Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

71.

PoV Tim

Kto by pomyślał, że może się tu kryć tak imponująca sieć jaskiń? Pozwalam sobie tak twierdzić nie ze względu na wielkość, a na labirynt korytarzy. Nic przyjemnego dla cierpiącego na klaustrofobię. Idąc, naznaczałem od razu przebytą trasę w notesie, w celu zrobieniu pobieżnego planu korytarzy. Coś mi mówi, że możemy to wykorzystać. Zawartość kamery przejrzałem już wcześniej. Zgodnie z moimi przypuszczeniami znalazłem tam kawałek jakiejś eksploracji, nawiedzonego budynku, jak mniemam. Typ kamery był nieco starszy, więc w rogu wyświetlała się też data. Pierwszy kwietnia... Śmieszna zbieżność. Znaczy to jednak tyle, że kamera była długo nie używana. Miałem ją ze sobą nawet tutaj. Kiedy zmierzałem ku wyjściu, nagrałem nawet kawałek. Niewiele, jedynie moment, w którym w oddali pojawia się światło. Potem dodam jeszcze kilka ujęć, kto wie, może nawet któregoś z nas. Dziś w nocy im ją zwrócę. Zawczasu nagrywając ich oczywiście, kiedy śpią. Wyszedłszy na powierzchnię, odkryłem, że już wkrótce słońce zacznie zachodzić. Nie myślałem, że spędzę tu aż tyle czasu. Kronik chyba jednak dziś nie przejrzę. A kto wie, może i nie będę musiał, jeśli Patka przyniesie jakieś ciekawe wieści. Jeśli tak będzie i jeśli Toby się nie zgubi, to dzisiejszy dzień można zdecydowanie nazwać udanym. Wyszedłszy na powierzchnię, zaciągnąłem się świeżym powietrzem. Do stęchlizny jaskini zdążyłem już przywyknąć, natomiast wyjście na zewnątrz przypominało uczucie, jakby narodzić się na nowo. Dodatkowo cały byłem ubrudzony, ściany jaskini były zrobione z jakiegoś kruchego rodzaju kamienia, nie wiem, może wapienia. Nie znam się na tym zbyt dobrze. Wiem tyle, że chyba porządnie posiwiałem, od szorowania głową po suficie, w mniejszych korytarzach. Toby będzie miał powód do śmiechu, chyba, że sam wpadł w jakieś błoto, czy coś. Ruszyłem w stronę domu. Ciekawe, czy kogoś tam jeszcze zastanę. Jeśli mam obstawiać, myślę, że będzie to Patka. Z mieszkańcami różnie bywa, czasem w ogóle nie chcą rozmawiać. Najpóźniej wrócą pewnie Carrie i Brian, jeśli zachce im się czekać do samej nocy. Toby przywlecze się pewnie chwilę przed nimi, narzekając, że się za bardzo nałaził. Często bywało tak na misjach, więc kto wie? Pogoda zmieniała się. Słońce przysłoniły chmury, a chłodnawy wiatr non stop bił we mnie. W nocy może być burza, daleko na horyzoncie już pojawiają się chmury. 

Dotarłem po kilkunastu minutach. Moje prognozy nie sprawdziły się. Byłem sam. Przebrałem się i doprowadziłem do porządku po zwiedzaniu jaskiń. Nie ma po co marnować czasu na inne pierdoły, toteż postanowiłem dokończyć film na kamerze. Brian robi to o niebo lepiej, ale zapewne wróci zmęczony, a im wcześniej odniesiemy kamerę, tym lepiej. Dorobiłem resztę filmu, tak, jak uważałem za dobrze; trochę tajemniczo, trochę niepokojąco i oczywiście w niesamowicie zagmatwany sposób. Brian oceni później. W pewnym momencie usłyszałem kroki.

PoV Patrice

Wróciłam porządnie zmęczona do domku. Skrzydła mogłam rozprostować dopiero teraz, wcześniej musiałam powyginać je w tak dziwny sposób, żeby wyglądały jak ekscentryczny kostium, aby nie wzbudzać niepotrzebnej atencji wśród miejscowych. Weszłam przez ukrytą klapę i rzuciłam buty w kąt. Tima zastałam w pokoju. Przywitałam się

- Jak ci poszło? - spytałam chłopaka, siadając na pryczy. Na razie niech on trochę pogada, ja sobie złapię oddech i opowiem mu dwa razy chętniej, niż zrobiłabym to teraz

- Od czego zacząć... Nagrałem już niespodziankę dla naszych podopiecznych. Pokażę ci potem. Ostatni fragment muszę zrobić u nich. Byłem też w tych jaskiniach. Wróciłem dopiero przed chwilą. Niezły labirynt z nich jest. Zrobiłem nawet taki pobieżny plan, gdyby kiedyś wypadło nam tam iść. W samych korytarzach nie było nic nazbyt ciekawego. Chyba tyle. Obejrzyj - Chłopak podał mi kamerę. Wpatrzyłam się w ekran. Ujmując delikatnie, nagranie było niepokojące. Teraz może nie przeraża mnie zbytnio, ale gdybym była na ich miejscu na pewno tak by nie było. Chyba, że są masochistycznymi fanatykami. Puenta podobała mi się najbardziej. Mrugający, szaleńczo zrobiony napis. "Oto jesteśmy". Chciałabym zobaczyć ich miny

- Dobry film, panie reżyserze - zaśmiałam się, oddając chłopakowi kamerę

- Dzięki. Próbowałem brata naśladować. A ty? Jakie wieści przynosisz? - Tim schował kamerę i siadł na pryczy naprzeciw

- Dziwne trochę to miasteczko... A raczej mieszkańcy. Pomijając fakt, że co drugi nie chciał ze mną rozmawiać, dowiedziałam się kilku ciekawych rzeczy. Od dosyć ciekawych ludzi. Pierwsza była ich starsza sąsiadka, widziałam ją wcześniej w domku obok, a ledwie zobaczyłam ją na mieście od razu do niej zagadałam, wciskając jakąś bajeczkę, że zaciekawił mnie ich dom, czy coś tam takiego. Widocznie trafiłam, bo to była taka... Typowa staruszka. Pogadała chwilę o architekturze i pogodzie, ale potem dowiedziałam się bardzo ciekawych rzeczy. Podobno mieszka ich tam piątka. Kiedyś był jeszcze dzieciak, ale, słuchaj uważnie, bo tu cytuję "dzieciak się zabił". Dobrze słyszysz. Jakiś kilkuletni dzieciak popełnił samobójstwo. Podejrzewam lekkie postarzenie się procesów myślowych. Co nie zmienia faktu, że dziecko rzeczywiście chyba tam kiedyś było. Poględziła jeszcze, że ją kości bolą i poszła dalej. Potem seria nic nie wiedzących, lub nie chcących wiedzieć przechodniów, którzy nie mają czasu. Po jakimś czasie wreszcie kolejny ślad. Jakiś młody chłopak. Stwierdził, że ich zna. Dzieciak też się tym interesuje i chciał się im czasem podlizać, ale dla nich był za młody. Nawet nie wie, jak wiek go uratował. W każdym razie powiedział mi, że zna Ryan'a. Nie wiem, który to, ale załatwia im sprzęt. O, jeszcze jedno. Niechcący dowiedziałam się, że się chłopaczyna podkochuje w Rebece. To pewnie ta blondyna. A żebyś widział, z jakim rozmarzeniem o niej mówił! Dowiedziałem się nawet, że "Rebeca uwielbia Jigsawa". Potem poleciał "Na korki z matmy, bo w roku szkolnym nie wyrabia". Na koniec jeszcze małżeństwo w średnim wieku. Tu właściwie było najdziwniej. Ledwie rzuciłam temat, mocno się spięli. Jakby przestraszyli. Poradzili mi, żeby najlepiej omijać ich szerokim łukiem i wiać, póki jest jeszcze możliwość, bo "I nas dopadną". Podejrzewam więc, że zdarzało im się zlikwidować niewygodnych ludzi. Szybko się zmyli. Ewidentnie nasi kochanieńcy mają coś za paznokciami. Niestety więcej się od miasteczka chyba nie dowiemy. Są jak temat tabu... Ludzie albo się boją, albo nie chcą rozmawiać, albo jak to zwykle bywa, ci pojedynczy idą w takie bagno - opowiedziałam wszystko. Tim słuchał uważnie. Pokiwał głową

- No tak... Czego się można było spodziewać? Mają środki, mają skrupuły, mają ludzi to podporządkowali sobie resztę. Mówisz, że mieszkają w piątkę? Czyli, jeśli staruszka była przy zmysłach, to chyba rzeczywiście na poddaszu trzymają człowieka - rzucił Tim

- Ah! Przypomniałam sobie jeszcze jedno - skutecznie zwróciłam uwagę chłopaka - Ta pani co chwila dodawała, że Rachel jest dobra, że to takie niewiniątko. Jakby... Nie wiem, chciała ją wybielić. Chodziło o tę blondynkę? - zapytałam

- Nie wiem. Może Brian i Carrie to zweryfikują - rzucił chłopak. Pokiwałam głową 

- Zjesz coś? - spytałam po chwili ciszy. Chłopak pokręcił głową

- Muszę napisać raport. Operator chce mieć wszystko uporządkowane. Potem coś zjem - Kiwnęłam głową i ruszyłam do naszej jakże luksusowej, pięciogwiazdkowej kuchni. To był oczywiście sarkazm. Nie zdążyłam zbyt wiele zrobić, kiedy usłyszałam otwieranie klapy i pospieszne kroki jednej osoby. Toby wrócił? Spojrzałam na właz i przez chwilę stałam w osłupieniu. Kroki należały do jednej osoby, bo druga wisiała jej na ramieniu. Skamieniałam, a serce gwałtownie mi zwolniło.

- Cholera jasna, co mu jest?! 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro