Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 37

Opuściłem nóż, ignorując fakt, że skropiły go kropelki krwi mojej...eh...matki i skrzyżowałem ręce na piersi. Spojrzałem na kobietę wyczekująco, a ona odpowiedziała spojrzeniem. Trwało to 10 minut.
- Fara? - mruknęła poirytowana Sif - Powiesz łaskawie co tu robisz?
Czarnowłosa westchnęła cicho.
- Korytarz zamienia się w labirynt. Nie dotrzecie tam na czas, bez mojej pomocy.
Dalej nie spuściłem wzroku ze strażniczki, czując, że nie mówi nam całej prawdy, ale moim towarzyszom odpowiadała taka odpowiedź.
- Byłaś tu kiedyś? - zdziwił się Thor.
- Oh. Mieszkałam tu całe życie - odparła - No...prawie całe.
- To dlaczego Loki...?- Val urwała widząc moje złowrogie spojrzenie.
Farabii uniosła brwi. Przez chwilę mierzyła mnie od stóp do głów swoim onieśmielającym spojrzeniem, aż w końcu postanowiła się odezwać.
- Pamiętasz to miejsce? - spytała nie kryjąc zainteresowania.
- Nie - uciąłem - Nigdy tu nie byłem.
Ruszyliśmy dalej korytarzem, który faktycznie zaczął zmieniać się w labirynt. Gdyby nie Farabii moi przyjaciele z pewnością by się pogubili, ale nie byłem jednak pewien, czy ja również bym się tu zgubił. Czułem dziwną więź z tym miejscem. Znajome odgłosy: szmer, chrzęst liści niewiadomego pochodzenia pod stopami, tłumiący odgłos kroków. Znajome widoki: kamienne ściany, popękane w niektórych miejscach i pokryte bluszczem. Znajomy dotyk: szorstkość ścian, miękkość liści bluszczu i kruchość tych pod stopami. To wszystko było zarazem tak bliskie i takie obce, że nie potrafiłem objąć tego umysłem.
Lin by potrafiła.
Gdy już, zdaniem czarnowłosej, byliśmy prawie u wylotu tunelu, Sif nagle przystanęła.
- Wszystko gra? - spytała Val podbiegając do przyjaciółki, która skuliła się trzymając dłoń na brzuchu.
- Cholera! - warknęła wojowniczka - znowu ominie mnie zabawa.
- Co masz na myśli? - spytał przerażony gromowładny.
- To, że twój następca wybrał sobie kiepski moment na przyjście na świat - odpowiedziałem za nią.

***
Ponieważ tylko ja w tym towarzystwie miałem jakąkolwiek wiedzę medyczną, nie było mowy, żeby pozostawić Sif na pastwe losu. Poleciłem Thorowi zrobić prowizoryczne posłanie, Val zdjęła pelerynę i splotła ją z tą przyjaciółki, żeby stworzyć prowizoryczny parawan, a Farabii nie wiadomo skąd wzięła miskę z wodą. Wyjąłem kulę.
Sigyn zostały jakieś 2 godziny do rytuału, a nie wiadomo ile potrwa poród. Zakląłem cicho i wziąłem się do pracy. Na całe szczęście już po godzinie dostrzegłem główkę dziecka i uśmiechnąłem się mimowulnie gdy maluch zaczął krzyczeć.
- Widziałam - szepnęła wojowniczka, a ja przestałem się uśmiechać.
- Drze się jak ojciec - mruknąłem podając niemowle matce.
Dziewczyna się zaśmiała.
- Oby nie odziedziczył po nim zbyt wiele.
Chwyciła mnie za rękę ignorując fakt, że była ona we krwi i kazała mi się zbliżyć. Zrobiłem to.
- Dziękuję Loki - wyszeptała - Nie wiem co by się stało gdyby...
- Cii - przerwałem jej - Dla szwagierki wszystko. Tylko nie mów mężowi, że uważam tego bachora za uroczego.
Znowu się zaśmiała.
- Nie powiem - obiecała - ale ty też musisz mi coś obiecać.
- Zamieniam się w słuch.
Wojowniczka zagryzła dolną wargę i spojrzała na mnie z wachaniem.
- Ocal ją - wychrypiała - Wiem, że myślisz, że musisz ją poświęcić, ale ja myślę, że jest inne wyjście.
- Nie wiem Sif - westchnąłem- To trudne.
- Zrób co w twojej mocy. Chcę zostać ciocią!
Zaśmiałem się mimowolnie i wziąłem na ręcę chłopca. Ktoś musiał go zobaczyć.
Wyszedłem zza prowizorycznej osłony i podszedłem powoli do kręcącego się w kółko brata.
- Sif mówi, że zostanie z dzieckiem - powiedziałem - Powiedziała, że masz iść ale najpierw chce ci pokazać syna.
Gromowładny skinął głową i podszedł bliżej.
- Tylko go nie upuść - ostrzegłem - I nie zgnieć.
Znowu skinął głową i przejął ode mnie zawiniątko. Na początku był przerażony, ale gdy Magni chwycił go za palec spojrzał na dzieciaka z taką czułością, że...Nigdy wcześniej tak bardzo nie przypominał mi Friggi jak w tamtym momencie.
- Lepiej już chodźmy - chrząknąłem nie chcąc pokazać po sobie, że trochę się wzruszyłem.
- Odniosę małego Sif i zaraz do was dołączę - powiedziała Val przejmując dziecko- ale wy już idźcie. Proszę. Uratujcie moją siostrę.
Wszyscy troje skinęliśmy głowami i ruszyliśmy za Farabii do wyjścia z labiryntu.

Czy tylko dla mnie to urocze jak nie wiem? 😍 W każdym razie...Teraz już nie będzie tak miło. Myślicie, że uda się ocalić Sigyn? No i co ważniejsze - kto zginie ratując ją? W końcu przepowiednia mówi, że ktoś musi. Właśnie! Przepowiednia. Myślicie, że się spełni, a może naszym bohaterom uda się oszukać los? 🤔
W każdym razie mam nadzieję, że rozdział wam się podobał i że zobaczymy się wkrótce.
Do następnego! 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro