Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Mieć ich blisko

Skrzypienie starej podłogi obudziło Simona późno w nocy. Okrył się kołdrą, wolną ręką sięgając po okulary leżące na szafce nocnej. Jako Wampir widział dobrze bez nich, ale czasami ubierał je z przyzwyczajenia (przyzwyczajenie czyt. Izzy powiedziała mu, że seksownie w nich wygląda). Tego wieczoru położył się spać sam, bo kolejnej kłótni z dziewczyną. Brunetka postanowiła przenocować w starym pokoju Clary. Chłopak żałował teraz, że pozwolił jej na to, ponieważ hałasy o tej porze bardzo go wystraszyły. Chciał po prostu wtulić się w kogoś, komu zmory nocne nie straszne i wrócić do krainy słodkiego snu.

Po pewnym czasie skrzypienie ustało, a Simon odetchnął z ulgą. Wziął do ręki telefon, była 2:37, czyli zdecydowanie za wcześnie, by złożyć wizytę komukolwiek w Instytucie (to nie tak, że się bał - on po prostu był bardzo towarzyski...). Napisał krótką wiadomość, którą chciał wysłać do Izzy, nieopatrznie jednak wcisnął imię Jace'a, czego nie zauważył.

Ja: Śpisz? 💔😭

Jace🙊: Pogięło cię?! Kto normalny pisze o tej porze

Ja: Sorki, to nie do Ciebie miało być...

Jace🙊: Cholera, znowu ty? Weź idź już spać i nie odpisuj mi albo wyrzucę ci ten głupi telefon przez okno

Ja: Przepraszam 😰

Jace🙊: Ostrzegałem.

Po tej wiadomości blondyn wyłączył telefon i odwrócił się na drugi bok, przykrywając twarz poduszką. Próbował zasnąć, jednak w ogóle mu to nie wychodziło. Po pół godzinnym obracaniu się z boku na bok jęknął z frustracją i postanowił wstać. Ubrał czarne jeansy, szarą koszulkę i buty leżące przy łóżku po czym wyszedł na korytarz. Nie wiedział dokąd idzie ani w jakim celu, póki nie stanął pod drzwiami dawnego pokoju Clary. Usłyszał jakiś dziwny szum, po czym nacisnął klamkę i wszedł do pomieszczenia. 

W łóżku leżała Izzy z zakrwawioną szyją i nienaturalnie wytrzeszczonymi oczami. Łowca krzyknął jej imię i w dwóch susach doskoczył do siostry. Kątem oka zarejestrował szary dym ulatniający się w powietrzu przy otwartym oknie.

- Izzy!- krzyknął kolejny raz, a gdy nie uzyskał reakcji, to chwycił ją za ramiona i zaczął szarpać- Izzy, odezwij się! Izzy błagam... Izzy, wróć do mnie!- spanikowany przyłożył drżące palce do jej szyi, próbując wyczuć puls. Nic... Chwycił telefon i wybrał numer Aleca.

- Umphhh.?- zamruczał pytająco zaspany głos po drugiej stronie telefonu.

- Izzy jest ranna, nie czuję pulsu!- wrzasnął, czując, że zaraz zemdleje.

- CO?!- krzyknął starszy, a potem dał się słyszeć trzask zwiastujący, że ten natychmiast zerwał się z łóżka- Gdzie jesteście?

- W pokoju Clary.

- Dlaczego...?

- Nie pytaj, tylko do cholery chodź tu!

Nie minęła nawet minuta, a czarnowłosy pojawił się w pomieszczeniu ubrany w czarne jeansy i niezapiętą, niedbale narzuconą koszulę. Każdy włos sterczał mu w inną stronę, a na jego twarzy malowała się determinacja.

- Izzy!- krzyknął i padł na łóżko obok niej- Izzy, słyszysz mnie?- potrząsnął nią- Izzy, wytrzymaj jeszcze trochę... Magnus zaraz tutaj będzie i ci pomoże...

Nagle dał się słyszeć dźwięk kroków dudniący z korytarza. Jace przyjął obronną pozycję, sięgając do kieszeni po swoją stelę. 

- Ja się nim zajmę- zaproponował.

Po chwili drzwi otworzyły się, a w nich zobaczyli Magnusa w różowym satynowym szlafroczku, który biegnąc potknął się o próg i padł na ziemię jak długi. Z jego rąk wypał kołczan ze strzałami, który poturlał się w kierunku stóp Aleca.

- Przyniosłem twoją broń w razie ataku- wysapał Mag z twarzą wciśniętą w podłogę na co Jace wybuchł niekontrolowanym śmiechem. Niebieskooki prychnął na brata z irytacją.

- Jace, pomóż mu wstać.

Herondale podniósł Czarownika z podłogi i pchnął na łóżko obok Izzy i Aleca.

- Pomożesz jej, prawda?- spytał z nadzieją Lightwood.

- To groźne obrażenia, ale zrobię co w mojej mocy- uniósł dłoń nad raną, a gdy wystrzeliły z niej małe niebieskie iskierki, zaczął kreślić nimi niesamowite wzory i szeptać zaklęcia. Młodszy z braci nadal pilnował drzwi, podczas gdy starszy cały czas próbował nawiązać kontakt z siostrą.

Po kilku minutach, które dla każdego z nich zdawały się trwać wieczność, rana zniknęła, a Czarownik zaprzestał kontynuowania swoich czynności. Spojrzał na męża.

- Nic się jej nie stanie, ale potrzebuje opieki. Jeśli coś takiego się powtórzy, a w Instytucie nie będzie żadnego Czarownika, to nie wyleczycie jej zwykłą runą.

- Dlaczego nie otwiera oczu? Dlaczego nic nie mówi?- Łowca powoli tracił zmysły.

- Potrzeba czasu, Alexandrze- położył dłoń na jego ramieniu- Zostanę przy Isabelle, gdyby cokolwiek jej się stało, nikt nie będzie w stanie pomóc jej lepiej niż ja. Jace- zwrócił się do młodszego, który na dźwięk swojego imienia odszedł spod drzwi i dołączył do reszty siadając u stóp łóżka- Czy widziałeś coś niepokojącego, kiedy tu wszedłeś?

- Um..- przetarł twarz dłońmi, próbując przypomnieć sobie wydarzenia z ostatnich minut, które były dla niego już tak odległe- Tak. Przez okno wylatywał jakiś dziwny, szary dym. Izzy leżała bez ruchu, bez tchu... Miała otwarte oczy! Kiedy je zamknęła?- spytał, na co pozostali wzruszyli ramionami- Gdyby pieprzony Simon Lewis nie obudził mnie sms-em, to moglibyśmy ją stracić...

- Zaraz, zaraz- przerwał mu Alec, mrużąc oczy- Simon?

- Wysłał mi coś, to chyba miało być do Izzy, ale przyszło do mnie. Potem nie mogłem zasnąć, byłem na niego cholernie wkurzony. Co za matoł  budzi porządnego człowieka o drugiej w nocy?

- Oh, jestem pewien, że budził już porządniejszych od ciebie, słoneczko.

- Gdzie jest teraz Simon?- spytał starszy z braci.

- Nie wiem, nie byłem u niego.

- W takim razie idź po Simona.

- Idź z Jacem, Alexandrze. Ja i Isabelle damy sobie radę.

- Ale...

- Dbaj o swojego brata jeśli chcesz, żeby on dbał o siebie. I podnieś te nieszczęsne strzały z podłogi, mogą się przydać.

- Magnus...

- Tylko tracimy czas. Jak to mawialiście w dzieciństwie? Troje wchodzi, troje wychodzi?

- Tak- odpowiedzieli jednocześnie, na co się zaśmiali. Magnus chwycił dłoń Izzy i położył na pościeli, po czym nakrył swoją.

- No dalej- zachęcił ich do zrobienia tego samego- Spotykamy się za chwilę w takim samym składzie. No, przy odrobinie szczęścia bogatsi o Simona. Będzie dobrze- uśmiechnął się.

Łowcy ruszyli do pokoju, w którym powinien znajdować się Wampir. Niestety, zamiast niego zastali ogromną plamę krwi na łóżku  i otwarte okno, które wiatr szarpał swymi silnymi podmuchami.

- Cholera jasna- zaklął Jace.

- Zaalarmuj ludzi, jeśli nie pojawię się na sali w ciągu pięciu minut, to sam powiedz im co się stało. Wczesnym rankiem musimy zwołać spotkanie Porozumienia- zakomunikował Alec.

- A ty gdzie się wybierasz?

- Szukać Madzie. Spała u nas, kiedy zadzwoniłeś, ale mam złe przeczucia...

- Szukaj jej, a ja zajmę się resztą- poklepał go po plecach- Nie przejmuj się Magnusem i Izzy, będę miał na nich oko.

Rozstali się w ciszy. Starszy biegiem popędził do swojego pokoju. Nie znalazł w nim dziewczynki, ale też nie zauważył niczego niepokojącego, jak otwarte okna czy ślady krwi. Przymknął oczy, próbując pomyśleć nad tym, gdzie mogłaby się ukryć. Po upływie chwili ruszył w kierunku gabinetu. Otworzywszy drzwi ujrzał małą Czarownicę siedzącą w jego fotelu.

- Madzie...- podszedł do niej i objął mocno- Nie strasz mnie tak więcej...

- To ty mnie wystraszyłeś- oskarżycielsko dźgnęła go palcem w pierś- Obudziłam się i nikogo nie było...

- Przepraszam, skarbie- wziął ją na ręce- Dlaczego tutaj przyszłaś?

- Zawsze tu jesteś, kiedy nie ma cię ze mną ani z Magnusem. Robisz tu masę nudnych rzeczy.

- No tak, bycie szefem Instytutu jest taaaakie nudne- westchnął- Odprowadzę cię teraz do Magnusa i Izzy, dobrze? Przyjdzie do was też Jace, więc będziesz miała towarzystwo. Ja muszę załatwić jeszcze kilka spraw, a potem do was dołączę.

- Sprawy dorosłych?

- Sprawy dorosłych.

- Ale sprawy dorosłych są do bani!

- To wyjątkowa sytuacja...

- Każda sytuacja jest dla ciebie wyjątkowa!

- Madzie, posłuchaj- powiedział, kładąc dziewczynkę na podłodze- Ktoś próbował skrzywdzić Izzy. To moja siostra, więc muszę jej pomóc. Chcę, żeby każdy był bezpieczny, ty też- zaznaczył, głaszcząc ją po głowie- Dlatego zostaniesz z moim rodzeństwem, a Magnus się wami zaopiekuje. Dołączę do was jak tylko będę mógł, dobrze?

- Dobrze- odparła i podała mu rękę. Szybko trafili do odpowiedniego pokoju, gdzie już w progu usłyszeli słaby głos brunetki:

- Ooo, jakie dwa słodziaki... Idą sobie za rączkę, patrz, Magnus...

Czarownik tylko spojrzał na nich z uśmiechem.

- Iz!- uradowany Łowca od razu uściskał siostrę. Niebawem dołączył do nich Jace, a Alec udał się do sali, w której przy zgromadzeniu wszystkich nowojorskich Łowców obwieścił złą nowinę. Nakazał wysłanie informacji do członków Porozumienia o spotkaniu rozpoczynającym się tego dnia o 10:00. Bo odbytym apelu wrócił do dawnego pokoju Clary, gdzie ujrzał swoją rodzinę całą i zdrową. Jeszcze raz objął Izzy, wymienił braterski uściski z Jacem, namiętnie pocałował Magnusa (na co Madzie i Jace jęknęli ze wstrętem, a Isabelle się zaśmiała) i odetchnął, dosłownie na sekundę zapominając o zaginionym Simonie i ogromnej plamie krwi.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro