Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 34

Z początku nie byłem pewien czy umarłem czy żyje. Jedyne co widziałem to czerń, dzwoniło mi w uszach, a skura piekła niemiłosiernie po czym zoriętowałem się, że nie umarłem. 
- Lo..i? - w końcu dobiegł do mnie cichy głos.
- Sigyn?
- To ja. Wszy... w po...dku? - słyszałem tylko kawałki jej wypowiedzi, ale zdołałem domyślić się ich sensu.
- Nie jestem pewien, a jak z tobą?
- Ż..ję, to ch..ba na..ważniejsze.
- Pytam o obrażenia.
- Niewielkie - w końcu przestało dzwonić mi w uszach.
- Kłamiesz, znam cię.
Milczała, a ja zacząłem się niepokoić. Najgorsze, że nic nie widziałem i jedyne na co mogłem liczyć w tej chwili to uczciwość białowłosej.
- Podczas wybuchu energii drasnęła mnie katana - wyszeptała.
- Głęboko?
- Nie jest śmiertelna jeśli o to pytasz. Jeszcze nie.
- Zakażenie- domyśliłem się - Jak długo byłem nieprzytomny?
- 2 dni.
- Gdzie jesteśmy?
- Poza lasem. Wyciągnęłam cię z jaskini i po drugiej stronie było...Nie umiem tego opisać, ale to chyba to miejsce o którym mówiłeś. Teraz jesteśmy w czymś co przypomina grotę
- Jest dzień? - spytałem cicho, a strach ścisnął mnie za serce gdy zdałem sobie w końcu sprawę co jest nie tak.
- Tak?
Milczałem, ale czułem jak drżę.
- Lok co się dzieje?
- Mam otwarte oczy?
- Czemu...?
- Odpowiedz! - warknąłem.
- Tak.
Nie! Nie! Nie!
- Lok czy ty..?
- Nie widzę Lin - wyszeptałem - straciłem wzrok.

***
Dziewczyna pomogła mi wstać i podprowadziła mnie do wyjścia z groty.
- Opisz mi to miejsce - poleciłem.
- To nie będzie proste.
- Spróbuj.
- No dobrze...Hmm.. przypomina trochę skrawek ziemi unoszący się w kosmosie tylko że niebo nie jest czarne, a bardziej...Hmm...purpurowe? Tak, chyba tak. Nie ma gwiazd, nie widać planet, ani księżyców, ale wszędzie są takie...Hmm...portale przez które widać 9 światów i ona ciągle się zmieniają i przenikają. Lepiej tego nie opiszę.
- Dobrze ci poszło. Tak, to jest miejsce do którego chcieliśmy się dostać. Tak szczerze to nie wierzyłem, że nam się to uda.
- Jest tu jeszcze mnustwo pnączy- dodała niepewnie -ale są uśpione.
- Zaraz się obudzą - odezwał się gdzieś z boku nieznajomy kobiecy głos.
- Kim jesteś? - wychrypiała Lin.
- Jestem...

Polsat 😚 Zbliżamy się do końca. Ten tom będzie krótszy od poprzedniego, ale planuję zrobić jeszcze jednen...Chyba jednen.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro