13. Powrót Do Domu
Pov. Ameryki
Obudziłem przed chwilą, w pomieszczeniu było ciemno. Nadal nie wstając chwyciłem za telefon leżący obok mnie na łóżku żeby sprawdzić godzinę.
Jest 5.30, więc zostało jeszcze 1,5 godziny do pobudki i zejścia na śniadanie. Czułem się już wyspany, dlatego postanowiłem że nie będę kładł się ponownie. Podniosłem się do siadu i zapaliłem lampkę nocną która stała na szafce obok, żeby w pokoju nie było zupełnie ciemno. Jakoś wcześniej nie używaliśmy z Chinami tej lampki. A no właśnie, Chiny... Momentalnie przypomniałem sobie wczorajszą sytuację. Eh... Wolałbym o tym zapomnieć, nie wiem jak spojrzę mu w oczy przy śniadaniu itp. Nadal leżąc w łóżku bawiłem się telefonem w ręce. Nagle przyszło powiadomienie, okazało się że to SMS od taty o treści "Cześć synu, jak tam na wycieczce? Dzisiaj pod wieczór wracasz, wybacz że piszę tak wcześnie ale zaraz jadę do pracy" - po przeczytaniu wiadomości odpisałem mu tylko "Jest naprawdę super, ja już i tak nie śpię." - poniekąd skłamałem. Ogólnie sama w sobie wycieczka nie jest zła, ale jest mi przykro przez to, że skłóciłem się z Chinami. Niby nie była to kłótnia, ale jestem niemal pewien że on będzie teraz na mnie obrażony lub zły. Dobra, zobaczy się jak to będzie. W końcu postanowiłem ruszyć dupę z łóżka i podreptałem do łazienki, wezmę prysznic teraz żeby nie musieć później spieszyć się przed pobudką.
Pov. Chiny.
Jest 5.50, ale ja nie śpię już od dziesięciu minut. Dzisiaj nocowałem u Japonii, spałem na kanapie. Ciągle myślę o wczorajszym wydarzeniu... Jestem durniem, debilem! Powiedziałem to i nie dałem mu nawet jak na to zareagować...
Nie wspomnę już o tym, że cały wczorajszy wieczór przepłakałem, szczerze mówiąc dalej jest mi smutno i wstyd. Ja chcę żeby on mnie pokochał! Nie wiem jak mam mu dzisiaj spojrzeć w oczy, na samą myśl czuję się źle. Ja się do niego odzywać nie będę, mam nadzieję że on też do mnie nie będzie mówił. Szczerze mam mu za złe że się na mnie wydarł. Nawet jak się zdziwił, to czy zrobiłem coś złego? Nie wydaje mi się...
Pov. Ameryki
W końcu wyszedłem spod prysznica, zegar pokazywał że jest już... 6:40?! Jakim cudem ja się pytam? Chyba nie mogłem aż tyle siedzieć pod prysznicem... Za 20 minut pobudka i śniadanie, więc postanowiłem pójść na kanapę i pooglądać sobie memy czy coś. W ten sposób zleciało mi 15 minut. Za 5 min pobudka, z tego co słyszałem to za ścianami inni też już wstali i coś gadali. W pewnym momencie usłyszałem pukanie do drzwi. Otworzyłem, a tam... Chiny.
Ch: Ja tylko po ciuchy na przebranie - nie spojrzał na mnie, ciągle patrzał się w podłogę i wyminął mnie całkowicie. Z jego tonu nie mogłem wywnioskować dosłownie niczego. Brzmiał trochę jakby był zły, smutny i niechętny do oglądania mnie. Ja dalej stałem przy drzwiach, on po chwili wyszedł z jakimiś ubraniami i poraz kolejny nawet na mnie nie patrząc ominął mnie i wyszedł. Czyli jest aż tak źle?... Zauważyłem, że kilka osób stało już na korytarzu, więc wziąłem do kieszeni telefon i poszedłem do nich. Nauczycielki chodziły z pokoju do pokoju, poganiając innych. Chiny rozmawiał z Japonią, miał ponurą minę. Podszedł do mnie Polska.
P: Hej, Ame! Wszystko dobrze? Wyglądasz na zmartwionego, czy coś.
A: O, cześć.... Wszystko jest okej...
P: Widzę że kłamiesz. Nie będę naciskał, ale jeśli chcesz to możesz ze mną porozmawiać o swoich problemach. - powiedział, po czym odszedł. To miłe że mogę z nim pogadać, ale nie muszą wszyscy wiedzieć o tym co się stało.
Zanim zauważyłem, cała klasa była już na korytarzu. Jedni byli zaspani, inni pełni energii. Nauczyciele coś tam do nas gadali, w końcu wszyscy zaczęliśmy iść na koniec korytarza, w stronę schodów i stołówki.
Gdy byliśmy już na stołówce to wszyscy zaczęli szybko zajmować miejsca. Jeśli chodzi o Chiny, to usiadł między Koreą Południową i Północną. Ani razu na mnie nie spojrzał, kompletnie nic. Ja nie wiedząc co ze sobą zrobić po prostu usiadłem sobie przy osobnym stoliku, ale gdy zobaczyli to Polska, Czechy i kilka innych osób to powiedzieli żebym usiadł z nimi, miło. Wszyscy zauważyli chyba że między mną a Chinami jest coś nie tak, podczas wycieczki oraz w szkole zawsze trzymaliśmy się blisko siebie a teraz się ignorujemy.
Mimo wszystko śniadanie minęło mi w miłej atmosferze, na rozmowie z innymi.
Dziś wyjeżdżamy, dlatego po śniadaniu wszyscy dostali po drożdżówce i soku na drogę.
O 12.00 jedziemy, wycieczka była fajna ale cieszę się już że jadę dziś do domu. Teraz szliśmy przejść się na chwilę, ponieważ w nocy ulewa minęła. Na dworze jest mokro, więc idziemy tylko na 30 minut. Później pójdziemy się pakować z powrotem.
Timeskip.
Właśnie skoczyłem się przebierać na dwór, Chiny w międzyczasie przyszedł do naszego pokoju po kurtkę. Dalej nic nie mówił, trochę mi przykro z tego powodu... Cała klasa całkiem szybko się ogarnęła do wyjścia, więc prędko wyszliśmy na ten spacer. Szedłem wgapiony w telefon, nie zwracałem zbytnio uwagi na otoczenie i pilnowałem tylko tego żeby trzymać się blisko innych. Podczas spaceru tak naprawdę nie działo się nic ciekawego. Zmoknięta od wody ziemia uginała się pod stopami, po liściach drzew nadal spływały krople wody po deszczu i opadały na ziemię z pluskiem. Przez drzewa przedzierało się światło porannego słońca, wyglądało to ładnie więc zrobiłem podobnie jak inni kilka fotek.
Gdy byliśmy już po spacerze w hotelu, przyszedł czas na pakowanie. Podłączyłem telefon do ładowarki i przyciągnąłem walizkę do szafy. Zdecydowałem, że zacznę od ubrań. Gdy tylko otworzyłem szafę, to zorientowałem się że zapewne zraz Chiny przyjdzie tu aby również spakować swoje rzeczy. O wilku mowa. Usłyszałem pukanie do drzwi, po chwili do pokoju wszedł Chiny z walizką. Jak gdyby nigdy nic zaczął pakować swoje rzeczy, bez słowa tak jak rano. Robiłem to samo wyciągając swoje rzeczy z szafy. W ten sposób minęło kilka minut. Zero kontaktu wzrokowego, zero słów.
To było okropnie nieprzyjemne i niezręczne, wręcz drażniące. Po prostu pakowaliśmy się udając, że oboje nie wiemy o swoim istnieniu.
Czułem, że zaraz nie wytrzymam, więc zacząłem:
A: Dobra, nie wytrzymam tego dłużej! - powiedziałem jednak nie doczekałem się żadnej reakcji z jego strony. Po chwili kontynuowałem:
- Chiny, to co stało się wczoraj między nami... Przepraszam że się uniosłem. Nie powinienem, nie mam ci za złe tego co się stało! Wiesz... Nie chcę żeby nasza przyjaźń przepadła. Jesteś mega i bardzo, bardzo cię lubię. - skończyłem i stanąłem przy ścianie, dopiero po chwili ten wstał i wymienił ze mną spojrzenie.
Ch: A więc... Mówisz że mnie lubisz.
A: No... Dokładnie. - odpowiedziałem, a on zaczął się do mnie przybliżać, ja zacząłem się z kolei cofać aż trafiłem na ścianę.
Ch: Jak bardzo? - powiedział i przyszpilając mnie do ściany zaczął jeszcze bardziej zmniejszać naszą odległość, chociaż moją przestrzeń osobistą już przekroczył już dawno.
A: Chiny. Przestań. Ty jesteś dla mnie tylko przyjacielem. - powiedziałem z naciskiem na słowo "tylko". - Nie chcę cię ranić, ale ja...
Nie kocham cię. Proszę zrozum to.
Ch: W takim razie... Daję Ci spokój. - powiedział smutnym głosem. Jednak z jego miny wnioskuję, że to jednak wcale nie koniec.
A: Czy możemy zapomnieć o tym? Chcę się z tobą przyjaźnić jednak nie wiem jak to będzie.
Ch: Ja też bym coś chciał, wiesz? - odpowiedział i już więcej się nie odezwał. W dalszym ciągu pakowaliśmy się, znów w milczeniu.
Całe to pakowanie zajęło aż godzinę, gdy skończyłem to spojrzałem na zegar. Jest już 11.00? Usłyszałem jak ktoś wchodzi do naszego pokoju, to była nauczycielka.
Na: Chiny, USA jesteście już spakowani? Za godzinę jedziemy!
A: Tak.
Na: Dobrze, to o 11.45 wyjdźcie na korytarz. Upewnijcie się że na pewno macie wszytko, nie będziemy się już wracać! - powiedziała na co Chiny przytaknął a ona wyszła z pokoju. Moja walizka była już zapakowana, ale musiałem jeszcze spakować plecak na drogę. Włożyłem do niego telefon, powerbanka, słuchawki oraz drożdżówkę i sok, które dostaliśmy wcześniej.
Timeskip
Siedzieliśmy już w busie. Miałem przy sobie plecak, wszystkie bagaże były już zapakowane. Siedziałem z Chinami, prawie wcale nie odzywaliśmy się do siebie. Znowu... On patrzał się za okno, a ja słuchałem muzyki na słuchawkach. Wszyscy inni byli zmęczeni wycieczką, więc było całkiem cicho. No może gdyby nie Czechy, Słowacja i Litwa którzy śmiali się nie wiadomo nawet z czego.
Pov. Chiny
Właśnie patrzałem za okno, przyciskając policzek do zimnej szyby. Bardzo się cieszę że jadę już do domu! Nie wiem, naprawdę nie wiem po co wyznałem mu miłość. Na co mi to było?! Ciągle się zastanawiam. Mogłem powoli go w sobie rozkochać, a nie od razu mu to mówić. Ale czasu nie cofnę. Żeby nie było, nie odpuściłem go sobie. Nie ma mowy, nie zrezygnuję z niego! Ameryka właśnie słuchał muzyki z przymkniętymi oczami, wygląda tak spokojnie... Ciekawe o czym teraz myśli. Ja tylko kontynuowałem gapienie się za okno. Przed nami długa i nudna droga, każdy jest zmęczony.
Timeskip (bez sensu opisywać całą drogę)
Pov. Ame
Jedziemy już kupę czasu, prawie 7 godzin! W międzyczasie było kilka równie nudnych co droga, postojów.
Ale już za 10 minut będziemy w domu, wreszcie! Napisałem do taty by po mnie przyjechał pod szkołę bo zaraz będę. Nauczyciele coś tam gadali że dziękują nam za super wycieczkę i inne takie.
Te 10 minut minęło niemal błyskawicznie, gdy tylko się zatrzymaliśmy to wszyscy padnięci długą drogą zaczęli wychodzić. Upewniłem się, że mam plecak i poszedłem po swój bagaż. Gdy go otrzymałem to od razu zacząłem iść w stronę auta mojego taty, wcześniej jeszcze informując o tym jedną z nauczycielek.
A: Hej, tato! - powiedziałem gdy tylko otworzyłem drzwi samochodu i wrzuciłem walizkę na tylne siedzenia, to samo z plecakiem. Po chwili usiadłem sobie na przednim siedzeniu.
WB: Cześć, Ameryka! Jak było? Podobało ci się z nową klasą?
A: Jasne, super było. Ale jestem naprawdę zmęczony, gdy tylko przywitam się z Kanadą i mamą to idę spać.
WB: Okej. - powiedział i zaczął pytać o to, co robiłem na wycieczce itp. Powiedziałem wszystko, oczywiście oprócz sytuacji z Chinami. Po kilku minutach byliśmy pod domem.
Ojciec wziął moją walizkę, ja zabrałem tylko plecak. Otworzyłem drzwi, w kuchni siedziała mama i piła kawę.
A: Cześć mamo!
F: Hej, kochanie! Tęskniłam - przywitała się ze mną po czym wstała i przytuliła mnie na przywitanie. Zaraz zapytała: - Jak było na wycieczce?
A: Było fajnie, dużo spacerowaliśmy i zaprzyjaźniłem się z kilkoma osobami. A gdzie jest Kanada? Chcę się z nim przywitać i iść się zdrzemnąć, jestem zmęczony podróżą. Później pokażę wam zdjęcia z wycieczki.
F: Kanada jest u siebie w pokoju. - powiedziała, a ja pobiegłem po schodach na górę. Postanowiłem go przestraszyć, więc powoli uchyliłem drzwi jego pokoju. Siedział przy biurku i coś rysował. Lubi to robić i całkiem nieźle mu to idzie, za co go podziwiam. Zaszedłem go od tyłu, powoli się skradając ale nie zauważyłem jego opartej o ścianę przy biurku siekiery... Niechcący przewróciłem ją, przez co ta upadła z hukiem na ziemię. Po co mu siekiera w pokoju?! Kanada odruchowo obrócił się za siebie.
K: CO DO- Oo, cześć Ameryka! Jak było na wycieczce? - zapytał jak gdyby nigdy nic.
A: ... Fajnie. - powiedziałem wzruszając ramionami. Zaraz jednak zapytałem: - po co ty trzymasz tą siekierę w pokoju? Tak samo jak w poprzednim domu!
K: Bo ją lubię. Przeszkadza ci ona? Zostały ci jakieś słodycze z wycieczki? - wiedziałem, że zapyta.
A: Nie... - powiedziałem na co on zrobił smutną minkę. : - idę się zdrzemnąć. - dokończyłem i wyszedłem z jego pokoju. Otworzyłem drzwi do siebie i zamykając je po chwili z rozbiegu wskoczyłem na łóżko. Było mi bardzo wygodnie, leżałem sobie z telefonem w ręku i przeglądałem wiadomości. Klasa rozsyłała sobie zdjęcia, wysłali kilka zdjęć z ogniskiem, ja przesłałem parę zdjęć lasu i klasy. W pewnym momencie przyszła do mnie wiadomość od Korei Południowej. To było to zdjęcie, wtedy gdy zagapiony w telefon wpadłem na Chiny przez co leżałem na nim w dziwnej pozycji... A raczej siedziałem. Zignorowałem wiadomość, wolę tego nie pamiętać... Był już wieczór ale jeszcze było jasno i promienie powoli zachodzącego słońca utrudniały mi odpoczynek.
__________________________________
Tego rozdziału wyjątkowo nie chciało mi się pisać, co można zauważyć :')
To jest kolejny nudny rozdział, ale już w następnym będzie Rosja i...
I coś jeszcze. Co takiego? - sami (niestety) zobaczycie (:
😶
1995 słów
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro