Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11

- Matko, myślisz, że to opanuję? - spytałem unosząc szmaragdową mocą stół.
- Nie jak będziesz się rozpraszał - mruknęła.
- Dajesz mi to ćwiczenie po raz dziesiąty. W końcu będę to robił z zamkniętymi oczami.
- Loki wiem, że cię to nudzi, ale z tą mocą nie jest jak z poprzednią. Chyba nie chcesz, by znowu przejęła nad tobą kontrolę?
Opuściłem mebel na ziemię.
- Dalej mi nie powiedziałaś co się wówczas stało - zauważyłem- Dalej też nie wiem, czemu nie mogę powiedzieć bratu, ani ojcu.
- Kiedyś zrozumiesz- zapewniła.
-  Powtarzasz to za każdym razem- mruknąłem.

***
Obudziły mnie krzyki. Natychmiast poderwałem się z łóżka, ubrałem i wybiegłem z pokoju.
- Co się dzieje?! - spytałem jednego ze strażników próbując przekrzyczeć hałas.
- Zielona bestia nas zaatakowała! - odkrzyknął - Król właśnie z nią walczy, ale chyba przegrywa!
Skinąłem głową i ruszyłem biegiem w stronę głównej bramy, którą właśnie zamykano. Przecisnąłem się w ostatniej chwili i moim oczom ukazał się kilkunastometrowy potwór. Gromowładny raził go piorunami z wszystkich stron, a wojownicy dźgali włuczniami. To było na nic, bo skura bestii była twarda niczym skała.
- Do tyłu! - rozkazałem strażnikom.
- Ale panie...
- Do tyłu mówię! - warknąłem, a wojownicy wykonali polecenie.
- Co ty robisz?! - wysyczał Thor.
- Ty też się odsuń- poleciłem.  
- Zwariowałeś?!
- Rób co mówię jak nie chcesz zginąć!
Brat popatrzył na potwora niepewnie, ale w końcu usłuchał.
Moje oczy zaczęły świecić na zielono, tak jak oczy węża. Pochylił się, a ja go pogłaskałem.
- Skubany! Myślałem, że nie żyjesz - zaśmiałem się.
- Loki?
Odwróciłem się i zobaczyłem, że cały Asgard patrzy na mnie nie wiedząc co myśleć.
- Tak?
- To...to coś cię słucha?
- A nie widać? Znamy się.
Jormungand wystawił język i polizał mnie.
- Ohyda! - warknąłem otrzepując z siebię ślinę - Wiem, że się cieszysz, ale litości!
Pstryknąłem palcami i znów byłem czysty.
- Masz szczęście, że umiem czarować - mruknąłem.
- Co to jest? - spytał gromowładny podchodząc do nas ostrożnie.
- Wąż Midgardu - odparłem- Mój pupilek.
Brat spojrzał na mnie przerażony.
- To coś chciało zniszczyć królestwo!
- Oj po prostu mnie szukał - machnąłem ręką z lekceważeniem. 
- A po co?
- Długa historia.
- Co z nim robimy?
- Nie wiem gdzie by mógł mieszkać- wyznałem.
- Chcesz go zatrzymać?!
- Tak.
- Ty serio oszalałeś - stwierdził.
- Już dawno bracie - zaśmiałem się - Z resztą nie sądzisz, że może się przydać?
- To nieumarły!
- I co z tego?
- Jest niebezpieczny!
- Jest pod moją władzą. Jormi! Leżeć!
Gad natychmiast zwinął się w kłębek na ziemi powodując silne trzęsienie ziemi.
- Jormi?
- Skrót.
Blondyn podrapał się ręką po głowie.
- Musisz mi dużo wyjaśnić - mruknął.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro