Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

Szedłem korytarzem zastanawiając się nad wszystkim co się ostatnio działo, ze mną...i z wszystkim dookoła.
Jednak po raz pierwszy od dawna byłem czujny. Wiadomość o nowym zagrożeniu przywróciła mi dawną gotowość, dlatego zamaskowanemu przeciwnikowi nie udało się mnie zaskoczyć. Chwyciłem rękę, w której trzymał nóż i wykręciłem ją. Napastnik jęknął z bólu, ale szybko się opanował i podciął mnie. Upadając przeturlałem się na brzuch, unikając w ten sposób cięcia. Podniosłem się i pchnąłem go od tyłu przyciskając nogą do ziemi.
- Poddajesz się? - zaśmiałem się obłąkańczo.
- Tak - wychrypiał, a wtedy go rozpoznałem.
Pozbawiłem go ostrza i poderwałem do góry zdejmując mu chustę z twarzy.
- Dag - warknąłem.
- Cześć Loki.
Bożek dnia starał się nie pokazywać po sobie strachu, ale coś mu nie wyszło.
- I po co mi było to zlecenie.
Puściłem go.   
- Kto cię nasłał?
- Nie wiem.
- Mów zaraz!
- Ale ja naprawdę nie wiem przyjacielu - jęknął.
- Nie mów tak do mnie - warknąłem.
- No weź! - blondyn uśmiechnął się uroczo - Zawsze cię lubiłem.
- A ja cię nie znosiłem - mruknąłem- Kto cię nasłał? 
- Przysięgam, że nie wiem. Dostałem list: Zabijesz Laufeysona, a zrobię wszystko o co poprosisz.
Westchnąłem. Dag był ode mnie starszy o 4 lata, ale nigdy nie przestał być dziecinny i co za tym idzie, niemiłosiernie denerwujący. Przyjaźnił się niegdyś z Thorem, ale gdy został łowcą nagród opuścił Asgard i tyle go widzieliśmy.
Długo nie mogłem uwierzyć, że nim jest. Chłopak miał usposobienie podobne do Fendrala. Był lekkoduchem, którego kochały wszystkie kobiety, ale w przeciwieństwie do zmarłego kolegi nie chciał ich wykorzystywać. Był wiecznie radosny i uśmiechnięty, ale w jego oczach czaiło się szaleństwo. 
- I tak po prostu się zgodziłeś? 
- To była najlepsza oferta. Ostatnio każdy chce cię zabić.
- Tak? - zaciekawił mnie.
- Owszem. Rozeszło się jaką mocą dysponujesz i wszyscy traktują cię teraz jako zagrożenie.
- Dawniej też tak było - zauważyłem.
- Tak, ale wtedy łowcy nie dostawali aż tyle zleceń. Teraz co drugie dotyczy ciebie.
- Spodziewałem się tego.
- N..naprawdę? - wydukał bożek.
- Owszem, ale dość tych pogaduszek. Zobaczmy co mój brat powie o twojej wizycie.
Dag przełknął ślinę, ale ruszył  posłusznie za mną.

***
- Dag przyjacielu! - gromowładny uściskał bożka, a ja przewróciłem oczami.
- Ładny mi przyjaciel- mruknąłem - próbował mnie zabić.
- Wskaż choć jedną osobę, która skrycie o tym nie marzy. Z resztą i tak nie miał z tobą szans.
Uśmiechnąłem się, a Dag zmarszczył brwi.
- Racja - przyznałem - ale zrób coś dla mnie i chociaż wtrąć go do lochu. 
- Jeśli tak ci zależy to postawię przy nim straż, ale gdybyś przyjął moją propozycję mógłbyś zrobić z nim co chcesz - uśmiechnął się przebiegle.
Ponownie przewróciłem oczami.
- A ten znowu swoje - jęknąłem.
- O co chodzi? - spytał zdezorientowany "więzień".
- Nagle mój od zawsze pragnący władzy brat, nie chce rządzić- mruknął Thor.
- Chcesz mu oddać tron?! Oszalałeś?!
Gromowładny zmarszczył brwi.
- Chyba masz rację Lok. Loch to dobre wyjście.

Maraton cz 1.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro