Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nie bądź naiwny

Poprawił włosy, odchrząknął i wyciągnął koszulę, którą do tej pory miał wpuszczoną w spodnie. Po chwili namysłu rozpiął również dwa guziczki pod szyją. Tak przygotowany pchnął drzwi pokoju.

W nozdrza uderzył go zapach dzikiej róży. Owionął wzrokiem pomieszczenie pogrążone w półmroku. Rolety były zasłonięte, firany zasunięte, a światła zgaszone. Kilka czerwonych świec ułożonych na komodzie naprzeciw łóżka dawało nikłe światło.

- Nie musiałem czekać na ciebie długo- Mag z zadowoleniem klasnął w dłonie.

- Już i tak skończyłem pracę- wzruszył ramionami.

Podszedł do męża i wymienił z nim długie, intensywne spojrzenie.

- Masz piękne oczy, Alexandrze.

Alec uśmiechnął się na ten komplement, czując palce starszego głaszczące jego policzek.

- Ty też- przygryzł wargę, czując jak dłoń partnera zsuwa się na jego ramię. Nadal nie przerwali kontaktu wzrokowego.

- Uwielbiam też twój uśmiech- znów powrócił do gładzenia policzka, a potem przesunął kciukiem po dolnej wardze młodszego- I usta- przysunął się bliżej, tak, że ich ciała niemal przylegały do siebie- Ciebie całego.

- Magnus...

Lightwood nie wytrzymał napięcia i spuścił wzrok. "Przegrał" w ich małej grze, więc następny ruch należał do starszego.

- Jesteś ostatnio taki nieśmiały- Bane chwycił go za podbródek i znów skrzyżowali spojrzenia- Taki niewinny... Przypomina mi to trochę ciebie sprzed naszego ślubu.

- Och, nie zaczynaj...- niebieskooki uniósł ręce w obronnym geście.

- Powstrzymaj mnie.

Łowca na chwilę zamarł, ale potem pochylił się i pocałował męża. Na jego policzki wstąpił lekki rumieniec, co ostatnio było dosyć częste.
Czarownik oddał pocałunek, jednocześnie pogłębiając doznanie, przez zaczepne przygryzienie wargi młodszego.

- Uwielbiam, kiedy nosisz koszule- kontynuował kociooki, rozpinając kolejny guziczek- Ale wiesz co jest jeszcze lepsze? Moment, w którym je z ciebie zdejmuję.

Po chwili poczuł mokry pocałunek na swojej szyi, a po nim kolejne, przesuwające się na odsłonięty fragment klatki piersiowej. Wstrząsnął nim delikatny dreszcz, gdy starszy polizał jego wrażliwy sutek. Westchnął cichutko i nagle zdał sobie sprawę, że od dobrej chwili miał zamknięte oczy. Otworzył je i po paru sekundach jego wzrok na nowo przywykł do ciemności. 

Skupił wzrok na pierwszej rzeczy, którą zobaczył, a było nią lustro. Dojrzał w nim dwa ciemne kształty, którymi zapewne byli on i jego partner. Automatycznie odepchnął starszego od siebie. W jego głowie pojawiły się wspomnienia z ich ostatniego nieudanego zbliżenia.

- Alexandrze?- Mag wyglądał na zaskoczonego- Zrobiłem coś nie tak?

Młodszy pokręcił tylko głową, a potem usiadł na łóżku, ukrywając twarz w dłoniach. Nie płakał, ale zdecydowanie był przytłoczony. Wziął kilka głębokich wdechów, a potem poczuł skrzypienie materaca i parę silnych ramion, oplatających go w pasie.

- Co się dzieje? Powiesz mi?- nie dawał za wygraną.

- Sam nie wiem- zdezorientowany pokręcił głową, a potem oparł się o bark Bane'a- Chyba nie mam dziś nastroju, przepraszam.

- Chodzi o lustro? Mogę je zdjąć, jeśli cię rozprasza.

- Uch, nie o to chodzi...

- To o co?- odgarnął grzywkę z oczu Aleca i pocałował go w czoło.

- Po prostu... No wiesz, nie wyglądam tak, jak dawniej- westchnął, czując zażenowanie własnymi słowami- Gdzieś mi wcięło te wszystkie mięśnie, na które poleciałeś i w ogóle- ironicznie zaśmiał się z własnego żartu.

- Och, Alexandrze...- położył dłoń na kolanie młodszego, masując je lekko- Twoje ciało jest piękne- znów pocałował go w czoło- Nie musisz niczego się obawiać, ponad wszystko kocham twoje wnętrze.

Lightwood poczuł, że jeśli jego mąż powie jeszcze jedno zdanie, to on sam zaraz wybuchnie płaczem.

- Nie umiem się pogodzić z faktem, że wyglądam tak, jak wyglądam- odruchowo położył dłoń na brzuchu.

- Jesteś PIĘKNY- Mag nakrył jego dłoń swoją- Kilka tygodni i wrócisz do dawnej formy. Poza tym dla mnie przez cały czas jesteś seksowny- mruknął mu na ucho.

- Magnus...

- Tak myślę- wzruszył ramionami- Ale jeśli nie jesteś w nastroju, to możemy po prostu zjeść pizzę i poprzytulać się pod kocem. Co ty na to?

- Kocham cię.

~~

Następnego dnia Alec obudził się w pustym łóżku. Na szafce nocnej stał kieliszek, co mogło znaczyć, że Magnus wypił już swoje poranne martini i ruszył do pracy.

Nocny Łowca wstał, przebrał się i po kilku minutach siedział już w swoim gabinecie, przeglądając dokumenty.

Około dziesiątej usłyszał pukanie do drzwi, a chwilę później stał przed nim rudowłosy mężczyzna.

- O co chodzi?- spytał Lightwood, obrzucając nowo przybyłego przelotnym spojrzeniem.

- Co to jest?- zdenerwowany rzucił zwitkiem jakichś papierów na biurko.

Czarnowłosy wziął je do ręki i zaskoczony odczytał nakaz przeniesienia do Idrysu.

- Skąd go masz?

- Był w mojej poczcie.

- Nie mam z tym nic wspólnego- rozłożył bezradnie ręce.

- Cholerne Clave- mruknął rudy pod nosem.

~~

- Alec? Tu Luke, jesteś sam?

- Tak.

Szef Nowojorskiego Instytutu zupełnie nie spodziewał się telefonu od Luciana. Był jednocześnie przerażony i podekscytowany.

- Mam nowe wiadomości na temat Helen. To jeszcze nic pewnego, tylko moje przypuszczenia, ale...

- Każda informacja jest na wagę złota, nawet twoje przypuszczenia.

- Zatem widziałem ją dwa razy. W tutejszej bibliotece przez jedno z okien jest widok na okno szpitalne w sali, w której leżała przez kilka dni. Trzeba się nieźle wychylić, by cokolwiek zobaczyć. Nie chciałem wzbudzać podejrzeń, więc widziałem ją tylko przez ułamek sekundy. Leżała z zamkniętymi oczami, trudno powiedzieć czy spała, czy to śpiączka farmakologiczna.

- Jaka?- Alec zmarszczył brwi.

- Poddaje się jej ludzi podczas operacji, żeby nie czuli bólu i tak dalej- wyjaśnił- Kiedy widziałem ją drugi raz, również spała. Z tą różnicą, że jej skóra wydawała się lekko fioletowa, a runy jakby nieco wyblakłe. Myślę, że coś na niej testują, ale za cholerę nie mam pojęcia co.

- Na Anioła! To straszne.

- Wczoraj zniknęła. Pewnie ją gdzieś przenieśli.

- Musimy coś zrobić, nie dam rady dłużej ukrywać tego przed Aline. Nie myślisz, że jej matka dałaby radę jakoś wpłynąć na władze w Idrysie? W końcu jest konsulem.

- Nie bądź naiwny, Alec. Muszę kończyć, wzywają mnie.

W słuchawce dały się słyszeć dziwne trzaski.

- Powiedz mi tylko, co z mamą?

Pytanie Aleca zawisło w powietrzu, a odpowiedzią na nie był sygnał rozłączonego połączenia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro