Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 28

Dzięki za ulepszenie okładki ciamkarka 😍😍😍

Wkońcu pokonaliśmy upiorną drogę, ale wyraźnie odcisnęło się to na psychice Desi. Dziewczyna szła skulona obok mnie i pocierała ramiona. Coś ścisnęło mnie za serce.
Nie powinna widzieć tych wszystkich okropności. Powinienem był nie pozwolić jej ze mną iść.
- Jak można robić takie rzeczy? - wychrypiała gdy zbliżaliśmy się już do ostatniej bramy.
Zamrugałem zaskoczony, bo po pokonaniu pierwszego kręgu czarnowłosa przestała się odzywać.
Nigdy tego nie robię, ale objąłem ją ramieniem, a ona automatycznie wtuliła się w moją pierś. Czułem się niepewnie, bo niewielu osobą pozwalam na taką bliskość, ale najwyraźniej Wanówka jej potrzebowała.
Patrząc na nią widziałem odbicie samego siebie. To dziecko przeszło zdecydowanie za dużo.
- Te dusze zasłużyły na karę - wyszeptałem, choć wiedziałem, że to jej nie pomoże.
Nie potrafiłem pocieszać.
- Nikt nie zasługuje na takie coś - mruknęła ocierając łzy o moją szatę.
Skrzywiłem się, ale nic nie powiedziałem.
- Przepraszam- powiedziała- Powinnam być twarda.
- Nad uczuciami ciężko zapanować - odparłem wysyłając jej delikatny uśmiech - Dobrze, że je masz. To odróżnia cię od stworzeń Hel.
Pokiwała głową i wreszcie się odsunęła.
- To gdzie szukamy tego dzieciaka? - spytała rzeczowo.
- Zapytajmy - zaśmiałem się czując, że już trochę ochłonęła.
- Kolejne głowy?
Czarnowłosa skrzywiła się w obrzydzeniu, a ja parsknąłem śmiechem i zakryłem usta.
- Coś nie tak? - uniosła brwi.
- Nic - skłamałem - Lepiej chodźmy.
Przewróciła oczami, ale nic więcej nie powiedziała. Było mi to bardzo na rękę, bo nie chciałem jej dodatkowo straszyć. Trzeci krąg ( od tyłu ) był bowiem łagodniejszy od dwuch  pierwszych, ale każdy objaw wesołości był tam natychmiast eliminowany. Musieliśmy uważać.
Koło bramy stał kościotrup w słomianym kapeluszu opierając się niedbale o płot i trzymając w ustach kłos.
- Czego? - spytał niesamowicie wesoło.
Upiornie wesoło.
- Szukamy dziecka, które ma moc i nie żyje - odparła za mnie Desi, ale nie patrzyła na szkielet, lecz w ziemię.
Nic w sumię dziwnego, bo jego nienaturalny uśmiech sprawiał, że nawet mnie przechodził dreszcz.
- Wyglądacie na zmęczonych - zaśmiał się - uciekaliście przed ogarami.
- Demonami i innymi potworami też - mruknąłem.
- Czemu nie wybraliście łagodniejszego przejścia? Wiecie. Od góry.
- Jest zamknięte - przypomniałem - Od 100 lat.
Kościotrup zagwizdał.
- To już tyle minęło? - zaśmiał się obłąkańczo - No dobrze. Dzieciak jest przy wodospadzie, ale jak go ukradniecie szef nie będzie zadowolony.
Wzruszyłem ramionami.
- Níðhöggr nigdy nie jest zadowolony - zauważyłem.
Uśmiech natychmiast zniknął z twarzy szkieletu.
- Skąd znasz jego imię? - wychrypiał przerażony oglądając się na wszystkie strony.
Prychnąłem.
- A on zna moje. Pomogłem sprowadzić go spowrotem, jak wypełzł z Helheimu.
Nasz informator skulił się znacznie, a jego zęby zaczęły szczękać ze strachu.
- Idźcie już! - krzyknął - Wynocha!
Skinąłem głową i ruszyłem za bramę ciągnąc za sobą zdezorientowaną czarnowłosą.
- Kto to Níðhöggr i czemu nie powinieneś znać jego imienia? - spytała w końcu.
- Dziecko Hel - mruknąłem- Potężne dziecko. Ja i Thor byliśmy młodzi jak zaatakował, a Odyn zabronił nam się do niego zbliżać. To wąż, który zabił połowę populacji dolnych królestw zanim został powstrzymany.
- Pomogłeś?
- Nie do końca.
Uniosła brwi.
- To znaczy?
- Nie istotne. Lepiej zajmijmy się tym po co tu przyszliśmy.

***
Przemknąłem się nie zauważony przez portal, a żądza mordu włączyła się automatycznie gdy zobaczyłem wielkiego potwora, który sunął po ludziach i rozrywał ich na kawałki ostrymi zębami.
- Nie będzie tak - wyszeptałem - To mój teren.
Moje oczy świeciły mocnym zielonym światłem, w głowie słyszałem głosy, która mówiły bym niósł zniszczenie. Dopadłem do skrzydeł potwora i przepaliłem je szmaragdowym płomieniem. Wąż zawył i prubował strącić mnie ogonem, ale bez skutku. Ja tymczasem wyjmowałem bardzo szybko sztylety i wbijałem w jego twardą skórę w miejscach gdzie było to możliwe. Gad zaczął się wykrwawiać, a wtedy zsunąłem się mu na pysk i przebiłem ostatnim sztyletem jego prawe oko.
- Nie wracaj - rozkazałem i właśnie wtedy na horyzoncie pojawiła się Asgardzka armia, wracająca z odwrotu.

Hejo hej 😁 Jeszcze nie wróciłam z koloni, ale to o to taki niedzielny rozdział. Delikatny😂 Jak się podoba?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro