Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

47. To Chiny zmarł...


Pov. Ameryka

Podobał mi się wieczór spędzony z Rosją. Było naprawdę miło, dużo się przytulaliśmy i całowaliśmy. Nadal nie przywykłem do tego, że mam chłopaka, heh... Russ odprowadził mnie do domu, zależało mu na tym, abym nie wracał sam o tak późnej porze. Siedziałem u niego długo, rodzice chyba nie będą zadowoleni... W końcu jutro jest szkoła, muszę wstać wcześnie.
Wstąpiłem do domu, natychmiast zawitała mnie moja zmartwiona rodzina.

F: Ameryka! Jeszcze chwila i poszlibyśmy cię szukać! Nie odbierasz telefonu, do diabła! - zdenerwowała się mama.

A: Przepraszam... Powinienem był wrócić wcześniej... - przyznałem, nerwowo drapiąc się w tył głowy.

WB: Mam nadzieję, że więcej się to nie powtórzy. Myśleliśmy, że mogło stać ci się coś złego!

A: Jeszcze raz przepraszam. A czy Rosja może przyjść do nas na noc, na weekend? - zapytałem.
Rodzice popatrzeli na siebie porozumiewawczo.

WB: Okej. Będziecie spać razem w łóżku?

A: Tak! Dzięki, że się zgodziliście! - powiedziałem.
Poszedłem ku kuchni, w  lodówce były zostawione dwa kawałki pizzy dla mnie. Ułożyłem je na talerzu i włożyłem mikrofalówki, bo nie lubię zimnego jedzenia. Po kilkunastu sekundach wyjąłem talerz oraz poszedłem z nim na górę, żeby zjeść sobie w spokoju. Gdy byłem w moim pokoju, rozłożyłem się wygodnie na łóżku. Zacząłem jeść, biorąc telefon w dłoń. Przypomniałem sobie o SMS-ie wysłanym przez Meksyk. Ciekawe o jakiej imprezie mówił. Nie lubię takich rzeczy, ale jestem ciekaw.

Przez jakiś czas oglądałem głupie filmiki w internecie, jednak wreszcie postanowiłem pójść się wykąpać, a później spać. 

Następnego dnia

Dzisiaj wstałem dość wcześnie. Jest godzina 8.00 rano, lekcje rozpoczynają się o 9.00, a więc mam jeszcze trochę czasu. Leżę sobie w łóżku, bardzo nie chce mi się iść do szkoły...
Chyba jestem teraz sam w domu, Kanada zaczyna zajęcia za moment, z kolei rodzice powinni być w pracy.

Po kilku minutach zdecydowałem się wreszcie wstać. Podniosłem swoje ciało, ziewając. Stanąłem na łóżku i otworzyłem okno dachowe.
Zapowiada się pogodny, upalny dzień; słońce świeci, rzucając światło na okolicę. Wilgotne powietrze miesza się ze świeżym zapachem lasu, który tworzy cień na moim ogrodzie. Z tego okna dostrzegam niemal całe miasteczko, również część lasów które je otaczają. Na ulicy oraz chodniku panuje spokój i cisza. Nie przechadza się tamtędy wiele osób, samochody przejeżdżają tylko sporadycznie. Widzę też bardzo niewielką część parku, w oddali. Las otacza poranna mgła, szybko znikająca pod wpływem ciepłego, letniego tlenu. Jestem ciekaw, co będę robić w wakacje... Chyba poszukam czegoś w tym miasteczku. Sam nie wiem czego, ale odkąd odkryłem zagajnik z drzewami wiśni, myślę że znajdę w okolicy coś jeszcze. Tylko co...? Rodzice chcą pod koniec wakacji jechać z nami nad morze, w lipcu będziemy wyjeżdżać na 1-2 dniowe wycieczki. Może kiedyś pojedziemy gdzieś na kilka dni z Rosją? Byłoby wspaniale! Kocham spędzać czas z moim chłopakiem. Zawsze gdy Russ jest blisko, czuję się naprawdę dobrze i komfortowo.

Kilka chwil później zszedłem z łóżka, zostawiając otwarte okno. Chętnie popatrzałbym sobie jeszcze na poranny krajobraz, ale wolę nie spóźnić się do szkoły. Podszedłem w stronę szafy, otwierając ją. W co się dzisiaj ubrać? - zastanawiałem się. Ostatecznie wybrałem krótkie, ciemnozielone szorty, czarny t-shirt i gumowe bransoletki/opaski na ręce, jako dodatek. Podniosłem leżący na podłodze plecak i wyszedłem z pokoju, trzymając ubrania na dziś w ręce. Zszedłem po schodach na dół, do łazienki. Zacząłem zdejmować ubrania, aby się przebrać.

W łazience spędziłem jakieś piętnaście minut.
Ubrałem się, odświeżyłem oraz ułożyłem włosy w ten sposób, aby nie zasłaniały mi oczu. Później podreptałem do kuchni żeby zrobić sobie śniadanie. Sam nie wiem na co mam ochotę... Chyba zjem zwyczajne płatki z mlekiem.
Wziąłem miskę, nasypałem do niej trochę płatków po czym zalałem białym, zimnym płynem. Chwyciłem za łyżkę i poszedłem z moim jedzeniem do salonu, na kanapę. Już miałem zabierać się za jedzenie, lecz przerwał mi dzwonek w telefonie. Odblokowałem komórkę, wyświetliła mi się wiadomość od Rosji. Po jej przeczytaniu zacząłem krótką konwersację z chłopakiem:

Od: Rosja: Cześć, Ame <3 Śpisz jeszcze? O której zaczynasz lekcje?

Od: ja: Howdy! Nie śpię, o 9.00 mam pierwszą lekcję... A ty?

Od: Rosja: Siedzę już w szkole... Mam teraz matmę.

Od: ja: Wysyłasz wiadomości na lekcji?

Od: Rosja: Tak, bo jest tu nudno
>:( Baba z matmy to kurw*!

Od: ja: Oh...

Od: Rosja: A co teraz robisz?

Od: ja: Jem śniadanie, płatki. Przed chwilą ubrałem się do szkoły.

Od: Rosja: Wyślesz mi swoje zdjęcie? Chcę zobaczyć jak dziś wyglądasz <3

Od: ja: Oki!

(uznajmy, że on siedzi na kanapie, ok? Rysował*m to pięć minut :') )

Od: Rosja: Aww, wyglądasz słodko, ślicznie jak zawsze! Chcę cię teraz pocałować, a gniję w szkolnej ławce...

Od: ja: Zobaczymy się w szkole :) Muszę już kończyć i się zbierać, więc bye!

Od: Rosja: Do zobaczenia, słonko. Jak będziesz wychodził to zawiąż buty. - zaśmiałem się na te słowa.

Od: ja: Dobrze tatusiu.

Od: Rosja: Możesz mnie tak nazywać~

Od: ja: Okej, tatusiu! Fuck, to brzmi jak fetysz >:((  Dobra, papa Ruski!

Kiedy zakończyłem rozmowę, kontynuowałem jedzenie śniadania. Nie trwało to długo, po spożyciu odłożyłem pustą miskę do zmywarki.
Spojrzałem na zegar, wskazuje on godzinę 8.45.
Muszę już wychodzić, szkoda... Wziąłem plecak i zarzuciłem go na plecy, udając się do przedpokoju. Założyłem trampki na nogi, następnie wychodząc z domu, zamykając drzwi na klucz. Otworzyłem furtkę, chwilę przed odejściem spojrzałem na mój dom. Jest oświetlony przez słońce, biała farba ślepi mnie nieco w oczy. Ogród miło zacieniony, przez las stojący obok.
Wreszcie zamknąłem furtkę, by zaraz wyjść na uliczkę prowadzącą ku chodnikowi.

Gdy doszedłem na chodnik oraz drogę główną, przyśpieszyłem nieco kroku. Wokół panuje cisza, także spokój. Słońce świeci, grzejąc drogę. Niebo jest niemalże bezchmurne, wiatr bardzo delikatnie porusza końcówkami moich włosów.
Powietrze pachnie świeżym lasem. Ah, jak dobrze jest mieszkać w miejscowości otoczonej przez lasy... Co jakiś czas mijam inne osoby, są to głównie uczniowie którzy idą do szkoły tak, jak ja. Przechadzają się tędy również starsze osoby.

Przez następne parę minut leniwie maszerowałem do szkoły. Westchnąłem cicho, gdy tylko stanąłem przed budynkiem. Mam jeszcze kilka chwil czasu... Wszedłem na teren placówki, idąc przez szkolne podwórko.
Dostałem się do wnętrza obiektu, kierując krok w stronę szatni. Zauważyłem, że przy szafkach stoi Rosja.

R: O, hej Ame! - wstał w momencie kiedy mnie zobaczył. Objął mnie z całej siły, schylając się.
Delikatnie musnął moje usta, oblizując przy tym wargę.

A: Mh~  - mruknąłem w płytkim pocałunku, po chwili odsuwając się od licealisty.

R: Czekałem na to od rana... - nie zdążył powiedzieć już niczego więcej, gdyż złośliwie przerwał nam dzwonek.

A: Ugh... Muszę już iść. Mam teraz lekcję wychowawczą. Do zobaczenia, Ruski! Pogadamy jeszcze.

R: Pa. - mruknął niezadowolony, ostatni raz całując mnie w czubek głowy. Ja w błyskawicznym tempie przebrałem buty w mojej szafce. Szybko pognałem na drugie piętro.
Drzwi sali lekcyjnej właśnie się zamknęły, dlatego otworzyłem je. Wszyscy zaczęli siadać w ławkach, więc zrobiłem to samo, zajmując własne miejsce. W pomieszczeniu stała wychowawczyni klasy, wraz z innym krajem. Nie wiem kim jest  druga kobieta. Wszyscy milczeli, czekając aż wychowawczyni zacznie mówić.
Chrząknęła, rozpoczynając:

Wychowawczyni: Dzień dobry, kochani. Dzisiaj jest z nami pani psycholog szkolna, gdyż mam wam do przekazania bardzo ważną rzecz. Gdy się o tym dowiedziałam to byłam w szoku, myślę że możecie źle to znieść, dlatego właśnie jest tu pani ta, aby pomóc wam się z tym oswoić. - po usłyszeniu tych słów odczułem dziwny niepokój. : - Więc... Na pewno każdy z was słyszał o wypadku, w skutek którego pod kołami tira zginął chłopak. Ten nastolatek... - zamilknęła na moment. : - Był nim wasz kolega, Chiny... - gdy to powiedziała, przygryzłem wargę w zdumieniu.

W klasie zapadła grobowa cisza. Nikt nic nie mówił. Wszyscy zaczęli rozglądać się po sali. Japonia i Korea Południowy nie mieli siły na walkę z  płaczem. Południowy ocierał łzy rękawem, a dziewczyna szlochała głośno, jej uszy opadły w dół. Reszta uczniów była w gigantycznym szoku. Wzrok każdego tu obecnego był smutny, zmartwiony, bądź zdziwiony, były też osoby bliskie płaczu. Nawet Korea Północny miał zaszklone oczy, pierwszy raz widzę aby ten gościu okazywał jakiekolwiek emocje! Powietrze w klasie stało się ciężkie i mdłe. Zrobiło mi się bardzo żal Chin...

P: Ale... Jak to...? - odezwał się Polska, przerywając ciszę, która trwa już prawie dwie minuty.

Psycholog: Bardzo mi przykro z powodu waszego kolegi... - powiedziała, idąc w stronę zapłakanej Japonii. Próbowała ją uspokoić, parę innych osób podeszło do niej wiedząc, że Chiny był jej przyjacielem. Korea Północny podszedł do Południa i zaczął pocieszająco głaskać chłopaka  po ramieniu. Ja sam nerwowo rozglądałem się po innych, szukając wzrokiem czegokolwiek... Wyłączyłem się na chwilę, nie reagując na nic, co jest w klasie. Rozpocząłem intensywne rozmyślanie nad tym, jak to się stało, że Chiny nie żyje. A może nauczycielka coś wie? - pomyślałem, unosząc rękę w górę.

A: Czy wiadomo, dlaczego zmarł? Zabił się? - zapytałem.

Wychowawczyni: Niestety, na razie niczego nie wiadomo... Chciałbym zadać wam kilka pytań. To pomoże ustalić policji, co się stało. Jednakże, musicie być szczerzy.


___

Reszta lekcji minęła na zadawaniu nam wielu, naprawdę wielu pytań. Brzmiały one między innymi: "Czy Chiny wydawał się być smutny ostatnimi czasy?", "Zauważyliście coś dziwnego w jego zachowaniu? "  Wszyscy mieli dużo do powiedzenia, ale jego najbliżsi przyjaciele - Japonia i Korea Południowy nie byli w stanie odpowiedzieć, pani psycholog poszła gdzieś z nimi, bo Japonia dostała zawrotów głowy. Jestem niemal pewien, że udali się do pokoju higienistki. Przede mną stoi ławka Polski i Niemiec. Ich dwójka odwróciła się do mnie.

N: Ameryka, wiesz coś więcej? - spytał Niemcy, pamiętając jak przyjaźniłem się z Chinamim

A: Nie... Nie mam pojęcia co zaszło, ale przykro mi...

P: Przecież kumplowaliście się. Popełnił samobójstwo?

A: Tak, wiem. Uh... Nie wiem nic na temat jego śmierci...

N: Cholera, nie spodziewałem się że to on... A jeśli ktoś go zabił?

P: Niemcy, przestań! Niby kto miałby chcieć go skrzywdzić? - wtrącił się Polski kraj. 

N: Nie wiem... - przyznał. Nadal byli odwróceni przodem do mnie. : - A ty co myślisz, Ameryko?

A: Ciężko mi stwierdzić. To trudna sytuacja. Widzieliście jak Japonii i Korei jest źle... Także jestem ciekaw, co stało się z Chinami. Mam nadzieję że policja szybko się o tym dowie...
- powiedziałem.

Następne godziny lekcyjne były luźne. Nauczyciele wiedzieli już o tym, że Chiny zmarł, dlatego nie zwracali uwagi na to, iż nie słuchaliśmy w trakcie kolejnych zajęć, byli bardzo wyrozumiali dla nas. Klasa ciągle rozmawiała, szeptała między sobą, wymyślając teorie dlaczego i jak umarł Chiny. Ja nie mówiłem wiele, trzymałem się raczej gdzieś z boku. Japonia poszła do domu za zgodą szkoły, gdyż nie mogła znieść obecnej sytuacji.

Właśnie trwa długa przerwa na lunch. Razem z Rosją dogadaliśmy się, że spędzimy ją razem na szkolnym podwórku. Idę teraz w stronę wyjścia z placówki. Kiedy znalazłem się na dworze, zacząłem podążać na tyły szkoły. Panował tu cień, który przyjemnie chłodził. Spostrzegłem, że Russ siedzi pod murem budynku.

A: Cześć, Ruski! - przywitałem się.

R: Hej, kwiatuszku. - odpowiedział. Już miałem usiąść obok niego, ale ten pociągnął mnie tak, że leżałem teraz na nim, opierając głowę o tors chłopaka.
Objął mnie rękoma, wtulając w siebie. : - Co tam? Miałeś jakiś sprawdzian, czy coś? - zapytał.

A: Nie, na całe szczęście. Jak dobrze że siedzimy w cieniu, straszny gorąc dzisiaj jest.

R: Haha, racja. Mamy upalny dzień. - przyznał. Poczułem, jak jego dłonie bawią się moimi włosami. Zaczął je ostrożnie pieścić, głaskać i przeczesywać palcami, co jakiś czas delikatnie całując mnie w tył głowy. Uśmiechnąłem się lekko pod wpływem przyjemnego dotyku starszego kraju, rumieniąc przy tym.
Wszyscy siedzący w pobliżu byli w szoku, że ktoś taki jak Rosja okazuje... Takie uczucia. Obserwowali nas, szepcząc coś między sobą, jednak nie stanowiło to dla mnie problemu.

Russ sięgnął po swój plecak, wyjmując stamtąd śniadaniówkę.

R: Masz ochotę na kanapkę? - zapytał, podając mi owe jedzenie.

A: Wezmę tylko jednego gryza. - powiedziałem. Rosjanin podsunął kanapkę pod moje usta, więc ugryzłem chleb. Wtedy mój chłopak również wziął kęs. Następnie jeszcze raz podał mi swe drugie śniadanie. W ten właśnie sposób na przemian jedliśmy, pozbywając się kromki chleba. : - Tak wogóle to wiadomo już, kim jest tamten martwy chłopak!

Pov. Rosja

A: Tak wogóle to wiadomo już, kim jest tamten martwy chłopak! - te słowa sprawiły, że zamarłem.

R: Jak to?! Kim jest?

A: To Chiny... -  ja pierdziele.... I co teraz...?

R: Skąd wiesz?

A: Nauczycielka powiedziała nam o tym. Cała klasa strasznie przeżyła fakt, iż zginął ich kumpel... - Ameryka wyglądał jakby chciał jeszcze coś powiedzieć, ale się powstrzymał.

R: Masz mi coś do powiedzenia?

A: Umm... Nie... - widzę, że kłamie.

R: Nie oszukuj mnie. Gadaj, Ame. - poprosiłem.

A: Boję się, że będziesz na mnie zły.

R: Kochanie, na ciebie nie umiem się gniewać. - rzekłem zgodnie z prawdą, całując młodszego w bok głowy.

A: No bo... Jakby ci to powiedzieć...

R: Mów wprost. - nakazałem, łagodnie głaszcząc Amerykanina po ramieniu.

A: Mówiłeś, że "załatwisz Chiny". Co miałeś wtedy na myśli? - te słowa mnie sparaliżowały.

R: Jak to co? Haha, Ame żartujesz? Nie mówisz poważnie, prawda? - zacząłem nerwowo się pocić.

A: Mówię poważnie...

R: Chyba nie podejrzewasz mnie, że zrobiłem mu coś złego? - mówiłem niskim, grubym tonem aby Ameryka gadał szczerze.

A: Nie, no co ty! Russ, wiem że nie zabiłbyś go, ani nic takiego. - nie odpowiedziałem mu. : - Ej, Rosja. - nadal milczałem. : - Jesteś zły? Proszę, powiedz coś! Przepraszam że tak pomyślałem, przepraszam! - nie potrafiłem dłużej zmuszać Ame do błagania.

R: Nie jestem zły, już mówiłem. Raczej rozczarowany.

A: Wiem, jak poprawić ci humor!

R: Jak? - zapytałem z rozbawieniem. Młodszy obrócił się przodem do mnie, siedząc na moich biodrach.
Szybko, gwałtownie przyciągnął mnie

ku sobie, łącząc nasze usta. Uśmiechnąłem się podczas pocałunku. Trwał on bardzo krótko, bo Ameryka dość szybko odsunął się ode mnie. : - Miałeś rację, poprawiłeś mi humor~ - powiedział, przytulając moją osobę do siebie.

W ten sposób spędziliśmy wspólnie resztę przerwy. Cholernie się boję o to, że policja mnie dopadnie. To się tak nie może skończyć, nie.
Ame nie może się dowiedzieć że jestem mordercą. Wystraszyłby się...

Po lekcjach

Pov. Ameryka

Gdy nudne zajęcia dobiegły końca, wyszedłem ze szkoły w szybkim tempie. Cała klasa przeżywała dziś śmierć Chin. Mi też jest przykro. Gdyby nie fakt, jak bardzo mnie skrzywdził i jak się zmienił, byłbym załamany. Na szczęście jutro weekend. Każdy będzie mógł odpocząć i przemyśleć wszystko, co się wydarzyło. Najbardziej współczuję chyba Japonii i Korei, są załamani... Japonia będzie mogła na mnie liczyć, wesprę ją tak, jak tylko mogę. Musi być to dla niej trudny czas... W sumie, żałuję także Chin... Gdyby mu nie odwaliło, nadal bylibyśmy przyjaciółmi. Przed gwałtem oraz innymi takimi był naprawdę miły. Często graliśmy u niego w domu, chodziliśmy na spacery, także żartowaliśmy w trakcie przerw szkolnych. Tak naprawdę nigdy mu nie wybaczyłem, ale sądzę że jego samobójstwo było czymś strasznym... A co jeżeli ktoś go zabił?

Przez następne kilka minut rozmyślałem nad całą tą sprawą. Przestałem dopiero gdy stanąłem przed furtką, prowadzącą do mojego domu.
Pchnąłem ją i wszedłem na ogród, po chwili kierując się w stronę drzwi. Nie były zamknięte na klucz, gdyż rodzice wrócili już z pracy.

Zdjąłem buty, a następnie podreptałem do salonu. Tata i mama przygotowywują obiad w kuchni.

A: Hej mamo, cześć tato.

WB: O, witaj synu. Kończymy robić obiad. - rzekł ojciec.

F: Jak było w szkole?

A: Um... Miałem wam o tym od razu powiedzieć.
Na lekcji wychowawczej powiedziano nam, kim jest chłopak który wpadł pod tira. - zacząłem.

F: Co? Kim on jest? - spytała mama poważnym głosem.

A: Chiny... - mruknąłem, nerwowo drapiąc się po karku.

WB: Że co?! Twój kolega? Ameryka, nie żartuj sobie w ten sposób!

A: Ja nie żartuję! Mówię serio! Wszyscy płakali...

F: Nie wierzę... On tu był. Śmialiście się, graliście, chodziliście na spacery... Boże, jego rodzice muszą być zrozpaczeni! Wiesz coś jeszcze?

A: Nope. Nie wiemy czy to było samobójstwo, ani kiedy będzie pogrzeb, czy cokolwiek.

WB: Masakra... On był taki jak ty, synku... - powiedział ojciec z żalem w głosie.

A: Yeah... Nie chcę o tym rozmawiać. Pójdę się przebrać.

WB: W porządku. Przyjdź za jakieś dziesięć minut. - usłyszałem, jak ze smutkiem rozmawiają o tym, czego się ode mnie dowiedzieli.

A: Dobra. Kanada jest w domu?

WB: Nie. Wróci ze szkoły za dwie godziny. - odpowiedział, a ja poszedłem po schodach na górę. Gdy znalazłem się w moim pokoju, zdjąłem t-shirt, który miałem na sobie, zamieniając go na starszą bluzkę.

Pov. Rosja

Jestem w domu. Chwilę temu zjadłem obiad, a teraz przebywam w moim pokoju, paląc szluga. Ojciec wróci dopiero wieczorem, dlatego mogę palić. Zaciągnąłem się, pozwalając gęstemu dymowi wypełnić moje płuca. Jestem ciekaw co robi Ameryka. Chętnie potrzymałbym go teraz za rękę, bądź wziął i ponosił w ramionach.
Gdy Ame przyjdzie do mnie czy też ja do niego, potajemnie sprawdzę mu telefon. Jako jego chłopak muszę wiedzieć z kim ten pisze, bądź ogólnie się kontaktuje. Mam prawo mieć taką wiedzę, racja?
Przecież Ameryka nie może ukrywać przede mną czegokolwiek. Jesteśmy w związku, chcę aby mówił mi o wszystkim! Oczywiście robię to dla niego, gdyż kocham go ponad życie. Mój słodki kwiatuszek... Chcę, aby w wakacje przyszedł do mnie na tydzień. Mógłbym cały czas być blisko Ame, oraz opiekować się nim 24/h. Kupiłbym Ameryce wszystko czego zapragnie, akurat mam zaoszczędzone trochę pieniędzy. Może gdy dorośnie to wyjedziemy gdzieś razem? Tylko ja i mój uroczy chłopak.
Zabicie Chin wspominam naprawdę dobrze. Ten, kto skrzywdzi mojego Amerykę, nie zasługuje na życie. Chcę widzieć jak jego wrogowie krzyczą i wykrwawiają się na śmierć, błagając mnie o litość w bólu.

Zmieniając nieco temat, Ame zaprosił mnie do siebie na weekend. Cieszę się, spędzimy razem dużo czasu!









______________________________________

Nim wam to powiem, pamiętajcie - NIE, NIE PORZUCĘ TEJ KSIĄŻKI. CHCĘ JĄ SKOŃCZYĆ.

Co takiego mam do powiedzenia? Otóż coraz gorzej pisze mi się rozdziały. Moja motywacja do pisania sięga niemal zeru. Nie mam pomysłu co dodać do fabuły, aby było zabawnie w trakcie czytania. Jakieś bekowe akcje, etc. Sugestie możecie dawać na pv, pomogłoby mi to (trochę...)
Nie wiem jak się zmotywować.

Mam nadzieję, że lubicie te rozdziały i nie są "złej jakości" <3 Zależy mi na tym, aby wam się podobały!

Dziękuję za gwiazki i komentarze. Zawsze uśmiecham się gdy je czytam, a czytam wszystkie komy. To super uczucie....
Obecnie jednak jest słabo z aktywnością. Nie zależy mi na polubieniach bądź komentarzach tak bardzo jak na wyświetleniach - coraz mniej wyświetleń mają najnowsze rozdziały...

Więęc... Miłego dnia, bądź o jakiejkolwiek porze to czytasz!
Rysunki z ask or dare się tworzą, cierpliwości :)))  (oh geez, ten uśmiech mnie przeraża. Szczerzy nienawiść, oop)

(:
:)

2982 słów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro