1
-Lily Williams w tej chwili na dół!- krzyknęła moja mama.
Nie odpowiadając nic zeszłam na dół do kuchni gdzie znajdowała się moja rodzicielka.
-po co mnie wołałaś?-zapytałam opierając się o blat i spoglądając na kobietę.
-Musze wyjechać,nie wiem na ile.Polecisz do swojego przyjaciela on się tobą zajmie.- powiedziała na jednym wdechu i w końcu się na mnie spojrzała.Clara Williams to była modelka była i jest zgrabną kobietą i jak na swoje lata jest naprawdę śliczna,oczywiście mówimy tu o mojej matce.
-zaraz, zaraz..do Alex'a File'ya?!- pisnełam podekscytowana że w końcu się spotkam z chłopakiem.Nie widziałam się z nim 10 lat.Mimo że dzieliły nas tylko dwa lata różnicy to czułam się przy nim jak mała dziewczynka,lecz pewnie było to spowodowane tym że zawsze się o mnie troszczył jak ojciec którego nigdy nie poznałam.Wracając.To bardzo wesoły i pozytywny chłopak,zawsze jest uśmiechnięty. Oczywiście tak jak każdy człowiek jest poważny.
-zgadza się córeczko.-odpowiedziała mi mama.Podeszla do mnie i przytuliła mnie.- samolot masz o 9.00 jutro rano, więc leć się spakować.- powiedziała całując mnie w policzek i poklepała po plecach na znak bym poszła do pokoju.
Wyciągnęłam zieloną walizkę z szafy i zaczełam pakować potrzebne rzeczy.Kiedy spakowałam moje ciuchy i kilka książek skierowałam się do łazienki po zbędne rzeczy.Spakowałam takie rzeczy jak podpaski i wkładki bo oczywiście każda kobieta musi to mieć przy sobie.Spamowałam kilka innych rzeczy i wróciłam do pokoju.Kosmetyków nie miałam,nie lubiłam się malować.
Po wejściu do pokoju od razu rzuciłam się na łóżko,myłam się już godzinę temu.
Nawet nie wiem kiedy odpłynęłam.
-ale mi się nie chce.-wstałam kiedy usłyszałam dzwięk budzika.Była 07.20.
Po pięciu minutach leżenia w końcu zwlekłam się z łózka.Podeszłam do szafy i wziełam ubrania które wczoraj sobie przygotowałam.Skierowałam się do łazienki z celem wzięcia porannego prysznica i załatwienia porannej toalety.Po 10 minutach wygrzebałam się z pod prysznica.
Kiedy byłam już ubrana wyszczotkowałam porządnie zęby i skierowałam się do kuchni.
Na blacie lezała karteczka od mojej rodzicielki.
,,Przepraszma że nie obudziłam cię,ale nie chciałam żebyś była zmęczona podczas podróży.Musiałam wyjechać wcześniej.
Wrócę prawdopodobnie na twoje 23 urodzinki ponieważ muszę zostać na dłuzej.
Przepraszam.
Kocham cię
Mama.
Po przeczytaniu tego byłam załamana.Ale w końcu jestem już dorosła.
Po zjedzeniu swojego śniadania poszłam do góry po walizkę i po bilet który leżał na mojej komodzie i resztę potrzebnych dokumentów.
Postanowiłam że pora już wychodzić ponieważ za półtora godziny mam samolot.
Skierowałam się na przystanek autobusowy który przyjeżdżał z lotniska do San Francisco.Tak mieszkam tutaj.
Droga trwa 20 minut więc nie jest źle.
Droga minełam mi bardzo szybko,poznałam miłą staruszkę z którą porozmawiałam.Naorawde sympatyczna pani.
Po wyjściu z autobusu skeirowałam w stronę drzwi.Zapatrzona w swój bilet wpadłam na kogoś.
-przepraszam pana.-powiedziałam do męszczyzny na którego wpadłam,pomogłam mu podnieść torby i jeszcze raz przeprosiłam.
-uważaj jak chodzisz dziewucho.-prychną i ruszył przed siebie.
-dupek.-warknełam pod nosem lecz on to usłyszał.
-słyszałem cię,pozwę ci,jestem prawnikiem.-odkrzykną lecz ja już nie słuchałam ponieważ drzwi przedemną otworzyły się.Weszlam do środka i udałam się na odprawę.
Siedziałam już w samolocie i kiedy wyciągałam z kieszeni moją MP3 poczułam w kieszeni karteczkę.
,,jak wysiadziesz z samolotu zadzwoń pod ten numer 765 987 239.Alex Foley.
Mama.
Uśmiechneła się pod nosem i schowałam karteczkę z powrotem do kieszeni.
Po dwóch godzinach dotarłam na miejsce.Odrazu po odebraniu swojego bagażu skierowałam się do wyjścia żeby zadzwonić do mojego przyjaciela.
Niestety okazało się że telefon jest zepsuty. No cóż.
Po chwili usłyszałam wołanie mojego imienia.Odwruciłam się w stronę ulicy i niedowierzałam własnym oczom.
-Alex!-krzyknełam radośnie i zostawiając bagaż pobiegłam do przyjaciela.
-tęskniłam.Bardzo ale to bardzo.-powiedziałam rzucając mu się w ramiona.
-Ja też Li,ale już puść bo mnie udusisz a ktoś musi cię zawieść do domu.-zaśmiał się a ja pusciłam mojego przyjaciela.Cofnełam się dwa kroki do tyłu i orzypatrywałam się jego twarzy.Z silnych emocji i nie wiadomych przyczyn.Podeszlam bliżej i złączyłam nasze usta w długi,namiętny i pełen tęsknoty pocałunek.
-Li?-zaśmiał się i odsunął.Był przyzwyczajony do takiego zachowania z mojej strony bo jak miałam dziesięć lat a on dwanaście wyjechałam na dwa miesiące do wujka na wieś,w tamtym czasie byliśmy nierozłączni więc po powrocie zrobiłam to samo co teraz.
-No co.-zaśmiałam się i pobiegłam po moją walizkę która zostawiłam na środku chodnika.
Zapomnieliśmy o tym pocałunku bo po co mamy do tego wracać.Siedziałam z tyłu na środku aby mieć wszystko widzieć.Tak wiem mogłam z przodu ale wolałam z tyłu,od dziecka lubiłam z siedzieć na tylnych siedzeniach.
Mimo iż na dworze było 36c° to było mi zimno.
Byłam ubrana w jasne szerokie na dole jeansy i w biała krótką koszulkę na ramiączkach, na to miałam zarzuconą jeansową kurtkę.A moje ciemne bląd włosy opadały mi na ramiona.
-Li musimy jeszcze zawitać na komisariat do moich kolegów.-powiedział i położył mi ręke na kolanie z uśmiechem na twarzy który widziałam w lusterku.
-Jasne a poznam ich?-odpowiedziałam zniecierpliwiona.
- oczywiście że tak.-zaśmiał się.
Po 15 minutach byliśmy na miejscu.Wysiadłam z auta i skierowałam się za Alexem który był już pod budynkiem.Wszedl z impetem do pomieszczenia tak jakby był u siebie w domu.
-O boże znowu on-sapną jakiś mężczyzna
Z tyłu. Odwróciłam się i przed nami stał facet w średnim wieku.
-o John miło cię widzieć...żartowałem.-odpowiedział po przybyciu z nim piątki.
-Siemasz Alex kto to?Twoja kolejna dziwka?-powiedział kolejny mężczyzna który nagle się pojawił.Miał zachrypnięty głos,nie powiem całkiem atrakcyjny.
-A co chcesz usługę?60 dolarów kochaniutki.- powiedziałam oschle j chamsko się uśmiechnełam.
-Spokojnie dziewczyno-szepnął mi do ucha mój przyjaciel.
Już od razu wiedziałam że nie po lubię tego całego Billiego.
Jechaliśmy właśnie do jakiegoś klubu do którego uczęszcza Foley.Jak się okazało był to tak zwany klub go-go
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro