowiedzi. Ich dyskusja trwała dobre dwie godziny i nim się obejrzały, musiały zamknąć księgarnię i wracać do Instytutu.

~~

Gdy sytuacja w Instytucie została opanowana, Alec, Jace i Izzy dołączyli do Magnusa w jego mieszkaniu.

- Cholera jasna!- zaklął blondyn na widok Wampira leżącego na kanapie w salonie- Okej, kiedy powiedzieliście, że Simon wrócił, to totalnie nie byłem gotowy na coś takiego.

- Już jest z nim lepiej- powiedział Magnus, po czym zwrócił się w kierunku kuchni- Przyniesiesz nam herbaty, słoneczko?

- Oczywiście- padła odpowiedź. Po chwili na stoliku nieopodal kanapy stała już taca z pięcioma filiżankami herbaty.

- Helen, co ty tutaj robisz?- zdziwiła się Izzy, którą nadopiekuńczy bracia zmusili do siedzenia na jedynym wolnym fotelu w pomieszczeniu.

- Powiedzmy, że zostałam honorowym dawcą- zaśmiała się blondynka, wskazując na swoje przedramię, na którym wcześniej zapewne były widoczne rany od kłów, teraz wyleczone za pomocą iratze.

- Oh... Nawet nie masz pojęcia, ile to dla mnie znaczy- powiedziała brunetka z wdzięcznością.

- Drobnostka- Helen zbyła to machnięciem ręki.

- Magnus, mogę cię prosić na chwilę?- powiedział nagle Alec, nerwowo ruszając nogą, z czego chyba w ogóle nie zdawał sobie sprawy. Czarownik natychmiast podążył za swoim mężem do sypialni.

- Mam rozumieć, że wezwałeś tu Helen by pożywić Simona?- spytał młodszy bez ogródek, gdy drzwi zostały zamknięte.

- Nie miałem innej możliwości, Alexandrze.

- Chcesz, by spotkało ją to samo, co Izzy?!

- Uzależnienie Isabelle nie było i nie jest moją winą- odparł spokojnie starszy- Aktualnie mamy otwarty konflikt z Wampirami, więc myślę, że nie dałyby nam swoich zapasów, gdyby je o to poprosić. 

- A bar? Maia zawsze ma coś pod ladą.

- Alexandrze- westchnął Mag, podchodząc bliżej do swojego partnera- Liczył się czas... Nawet nie pomyślałem o istnieniu Mai, a co dopiero o barze i zapasach. To był ten jeden raz, którego nie dało się uniknąć, rozumiesz? Od jednego razu nikt nie uzależni się od wampirzego jadu.

- Huh... Rozumiem- niebieskooki wsunął ręce w swoje włosy i pociągnął za nie- Wybacz, nie chciałem na ciebie naskakiwać...

- Ciiii... Za nic nie przepraszaj- chwycił jedną z dłoni partnera i pocałował ją lekko- Oh, i na Anioła, pozbądź się tego okropnego przyzwyczajenia, bo wyłysiejesz przed trzydziestką!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro