ROZDZIAŁ III
Chciałaś jak najszybciej spotkać się z trzynastym protoplastą by ten poopowiadał ci to i owo "człowieczeństwie". Słyszałaś już nie jeden raz, że Crowley przypomniał, że on sam był człowiekiem. Zazdrościłaś mu. Też chciałabyś dowiedzieć się kim tak naprawdę byłaś zanim straciłaś pamięć. Może byłaś jakąś księżniczką z Anglii? Kto to wie! Nabrałaś głęboko powietrza do płuc po czym załomotałaś w drzwi wampira. Twoja ekscytacja ogarnęła ciebie całą od stóp po koniuszki twoich szpiczastych uszu, słysząc ruch w pomieszczeniu. Czyli jednak był w środku! Miałaś ochotę zastukać jeszcze raz ale ujrzałaś jak klamka została naciśnięta od wewnątrz a drzwi powoli się otworzyły. Po krótkiej chwili ujrzałaś w wejściu rudowłosego wampira. Musiałaś zadrzeć lekko głowę do góry by spojrzeć mu w twarz. Zawsze zastanawiałaś się dlaczego musiał urosnąć tak wysoki.
-Witaj pijaweczko.- Przywitał się z uśmiechem na ustach wampir po czym wysunął się z pomieszczenia zamykając za sobą drzwi. Zawsze to robił w twojej obecności. Widziałaś dokładnie, że Chess i Horn wpuszcza do swojego "wytwornego pałacu" jak lubiłaś to określać, jednak tobie prawie zawsze zamykał drzwi przed samym nosem.
- Hej Crowley!- Sama przywitałaś się uśmiechając się szerzej na co wyższy wampir uniósł lekko jedną z brwi.
-Widzę, że humor dzisiaj ci dopisuje- Odparł po chwili ciszy, przechylając głowę w bok, na co ty wzruszyłaś ramionami.
- Tak, dopisuje mi bo będziesz mi opowiadał o ludziach!- Zaśmiałaś się na co jednak Crowley nie zareagował
-Nie mam czasu- Powiedział po chwili niezręcznej ciszy i otworzył ponownie drzwi. Złapałaś go za rękę.
-Crowley, proszę cię. Ferid powiedział, że masz jakąś wiedzę!- Zaczęłaś protestować. Wampir odwrócił twarz w twoją stronę po czym prychnął.
-Raporty same się nie napiszą, młoda
- Ale ty nigdy ich nie piszesz! Robią to za ciebie Chess albo Horn!- Powiedziałaś zrezygnowana.
- Nie wszystko- Powiedział po czym wszedł do środka, ale się zawahał.- Słyszałem, że interesujesz się człowiekiem.- Oznajmił na co ty puściłaś jego nadgarstek, wybita z pantałyku. Crowley widząc zaś twoją reakcję zaśmiał się pogodnie, obracając się w twoją stronę i opierając się o futrynę masywnych drzwi.
-A nawet jeśli to co?- Spytałaś odchodząc od niego o krok.
-Nic, nic. Spokojnie. Nie denerwuj się. - Zaśmiał się po czym machnął ręką i odwrócił się- Chess! Przynieś mi jedną z tych ludzkich książek!- Zawołał, na co ty zamrugałaś kilka razy z niedowierzaniem. Słyszałaś jak Chess radośnie mu odpowiada na co ten przewrócił oczami lecz z ust nie schodził mu ten szarmancki uśmiech.
-Jedyne co dowiesz się ode mnie to, to że ludzkie ciało jest bardzo kruche. Nie regeneruje się tak jak nasze- Powiedział i sprawnym ruchem przeciął swoją bladą skórę na piersi. Skrzywiłaś się na to obserwując jak rana z łatwością si goi. Zaraz potem zobaczyłaś za trzynastym protoplastą wampirzycę.
-Mam Panie Crowley!- Powiedziała radośnie dając mu ową książkę, która wcale nie była cienka. Spojrzałaś na niego a potem skierowałaś wzrok na książkę.
-Coś nie tak?- Spytał widząc twój wzrok na co ty zaprzeczyłaś stanowczym ruchem głowy po czym wzięłaś od niego tomisko po czym odwróciłaś się tyłem do niego i powoli zaczęłaś odchodzić.
-Pamiętaj tylko, by go nie zabić kiedy tam już będziesz. Jest nam potrzebny!
-Zapamiętam- Mruknęłaś zaciskając palce na książce wpatrując się w jej tytuł.
Minęło kilka nocy zanim nareszcie przeczytałaś księgę, rzuciłaś ją na swoje łóżko a przeciągnęłaś się niczym kot. Dobrze, że nie musiałaś spać. Twoja głowa była pełna nowej wiedzy. Uśmiechnęłaś się sama do siebie. Wstałaś szybko z łóżka po czym szybko zabrałaś z krzesła sporą torbę, którą przygotowałaś już nieco wcześniej. Założyłaś ją na ramię po czym wyszłaś ze swojego mieszkania. Szłaś pogrążona we własnych myślach, nie zwracając uwagi kogo mijasz. Światło latarń oświetlało ci drogę do twojego celu. Weszłaś do jednego z większych budynków, udając się korytarzem do holu. Doskonale wiedziałaś gdzie znajduje się cela, której szukałaś. Pewnym krokiem zeszłaś po schodach dwa piętra niżej. Zastałaś ciemny korytarz oświetlony tylko przez pojedyncze żarówki. Słyszałaś jedynie swoje kroki. Żadnych innych. Zatrzymałaś się dopiero pod ostatnimi drzwiami. Złapałaś za pęk kluczy po czym wybrałaś odpowiedni z nich i włożyłaś go do zamka. Przekręciłaś i otworzyłaś drzwi, wchodząc do środka. Zamknęłaś za sobą drzwi. Wstrzymałaś powietrze rozglądając się po więziennej celi. Mała, żarówka wisiała pod samym sufitem. Z transu wyrwał cię jakiś ruch w kącie. Podeszłaś bliżej i zamarłaś. Czekałaś na to tyle długich dni. Przed tobą siedział mężczyzna. Jego fioletowe tęczówki wpatrywały się w ciebie wyzywająco, widziałaś jednak, że nie miały tego błysku kiedy pierwszy raz go zobaczyłaś. Dalej miał związane ręce. Jego włosy były w kompletnym nieładzie a jego twarz była bledsza niż ją zapamiętałaś. Kropelki potu powoli spływały z jego czoła. Mimo to jednak musiałabyś ostrożna. Położyłaś wolno torbę na jego pryczy a sama kucnęłaś naprzeciw niego.
-Nic ci nie powiem pijawko- Warknął, napinając swoje mięśnie. Widziałaś ból na jego twarzy. Musiał cierpieć. Wtedy poczułaś coś dziwnego, coś czego nigdy nie czułaś a przynajmniej tak ci się wydawało.
Empatia
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro