Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 17

Siedziałem właśnie na łóżku przeglądając księgę, gdy do pokoju wpadł Thor. Jak zawsze bez pukania.
- Spotkałeś się z Surturem! - warknął, a ja zamarłem.
Szybko jednak się opanowałem i przybrałem obojętny wyraz twarzy.
- Słucham? - spytałem.
- Nie udawaj Loki! Sif była na Muspelheimie i widziała cię!
Westchnąłem.
- A co dokładnie widziała?
- Jak schodzisz do podziemnego królestwa.
Przeklnąłem w duchu dziewczynę, ale postanowiłem grać dalej.
- Czyli nie widziała jak rozmawiam z demonem, ani niczego takiego - zauważyłem.
Gromowładny lekko się speszył.
- No nie - przyznał.
- To możesz mi powiedzieć czemu mnie nachodzisz?
Blondyn milczał przez chwilę.
- Wybacz bracie - mruknął.
- Nie chowam urazy.
- Ale czemu tam byłeś?
- To już moja prywatna sprawa- mruknąłem.
Brat spojrzał na mnie podejżliwie, ale nic nie powiedział i wyszedł. Westchnąłem. Było blisko. Gdyby gromowładny dowiedział się, że od jakiegoś czasu często widuje się z gigantem, od razu by pomyślał, że chce go zdradzić i pewnie musiałbym wtedy powiedzieć całą prawdę, a nie mogłem tego zrobić.

***
Gdy Sigyn chwilowo umarła, zaklęcie 2 serc przestało działać, ale nasze połączenie nie zanikło. Wiedziałem kiedy coś było nie tak i dlatego gdy ogarnął mnie dziwny niepokój, pierwsze co zrobiłem, to rzuciłem czar na wodę w źródle. Zobaczyłem białowłosą wśród gruzów jakiegoś budynku. Była posiniaczona i podrapana, a jej oczy mówiły jasno jak bardzo się boi. Nie miałem pojęcia co się stało, ale wiedziałem, że natychmiast muszę do niej lecieć. Może i ją okłamywałem, może i  skrzywdziłem i pewnie nie chciała mieć już ze mną nic doczyszczania, ale to nie znaczyło, że nagle przestało mi na niej zależeć. Nie mogłem jej tak po prostu wyżucić z pamięci, tak jak nie mogłem jej teraz nie pomóc. Heimdall mnie nie zatrzymywał i nie musiałem nawet nic mówić. Otworzył przejście i natychmiast znalazłem się w Midgardzie przed tym co zostało z nowego domu Lin. Słyszałem w oddali wycie syren, a cała ulica płonęła i była w gruzach. Gdy podszedłem bliżej usłyszałem jeszcze cichy, ale znajomy szloch. W pierwszej chwili się zawahałem. Nie byłem dobrą osobą, ale Sigyn od zawsze była dla mnie ważna i jedyne czego chciałem to być przy niej. Była moją przyjaciółką. Wziąłem głęboki oddech i ruszyłem w stronę dźwięku. Zastałem dziewczynę całą roztrzęsioną. Z jej oczu płynęły strumienie łez, a włosy opadały jej na twarz. Klęczała. Podszedłem bliżej i uklękłem obok.
- Lin? - wyszeptałem.
Wojowniczka uniosła głowę i spojrzała na mnie wzrokiem pełnym strachu i rozpaczy. Serce mi się krajało.
- Lin co..? - nie zdążyłem dokończyć, bo przyjaciółka zarzuciła mi ręce na szyję.
Przytuliłem ją mocno i głaskałem dłonią jej włosy.
- Spokojnie Lin - wyszeptałem- Już dobrze, jestem przy tobie.
Białowłosa ścisnęła mocniej rąbek mojej peleryny.  
- Loki ja...to wszystko...
- Ciii - przerwałem jej- Później. Zabieram cię do domu.
Odczekałem chwilę spodziewając się oporu, ale nie uzyskawszy odpowiedzi wziąłem ją na ręce i wyszedłem z gruzów.
- Heimdallu! Otwórz bifrost! - zawołałem i chwilę później pochłonęło nas światło.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro