Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9.

PoV Patrice

Nadal patrzyłam na Sam'a, Max'a i Tom'a nieprzychylnym wzrokiem, ale postanowiłam nie wywoływać niepotrzebnych sporów. Dam im szansę. Tymczasem rozmowa zaczynała się rozkręcać

- Ja i Sam jesteśmy braćmi - powiedział Tom - Właściwie to bliźniakami... Urodziliśmy się w tym samym dniu - i w tym momencie nie wytrzymałam

- Serio?! Ja i Carrie też... Tyle, że niestety nie jesteśmy siostrami.  Taki śmieszny zbieg okoliczności - zaśmiałam się. Tom zrobił to samo

- W sumie zainteresowania mamy podobne - dokończył 

- Obaj lubimy remixy i coś ostrzejszego jeśli chodzi o muzykę - przyznał cicho Sam z cieniem uśmiechu na ustach

- Choć różnimy się na przykład tym, że Sam pisze genialne wiersze - przyznał po chwili Tom

- Oj weź... Wiesz, że mi się nie podobają - przyznał cicho blondyn

- Pokazałbyś je kiedyś? - zapytała Carrie, która jak na razie siedziała cicho. Twarz chłopaka przybrała odcień lekkiego, pudrowego, kucykowego różu 

- No może... - powiedział

- Ja tam za to wolę historię. Na przykład wojny. O, to jest moje życie - zaśmiał się Tom

- To chyba będziemy mieli tematy do rozmów - zaśmiała się nieśmiało Carrie

- A ty? - zwróciłam się do Max'a, który jak na razie siedział cicho, obserwując resztę

- No to tak... Moje imię znacie. Z tą dwójką znam się już dosyć dużo czasu. Też lubię czasem coś mocniejszego posłuchać, ale zdecydowanie bardziej wolę rap - mimowolnie się uśmiechnęłam. Moja ocena tej trójcny zaczyna nabierać nieco kolorków. Może będzie się dało z nimi wytrzymać

- A wy? - wyrwał mnie z zamyślenia brunet

- No to tak. Imię znane, wiek zapewne też, bo jednak jesteśmy w jednej klasie, a adresu to ja nie podam. Z muzyki pociąga mnie rock i rap. I w sumie metal. Kocham rysować. A z takich bardziej aktywnych zajęć to sztuki walki. Chyba tyle - uśmiechnęłam się. Przyszedł czas na Carrie

- To podobnie jak u tej sernik kochającej delikwentki... - zażartowała Carrie, na co ja uniosłam rękę i zaczęłam naśladować mowę dziewczyny (bla bla bla)

- Odezwała się, hurtowa maszynka do picia kawy - zripostowałam śmiejąc się. Dziewczyna pokręciła głową

- Kontynuując przerwany wątek: tak samo jak ona lubię rock i rap, ale najbardziej kocham metal. Lubię śpiewać i uprawiam gimnastykę artystyczną, bo chodzę na kółko teatralne. No i oczywiście książki to połowa mojego życia - dodała dziewczyna z uśmiechem. 

- A druga połowa? - zapytał Max z tzw. bananem na twarzy

- Eeee, czekaj... Coś mi się nie kalkuluje - zaśmiała się dziewczyna - Sekundka... Książki, muzyka, sernik i kawa, teatr i aktorstwo, przedmioty humanistyczne... Yyyy jest jakiś matematyk? Nie chce mi się liczyć co ile zajmuje... - zaśmiała się szatynka

- A jam? - spytałam udając obrażoną

- A ty to jesteś poza statystykami, bo... Bo tak, bo mogę, bo chcę, bo mam takie prawo - dziewczyna nareszcie ośmieliła się otwarciej żartować. A ja postanowiłam dać im szansę

PoV Carrie

Zadziwiające, ta trójka prędko zdobyła zadatki na nasze zaufanie. Sama się sobie dziwię, że nie siedzę spięta, wciśnięta w fotel i nie gapię się na wszystkich z wielkimi oczami. Rozmowa zaczęła się rozkręcać, a słońce wschodzić, co dało znak, że chwilę już jedziemy. Przeciągnęłam się. I to niestety był błąd. Miałam dosyć luźny sweter, a na ramieniu spory, świeży siniak. Prędko zakryłam go włosami, licząc, że nie zauważą. Wywaliłam się na całej linii

- Co ci się stało w ramię? - spytał Tom przyglądając mi się

- Nie ważne... Byłam z Patką na sankach i się przewróciłam - skłamałam. Na szczęście tę niechlubną zdolność miałam opanowaną, bo niejednokrotnie musiałam nieco przeinaczać prawdę przed ojczymem. Niestety uwaga całej trójki skupiła się na mnie

- Nie wygląda mi to na upadek z sanek... - mruknął Max

- Taki fart, życie... - poparła mnie Patka. Posłałam jej spojrzenie w stylu "dzięki ci, ratujesz mi tylną część ciała". Zrozumiała i skinęła głową

- No dobra tam... Tak po prostu woleliśmy się upewnić... Powiadacie sanki? A nie wiecie może, czy na tej całej wycieczce będzie coś takiego? - spytał Tom

- Na pewno będą narty, snowboard i łyżwy... A sanki? Coś się wykombinuje - powiedziała Patka. Uśmiechnęłyśmy się do siebie porozumiewawczo

- Wy coś planujecie? - zapytał Max

- Siedzi przed wami pirat sankowy! Raz ten delikwent zwalił drzewo - zażartowałam

- Say whaaaaat? - krzyknął  Tom śmiejąc się

- Sanki mi się po tym spsuły - zaśmiała się Patka

- To podobnie jak ja. Tyle, że ja połamałem narty zjeżdżając ze stoku... - powiedział Max

- CO?! - krzyknęłyśmy jednocześnie

- I co? Zabiłeś się? - spytała Patka

- Tak! Umarłem na śmierć! - powiedział Max z przejęciem

- O nie... - udawałam smutek

- A potem odżyłem! 

- O nie znów... - dalej ciągnęłam. W końcu jednak nie wytrzymaliśmy i nawet Sam zaczął się śmiać

- Tia, ja tam się zastanawiam, jak nam pokoje przydzielą - powiedział cicho Sam

- Akurat tu nie masz się co martwić. Nowych raczej nie rozdzielą, a tą dziewczynę się gdzieś upchnie - powiedziała Patka

- Skąd wiesz? - spytał Max

- Bo rodzice to sponsorują? - odpowiedziała pytaniem na pytanie Patka, z uśmiechem w stylu banana na twarzy

- Czyli ty jesteś córką tych państwa Smith? - spytał Sam z wielkimi oczami

- Noooo... Tak jakby. Ach, ta sława - zaśmiała się dziewczyna - Ale na znajomości nie liczcie - zażartowała

- Tylko ja mogę na nie liczyć! - podchwyciłam, a nasz przedział po raz kolejny wybuchnął śmiechem.

PoV Patrice

Droga trwała już dosyć sporo czasu. Słońce powoli zmieniało stronę. Było coś koło trzynastej, czyli zapewne zaraz zaczną rozwozić obiad. Dzięki moim rodzicom, coś takiego było możliwe. Tymczasem jednak każdy zajmował się czymś nieco innym. Carrie słuchała muzyki, ja rysowałam w notesie, Tom czytał, Max przysypiał, a Sam coś pisał. Przyłapałam się na kilkakrotnym zerkaniu w jego stronę. Był tak pochłonięty swoim zajęciem, że spokojnie mogłabym do niego podejść i zajrzeć co pisze. Jednak powstrzymywałam się. W pewnym momencie zirytowany blondyn, zapewne tym, że coś mu się nie udało, chciał przewrócić kartkę, lecz ta mu wypadła, niemalże pod moje nogi. Schyliłam się pobieżnie na nią zerkając i mu ją podałam. Jego twarz miała wygląd soczystego pomidorka (od tych porównań, to się głodna robię)

- Dzięki... Wybacz - mruknął przepraszająco

- Przecież nic się nie stało - uśmiechnęłam się - Z tego co widziałam, to wiersz. Mogłabym przeczytać? Plose - zrobiłam maślane oczka

- Heh... Sam nie wiem... Nie piszę zbyt dobrze... Może... Może jakiś inny? Bardziej bym się... postarał... - plątał się chłopak. Nie chcąc go wpędzać w dalsze zakłopotanie, postanowiłam nie drążyć tematu

- Okej. Tylko trzymam za słowo - uśmiechnęłam się. Blondyn odwzajemnił gest. Dalszą rozmowę uniemożliwiło nam pukanie do drzwi. Miło, obiadek przyjechał.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro