Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

25. Koniec wycieczki


Pov. Ameryka

Jest 7.20, wstałem chwilę temu. Mój wzrok jest skierowany na śpiącą twarz Rosjanina. Czuję się dość niezręcznie leżąc z nim w jednym łóżku. Wyraz jego twarzy pokazuje spokój, wygląda bardzo niewinnie... Powiedziałbym nawet, że bezbronnie. Brzmi to zabawnie, biorąc pod uwagę jaką jest osobą. Różnice fizyczne są między nami ogromne. Jednak czy to samo tyczy się psychiki? Rosja podczas wchodzenia pod górę powiedział mi, że nie lubi ludzi. - Ja tak samo. Nie wszyscy są źli, jednak większość uważam za idiotów. Wielokrotnie mnie zraniono w sposób psychiczny. Często wmawiam sobie, kieruję swoimi myślami w pozytywny sposób. Ale czy dobrze jest oszukiwać samego siebie? To nie ma żadnego sensu. Nie lubię ludzi i samego siebie. Nie chcę być nie wiadomo jak wysoki, wysportowany czy umięśniony. Czasem tylko zastanawiam się, jakby to było tak wyglądać. Nie chcę również być traktowany tak, jak przez niemal każdego. "Mały, drobny słodziak, który sam sobie nie poradzi więc trzeba mu pomóc". Nie wspominałem o tym wcześniej, ale jest jak jest.
Pamiętam podstawówkę. Dobrze wspominam klasy 1-5. W 6 klasie zaczęło się. Co mam na myśli? Chłopcy zaczęli dorastać, byli wyżsi i silniejsi ode mnie, podrywali dziewczyny i wielce starali się zgrywać twardzieli. Ale tak właściwie... Czy to złe? Sam często zakładam maskę.
Ale dobra, nie powinienem zmieniać tematu.
W 6 klasie zaczęto traktować mnie równo z wyglądem. Byli tacy, którzy mnie poniżali, bo "jestem za mało męski i zbyt słaby". Drugi typ ludzi z klasy to były osoby litujące się nade mną.
"Mały i drobny, muszę ustąpić mu pierwszeństwa /pomóc na sprawdzianie". Masa fałszywych trosk i uśmiechów. Dopiero w gimnazjum zaczęto traktować mnie, można powiedzieć, poważnie. Mam na myśli to, że nie jak dziecko. Naprawdę ciężko jest mi opisać rzecz, którą mam do powiedzenia. W starej szkole umiałem rozmawiać z samym sobą przez całą lekcję. Coprawda te rozmowy były nieme, istniały tylko w mojej głowie, ale jednak były.
Myślę, że mógłbym porozmawiać z Rosją o wszystkim. Już pierwszego dnia w nowej szkole widać było jego nienawistne spojrzenie na innych. Niechęć, obrzydzenie bądź złość na skierowana ku uczniom. Jedynie patrząc na mnie zaczął się po jakimś czasie uśmiechać.
Moje dziwne i dość głębokie przemyślenia przerwał budzący się chłopak.

A: Umm... Hej. - przywitałem się zażenowanym głosem. To był zły pomysł, żeby iść tutaj, spać z nim. Bardzo go lubię, kilka razy przemknęła mi przez głowę myśl: "A co by było, gdybyśmy byli parą?" - były to jednak próżne myśli, nie ważne dla mnie. W rzeczywistości nie czuję tego, co powinienem aby móc zarywać do Rosji. To nie jest to. Nie zakochałem się w nim, bynajmniej jeszcze do tego nie doszło. Ale coraz bardziej podoba mi się jego charakter, styl bycia i wygląd - przystojny jest, ukryć tego nie można. W końcu zaspany nastolatek mi odpowiedział:

R: Cześć... Długo nie śpisz? - zapytał.

A: Od kilkunastu minut. Wybacz za to wczoraj wieczorem. Nie umiem się ogarnąć, boję się wszystkiego jak dziecko.

R: Nic się nie stało, słodko wyglądasz gdy jesteś taki niepewny i spłoszony. - I poraz kolejny usłyszałem słowo "słodki", wypowiedziane w moją stronę. Powtarza mi się to od dawna. Nawet Kanada, mój brat wielokrotnie nazywał mnie "słodziakiem". Jednak gdy patrzę w lustro, nie widzę niczego słodkiego. Widzę mizernego, chudego chłopaka z niską samooceną. No cóż...

A: Ta... Ja już chyba wstanę i pójdę do łazienki się przebrać. Niedługo schodzimy na śniadanie - powiedziałem spoglądając na zegar, wiszący na ścianie.

R: Okej. To ja się przebiorę tutaj - odparł, a ja otworzyłem drzwi, po chwili opuszczając pokój.
Z mojej torby ( którą zostawiłem w swojej "sypialce") wyciągnąłem szarą bluzkę z krótkim rękawem i krótkie spodenki, do tego wiadomo, bielizna na zmianę. Będąc już w łazience, zamknąłem drzwi na klucz. Stanąłem przed lustrem, ściągając koszulkę. Przyglądałem się własnemu odbiciu, poraz kolejny zadając sobie pytanie. Jaki "słodki"? Nie lubię, gdy ktoś spoza znajomych czy też rodziny nazwie mnie w ten sposób. Czuję się wtedy niekomfortowo, kiedyś przeszkadzał mi nawet dotyk - trzymanie za rękę przez rodziców, przytulanie. Ale przywykłem do tego, z czasem zaczynając to lubieć. Zawdzięczam to Kanadzie, jest troskliwym i kochanym bratem. Zawsze mnie przytulał, więc zacząłem to naśladować i dzięki temu "znormalniałem", nie będąc już kimś kto nie daje się dotknąć.

Gdy przebrałem się to wyszedłem z łazienki, Rosja siedział sobie na kanapie, już przebrany.

R: Nauczycielka tu była gdy się przebierałeś, powiedziała, że mamy być za 5 minut przed pokojem, tak jak reszta osób.

A: Okej. Schowam tylko wczorajsze ubrania do plecaka i możemy iść.  - odparłem i ruszyłem ku mojemu pokojowi z ciuchami, które miałem na sobie wcześniej. Spakowałem je na szybko, upewniając się czy mam jeszcze wodę na drogę. Wszystko jest, w pokoju nie zostawialiśmy z Rosją niczego naszego, więc możemy wychodzić. - pomyślałem.

A: Hej, Rosja, masz wszystko w plecaku?

R: Tak. Możemy iść. - po chwili wyszliśmy z naszego pokoju. Na korytarzu, gdzie znajdowały się drzwi do pokojów innych osób, stała już większość grupy i nauczyciele. Nie trzeba było czekać długo, by wszyscy uczniowie byli gotowi do wyjścia. Nauczycielka oznajmiła, że idziemy na śniadanie do tutejszej stołówki. Każdy zabrał swój plecak i zaczęliśmy kierować się po schodach, na dół, gdzie jest stołówka.
Gdy już w niej byliśmy, usiadłem gdzieś w szarym rogu, przy stole sam. Rosja podszedł do mnie, siadając obok. Do każdego stolika przyniesiono kanapki, chłopak jadł z apetytem, mnie ciężko było spojrzeć na posiłek. Nieczęsto miewam problemy z jedzeniem. Ale czasami nie umiem zjeść niczego, jest to powodem mojej drobnej, zbyt chudej sylwetki. Rosja chyba to zauważył.

R: Czemu nie jesz?  - zapytał.

A: Nie mam ochoty... Serio. - odpowiedziałem mu zgodnie z prawdą.

R: Jesteśmy w górach. Podczas schodzenia padniesz ze słabości. Zacznij jeść, bo może się to źle skończyć. - na jego słowa głośno westchnąłem i chwyciłem za jedną z kanapek. On mi się przyglądał, z kolei ja próbowałem zjeść. Powolnie jadłem, biorąc małe gryzy. Rosja uparł się, że muszę zjeść minimum dwie kanapki. Na jego prośbę to uczyniłem, lecz niechętnie.

Gdy cała grupa była po śniadaniu, opuściliśmy budynek. Teraz musimy zejść z tej góry, moim zdaniem jest to łatwiejsze niż wchodzenie na nią.
Był słoneczny poranek, temperatura wynosiła 14 stopni, więc nie jest aż tak gorąco, na razie...


Pov. Rosja

Właśnie schodziliśmy z góry. Nie jestem jakoś bardzo zadowolony z wyjazdu, ale również nie narzekam. Wszyscy uczniowie szli pełni energii, wrzeszcząc i się śmiejąc. Nie do wytrzymania. Spojrzałem na Amerykę. Dzisiaj jest taki... jakby to powiedzieć... nieobecny. Nie mówi wiele, czyżby był na mnie zły za puszczenie horroru? On nie wydaje się być obrażalski. Schodził żwawo z góry, patrząc pod nogi aby nie potknąć się o kamień. Jego twarz ukazywała zmartwienie.

R: Ameryka, wszytko dobrze? Wyglądasz na zaniepokojonego czymś.

A: Um, tak! Wszystko jest w porządku. Jestem po prostu zamyślony. - nie przekonała mnie ta odpowiedź, jednak nie będę nalegać. Może po prostu ma gorszy dzień i mu przejdzie.

Timeskip

Podczas schodzenia z góry rozmawiałem trochę z Ameryką. Zły humor faktycznie z czasem mu przeszedł, podoba mi się to. Obecnie siedzimy w autobusie, wracamy do domu. Zostało kilka minut drogi, chłopak jest wyczerpany chodzeniem po górach. Twierdzi, że nie czuje własnych nóg.

Teraz spał, na mnie.
Opierał się o moje ciało a ja przyglądałem się jego twarzy. Włosy chłopaka były rozkopane, w nieładzie, jednak wyglądały bardzo kusząco.
On ma tak puszyste włosy... Chciałbym ich dotknąć - pomyślałem.
Wstrzymywałem się chwilkę, jednak zaraz oddałem się pokusie.
Nikogo wokół nie ma, wszyscy zajęli miejsca z przodu. Wreszcie dotknąłem jego włosów, były naprawdę bardzo miękkie w dotyku. Zacząłem przeczesywać je dłońmi i przekładać pojedyncze kosmyki między siebie.
Po chwili jednak zjechałem kciukiem na jego policzek, ciągle obserwując Amerykę uważnie.
Czułem, że moje policzki pokrywają się różem.
Nieczęsto mi się to zdarza... Na twarzy Ameryki można było zauważyć widoczne rumieńce, co jest dziwne, bo w końcu śpi. Mam nadzieję, że nie udaje snu! Ale raczej nie, gdyby nie spał, to zareagowałby chyba gwałtownie.

Dopiero po kilku minutach dotarło do mnie, co robię. Zabrałem szybko rękę z jego twarzy. Zacząłem rozmyślać na jego temat - On jest inny  - I nie, nie mam na myśli wyglądu. Różni się od pozostałych w szkole.
Idąc szkolnymi korytarzami można zauważyć masę biegających, popisujacych się debili.
Ameryka mocno odstaje pod kilkoma względami. Nie zależy mu na popularności. Nie podlizuje się, nie udaje kogoś, kim nie jest. W pewnym sensie przypomina mnie. Ignorant, nie miesza się w cudze sprawy. Idzie swoją drogą i nie zależy mu na tym, by jego koledzy widzieli w nim ideał. Jednak w jego psychice wyraźnie różni się kilka rzeczy - jest delikatny i jednak dostrzega w ludziach coś wartościowego. Nie to co ja. Często miewam wrażenie, że życie innych nie jest warte niczego. W pogoni za ideałem i popularnością w szkole nie biorą pod uwagę innych, ważniejszych rzeczy. Są tępo skupieni na swoim, ale co da im popularność? Dla mnie "popularne" osoby nie różnią się kompletnie niczym od zwykłych.
Ja niby jestem popularny, ale w innym sensie. Mam złą sławę. Nie przeszkadza mi to, nie zależy mi na dobrej opinii w szkole. Nie muszę być lubianą "gwiazdą". Ameryce także na tym nie zależy, właśnie to wyróżnia go spośród tłumu idiotów. Ale widzi też dobro w innych. Jest wrażliwy i płochliwy, pod tymi względami się od siebie mocno różnimy.

W końcu dojechaliśmy. Wszyscy brali swoje torby i leniwie wychodzili z autobusu. Ameryka nadal spał, więc byłem zmuszony go obudzić.

R: Ameryka, wstawaj. - powiedziałem tak delikatnym tonem, jakim umiałem.

A: Ngh... - wymamrotał coś pod nosem, dalej śpiąc.

R: Ame! - potrząsnąłem nim, co zaskutkowało  jego gwałtowną pobudką.

A: C-co się dzieje?

R: Jesteśmy już w domu - uśmiechnąłem się do niego, na co ten wyprostował się i zaprzestał leżenia na mnie.

A: Oh... Wybacz.

R: Nie szkodzi, a teraz wstawaj bo już prawie wszyscy wyszli. - odparłem i wstaliśmy. Zabraliśmy plecaki i opuściliśmy autokar. Stanęliśmy na nowo przed szkołą, tylko że teraz mieliśmy iść do domu. Reszta osób rozchodziła się w różne strony. Ja wrócę pieszo, nie wiem jak z Ameryką. Postanowiłem więc się go zapytać: - Ameryka, wracasz pieszo, czy ktoś po ciebie przyjeżdża?

A: Nie wiem... Musiałbym zadzwonić po ojca, chyba że wrócimy razem, na piechotę? Chociaż nie ukrywam, że nogi mnie bolą jak cholera...

R: To chodźmy pieszo, dasz radę!

A: Nie chce mi sięęę...

R: Oj, no dawaj! - wreszcie uległ mi i zaczęliśmy wracać. Był wyczerpany, jestem pewien, że gdy będzie w domu to pójdzie spać. Ja tak zrobię, gdyż również się zmęczyłem. Mój dom jest bliżej, przez co po kilku minutowej ciszy musieliśmy się pożegnać.

A: Blisko masz do szkoły... Dziękuję, że zechciałeś ze mną jechać, Rosja! - powiedział z uśmiechem, po czym mnie przytulił. Znowu poczułem motylki w brzuchu, to takie niezręczne i przyjemne jednocześnie... Odwzajemniłem przytulasa, po niedługiej chwili puszczając chłopaka.

R: Więc do zobaczenia w poniedziałek, Ame.

A: Do zobaczenia, Rosja.




Pov. Ameryka

Właśnie wracałem samotnie do domu, przed chwilą pożegnałem się z Rosją. W autobusie udawałem. Wstałem wcześniej, obudzony dotykiem Rosji. Nie mam pojęcia, co o tym myśleć... Jego dotyk był przyjemny, podobało mi się, gdy bawił się moimi włosami.  Jestem padnięty, jedyne o czym teraz marzę to łóżko i mój pokój. Tyle! Droga do domu zajęła mi może z 10 minut, nie więcej. W ogrodzie nie było nikogo, drzwi zamknięte. Zadzwoniłem na dzwonek, po chwili odtworzyła mi Francja.

A: Hej, mamo!

F: Cześć, kochanie! Wracałeś pieszo? Mogłeś po mnie zadzwonić, podjechałabym.

A: Nie trzeba było. Opowiem ci później jak mi się tam podobało, teraz pozwól, że pójdę się położyć. Jestem totalnie padnięty...

F: Okej. Kanada i ojciec pojechali na małe zakupy, powinni wrócić za jakąś godzinę. Wezmę twój plecak, ty możesz wypocząć.

A: Dzięki! - odpowiedziałem i zgromadziłem w sobie resztkę sił, by wbiec po schodach na górę, do mojego pokoju. Gdy dotarłem już do środka, rzuciłem się na łóżko. Przykryłem się kołdrą i zupełnie oddałem odpoczynkowi. Nie chcę spać, muszę po prostu poleżeć. Mój organizm nie jest przyzwyczajony do nagłego i intensywnego wysiłku, dlatego dokładnie czuję każdy mięsień w moim organizmie, niestety w obliczach bólu. Ciągle myślałem o tym w autobusie. Czułem, że moja twarz była wtedy cała czerwona, mam nadzieję że Rosja tego nie zauważył! Byłby to straszny wstyd... - pomyślałem.








___________________________________

Eee... Nie chciało mi się sprawdzać błędów, więc przepraszam, jeśli jakieś się pojawią qwp




Nie mam pomysłu na następny rozdział, możecie podsunąć mi jakiś pomysł co się tam ma pojawić, ale nie obiecuję, że jakikolwiek wykorzystam ( sorry, zależy co będziecie chcieli XDD)
W sumie mam już pewien pomysł...


2000 słów

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro