Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

49. Rosja, to za wcześnie...


Uwaga: Rozdział zawiera niewielką ilość czynów seksualnyh, myślę.



Rano





Pov. Ameryka




Obudziłem się wcześnie, a przynajmniej tak mi się wydaje, gdyż słońce dopiero zaczyna świecić.
Czuję, jak Rosja mocno przytula mnie do siebie.
Przypomniałem sobie wczorajszy wieczór, przez co moje policzki natychmiast pokrył rumieniec.
Uh... Rosja jest bardzo dobrze zbudowany i seksowny... Podczas kąpieli nie przyglądałem mu się zbytnio, gdyż byłem zbyt skrępowany.
Russ nie próbował mnie dotykać bez mej zgody, podoba mi się to. Cieszę się, że dzisiaj będzie upalna pogoda. Wraz z moim chłopakiem rozłożymy basen!

Leżałem tak jeszcze przez jakiś czas, dopóki nie poczułem jak silne dłonie Rosjanina wsuwają się pod moją bluzkę.

R: Dzień dobry, Ame~   - usłyszałem.

A: Morning, Ruski. - przywitałem się, obracając przodem do chłopaka. Ten natychmiast mnie przytulił, delikatnie całując w czółko.

R: Wyspałeś się?

A: Tak... - mruknąłem, wtulając się w klatkę piersiową licealisty. Mogłem usłyszeć i poczuć, jak jego serce spokojnie bije.

R: Co chciałbyś zjeść na śniadanie?  - zapytał, głaszcząc moje plecy.

A: Może zrobimy razem jakieś kanapki, czy coś? Albo pankejki? Kanada mnie nauczył, jak je robić!

R: Pewnie, spróbujmy. Pankejki oblejemy syropem klonowym czy miodem, gdyż mam obydwie te rzeczy.

A: A poleżymy sobie jeszcze? - spytałem, ziewając.

R: Jasne słonko. - odpowiedział, dalej przesuwając dłońmi wzdłuż mych pleców. Uwielbiam czułości z jego strony...
Russ jest bardzo słodki!

Po kolejnych kilku minutach leżenia zdecydowaliśmy się nareszcie wstać. Oddałem Rosji ciuchy które miałem na sobie podczas snu i założyłem te wczorajsze. Przebiorę się u mnie w domu. Zeszliśmy ze schodów, leniwie podążając do kuchni. Wyciągnąłem dużą miskę z szafki, Russ tylko mnie obserwował.

R: Jakie składniki są potrzebne? - zapytał. Powiedziałem mu, co należy przygotować.
Razem wyciągaliśmy niezbędne produkty, została już tylko mąka. Otworzyłem szafkę, jednak nie byłem w stanie jej dosięgnąć... Cholera.
Zacząłem wspinać się na blat, aż poczułem jak ktoś chwyta moje biodra.

A: Huh? - Rosja uśmiechał się niewinnie, podnosząc mnie do góry. Dzięki temu dosięgam mąki! Chłopak odstawił mnie szybko na ziemię.
: - Dziękuję za pomoc! - podziękowałem, na co ten delikatnie pocałował mnie w policzek. 
Później zaczęliśmy wspólnie robić pankejki.
Nie zajęło nam to wiele czasu. Wystarczyło połączyć składniki, a później usmażyć naleśniki.

Gotowe pankejki oblaliśmy miodem, także syropem klonowym. Trzymam  talerz w ręce, szykując się do pierwszego gryza.

A: Może pójdziemy zjeść na dworze? Świeci słońce i jest ciepło. - zaproponowałem, wskazując palcem za okno.

Ostatecznie śniadanie zjedliśmy na świeżym powietrzu, wsłuchując się w poranny śpiew ptaków. Gdy skończyliśmy posiłek, wróciliśmy do wnętrza domu.  Ojciec dzwonił z pytaniem, kiedy wrócimy. Odpisałem mu, że za jakąś godzinę, więc teraz będziemy się zbierać.

R: Co powinienem wziąć na nockę u ciebie? - zapytał Rosja.

A: Hmm... Ubrania na przebranie i szczotka do zębów powinny wystarczyć. - odpowiedziałem. Chwyciłem za mój plecak, włożyłem do niego pocky, które zostały. Myślę że dzisiaj je zużyjemy.
Usiadłem na kanapie, gdy wszystkie moje rzeczy były w plecaku. Czekam  aż Rosja skończy pakowanie.

Chłopak przyszedł, uśmiechając się ciepło. Jest przebrany w czarny, obcisły t-shirt... O nie, jest gorący...

R: Mam pytanie, czy zmieścimy się we dwóch na twoim łóżku?

A: Sądzę, że tak. Spałeś już u mnie przecież. - zaśmiałem się, rumieniąc.

R: Więc idziemy już?

A: Pewnie. - odparłem, kierując się ku przedpokojowi. Założyłem buty i otworzyłem drzwi, aby wyjść. Jednak czyjaś ręka nie pozwoliła mi opuścić domu.

R: Czekaj, zawiąże ci buty. - powiedział Rosjanin, klękając przede mną. Chwycił moje sznurowadła, a zaraz zaczął je starannie wiązać.

A: Haha, Rosja nie musiałeś! - zaśmiałem się.

R: Musiałem. Mogłeś się przewrócić, przy czym zrobić sobie krzywdę. - rzekł z powagą.

A: Okej, niech ci będzie... Jesteśmy gotowi?

R: Jasne. - cmoknął mnie w czubek głowy, po czym złapał za rękę. Moje policzki pokryły się delikatnym rumieńcem, mocniej ścisnąłem jego dłoń. Russ zamknął drzwi na klucz, który później schował pod wycieraczką. Wreszcie ruszyliśmy.






Pov. Rosja


Spacerujemy z Ameryką, zmierzając do jego domu. Trzymam cieplutką, drobną dłoń mojego chłopaka, który  opowiada mi jakąś historię, chichocząc przy tym słodko. Fajnie że będę u niego nocować. Porobimy coś razem, dobrze się przy tym bawiąc!

A: Dlaczego nic nie mówisz? Jesteś cichy, martwię się.

R: Wybacz, jestem nieco... Zamyślony.

A: Oh, okej. Jak myślisz? Co ostatecznie stało się z Chinami? W poniedziałek pogrzeb. Jestem zmuszony na niego iść...

R: Nie idź. Ten śmieć nie zasłużył sobie na twoją obecność tam. - powiedziałem, nieco zły że Ameryka wspomina o tym "wypadku".

A: Inni mnie znienawidzą, wezmą za potwora.

R: Dlaczego?

A: Mimo wszystko powinienem iść. On tragicznie zmarł.

R: Skoro tak uważasz... Szkoda.

A: Mhm... - dalsza podróż minęła nam w ciszy.
Nie było zbytnio o czym rozmawiać, a Ame wyglądał na głęboko zamyślonego. Zdecydowałem pozwolić mu błądzić myślami.
Chiny, cóż... Wszyscy myślą że sam się zajebał. I dobrze, haha! Szkoda tylko, iż nie zobaczę już więcej jego oczu błagających mnie o litość, pełnych paniki, bólu bądź łez. Chciałbym zabić go jeszcze raz. Byłem podniecony gdy krzyczał, że mam go już zamordować. Wspomnienia...

Cisza została przerwana przez Amerykę dopiero, gdy dotarliśmy pod jego miejsce zamieszkania.
Za domem widziałem zazielenione lasy. Promienie gorącego, porannego słońca oślepiały oraz rozjaśniały ogród Amerykanina.

A: Moja rodzina zapewne je teraz śniadanie, jest godzina... Dziewiąta rano. Wow, jak szybko tu doszliśmy! - mówił, spoglądając w telefon.
Otworzyłem furtkę, wchodząc na ogródek.
Skierowaliśmy się ku drzwiom, następnie wchodząc do środka.

R: Nie zamykacie się na klucz?

A: Zamykamy, myślę że mama szła rano do ogrodu i je otworzyła. - odparł młodszy.  Ściągnęliśmy buty, powitała nas rodzina Ameryki. Przy stole siedzi ojciec, matka a także brat Ame.

R: Dzień dobry. - przywitałem się.

WB: Cześć chłopaki. Miło że już jesteście. Usiądźcie, zjemy śniadanie. - powiedział ojciec, łagodnym tonem.

A: Nie dzięki, jedliśmy u Rosji. Pójdziemy na górę, okej?

F: Dobrze, ale nie marnujcie całego dnia w pokoju. Ma być dzisiaj bardzo ciepło.

A: Będę mógł rozłożyć basen z Rosją?

WB: Dacie radę zrobić to samodzielnie?

A: Pewnie!

WB: Dobrze, możecie. Ale trochę później.

Kiedy znaleźliśmy się w moim pokoju, Russ usiadł na łóżku. Ja musiałem założyć nowe ubrania, więc otworzyłem szafę. Co by tu wybrać...
Dzisiejszy dzień ma być ciepły, więc chyba założę zwyczajne krótkie spodenki i t-shirt. - pomyślałem. Wyciągnąłem wybrane przeze mnie ciuchy, aby następnie wyjść z pomieszczenia.

R: Dokąd idziesz? - zapytał Rosjanin.

A: Muszę się przebrać. - odpowiedziałem. .

R: Nie możesz zrobić tego tutaj? Przecież widziałem cię już nago. - mówił z wręcz przerażającym spokojem, co sprawiło że zawstydziłem się bardzo.

A: Um... Dobra. - zarumieniłem się, zdejmując ubrania. Moje szorty wylądowały na podłodze, a kiedy miałem zmienić bieliznę, zrobiłem to jak najszybciej mogłem. Było mi dość niekomfortowo, gdyż przez cały czas Rosja przyglądał się z uśmiechem mojej osobie.
Przebrany usiadłem na łóżku obok Rosjanina, który cmoknął mnie w usta.

R: Więc? Co teraz robimy?

A: Rozłóżmy już ten basen! - nalegałem.

R: Okej... - wymamrotał leniwie, wstając.
Złapałem dłoń licealisty, wychodząc z pokoju. Cicho się śmiałem, ciągnąc starszego, za sobą. Rodzice siedzieli w salonie i przyglądali nam się z uśmiechem. Zaciągnąłem Rosję ku drzwiom prowadzącym do piwnicy.


Z ciemnego, piwniczego pokoju wyciągnęliśmy basen, a raczej jego części. Było to ciężkie, dlatego Rosja nie pozwolił mi nosić niczego. Sam wziął wszystko w swoje silne ramiona, zanosząc na ogród. Ojciec powiedział w którym miejscu powinniśmy wszystko postawić.
Gdy każda pojedyncza część była posegregowana, zaczęliśmy składać basen.











____

Uhh... Całość zajęła nam dużo czasu, gdyż basen ma spore rozmiary i jest prostokątny. Namęczyliśmy się porządnie przy składaniu metalowej konstrukcji... Byłem wyczerpany, a Rosja ociekał potem. Zdjął z siebie koszulkę, odsłaniając swój umięśniony tors. Śmiał się za każdym razem jak patrzałem w jego stronę, pokryty rumieńcem.

Niestety, nie mogliśmy kąpać się w gotowym basenie. Oczywiście dlatego, że nie ma tam wody! Podszedłem do ściany domu, by odkręcić kurek z wodą. Rosja chwycił za węża ogrodowego, umieścił jego końcówkę wewnątrz pustego basenu. Napełnianie zbiornika wodą może  zająć nawet osiem godzin... Przez to zapewne dziś nie będziemy mogli zażyć rozkoszy chłodzenia się w zimnej wodzie. Szkoda...mimo wszytko jednak super spędzało się czas z Ruskim, nawet jeżeli był nim wysiłek fizyczny.

R: O boże... Nie mam już siły... - zaśmiał się mój chłopak, biorąc głęboki wdech.

A: Ja tak samo... Idziemy się czegoś napić? Na przykład soku z lodem? - zaproponowałem.

R: Chętnie. - odparł licealista, zakładając koszulkę. Wróciliśmy do domu, wchodząc przez taras. Udałem się w kierunku kuchni, a z lodówki wyciągnąłem sok pomarańczowy. Napełniłem szkanki kostakami lodu, następnie zalewając sokiem. Schłodzony napój podałem Rosji, a sam zacząłem sączyć swoje picie.

A: Ah... Ale ulga!

R: Czyż nie? - naszą krótką konwersację przerwali rodzice, wchodzący do kuchni.

WB: Rozłożyliście już basen, chłopaki? - spytał ojciec.

A: Tak. Zajęło nam to jakieś dwie godziny... - powiedziałem. Nagle mama zwróciła się do stronę Rosji, stojącego obok.

F: Rosja, lubisz lazanię? Zamierzamy zrobić ją dziś na obiad.

R: Um... Tak! Nawet bardzo. - rzekł pewnym siebie głosem.

F: Wspaniale. Zostaniecie sami w domu kilka godzin, bo my razem z Kanadą jedziemy poza miasto, na małe zakupy. Przy okazji załatwimy trochę spraw. Około piętnastej będziemy, wtedy przygotuję obiad dla nas wszystkich.

A: W porządku! Nie będziemy się nudzić, pójdziemy na spacer, czy coś.

F: Zostańcie lepiej w domu, jest zbyt gorąco. Wyjdziecie sobie wieczorem, okej?

R: Dobrze. - odezwał się mój chłopak.




Rodzice szybko zebrali się, następnie wraz z Kanadą opuszczając dom.




R: No to jesteśmy sami~  - Rosja powiedział flirtownym głosem.

A: Tak! Co robimy?

R: Posiedzimy u ciebie w pokoju?

A: Pewnie, możemy obejrzeć sobie jakiś film! Nie będzie nam zbyt ciepło, bo mam klimatyzację.

Weszliśmy po schodach do góry. Po otworzeniu drzwi natychmiast poczuliśmy przyjemny chłód.

R: Wow... Zimno tu, tak jak lubię! - zadowolił się chłopak.
Usiedliśmy na łóżku, już miałem sięgnąć po laptopa leżącego obok, jednak Rosjanin przerwał mi.
: - Najpierw trochę czułości? - jego urocza mina sprawiła, że moją twarz rozjaśnił uśmiech.

Usiadłem na kolanach Rosji, rozkraczając lekko nogi. Przytuliłem go, na co starszy kraj objął mnie ramionami w pasie i oparł głowę o me ramię.

Nie umiałem powstrzymać rumieńca, gdy wtulił twarz w zgięcie mojej szyi, tym samym wciągając naszą dwójkę do transu przytulania.
Ten wyjątkowo spokojny moment przerwał nagły pocałunek ze strony Rosjanina. Starszy początkowo delikatnie muskał moje usta, jednak z czasem robił wszystko, żeby pogłębić całusa. Pozwoliłem mu na to, rozchylając wargi szerzej. Rosja od razu skorzystał, wsuwając swój wilgotny język głęboko do mojej jamy ustnej. Muskularne ramiona zaczęły gładzić mi biodra, stopniowo schodząc coraz niżej. Odwzajemniałem pocałunek, ciesząc się nim równie bardzo jak Russ. Jego dłonie nieustannie przesuwały się wzdłuż mych bioder, co było nawet miłym uczuciem... Delikatny całus nabierał tempa, zamieniając się w agresywny i mocny pocałunek.

Po pewnym czasie Rosja przerwał penetrowanie moich ust językiem, ponieważ  zabrakło nam powietrza. Kilka chwil później jego ciężki, gorący oddech wyczuć mogłem na skórze  szyi. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz, a chłopak zaczął bardzo lekko oraz krótko cmokać mnie we wspomniane miejsce, by za chwilę rozpocząć całowanie go.

Nie minęło wiele czasu aż poczułem, jak coś twardego i ciepłego wrzyna się w mój tyłek.
Oczywiście wiedziałem co to jest, ale postanowiłem o tym nie rozmawiać.
Nie chciałem bowiem sprawić, żeby było niezręcznie...
Rosja wydawał się irytować,
zaczął "poprawiać" moje biodra na nim tylko po to, by móc pocierać swoją rosnącą erekcję.
Nie chcę tego kontynuować, ale jestem tak mocno zawstydzony, dlatego nie potrafię zaprotestować... Klnąłem wewnętrznie, czując jak jego kutas nadal szturcha moje wejście.

A: Rosja...? - wymamrotałem słabo.

R: Hm? - podniósł głowę odpowiadając, jak gdyby nigdy nic się nie działo.

A: Wszystko dobrze? - spróbowałem odsunąć się nieco, bez efektu.

R: Ngh... Jest... Okej. - mówił z przerwami, mocniej przyciskając mnie do swoich spodni.

Niestety nie zdążyłem powiedzieć już niczego więcej, przez ciepłe usta nastolatka, które szybko połączyły się z moimi.

Położył dłoń na mojej pachwinie, powoli pocierając to miejsce w górę i dół. Policzki stały mi się teraz znacznie bardziej czerwone, a zmysły jakby wyostrzone.

Moje ciało wyjątkowo mocno napięło się, gdy Rosja ścisnął mój tyłek. Wsunął dłoń pod moją bluzkę, przez co jedną ręką błądził przy klatce piersiowej. To było... Całkiem przyjemne.

Chwila, co właśnie się dzieje...?!

Czułem dotyk wysoko na moim udzie, będący zdecydowanie zbyt blisko krocza. Mocno przygryzłem wargę, kiedy podniecenie rozprzestrzeniło się po całym ciele.
W pokoju nagle zaczęło być wyjątkowo gorąco, nie, to nie jest wina upału. Poczułem że całe ciało zaczyna grzać się, a okolice mojego podbrzusza musują.
Znam to uczucie, robię się napalony i to jest bardzo... Nie, nie...

Wróciłem do trzeźwego myślenia dopiero wtedy, gdy Rosjanin próbował zdjąć mi bluzkę, odrywając się przy tym od pocałunku.

A: R-Russ... Wystarczy już, okej? - poprosiłem, walcząc z ciemnoczerwonym rumieńcem na twarzy.

R: Czemu? - pytał, patrząc mi w oczy z wyraźnym porządaniem.

A: Mówiłem ci już kiedyś, że to nie jest najlepszy moment... - kontynuowałem, powoli schodząc z chłopaka. W jego spodniach widać było pokaźne, duże wybrzuszenie, co lekko mnie zestresowało ale także zawstydziło jeszcze bardziej...

R: Heh, jesteś słodki jak się wstydzisz... - rzekł, kładąc dłoń na moim policzku.

A: Russ, nie słuchasz mnie. J-ja.. Um...
Nie chcę. Mam dopiero piętnaście lat i to dla mnie dużo za wcześnie. Przepraszam! Ale nie mogę, pamiętając o tym, co zrobił mi Chiny!
Nie... Nie sądzisz, że-   - przerwał mi. Byłem przestraszony.

R: Ciii.... Rozumiem słonko. - rzekł przyjaźnie, posyłając do mnie ciepły uśmiech. Woah... serio..?

A: Czekaj, naprawdę? - w moim głosie była nutka niepokoju.

R: Oczywiście. Nigdy bym cię nie zmusił. Jeżeli boisz się lub uważasz, iż jesteś za młody, okej. Poczekam.

A: Wow, Rosja... Nie jesteś zły? Myślałem, że chcesz-

R: Haha, niby z jakiego powodu mam być wkurzony? Kwiatuszku, najbardziej zależy mi na tym, byś czuł się bezpiecznie i komfortowo przy mnie. Tylko tego chcę. - objął mnie, delikatnie całując w czółko.

A: Dziękuję... - mruknąłem wdzięcznie.

R: Nie ma za co. Powiedz mi kiedy będziesz gotowy. Zaczekam nawet kilka lat, jeśli będzie trzeba. Kocham cię, Ameryka.

A: Też cię kocham, Ruski! - wtuliłem się w pierś licealisty. : - Emm... A co z... - nie dokończyłem wypowiedzi, kierując wzrok ku wzniesionej męskości Rosjanina.

R: Nie martw się, zajmę się tym w łazience. Zaraz wracam. Dobrze?

A: Poczekam.

Rosja wyszedł z pomieszczenia, zostawiając mnie samego na łóżku. Czuję prawdziwą ulgę wiedząc, że nie jest zły. Kiedy powiedział, iż poczeka nawet parę lat, bo najważniejszy jest dla niego mój komfort, zrobiło mi się ciepło przy sercu. Wynagrodzę mu to jakoś... Może nie przyjemnością seksualną, ale równie dobrze.

A może jest zły, tylko nie daje tego po sobie poznać...? - nasunęła się myśl.







Pov. Rosja



Wyszedłem właśnie z łazienki. Czuję się lepiej, szkoda tylko że Ame nie był chętny mi pomóc.
Jednak, rozumiem go. Mój biedaczek został skrzywdzony przez tego zjeba, Chiny!
A poza tym, widzę że nie dorósł jeszcze do tego.
No cóż... Poczekam, aż będzie gotowy. Wszystko dla mojego słodziaka, nie będę naciskać ani nic podobnego, chcę by ten był szczęśliwy i czuł się dobrze.




Wróciłem do pokoju Ameryki, widzę jak chłopak leży na łóżku. Usiadłem obok, zauważając jego zmartwiony wyraz twarzy.

R: Co się dzieje? - zapytałem, patrząc młodszemu w oczy.

A: Boję się, że kiedyś mnie rzucisz... Jestem jeszcze gimbusem i... - gwałtownie drgnąłem na te słowa.

R: Co ty wygadujesz, do diabła? Ameryka... Dlaczego miałbym cię zostawić? - spytałem, czułe pocierając plecy młodszego chłopaka.

A: Jestem dzieciakiem, który nie zadowala cię tak, jakbyś chciał...

R: Rety, Ame... Jesteśmy razem od niedawna i uwierz mi, nie zamierzam namawiać cię do seksu. Jeśli nie czujesz że jesteś gotowy, nie będziemy tego robić. Ja kocham cię tak bardzo... Nie wyobrażam sobie zrobić ci jakiejkolwiek krzywdy, czy zakończyć naszą relację. Nigdy, przenigdy.
- mówiłem, przytulając Amerykanina.

A: Na pewno?

R: Na pewno. - zaśmiałem się, słabo  całując niższego w policzek. : - Zmieńmy temat, co chciałbyś teraz robić? - próbowałem odwrócić jego uwagę od negatywnych rzeczy.

A: Sam nie wiem...

R: Lody? Gofry? Ja stawiam. - powiedziałem.

A: Skoro stawiasz to mogę się skusić, haha...

R: No i widzisz? Wyglądasz lepiej, kiedy masz uśmiech na twarzy.






Jakiś czas później poszliśmy do parku, gdzie kupiłem Ameryce lody. Jego ulubione smaki, czyli śmietankowy i truskawkowy. Sam nie miałem chęci na loda, ale Ame co jakiś czas dawał mi lizać swojego. Siedzieliśmy w cieniu pod drzewem, miałem okazję słyszeć słodki śmiech Ameryki za każdym razem, gdy opowiadałem mu kawał bądź rozbawiałem. Teraz siedzimy nad stawem, szykując się do powrotu.

R: Idziemy spowrotem? Jest 30 stopni...

A: Mogę najpierw dokończyć loda? - spytał.

R: Oczywiście, że tak. - Amerykanin skierował chłodny słodycz w stronę ust, gdy miał już wziąć liza, pchnąłem loda tak, że policzki i twarz młodszego były nim pokryte.

A: Rosja! - śmiał się, próbując zetrzeć słodką substancję z twarzy.

R: Pomogę ci. - zbliżyłem nasze twarze, aby następnie zlizać roztopionego loda z policzka Ameryki.

A: Haha... To łaskocze! - krzyknął Ame, rumieniąc się oraz śmiejąc. Kocham patrzeć, jak jest wesoły...
Pogłaskałem nastolatka po główce, czekając aż skończy jeść.

Wreszcie zjadł, dlatego wróciliśmy do domu, trzymając się za ręce.






Pov. Ameryka


Już po przekroczeniu progu domu dopadł nas przyjemny, kuszący zapach. Jak się zaraz okazało, rodzice byli w domu i przygotowywali lazanię.

WB: O, jesteście. Zastanawiałem się, gdzie poszliście w taki upał? - zapytał ojciec.

A: Rosja zabrał mnie na lody! - pochwaliłem się, przytulając do ramienia mojego chłopaka.

F: Haha, dżentelmena sobie znalazłeś! - mama zaśmiała się uprzejmie, Rosja tylko cichutko zachichotał. . : - Obiad będzie za jakieś pół godziny. - dodała, robiąc sos pomidorowy.

A: To przyjdziemy później. Russ, zobaczymy ile jest już wody w basenie? - zwróciłem się do licealisty.

R: Pewnie, chodźmy.






Pov. Narrator




Dwójka młodych ludzi wybiegła przez taras.
W tym samym czasie rodzice Ameryki kontynuowali przygotowywanie potrawy. Francja wyjrzała za okno, nie mogąc powstrzymać uśmiechu.

F: Nawet nie wiesz jak się cieszę, że Ameryka znalazł sobie takiego chłopaka...

WB: Kochanie, nie jestem przekonany co do niego... Rosja jest... Dziwny. Nie ufam mu.

F: Niby dlaczego? Wydaje się być miły i opiekuńczy. A zresztą... Nikt nie jest idealny, tak?

WB: Ame ma dopiero piętnaście lat, a on za rok będzie pełnoletni.

F: Między nami również są dwa lata różnicy. Brytania uspokój się, ciesz się szczęściem naszego dziecka. - kontynuowała.

WB: Pamiętasz co mówił Kanada? - upierał się ojciec Ame.

F: Pamiętam, początkowo również się martwiłam. Ale sam widzisz, jaki naprawdę jest Rosja. Odważny oraz pewny siebie, ale przy tym naprawdę kulturalny dla Ameryki. Traktuje go trochę jak skarb! - kobieta zaśmiała się. : - Poza tym, dobrze wiesz iż Kanada ma skłonności do przesadzania...

WB: Może masz rację... Ameryka wydaje się być szczęśliwszy od kiedy są razem.

F: Spójrz za okno. - nakazała, a Brytyjczyk spełnił jej prośbę. Mężczyzna uśmiechnął się na widok zza szyby; jego syn wraz z starszym chłopakiem biegają po ogrodzie, lejąc się wodą od węża ogrodowego oraz wybuchając śmiechem.

WB: Miałaś rację... - westchnął. : - Rosja zasługuje na szansę. - przyznał, poraz kolejny zerkając za okno.









Pov. Ameryka



Bawiłem się z Rosją na zewnątrz. Dokładniej, lałem go wodą, a on mnie. Było mnóstwo śmiechu i zabawy! Obecnie idziemy w kierunku domu, ponieważ rodzice zawołali nas na obiad.
To dobrze, jestem głodny...

Zasiadłem do stołu, przy którym siedział już Kanada. Dosiadł się również Rosja, przez co mój brat odwrócił wzrok. Mam nadzieję, że wreszcie zaczną się dogadywać...
Zapowiada się wspaniałe popołudnie, gdyż basen ma już całkiem sporo wody.

























_____________________________________

Sprawdzanie błędów to najgorsza rzecz, jaka jest. Zajmuje mi to o wiele więcej czasu, niż dawniej. Chyba niepotrzebnie, bo słowa nadal się powtarzają ://

Mam kilka artów, mojego autorstwa-


Rusame, po prostu. Rosja nie wygląda tu na 17 lat... A zresztą, są na tle miasta a w tym opowiadaniu mieszkają na spokojnej wsi.

A tutaj Ameś w bluzie Rosji


To chyba tyle, ee.

W następnym rozdziale będzie... Ciekawie ¬w¬ *podejrzanie się uśmiecha*

Kto zgadnie co się wydarzy, ten dostanie cukierka (:


Do następnego. Jeśli nadal będę robić tak długie przerwy między rozdziałami, możecie mnie zabić.
Ale postaram się nie kazać czekać




3169 słów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro