Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 43

Maratonik cz.1
😊

- No bez żartów - jęknąłem - Mam rozumieć, że właśnie spotkałem swojego przodka i jednocześnie legendarnego maga, który połączył ze sobą wszystkie 9 światów?
- Na to wychodzi - zaśmiała się Farabi i uścisnęła dłoń Talesa, którego zaskoczyła lekko taka męska reakcja - Miło nam cię poznać panie. To dla nas prawdziwy zaszczyt.
Mężczyzna uśmiechnął się szeroko.
- Dla mnie również drogie dziecko. Dla mnie również.
Zrobiłem krok w tył przytłoczony wszystkim co się dzisiaj stało. Narodziny mojego bratanka, odzyskanie wspomnień, śmierć Val, pokonanie Retusa, spotkanie Telesa...Tego wszystkiego było zdecydowanie zbyt wiele jak na moje nerwy.
- Chwileczkę - do rozmowy wtrącił się Thor - powiedziałeś, że jesteś Thorinson? Czy nie tak nazywał się wielki Thor - władca grzmotów i wojownik Asgardu, po którym odziedziczyłem imię?
Mag westchnął przeciągle i niechętnie przyznał blądynowi racje.
- Mówisz o moim kuzynie - mruknął - Wielki i wspaniały Thor Thorinson. Jego imię spamiętali, a był tępy jak but.
Sigyn zaśmiała się cicho widząc minę mojego brata, a na twarzy Farabii dostrzegłem lekki uśmiech. Gromowładny jednak postanowił to zignorować i zamiast tego zwrócił się do mnie.
- Widzisz bracie - uśmiechnął się wesoło- Jednak łączą nas więzy krwi.
Przewróciłem wymownie oczami, a blądyn widząc tę reakcje wybuchnął głośnym śmiechem.
- Chyba powinniśmy już wracać - zauważyłem - Sif zapewne strasznie się zamartwia, a skoro dopiero co urodziła, to nie jest to dla niej za dobre.
Przyjaciele niechętnie przyznali mi racje, chociaż widziałem, że chcą zadać Telesowi jeszcze kilka ważnych pytań.
- Nie zatrzymuję - powiedział były magus fortis kładąc mi dłoń na ramieniu - Mój czas skończył się wiele wieków temu. Pora żebym odszedł, ale zanim to nastąpi, chciałbym cię o coś prosić Loki.
Po tych słowach nachylił się i wyszeptał mi do ucha kilka słów.
Skinąłem głową na znak zgody, a wtedy jego ciało zamigotało, by po chwili zmienić się w pył i zniknąć wraz z podmuchem wiatru.
- Ilu śmierci jeszcze dzisiaj doświadczymy? - mruknęła Sigyn ponownie pochmurniejąc.
- Już żadnej - obiecałem - Wracajmy do domu.

***

Pogrzeb Valkiri był piękny, a zebrali się na nim wszyscy poddani i cały dwór. Staliśmy razem z Lin na brzegu jeziora i patrzyliśmy jak łódź z ciałem wojowniczki odpływa powoli niesiona falami.
- Myślisz, że trafi do swoich sióstr?- spytała białowłasa z cichym westchnieniem.
Odgarnąłem jej włosy z czoła i delikatnie zmusiłem, żeby na mnie spojrzała. W oczach połyskiwały jej łzy, ale nie pozwalała im spłynąć na policzki przeświadczona, że wylała ich już zbyt wiele.
- Jestem tego pewien - odparłem - Gdy byliśmy w Walchali rozmawiała z nimi bardzo dużo. Powiedziały jej nawet, że wybiorą nowego magus fortis. Tam ludzie wiedzą wszystko, więc myślę, że ostrzegłyby ją gdyby miała do nich nie trafić.
Sigyn wtuliła się w moją pierś i razem patrzyliśmy jak łucznicy wystrzeliwują pierwsze płonące strzały. Niebo zapełniły błyski ognia, a łódź uniosła się nad wodę.
- Widzisz? - uśmiechnąłem się lekko  - wraca do domu.
Złoty pył wyrwał się z łódki i połyskując oddalił się z wiatrem do krainy życia.
- Widzę - powiedziała moja nażeczona gdy łódź opadła kończąc ceremonie.
Wszyscy zaczęli się rozchodzić, ale nasza dwójka dalej stała nad brzegiem, patrząc w złocistą taflę wody. W pewnej chwili podszedł do nas Thor i położył dłoń na ramieniu dziewczyny.
- Oddała za ciebie życie i odpokutowała za zdradę - powiedział - Jest jedną z największych Valkirii jakie żyły na tym świecie.
Lin skinęła głową dziękując mu w ten sposób za słowa otuchy i po raz ostatni spojrzała na księżyc odbijający się w jeziorze.
- Wracajmy do pałacu - powiedziała - Nic tu po nas.
Razem z bratem pokiwaliśmy zgodnie głowami i ruszyliśmy w stronę wielkiej budowli, gdzie miała się odbyć uczta ku czci poległej. Zatrzymał nas jednak dźwięk skrzydeł, które zdecydowanie nie należały do niewielkiego ptaka. Białowłosa natychmiast chwyciła miecz, ja sztylety, a mój brat potężny młot. Nie spodziewaliśmy się jednak ujrzeć pegaza niosącego na swym grzbiecie złocistą postać. Zwierze zatrzymało się tóż przed nami, a dziewczyna zsunęła się z niego i stanęła niepewnie na marmurowej posadzce. Wtedy ją rozpoznaliśmy.
Złoty blask lekko przygasł, brązowe włosy przybrały lekko metaliczny kolor, a jej skóra promieniała światłem i czystością.
- Witaj siostrzyczko - uśmiechnęła się.
- Val?

No i co? Tego to się chyba nie spodziewaliście 😁 Jeszcze jeden rozdział i epilog. Ciekawe jak je przyjmiecie 🤔 Do następnego!😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro