Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 31

Zgaduję, że mam się gęsto tłumaczyć? 😬

To był niezły pomysł. Nawet świetny, więc dziwiłem się, że sam na niego nie wpadłem. W końcu Retus nie może mnie wykiwać jeśli znajdę to miejsce jako pierwszy.
Sęk w tym, że położenie świętego drzewa jest nieznane, a wskazówki obrosły mianem mitu. To jednak nie było dla mnie problemem, w końcu nie raz miałem doczynienia z legendami. Dla midgardczyków chociażby niedawno sam byłem mitem.
Przejrzałem chyba wszystkie księgi na temat drzewa, a jedynym co mogłoby być przydatne okazało się zdanie, że drzewo jest w oku wszechświata.
Co to niby ma znaczyć?
Zrezygnowany oparłem podbródek na dłoni i przyglądałem się wygasającej kuli. Lin zostały może ze 4 dni, jak nie mniej. Bałem się. Tak strasznie się bałem, że nie zdążę i moja narzeczona umrze, a co gorsze, że zostanie wykorzystana do zniszczenia wszelkiej materii.
- Musisz odpocząć - powiedziała Val opierając się o framugę.
- Ilę ja razy już to słyszałem - westchnąłem- Sęk w tym, że teraz Lin może zginąć.
- Jak porwał ją Wali, też mogła - zauważyła - Jak zbudziła się jej moc tak samo. Zawsze jakoś dawałeś radę ją ocalić.
- Jak porwał ją Wali zginęła, pragnę zauważyć - mruknąłem - Poza tym, dobrze wiesz, że zagrożenie jest większe.
- Jest większe za każdym razem. Pogódź się z tym i nie waż mi się tracić nadziei.
- Wiesz co myślę o nadziei - prychnąłem.
- W takim razie pora zmienić tok myślenia - stwierdziła - Odpocznij.
Niechętnie podniosłem się z miejsca i ruszyłem na dziedziniec. Wokół kręciło się mnóstwo Asów, szeptając jeden do drugiego na mój widok. Przeszkadzało mi to, ale jednak nie rzuciłem się na żadnego z bronią. Byłem zbyt zmęczony. Jormi sunął obok mnie jak zawsze gdy szedłem się przejść, a mimo to ludzie wciąż patrzyli na niego z niepokojem. Mogliby się w końcu przyzwyczaić.
W pewnej chwili dostrzegłem półgłówka medytującego na brzegu fontanny. Nie powiem, intrygujący widok.
- Cześć - przywitałem się.
- Możesz nie nazywać mnie w myślach półgłówkiem?- mruknął nie otwierając oczu.
- Skąd wiesz, że cię tak nazywam? - zdziwiłem się.
- Desi robi to samo. To, że nie mam imienia nie znaczy, że można je zastąpić przezwiskiem.
Wzruszyłem ramionami.
- W takim razie nadaj sobie jakieś.
Dzieciak otworzył oczy i popatrzył na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
Nieodgadnionym, bo miał jej tylko pół, więc...
- Co? - zdziwił się.
- Nadaj sobie jakieś imię. W Helheim są one zbędne, ale wszędzie indziej ludzie wolą wiedzieć jak się do kogoś zwracać.
Chłopak zmarszczył brew.
- Pan mówił, że stworzenia Hel nie zasługują na miano.
- Może i tak - ponownie wzruszyłem ramionami- ale przecież ty jesteś nim tylko w połowie.
Zastanawiał się przez chwilę.
- Dimidium - powiedział w końcu.
- Co?
- To po łacinie pół.
Uśmiechnąłem się nieznacznie.
- Miło mi cię poznać Dimidium - powiedziałem.

Nie zabijajcie proszę 😟 Wiem, że dawno nie było rozdziałów, a ten jest krótki. Nie chcę się tłumaczyć ani nic. Powiem po prostu przepraszam 😕 Mam nadzieję, że jeszcze tu jesteście.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro