Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 33

Siedziałem na dziedzińcu i obserwowałem poddanych krzątających się między stoiskami. Czas uciekał, ale nie mogłem nic z tym zrobić.
- Zamierzasz się poddać? - niedowierzał Thor.
- Nie możesz odpuścić! - oburzyła się Desi.
Ja jednak nie wiedziałem już czego jeszcze się chwycić. Klamka zapadła wieki temu, kiedy przepowiedziano Lin, że zgubi Asgard. Nie wspomniano jednak wówczas ani słowem, że wraz z Asgardem zginie wszystko inne.
W pewnej chwili poczułem, że ktoś siada niedaleko mnie, ale w bezpiecznej odległości. Odwróciłem głowę. Ujrzałem Strange'a, który również przyglądał się Asom ignorując fakt, że sam był źródłem ich zainteresowania.
- Co tu robisz? - mruknąłem niechętnie - To koniec. Możesz wracać.
- Myślisz, że pozwolę Retusowi zniszczyć rzeczywistość? Ochrona materii to moja praca.
- W takim razie zginiesz - wzruszyłem ramionami.
- Może i tak.
Zapadła cisza.
Nie wiedziałem co myśleć o magu i nie mogłem się zdecydować, czy jest niesamowicie odważny, czy niesamowicie głupi.
- Wiesz co pomyślałem, gdy mi powiedziano, że zyskałeś tytuł największego maga we wszechświecie? - odezwał się nagle.
- Mało mnie to obchodzi - mruknęłam.
- Pomyślałem, że to z pewnością koniec świata - ciągnął niezrażony.
Przewróciłem oczami.
- Wcale mnie to nie dziwi.
Czarownik podniósł się z miejsca i oparł o mur naprzeciw mnie.
- Potem jednak usłyszałem jak powstrzymałeś marsz trupów Waliego i oddałeś życie niszcząc złe pnącza losu.
Skrzywiłem się.
Heroizm nie był jedną z moich cech. Nie chciałem ratować wszystkich światów. Zależało mi tylko na bezpieczeństwu moich bliskich.
- Tak jakoś wyszło - mruknąłem.
- Jesteś potężny Loki. Potężniejszy niż myślisz. Dawniej wykorzystałbyś to do podboju świata, ale widzę, że nawet ty zdołałeś wreszcie zrozumieć, że to do niczego nie prowadzi. Jesteś bohaterem i jakkolwiek ciężko mi to przyznać, jeśli ktoś ma coś wymyślić to tylko ty.
Już miałem zaprzeczyć, gdy przeszkodziły mi krzyki od strony stajni. Zerwałem się natychmiast z miejsca i ruszyłem biegiem w tamtym kierunku. To co zobaczyłem sprawiło, że momentalnie stanąłem.
Wielki demon sunął nad drzewami, a w szponach trzymał Desi i półgłówka. Szarpali się, ale nie byli dość silni. Natychmiast ruszyłem w ich stronę, mamrocząc po drodze rozmaite zaklęcia. Zaraz za mną do walki stanęli Strange i zamkowa straż.
Uderzyłem stwora mocą, a ten zawył z bólu i wypuścił czarnowłosą, która zaczęła spadać w dół tak szybko, że nie zdążyłem nawet się ruszyć. Na szczęście w pore pojawił się czarodziej, przez co dziewczyna była bezpieczna. Sęk w tym, że potwór odleciał...odleciał i zabrał ze sobą Domidiego.

***
- To na pewno sprawka Retusa - warknąłem uderzając pięścią w stół - Miałem chronić te dzieciaki!
- Spokojnie - Thor połóżył mi dłoń na ramieniu zmuszając tym samym do wzięcia głębokiego wdechu - Zrobiłeś co mogłeś. Przynajmniej Desi jest cała.
- Tak, ale ten parszywiec ma drugi klucz.
Zacisnąłem pięści.
To nie miało tak być. Retus miał nie dostać reszty kluczy i się poddać ( najprawdopodobniej zabijając przy tym Sigyn ), a nie czekać aż stracę czujność. Dzieciaki były pod stałą ochroną straży, moją, Haimdalla oraz Hugina i Munina. Jakim cudem demon przedarł się do Asgardu bez naszej wiedzy? Chyba, że...
- Mamy zdrajcę - wychrypiałem.
- Co?
- Ktoś wpuścił demona przez którąś z luk i zamaskował przed Haimdall'em  jego obecność. Tylko mroczne elfy i dworzanie znają na to sposób.
- Chcesz powiedzieć...
- Że ktokolwiek kto go wpuścił, musi być blisko nas - odparłem.

No to mamy zdrajce😋 Ktoś ma jakiś pomysł, kto nim może być?
Czekam na komentarze 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro