Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7. Świadek Bójki?

Pov. Ameryka

Resztę dnia spędziłem z rodziną. Powiedziałem też rodzicom o wycieczce, jakimś cudem zgodzili się dać mi hajs zarówno na telefon, jak i na wycieczkę. Jutro oddam Rosji pieniądze, więc napisałem do niego żebyśmy spotkali się po lekcjach na co on odpisał mi, że spoko.


Następny dzień

Obudził mnie dźwięk budzika w telefonie. Leniwie podniosłem się do siadu i wyłączyłem denerwujący mnie dzwonek. Jest 7.00, więc nie mam wiele czasu na zebranie się - pomyślałem, wstając. Z szafy wyciągnąłem jakieś losowe ubrania i wyszedłem z pokoju idąc na dół. Rodzice mieli dzisiaj znowu pracę na wczesną godzinę, Kanada miał lekcje na 7.10 więc jestem sam w domu. Ubrania, które zaraz ubiorę rzuciłem na kanapę i będąc już w kuchni zabrałem się za robienie śniadania. Zrobiłem sobie zwykłe kanapki z nutellą i siadając do stołu zacząłem jeść oraz przeglądać sobie memy. Zjadłem szybko, więc położyłem telefon na stole i udałem się do łazienki, wcześniej zabierając ubrania z kanapy żeby się ubrać do szkoły, umyć zęby, ogólnie się ogarnąć.

Gdy byłem już gotowy do wyjścia to zobaczyłem, że za 20 minut mam pierwszą lekcję, więc muszę zaraz wyjść z domu. Upewniłem się, że na pewno mam pieniądze za telefon i po chwili chwyciłem swój plecak i klucze, wcześniej zamykając dom. Jak zwykle ruszyłem ulicą, wyszedłem ze swojej uliczki i szedłem sobie chodnikiem mijając następne budynki.
Nagle usłyszałem hałas za jednym z budynków,  był to chyba sklep, ale drzwi zasłaniała kartka z pokaźnym napisem "ZAMKNIĘTE". Im bliżej sklepu byłem, tym bardziej mogłem domyślać się co się dzieje. Słychać było coś jak uderzenia, szmery aż w końcu usłyszałem jakiś nieznajomy mi głos, również dobiegał zza budynku.

? : Puszczaj mnie, do cholery bo pożałujesz tego!! Słyszysz, zostaw! To boli! -  wystraszyłem się. Działo się to za rogiem, żeby dojść do szkoły musiałem ten róg minąć. Po dźwiękach stwierdziłem, że jestem świadkiem bójki, zbyt często trafiam w złe miejsca o niewłaściwym czasie... Powoli zbliżyłem się do ściany i wychyliłem żeby zobaczyć co się dokładnie dzieje. Zobaczyłem dwóch chłopaków, wyższy i najwyraźniej silniejszy którego twarzy i koloru flagi nie mogłem dostrzec, uderzał z pięści kogoś niższego od siebie, ale wydaje mi się że ta osoba też była ode mnie strasza. W końcu spowrotem schowałem się za ścianą, już miałem wyciągać telefon i dzwonić po jakąś pomoc, czy coś, ale usłyszałem bieg, więc od razu wskoczyłem w gęste krzaki rosnące obok mnie, mogłem dokładnie widzieć co się dzieje. Zza ściany wybiegł kulejąc jakiś chłopak, nie widziałem jego twarzy. Jedyne co rzuciło mi się w oczy, to posiniaczone do fioletu ręce i krew na koszulce. Byłem przerażony, co jeśli teraz wyjdzie tamten typ z którym się bił i zrobi coś mnie? Siedziałem dalej w gęstej zarośli pod ścianą i powoli próbowałem się zza niej wychylić. Po drugiej stronie zauważyłem oprawcę, siedział pod ścianą na ziemi ze spuszczoną głową, wzrok wlepiał w swoje buty. Miał na głowie uszankę, czy to... Rosja? Skończyłem się wychylać zza ściany, wolałbym żeby on mnie nie zauważył. Powoli i po cichu wyszedłem z krzaków, zastanawiając się co mam teraz zrobić. Chwilę myślałem, w końcu wpadłem na coś tak głupiego, że aż sam się zdziwiłem. Podejdę do Rosji, przy okazji oddam mu kasę i spytam się czy wszystko okej. Co może pójść nie tak? A no, na przykład może mnie załatwić tak jak tamtego kogoś. Ale podobno raz się żyje...
Powoli wyszedłem za róg budynku, gdzie nadal siedział oparty o ścianę chłopak, teraz miał przymrużone oczy, dlatego nie widział mnie. Stanąłem kawałek przed nim i odezwałem się niepewnie. Czułem strach, zastanawiając się, czy to na bank dobry pomysł.

A: H-hej, Rosja to ty? - wtedy ten zadrżał i otworzył oczy.

R: Co ty tu robisz? Nie strasz mnie, jasne?! - wstał, a ja lekko się zlęknąłem. Sięgałem mu do barków, był o wiele wyższy i zapewne silniejszy. Spostrzegłem, że czarna bluza którą ma na sobie jest brudna od ziemi, jego lewe oko było sine, to znaczy dopiero siniało. Na rękach miał niewielką ilość krwi. Cofnąłem się do tyłu, żeby zwiększyć dystans.

A: Ja-ja przepraszam! Nie chciałem tu tak nagle wpaść... Co ci się stało? - spytałem, chociaż dobrze wiedziałem czemu tak wygląda.

R: To nie jest twój interes, młody. - Powiedział głosem, który spowodował u mnie dreszcz. Po chwili zauważyłem, że próbuje iść, jednak z jego prawej strony głowy leci dość spora ilość krwi. Szybko złapał się w tym miejscu i lekko syknął, zapewne z bólu. Krwi było dużo, do tego na ranie była ziemia i żwir.

A: O cholera, musisz to szybko opatrzyć bo z tej ziemi na ranie dostaniesz zakażenia na bank!

R: Daj mi spokój, dobra? Poradzę sobie!

A: No ale mieszkam blisko, opatrzę ci to. Daj sobie pomóc, przy okazji oddam ci pieniądze za telefon. - wyglądał nadal na złego i zniechęconego, ale w końcu westchnął.

R: Niech ci będzie... To idziemy? - wiedziałem że się zgodzi, rana musi mocno go boleć, wyglądała obrzydliwie. Do tego masa siniaków...

A: Co ci się stało? - zapytałem, choć doskonale znałem odpowiedź na to pytanie. Chłopak tylko odwrócił wzrok i odpowiedział milczeniem, ale po chwili poszedł za mną w stronę ulicy, szliśmy do mojego domu. Zdaję sobie sprawę że mam szkołę, ale trudno. Chyba się nic nie stanie, gdy przyjdę spóźniony?
Rosja cięgle unikał kontaktu wzrokowego, a ja przyglądałem mu się bacznie. Widać że porządnie się z kimś pobił, myślę że nie powinienem drążyć tematu, ale zapytałem się go jeszcze raz: Powiesz mi w końcu co się stało?

R: Pobiłem się z jednym lamusem. Pasuje?

A: Dlaczego?

R: Młody, nie zrozumiesz tego. Po prostu chodźmy już, dobra? Wszytko mnie cholernie boli.

Pov. Rosja.

Belgia. Skończony debil i nic więcej. Niższy ode mnie i słabszy, ale podskakuje. Jest to typowy, klasowy przemądrzały luzak. Gdy niechcący się spotkaliśmy za tym sklepem, to zaczął mnie obrażać co skończyło się kłótnią, popchnął mnie, oddałem mu tym samym więc mnie uderzył. Do czego to doprowadziło? Mam rozwaloną głowę, siniaki na rękach i pod okiem. Przecież mój stary się zesra z wściekłości jak to zobaczy. Ale za to Belgia też dostał, zdecydowanie mocniej. Na mordzie mu siniaków nie brakowało, z ust ciekła mu stróżka krwi. Do tego z moją "lekką" pomocą zaliczył glebę, chyba rozwalił sobie łuk brwiowy, szczerze nie interesuje mnie to, co mu jest. Tym razem jednak chyba lekko przesadziłem, śmiałem się gdy jedną ręką go trzymałem, a drugą z pięści uderzałem w twarz. Po chwili on płakał, błagał mnie żebym przestał. Zdaję sobie sprawę z tego, że to zabrzmi nienormalne, ale bawiło mnie to co się działo. Po prostu. Krzyknął że mam go zostawić bo pożałuję, na co tylko pchnąłem go na ziemię. Leżąc na ziemi chwycił za kamień i z całej siły zamachnął się nim w moją głowę. Odleciałem trochę na bok, a on korzystając z okazji uciekł. Gdyby nie zwiał, to nie wiem czym skończyło by się to dla nas obydwu.
Dobrze tylko, że Ameryka nie widział bójki, nie znam go i nie wiem jakby zareagował. Właśnie skręciliśmy w jakąś mniejszą uliczkę, cały czas wpatrywał się pusto w telefon. Ja podczas drogi ciągle trzymałem dłoń na swojej głowie, rana piekła mnie strasznie.
A tak swoją drogą to chyba trochę przeginam, gdy Ameryka się coś pytał to odpowiadałem mu chamsko... W końcu niższy chłopak się zatrzymał, stanęliśmy przed jego domem.

A: Ok, już jesteśmy - powiedział po czym otworzył furkę i wszedł na ogród, więc podążyłem za nim. Z kieszeni wyciągnął klucze i po chwili wpuścił mnie do domu.


Pov. Ame

Weszliśmy do domu, Rosja rozglądał się dookoła.

A: Rosja, ja idę po jakąś apteczkę czy coś, ty tu zostań.

R: Ok. - odpowiedział po czym usiadł na krześle przy stole. Ja poszedłem do łazienki i zacząłem grzebać po szafkach. Nie jestem pewnien gdzie jest apteczka czy coś podobnego... W końcu otworzyłem jedną szafeczkę, w niej leżały bandaże, plastry i inne takie. Wziąłem bandaż, plastry i wodę utlenioną po czym wróciłem do salonu.

A: Okej, mam już wszystko. Możesz ściągnąć uszankę?

R: Uh, już... - Powiedział po czym ściągnął nakrycie głowy. Jego rana była mocno zaczerwieniona, było na niej sporo krwi zmieszanej z ziemią. Chwyciłem za wodę utlenioną.

A: Teraz może trochę zaboleć. - powiedziałem po czym przemyłem wcześniej spomnianym płynem ranę. Rosja syknął z bólu, a ja zacząłem wycierać ranę wacikiem. Gdy skończyłem, to wziąłem gazę i przykleiłem ją plastrem, powiedziałem mu: Ok. Już gotowe.

R: Dziękuję... - odpowiedział.

A: Masz sine oko, przynieść ci jakiś zimny okład?

R: Jeśli byś mógł... Boli. - odpowiedział, a ja poszedłem do lodówki i wyciągnąłem lód z zamrażarki po czym zawinąłem go w ścierkę. Przyłożyłem mu okład do oka.

A: Masz, przytrzymaj to sobie.


Pov. Rosja (.  sorry że co chwilę zmieniam :(    )

A: Masz, przytrzymaj to sobie.  - Powiedział Ameryka podając mi lód żebym mógł sobie przyłożyć go do oka.

R: Dzięki. - Odpowiedziałem następnie przykładając sobie okład. Od razu poczułem lekką ulgę. Po kilku minutach czułem się już lepiej, ale niestety siniak mi zostanie... Nie chcę żeby ojciec się zorientował że poraz kolejny się z kimś pobiłem...

A: A tak wogóle to miałem oddać ci pieniądze za telefon - powiedział po czym z swojego plecaka wyciągnął sporą ilość banknotów. Przeliczyłem je na szybko.

R: Dobra, dzięki młody. Ja będę już leciał, a ty masz chyba lekcje, prawda?

A: Ta... Spóźniłem się już na pierwszą, ale trudno. A ty masz na którą szkołę?

R: Właściwie to powinienem być w niej od 2 godzin ale chyba sobie daruję... Będę już leciał i jeszcze raz dzięki wielkie za pomoc. - powiedziałem.

A: Nie ma sprawy. Ja już idę do szkoły.

R: Ok, też już idę. - powiedziałem i po chwili wyszliśmy z domu. Po chwili usłyszałem chłopaka ponownie:

A: To narka!

R: Siemka młody. - Odpowiedziałem i rozeszliśmy się w swoje strony. Poszedłem w stronę parku, nie zamierzam wracać teraz do domu. Na rękach miałem nadal sporo siniaków, dlatego czułem lekki ból. Ale tak właściwie to sam sobie jestem winien.

Kilka godzin później.

Pov. Ame

Właśnie była 14.00 i wracałem ze szkoły. W szkole musiałem tłumaczyć się dlaczego się spóźniłem. Teraz tylko jeszcze muszę się wytłumaczyć rodzicom... Mam nadzieję że się nie wkurzą, ostatnio sprawiam trochę problemów. Jeśli chodzi o Rosję, to mimo iż zobaczyłem jego prawdziwe "oblicze", to tak na ogół wydaje się być nawet spoko. Nie wiem jak to możliwe, ale trochę go polubiłem, mimo że znamy się krótko.
Gdy w końcu dotarłem do domu, zauważyłem że drzwi nie były zamknięte na klucz, więc rodzice są w środku. Otworzyłem drzwi i udałem się do salonu, wcześniej ściągając buty.

A: Hej mamo, hej tato!

WB: Cześć, powiesz mi może czemu się spóźniłeś? Nauczycielka do mnie dzwoniła.

A: Przepraszam, przysiagam że to się więcej nie powtórzy. - po chwili zacząłem im opowiadac dlaczego się spóźniłem. Chyba nawet mi uwierzyli, zapytali tylko o Rosję, więc powiedziałem im na szybko że to mój nowy kolega.
.
.
.
.
.
.
.

_________________________

Moim zdaniem ten rozdział wyszedł źle, ciągle zmieniałam perspektywę i wgl.


Oof.

Miłej reszty weekendu c:

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro