ROZDZIAŁ V
Twoje szybkie kroki odbijały się echem po pustym korytarzu. Myślami jednak nie byłaś tutaj. Cały czas zastanawiałaś się jak zbliżyć to tego cholernego człowieka. Przygryzłaś dolną wargę czerwieniąc się na samą myśl o jego krwi. Czemu tak ci smakowała? A przede wszystkim.... Dlaczego musiałaś wypić cały jej zapas w ciągu jednej nocy?! Westchnęłaś ciężko, opierając się o ścianę za tobą i ukryłaś twarz w dłoniach. Starałaś się pozbyć z przed oczu obrazu jego smukłej bladej szyi. Zacisnęłaś mocno zęby po czym walnęłaś otwartą dłonią w ścianę. Kilka kawałków tynku odleciało zaraz po zabraniu przez ciebie dłoni. Przynajmniej nie odbiłaś całej swojej dłoni- pomyślałaś.
-Pierwszy raz widzę, żebyś była tak zdenerwowana- Powiedział Ferid stając obok ciebie, również opierając się plecami o ścianę. Potoczył wzrokiem po pustym korytarzu a następnie odwrócił głowę w twoją stronę- Aż tak jesteś spragniona?
Zerknęłaś na niego, mrużąc oczy. Dostrzegłaś, że na jego twarzy wykwita szeroki uśmiech. Westchnęłaś opuszczając ręce wzdłuż ciała.
-Tak- Odparłaś krótko, krzywiąc się gdy usłyszałaś swój przepełniony niemal błaganiem głos.
-W porządku. Nie dopytuję czemu nie poszłaś zaopatrzyć się w odpowiednie zapasy.- Mruknął po czym wyprostował się i poszedł w głąb korytarza nie czekając na ciebie. Ty po chwili się z nim zrównałaś, przyciskając jedną z dłoni do swojej klatki piersiowej. Dopiero teraz zdałaś sobie sprawę jaka byłaś spragniona.
Po krótkiej chwili skierowaliście kroki do jego rezydencji, która znajdowała zaraz obok, mieszkanek ludzkich dzieci.
-I jak? Posmakowałaś krwi dorosłego człowieka?- Spytał Ferid po dość niezręcznej ciszy, która ukształtowała się między wami. Ty za to obojętnie wzruszyłaś ramionami.
-Szału nie ma- Skłamałaś, krzywiąc się nieznacznie by to jeszcze dobitniej pokazać. Ferid zaśmiał się lekko po czym otworzył drzwi do rezydencji i przepuścił cię w progu. Weszłaś bez ociągania się.
-A myślałem, że ci zasmakuje. Jego krew jest, cóż. Wyjątkowa.- Powiedział po chwili zastanowienia szlachcic po czym ruchem ręki kazał ci cię rozgościć. Nie protestowałaś, zajmując miejsce na jakiejś osiemnastowiecznej sofie. Nie cierpiałaś tych jego antycznych mebli. Nie tylko ze względu na to, że nie były w twoim guście. Były okropnie niewygodne. Mościłaś się na sofie niczym kura na jajkach. Po chwili do pomieszczenia wszedł Ferid z dwoma kieliszkami oraz jakąś butelką. Znów poprawiłaś się na sofie obserwując jak szlachcic stawia kieliszki na stoliku i rozlewa czerwoną ciecz. Uniosłaś lekko brwi czując jej zapach. Pamiętałaś, że siódmy protoplasta preferuje tylko krew dzieci. Z resztą tylko taka tutaj była. Wcześniej ten zapach ci się podobał. Teraz jednak coś mu brakowało. Nie miałaś jednak pojęcia co. Cholera czyżby...
-Coś nie tak?- Spytał Ferid wyrywając się z zamyślenia. Spojrzałaś na niego po czym wzięłaś kieliszek i upiłaś łyk. Połknęłaś to co miałaś w ustach i oblizałaś wargi jak miałaś to w zwyczaju robić. Wampir obserwował się przez chwilę po czym sam wziął kieliszek i zaczął się delektować karmazynową cieczą.
-Znacznie lepsza jest prosto z żył- Powiedział Ferid delikatnie muskając kieliszek kciukiem.
- Nie jest to dozwolone, pamiętaj- Mruknęłaś bardziej do siebie niż do niego obserwując jak płyn rozlewa się po ściankach naczynia.
-Jakaś ty troskliwa!- Zaśmiał się dopijając ostatnie krople krwi ze swojego kieliszka. Postawił go na ławie po czym wstał i podszedł do ciebie. Mimowolnie oparłaś się bardziej o sofę chcąc się w niej schować. Ferid lustrował cię swoim przenikliwym spojrzeniem zbliżając twarz bliżej twojej osoby. Przełknęłaś głośno ślinę. Pochylał się niebezpiecznie do momentu kiedy prawie stykaliście się nosami. Czułaś się niezręcznie chociaż już kilka razy doświadczyłaś podobnych sytuacji.
-Nie umiesz kłamać wiesz?- Szepnął przekrzywiając głowę w bok, znacznie szerzej się uśmiechając.- Co więcej, polubiłaś jego krew. Mam rację?- Spytał mrużąc lekko oczy. Wpatrywałaś się w niego lecz nie wydobyłaś z siebie żadnego dźwięku.
-Nieee, to jest coś więcej, uzależniłaś się od niej- Powiedział prostując się nieznacznie. Posłałaś mu długie spojrzenie po czym westchnęłaś zrezygnowana.
- A nawet jeśli to co?- Spytałaś szlachcica przystawiając swój kieliszek do bladych ust znów biorąc łyk.- Czy to jest łamanie prawa?
-Ależ skąd!- Powiedział wampir unosząc dłonie do góry w geście obrony śmiejąc się serdecznie. Tym razem ty przymknęłaś powieki widząc jak ten opuszcza twoją przestrzeń osobistą.
-Ty też nie potrafisz kłamać Ferid. Przynajmniej mnie nie umiesz okłamywać- Powiedziałaś po chwili ciszy na co siódmy protoplasta zaciekawił się. Ty zaś postawiłaś pusty kieliszek na ławie i założyłaś nogę na nogę. Uśmiechnęłaś się leniwie widząc iż wampir czuje się coraz bardziej nie pewnie na tym gruncie, co nie zdarzało się często.- Gdy ujrzałam ciebie zaraz po przyprowadzeniu tego człowieka do podziemnego miasta. Nie zjawiasz się z byle powodu. Wiedziałam, że o tej porze powinieneś być na radzie protoplastów. Nie lekceważysz rozkazów królowej a tu proszę. Taka sytuacja! Wiedziałeś, że zjawi się ten oddział i chciałeś go złapać a raczej tego jednego człowieka. Gdybyś chciał pojmać wszystkich to byś to zrobił. Do tego nie bierzesz jeńców.- Powiedziałaś wymuszając uśmiech a następnie na chwilę zamilkłaś. Odezwałaś się dopiero kiedy wszystko zaczęło ci się wreszcie układać w głowie- Kilka razy dawałeś Krul różne raporty na temat ludzi. Kiedyś na jeden zerknęłam. Czytałam tam o różnych badaniach przeprowadzonych przez ludzi. Musiałeś mieć wtyczkę. Sam byś się tylu rzeczy nie dowiedział. Wydaje mi się, że twoja wtyczka w końcu się zbuntowała.- Odparłaś znów przekrzywiając głowę w bok- Ta wtyczka to on prawda?
Ferid milczał przetrawiając twoje słowa. Wiedziałaś jednak, że trafiłaś w sam środek. Uśmiechnęłaś się znacznie szerzej podnosząc się z siedzenia.
-Nie zabijesz mnie bo inni zaczną coś podejrzewać- Znów zaczęłaś po czym zobaczyłaś jak przez twarz Ferida przebiega cień. Po dobrej minucie ciszy wampir parsknął śmiechem a następnie zaczął śmiać się znacznie głośniej. Nie odrywałaś od niego wzroku jednocześnie zachowując pełny spokój.
- Nie doceniłem cię, muszę przyznać- Powiedział szlachcic by podeprzeć się rękoma o boki- Teraz będziesz mnie szantażowała?
-Nie- odparłaś bez chwili wahania- W zamian za milczenie chcę tylko jednej rzeczy
Ferid zmarszczył brwi lekko zdziwiony.
- Chce uczestniczyć w przesłuchaniach- Powiedziałaś krzyżując ręce na piersi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro