Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 35

- Jestem Skadi, bogini gór i potomkini Thiazjego - złodzieja złotych owoców - przedstawiła się.
- A myślałam, że tylko ty masz manie tytułowania się przed obcymi - szepnęła Sigyn, a ja przewróciłem oczami.
- Czego chcesz od 9-ciu światów? - warknąłem.
- Tego co mój ojciec, jego ojciec i ojciec jego ojca. Zemsty.
- Za co?
- Moje pragnienia nie pokrywają się z ich - westchnęła - miałam być ich zawodem i nie rzucać zaklęcia, ale gdy wasz ród zabił mi ojca i oszukał, żeby mnie udobruchać, zmieniłam zdanie. 
- Co ci zrobili? - spytała białowłosa.
- Wiele złego, ale to już nieważne. Pora zakończyć istnienie wszechświata.
- Nie pozwolimy ci na to - warknąłem.
- A ktoś ty ślepcze?
Uśmiechnąłem się lekko pod nosem.
- Jestem Loki, król Asgardu.
- Magnus fortis- zaśmiała się- Czyli to twoje imię ostatnio tak często wymawiają w świecie?  Kpina?
- Nie wiesz do czego jestem zdolny.
- Mylisz się. Wiem o tobie więcej niż ty sam wiesz o sobie. Jesteś potężny, ale w przeciwieństwie do twego przodka nie panujesz nad ogromem swojej mocy.
- Przodka?
Kobieta zaśmiała się tak szaleńczo, że ani mój śmiech, ani Waliego, ani nikogo innego we wszechświecie nie mógł być tak przerażający.
- Oh Loki - podeszła i położyła mi palce na oczach, a gdy się odsunęla mój wzrok powrócił.
- Jak? - wychrypiałem.
- Chcę żebyś widział jak Teles płaci za swoją lojalność i upór. Stworzył ten świat, ale żaden z jego potomków nie powstrzyma mnie od zniszczenia jego dzieła.
Potrzebowałem chwili, żeby zrozumieć słowa kobiety, a gdy to się stało poczułem jak kręci mi się w głowie, a nogi odmawiają mi posłuszeństwa.
Nie. To nie jest prawda.
Skadi wyciągnęła ręce i pnącza natychmiast się ożywiły i chwyciły nas z całej siły dusząc. Słyszałem śmiech bogini, a w mojej głowie wszystko wirowało. Wszędzie były pnącza. Oplatały mnie całego i rosły w zastraszającym tępie przenikając wszystkie światy i pokrywając je doszczętnie zabijając każde stworzenie, które stanęło im na drodze. Moje powieki stawały się ciężkie. Nie sądziłem, że zginę w tak banalny sposób, po tym wszystkim co udało mi się przetrwać w stalowym lesie i że nigdy już nie dowiem się czy słowa kobiety były prawdą. Czułem zbliżającą się śmierć, gdy pnącza jeszcze silniej zacisnęły się na mojej szyi, ale wtedy usłyszałem cichy głos w swojej głowie.
Twój przodek stworzył to wszystko. Nie zawiedź go. Nie zawiedź mnie.
Zobaczyłem Lin odpływającą w nicość, a potem widziałem już tylko wszędzie te przeklęte pnącza! Nie wiedziałem gdzie góra, a gdzie dół, a brak tlenu sprawiał, że ledwo trzymałem się okruszków życia, ale głos Lin pobudził coś we mnie. Coś co było ukryte i potężniejsze niż się spodziewałem. Czułem, aż wszystko wskakuje na swoje miejsce, a z moich dłoni wydobywa się złote światło pochłaniając pnącza. Znów mogłem oddychać, a blask w sekundę wydostał się  z mojego ciała przenikając wszystkie światy. Ponownie kręciło mi się w głowie, wszystko wirowało i czułem, że pod wpływem tej mocy i tego przerażającego zimna i gorąca moje ciało rozpadnie się za sekundę. Krzyczałem, Lin krzyczała i głos kobiety też przez chwilę dobiegał do mych uszu zanim przepadł i razem z nim resztki mojej energii. Przestałem oddychać, przestałem czuć, przestałem widzieć, słyszeć, a krew przestała płynąć w moich żyłach zamieniając się w lód lub w ogień.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro