Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dzień niespodziewanych listów

W pomieszczeniu zapanowała ogłuszająca cisza, od czasu do czasu przerywana tylko przez Simona pociągającego nosem i wycierającego łzy rękawem luźnej koszuli w kratkę.

Jace stał oniemiały, przeskakując wzrokiem to na niego, to na dziewczynkę. Nie miał pojęcia, co powiedzieć ani jak zareagować. Dosłownie zastygł w miejscu, zdawało się nawet, że przez długi czas wstrzymywał oddech.

Prezes, wystraszony krzykiem, zaplątał się w potarganą przez siebie firanę, a gdy już się z niej wydostał, z przestrachem czmychnął pod łóżko. Madzie wodziła za nim wzrokiem i miała wielką ochotę, również wczołgać się pod mebel, by uspokoić zwierzaka. Wtedy jednak, brunetem wstrząsnęła kolejna fala szlochu, więc postanowiła podejść do niego i jakoś go pocieszyć.

- Obejrzymy razem Fineasza i Ferba?- zapytała, dotykając delikatnie jego rozedrganego ramienia. Zaobserwowała taki ruch u Aleca i Magnusa, gdy jeden próbował uspokoić drugiego. Miała nadzieję, że zadziała on również w tej sytuacji.

- Um, może trochę później?- odpowiedział Wampir szeptem, ostatecznie powstrzymując kolejne łzy cisnące się do oczu.

- Jasne- wzruszyła ramionami- Jak tylko się ogarniesz, to daj znać.

Chłopak uśmiechnął się na te słowa. Szczerość małej Czarownicy w połączeniu z cytowaniem przez nią tekstów zasłyszanych w bajkach, które razem oglądali, ogromnie go rozczulała.

Czarnowłosa odsunęła się od niego, po czym zanurkowała pod łóżkiem. Chwyciła spanikowanego kota za grzbiet i przyciągnęła do siebie. Po chwili znów stała na środku pomieszczenia, nie wypuszczając zwierzaka ze swoich objęć.

- Widzę, że musicie sobie coś wyjaśnić- starała się brzmieć dorośle, w końcu wszyscy wokół niej tak się zachowywali- Zostawiam was samych. Jakby co, to ja i Prezes będziemy w bibliotece.

~~

Magnus skończył właśnie przyrządzać zamówiony eliksir i przelewał go do małej fiolki w kształcie motyla, gdy przez uchylone okno w jego pracowni wleciała kartka i wylądowała na stole, na którym porozrzucane były rozmaite przyprawy.

Szybko zakręcił fiolkę, po czym sięgnął po kawałek pożółkłego pergaminu, który okazał się być listem.

Drogi Magnusie, Drogi Alecu,

Nie jestem w stanie za pomocą słów opisać, jak bardzo mi was brakuje. 

Niestety, okoliczności zmusiły mnie do tymczasowego przeniesienia się do Idrysu z Lucianem.

Nie ma dnia, w którym nie myślałabym o was ("was" było rozmazane, jakby kobieta pisząc list uroniła łzę), nie umiem wybaczyć sobie faktu, że nie mogłam się z wami choćby pożegnać.

Zostawiliśmy Madzie w dobrych rękach, Jace i pozostali pracownicy Nowojorskiego Instytutu czuwają nad jej bezpieczeństwem.

Mam nadzieję, że wkrótce będzie nam dane zobaczyć się znowu.

Kocham was,
Mama

Słowa skreślone na papierze były nierówne i zapisane w sposób chaotyczny, jakby była Łowczyni spieszyła się lub robiła to w tajemnicy.

Bane potarł brodę palcami, zastanawiając się, gdzie Maryse Lightwood znalazła Czarownika, który wysłał do niego tę wiadomość w jej imieniu oraz, co ważniejsze, jakiej zażądał za to zapłaty.

Nie dane mu było jednak zastanawiać się nad tym zbyt długo, ponieważ do pracowni wszedł Alec.

- Mam coś dla ciebie!- powiedział z szerokim uśmiechem, machając mu przed nosem małą, białą karteczką.

Starszy chwycił ją szybko i rozłożył, a widząc równe litery, spisane czarnym atramentem, utwierdził się w przekonaniu, że to kolejny magiczny list.

Magnusie i Alexandrze Lightwood-Bane,

Kolejny etap wypędzania demonicznych mocy z ciała Isabelle został zakończony sukcesem. Dzisiaj równo o północy za pomocą portalu przenieście się w miejsce, w którym ostatnio rozstaliśmy się, byśmy mogli wykonać ostateczną procedurę.

Brat Zachariasz

P.S. Nie zapomnijcie zabrać ze sobą dwóch garści ususzonego rumianku i fiolki wywaru z pokrzywy.

- Przeczytałeś?!

Nieśmiało skinął głową.

- Już jutro Izzy do nas wróci!- Nocny Łowca był niesamowicie podekscytowany, jego oczy aż błyszczały z nadmiaru emocji.

- Nawet nie masz pojęcia jak za nią tęsknię- przyciągnął młodszego do siebie (na tyle, na ile pozwalał im jego brzuszek) i pogładził jego policzek kciukiem.

Nie chciał go martwić na zapas, jednak wiedział, że jeśli nie pokaże mu wiadomości od Maryse teraz, to potem może mieć to nieprzyjemne konsekwencje.

- Co to za smutna mina? Nie cieszysz się z powrotu Izzy?

- To nie tak- westchnął zmartwiony, niespodziewanie ukazując swoje kocie oczy- Też otrzymałem właśnie list, przeczytaj.

Wręczył partnerowi karteczkę i w skupieniu obserwował zmieniający się wyraz jego twarzy i gasnący entuzjazm.

- Pieprzone Clave!- zaklął Alec, gniotąc wiadomość w dłoni i ciskając nią o podłogę.

- Clave?

- Jakiś czas temu naciskali na przeniesienie Luke'a do Idrysu, ale im odmówiłem. Potem sprawa ucichła, ale jak widać wykorzystali moją nieobecność.

- Przeklęta banda- mruknął Mag pod nosem- Nie denerwuj się nimi. Kiedy tylko odzyskamy Isabelle, jakoś się z nimi policzymy.

Lightwood wypuścił mężczyznę z objęć i przymknął oczy, układając dłonie na brzuchu.

- Co się dzieje, kochanie?- spytał zmartwiony Magnus.

- Nie mam pojęcia, jakoś nagle się źle poczułem.

- Spokojnie, kochanie, oddychaj powoli- odprowadził niebieskookiego na kanapę w salonie i usiadł obok, lustrując go uważnym spojrzeniem- Nie możesz się tak denerwować- przypomniał mu- Musisz wytrzymać do północy.

- Zrównam Clave z ziemią- zadeklarował młodszy, znów zamykając oczy. Na jego czole pojawiły się kropelki potu, które czarownik otarł rękawem swojej koszuli.

- Odpocznij, Alexandrze, już niedużo czasu nam zostało.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro