Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 20

Pakowałem właśnie bagarz, bo mieliśmy wyruszyć z samego rana do siedziby Wanów, by odszukać pierwszą z dwójki kluczy, gdy do pokoju wparował mój brat.
Nie zdziwiło mnie to zbytniu, bo po powrocie i ustaleniu planu jutrzejszej wyprawy, szybko zniknąłem im z oczu, a Thor z pewnością chciał zadać mi to nieszczęsne pytanie.
- Jesteś magus fortis? - wychrypiał i wpatrywał się we mnie z mieszaniną strachu, złości i podziwu.
Wywróciłem oczami w konsternacji.
- Owszem bracie - odparłem znodzony - Myślałem, że się domyślisz, ale najwyraźniej za bardzo cię przeceniam.
Gromowładny sapnął i opadł na moje łóżko. Nie zareagowalem, ale nie powiem, że byłem szczęśliwy, że gniecie mi pościel.
- Mój brat jest najpotężniejszym magiem we wszechświecie- jęknął- To chyba koniec świata.
Przewróciłem oczami i podniosłem brata mocą z łóżka.
- Ej! - oburzył się.
- Chcę się wyspać - mruknąłem i zanim blondyn zdołał się odezwać zamknąłem mu drzwi przed nosem.
Westchnąłem cicho, gdy usłyszałem oddalające się kroki i opadłem na łóżko w ten sam sposób co on. Byłem zmęczony, bardzo zmęczony, ale nie ze względu na stres związany z przyszłymi wydarzeniami. To nie miało dla mnie tak dużego znaczenia jak to co stanie się z Sigyn.
Nie mogłem jej znowu stracić.
Cały czas obawiałem się, że Retus coś jej zrobi, że ją skrzywdzi, a ta dziewczyna zdecydowanie przeszła już zbyt wiele.
Jeszcze ta klątwa!
W końcu podniosłem się z łóżka i ruszyłem do łazienki, by się umyć. Zimna woda z reguły pozwalała mi się rozluźnić, ale nie tym razem. Wróciłem do pokoju i zagrzebałem się w pościeli, ale jak na złość sen wcale nie przychodził. Zacząłem się już nawet zastanawiać, czy nie wstać i nie poszukać jakiegoś zaklęcia na sen, ale w końcu tego nie zrobiłem. Byłem zbyt zmęczony żeby zwlec się z łóżka tylko po to by zasnąć, więc pozostawało mi tępe gapienie się w sufit i czekanie.

***

Widziałem przed sobą wielkie drzewo pokryte jakby puchem, a przynajmniej tak mi się wydawało. Klęczałem przed nim z zamkniętymi oczami i słuchałem szumu wiatru oraz wody ze strumyka nieopodal. Słońce było już niemal w zenicie i wcale nie przypominało tego, które było na Midgardzie. Nie było to też żadne ze źródeł światła 9-ciu królestw.
W pewnej chwili poczułem na ramieniu czyjąś dłoń, ale nie odwróciłem się, bo znałem osobę, która stoi za mną. Kobieta uklękła obok mnie, a ja czułem, że się uśmiecha.
- Lubię jak tu przychodzisz - wyszeptała - To znaczy, że dobrze cię wychowałam.
- Dlaczego? - spytałem.
- To drzewo jest dla nas bardzo cenne. Symbolizuje to wszystko co zrobił dla nas Teles.
- Co takiego? Zamknięcie nas poza światem? - usłyszałem pretensje we własnym głosie i zmieniłem pozycje - a może to, że świat nie wie o naszym istnieniu?
Odwróciłem wzrok, a kobieta westchnęła.
- Mówiłam ci już dlaczego nie możesz wyjść.
- Wiem - mruknąłem - Utrzymujemy ten świat, a on o nas nie wie. Nie uważasz, że to strasznie niesprawiedliwe?
- W końcu przywykniesz.
- Do czego? - warknąłem - Że inni nam nie ufają? Do tego że wszyscy nami gardzą? A może do bycia więźniem głupiego drzewa?
Ponownie westchnęła.
- Mówisz nas, ale chodzi ci o ciebie prawda?
Prychnąłem.
- Jestem potworem.
- To nie prawda - powiedziała.
- Nie kłam. Nie miało mnie tu być.
- Mylisz się Iko. Może nie wiedziałam, że będę musiała tyle przejść, ale było warto. Jesteś wyjątkowy i kiedyś to zrozumiesz.
- Wolałbym być normalny - mruknąłem, a kobieta westchnęła po raz trzeci.
- Nie zawsze mamy to czego chcemy - odparła.

***
Otworzyłem oczy i natychmiast podniosłem się do pozycji siedzącej. Nie miałem pojęcia co to było. Z pewnością to nie był sen, a raczej wspomnienie, tylko...to nie było możliwe. Nie pamiętałem czegoś tego i zdawało mi się, że to musiało się dziać jak miałem jakieś 10 lat, ale to przecież niemożliwe. Byłem wtedy w pałacu w Asgardzie, a nie...gdziekolwiek to było, a kobieta która do mnie mówiła...To był ktoś znajomy, ale kto? A w tym śnie...To byłem ja, ale jednocześnie to nie mogłem być ja.
Miałem kąpletny mętlik w głowie, ale jednago mogłem być pewien. Ten sen..czy wspomnienie...z pewnością nie wróżyły niczego dobrego.
Iko? O co tu chodzi?

Co myślicie? Sorka że tak długo 😕
Jak myślicie o co może chodzić z tym sno-wspomnieniem, które nie może być wspomnieniem? 😋 Wiem. Namotałam 😂

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro