Mieć ich blisko
Skrzypienie starej podłogi obudziło Simona późno w nocy. Okrył się kołdrą, wolną ręką sięgając po okulary leżące na szafce nocnej. Jako Wampir widział dobrze bez nich, ale czasami ubierał je z przyzwyczajenia (przyzwyczajenie czyt. Izzy powiedziała mu, że seksownie w nich wygląda). Tego wieczoru położył się spać sam, bo kolejnej kłótni z dziewczyną. Brunetka postanowiła przenocować w starym pokoju Clary. Chłopak żałował teraz, że pozwolił jej na to, ponieważ hałasy o tej porze bardzo go wystraszyły. Chciał po prostu wtulić się w kogoś, komu zmory nocne nie straszne i wrócić do krainy słodkiego snu.
Po pewnym czasie skrzypienie ustało, a Simon odetchnął z ulgą. Wziął do ręki telefon, była 2:37, czyli zdecydowanie za wcześnie, by złożyć wizytę komukolwiek w Instytucie (to nie tak, że się bał - on po prostu był bardzo towarzyski...). Napisał krótką wiadomość, którą chciał wysłać do Izzy, nieopatrznie jednak wcisnął imię Jace'a, czego nie zauważył.
Ja: Śpisz? 💔😭
Jace🙊: Pogięło cię?! Kto normalny pisze o tej porze
Ja: Sorki, to nie do Ciebie miało być...
Jace🙊: Cholera, znowu ty? Weź idź już spać i nie odpisuj mi albo wyrzucę ci ten głupi telefon przez okno
Ja: Przepraszam 😰
Jace🙊: Ostrzegałem.
Po tej wiadomości blondyn wyłączył telefon i odwrócił się na drugi bok, przykrywając twarz poduszką. Próbował zasnąć, jednak w ogóle mu to nie wychodziło. Po pół godzinnym obracaniu się z boku na bok jęknął z frustracją i postanowił wstać. Ubrał czarne jeansy, szarą koszulkę i buty leżące przy łóżku po czym wyszedł na korytarz. Nie wiedział dokąd idzie ani w jakim celu, póki nie stanął pod drzwiami dawnego pokoju Clary. Usłyszał jakiś dziwny szum, po czym nacisnął klamkę i wszedł do pomieszczenia.
W łóżku leżała Izzy z zakrwawioną szyją i nienaturalnie wytrzeszczonymi oczami. Łowca krzyknął jej imię i w dwóch susach doskoczył do siostry. Kątem oka zarejestrował szary dym ulatniający się w powietrzu przy otwartym oknie.
- Izzy!- krzyknął kolejny raz, a gdy nie uzyskał reakcji, to chwycił ją za ramiona i zaczął szarpać- Izzy, odezwij się! Izzy błagam... Izzy, wróć do mnie!- spanikowany przyłożył drżące palce do jej szyi, próbując wyczuć puls. Nic... Chwycił telefon i wybrał numer Aleca.
- Umphhh.?- zamruczał pytająco zaspany głos po drugiej stronie telefonu.
- Izzy jest ranna, nie czuję pulsu!- wrzasnął, czując, że zaraz zemdleje.
- CO?!- krzyknął starszy, a potem dał się słyszeć trzask zwiastujący, że ten natychmiast zerwał się z łóżka- Gdzie jesteście?
- W pokoju Clary.
- Dlaczego...?
- Nie pytaj, tylko do cholery chodź tu!
Nie minęła nawet minuta, a czarnowłosy pojawił się w pomieszczeniu ubrany w czarne jeansy i niezapiętą, niedbale narzuconą koszulę. Każdy włos sterczał mu w inną stronę, a na jego twarzy malowała się determinacja.
- Izzy!- krzyknął i padł na łóżko obok niej- Izzy, słyszysz mnie?- potrząsnął nią- Izzy, wytrzymaj jeszcze trochę... Magnus zaraz tutaj będzie i ci pomoże...
Nagle dał się słyszeć dźwięk kroków dudniący z korytarza. Jace przyjął obronną pozycję, sięgając do kieszeni po swoją stelę.
- Ja się nim zajmę- zaproponował.
Po chwili drzwi otworzyły się, a w nich zobaczyli Magnusa w różowym satynowym szlafroczku, który biegnąc potknął się o próg i padł na ziemię jak długi. Z jego rąk wypał kołczan ze strzałami, który poturlał się w kierunku stóp Aleca.
- Przyniosłem twoją broń w razie ataku- wysapał Mag z twarzą wciśniętą w podłogę na co Jace wybuchł niekontrolowanym śmiechem. Niebieskooki prychnął na brata z irytacją.
- Jace, pomóż mu wstać.
Herondale podniósł Czarownika z podłogi i pchnął na łóżko obok Izzy i Aleca.
- Pomożesz jej, prawda?- spytał z nadzieją Lightwood.
- To groźne obrażenia, ale zrobię co w mojej mocy- uniósł dłoń nad raną, a gdy wystrzeliły z niej małe niebieskie iskierki, zaczął kreślić nimi niesamowite wzory i szeptać zaklęcia. Młodszy z braci nadal pilnował drzwi, podczas gdy starszy cały czas próbował nawiązać kontakt z siostrą.
Po kilku minutach, które dla każdego z nich zdawały się trwać wieczność, rana zniknęła, a Czarownik zaprzestał kontynuowania swoich czynności. Spojrzał na męża.
- Nic się jej nie stanie, ale potrzebuje opieki. Jeśli coś takiego się powtórzy, a w Instytucie nie będzie żadnego Czarownika, to nie wyleczycie jej zwykłą runą.
- Dlaczego nie otwiera oczu? Dlaczego nic nie mówi?- Łowca powoli tracił zmysły.
- Potrzeba czasu, Alexandrze- położył dłoń na jego ramieniu- Zostanę przy Isabelle, gdyby cokolwiek jej się stało, nikt nie będzie w stanie pomóc jej lepiej niż ja. Jace- zwrócił się do młodszego, który na dźwięk swojego imienia odszedł spod drzwi i dołączył do reszty siadając u stóp łóżka- Czy widziałeś coś niepokojącego, kiedy tu wszedłeś?
- Um..- przetarł twarz dłońmi, próbując przypomnieć sobie wydarzenia z ostatnich minut, które były dla niego już tak odległe- Tak. Przez okno wylatywał jakiś dziwny, szary dym. Izzy leżała bez ruchu, bez tchu... Miała otwarte oczy! Kiedy je zamknęła?- spytał, na co pozostali wzruszyli ramionami- Gdyby pieprzony Simon Lewis nie obudził mnie sms-em, to moglibyśmy ją stracić...
- Zaraz, zaraz- przerwał mu Alec, mrużąc oczy- Simon?
- Wysłał mi coś, to chyba miało być do Izzy, ale przyszło do mnie. Potem nie mogłem zasnąć, byłem na niego cholernie wkurzony. Co za matoł budzi porządnego człowieka o drugiej w nocy?
- Oh, jestem pewien, że budził już porządniejszych od ciebie, słoneczko.
- Gdzie jest teraz Simon?- spytał starszy z braci.
- Nie wiem, nie byłem u niego.
- W takim razie idź po Simona.
- Idź z Jacem, Alexandrze. Ja i Isabelle damy sobie radę.
- Ale...
- Dbaj o swojego brata jeśli chcesz, żeby on dbał o siebie. I podnieś te nieszczęsne strzały z podłogi, mogą się przydać.
- Magnus...
- Tylko tracimy czas. Jak to mawialiście w dzieciństwie? Troje wchodzi, troje wychodzi?
- Tak- odpowiedzieli jednocześnie, na co się zaśmiali. Magnus chwycił dłoń Izzy i położył na pościeli, po czym nakrył swoją.
- No dalej- zachęcił ich do zrobienia tego samego- Spotykamy się za chwilę w takim samym składzie. No, przy odrobinie szczęścia bogatsi o Simona. Będzie dobrze- uśmiechnął się.
Łowcy ruszyli do pokoju, w którym powinien znajdować się Wampir. Niestety, zamiast niego zastali ogromną plamę krwi na łóżku i otwarte okno, które wiatr szarpał swymi silnymi podmuchami.
- Cholera jasna- zaklął Jace.
- Zaalarmuj ludzi, jeśli nie pojawię się na sali w ciągu pięciu minut, to sam powiedz im co się stało. Wczesnym rankiem musimy zwołać spotkanie Porozumienia- zakomunikował Alec.
- A ty gdzie się wybierasz?
- Szukać Madzie. Spała u nas, kiedy zadzwoniłeś, ale mam złe przeczucia...
- Szukaj jej, a ja zajmę się resztą- poklepał go po plecach- Nie przejmuj się Magnusem i Izzy, będę miał na nich oko.
Rozstali się w ciszy. Starszy biegiem popędził do swojego pokoju. Nie znalazł w nim dziewczynki, ale też nie zauważył niczego niepokojącego, jak otwarte okna czy ślady krwi. Przymknął oczy, próbując pomyśleć nad tym, gdzie mogłaby się ukryć. Po upływie chwili ruszył w kierunku gabinetu. Otworzywszy drzwi ujrzał małą Czarownicę siedzącą w jego fotelu.
- Madzie...- podszedł do niej i objął mocno- Nie strasz mnie tak więcej...
- To ty mnie wystraszyłeś- oskarżycielsko dźgnęła go palcem w pierś- Obudziłam się i nikogo nie było...
- Przepraszam, skarbie- wziął ją na ręce- Dlaczego tutaj przyszłaś?
- Zawsze tu jesteś, kiedy nie ma cię ze mną ani z Magnusem. Robisz tu masę nudnych rzeczy.
- No tak, bycie szefem Instytutu jest taaaakie nudne- westchnął- Odprowadzę cię teraz do Magnusa i Izzy, dobrze? Przyjdzie do was też Jace, więc będziesz miała towarzystwo. Ja muszę załatwić jeszcze kilka spraw, a potem do was dołączę.
- Sprawy dorosłych?
- Sprawy dorosłych.
- Ale sprawy dorosłych są do bani!
- To wyjątkowa sytuacja...
- Każda sytuacja jest dla ciebie wyjątkowa!
- Madzie, posłuchaj- powiedział, kładąc dziewczynkę na podłodze- Ktoś próbował skrzywdzić Izzy. To moja siostra, więc muszę jej pomóc. Chcę, żeby każdy był bezpieczny, ty też- zaznaczył, głaszcząc ją po głowie- Dlatego zostaniesz z moim rodzeństwem, a Magnus się wami zaopiekuje. Dołączę do was jak tylko będę mógł, dobrze?
- Dobrze- odparła i podała mu rękę. Szybko trafili do odpowiedniego pokoju, gdzie już w progu usłyszeli słaby głos brunetki:
- Ooo, jakie dwa słodziaki... Idą sobie za rączkę, patrz, Magnus...
Czarownik tylko spojrzał na nich z uśmiechem.
- Iz!- uradowany Łowca od razu uściskał siostrę. Niebawem dołączył do nich Jace, a Alec udał się do sali, w której przy zgromadzeniu wszystkich nowojorskich Łowców obwieścił złą nowinę. Nakazał wysłanie informacji do członków Porozumienia o spotkaniu rozpoczynającym się tego dnia o 10:00. Bo odbytym apelu wrócił do dawnego pokoju Clary, gdzie ujrzał swoją rodzinę całą i zdrową. Jeszcze raz objął Izzy, wymienił braterski uściski z Jacem, namiętnie pocałował Magnusa (na co Madzie i Jace jęknęli ze wstrętem, a Isabelle się zaśmiała) i odetchnął, dosłownie na sekundę zapominając o zaginionym Simonie i ogromnej plamie krwi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro