Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 43

Thor głaskał czule Hugina i Munina nie mogąc zrozumieć jak można być tak okrótnym. Oba ptaki ledwo doleciały do zamku z wieściami, bo ktoś strzelał do nich z łuku. Miały zranione skrzydła i przez najbliższy tydzień musiały odpoczywać co znaczyło tyle, że nie mieliśmy kontaktu z wszechświatem.
- I co teraz? - spytałem.
- Trzeba polegać na Heimdallu.
- Wystarczy zaklęcie i Heimdall niczego nie zobaczy - mruknąłem.
- Wiem, ale nie mamy za bardzo wyboru.
Westchnąłem i ruszyłem do wyjścia. Na korytarzu stała zmartwiona Val.
- To nie wygląda dobrze- powiedziała.
- Nie musisz mi mówić.
- Co zamierzasz?
- A co ja mogę?
Dopiero po chwili zrozumiałem co powiedziała.
- Chwila. Co ja zamierzam?
Dziewczyna milczała, a ja już po chwili wiedziałem dlaczego.
- Powiedział ci o tym swoim idiotycznym pomyśle prawda?
Przytaknęła.
- Chce zrobić z ciebie króla. To takie idiotyczne?
- Tak! Czy tylko ja nie widzę tutaj rzadnych pozytywów.
- Nie chcesz być królem?
- Oczywiście, że chcę, ale to Thor jest pierworodnym Odyna, nie ja. Mnie w ogóle nie powinno tu być.
- Jak to?
- Minął miesiąc Val. Zostałem tylko dlatego, że mój brat sam sobie z tym nie poradzi, ale gdy będzie po wszystkim, znikam.
- Miałam nadzieję, że jednak się rozmyślisz - wyznała.
- Nadzieja matką głupich.

***
Przechadzałem się wśród ocalałych z trzech zaatakowanych królestw. Byli w różnym stanie, ale żyli i powoli dochodzili do siebie. Za wolno. Do walki z Garmem i jego armią potrzebowaliśmy jak najwięcej sprawnych wojowników, nie tylko z Asgardu.
- W końcu będzie z nimi dobrze - zapewniła jedna z uzdrowicielek.
- Kiedy? Jak Garm opanuje Midgard? - prychnąłem.
Kobieta zacisnęła zęby, próbując opanować złość.
- Robimy wszystko co w naszej mocy - wycedziła.
- Tak, tak, już to słyszałem.
Nie czekając na jej odpowiedź ruszyłem do wyjścia, ale zatrzymał mnie znajomy głos.
- Laufeyson?
Mogłem się lepiej przyjżeć ocalałym.
Odwróciłem się i zobaczyłem nieprzyjaźnie do mnie nastawionego krasnoluda z Nidavelliru. Tego samego, który wykuł młot Thora.
- Co robisz w Asgardzie Przeklęty? Naprawdę ci idioci wszystko ci wybaczyli? - spytał.
- Witaj Brokk. Przyznam się, miałem cichą nadzieję, że zginąłeś.
- Oh Przeklęty, jeszcze będziesz długo się ze mną męczył. Czy twój brat postradał rozum? Dlaczego cię tu trzyma?
- Możliwe, że kilka razy za mocno oberwał w głowę.
- Po raz pierwszy w życiu się zgadzamy Przeklęty.
- Dalej nie rozumiem czemu wciąż mnie tak zowiesz.
- Bo jesteś przekleństwem dla 9 światów i nie powinieneś żyć.
Odwróciłem się sprawdzając czy nikt nas nie słyszy, ale urażona uzdrowicielka, już dawno przeszła do innej sali.
- Mógłbyś być milszy - mruknąłem- żyjesz również dzięki mnie. 
- A cóż to się stało, że pomagasz?
- Mam w tym interes.
- Zapewne.
- Wybacz, ale już pójdę.
Odwróciłem się i chciałem wyjść, ale krasnolud ponownie mnie zatrzymał.
- Krążą plotki, że jednak masz serce - zakpił.
Zaśmiałem się obłąkańczo.
- Znasz mnie na tyle dobrze by w nie nie wierzyć- odparłem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro