Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

65.

PoV Carrie

Kiedy dotarliśmy na miejsce, zaczęło się już zmierzchać. Słońce leniwie opadało w stronę zachodniego horyzontu. Miejscem naszego pobytu na czas misji miał być niewielki, drewniany domek w środku lasu. Położony w dosyć strategicznym miejscu, niewidoczny wśród krzaków, ledwie dał się zauważyć osobie, która go szukała. Nie było tam zupełnie nic, ani prądu, ani ciepłej wody, ani ogrzewania, choć to ostatnie nie stanowiło dla nas dużego problemu. Kolejnym, sarkastycznie ujmując, ułatwieniem, był brak drzwi. Chcący dostać się do domku trzeba było odszukać zakamuflowaną i zamkniętą szczelnie klapę. Klucz i instrukcje, jak ją odszukać, otrzymaliśmy oczywiście wcześniej, tak więc nie męczyliśmy się przez nazbyt długi czas. Wchodząc do domku poczułam coś w rodzaju spokoju. Wnętrze było dosyć przytulne, ściany stanowiły sosnowe deski. W głównej izbie stał piec kaflowy, stół i cztery krzesła, kilka niezbyt dużych szafek i kuchenka starego typu, w której palić trzeba było drewnem. Oglądałam je przez długą chwilę z niemym podziwem. Nie spodziewałam się takiej starodawności, ale w pewien sposób mi ona odpowiadała. Pomieszczenie zdawało się być dosłownie wyjęte z epoki. I co najmniej od epoki niesprzątane. Gruba warstwa kurzu pokrywała tam wszystkie przedmioty. Skierowałam się jednak to drugiego, nieco mniejszego pomieszczenia. W nim zaś znajdował się rząd prycz, każda pościelona równo białym prześcieradłem. Naliczyłam ich około ośmiu. Pościel zapewne zdecydowanie wymagała przewietrzenia. Oprócz tego w pomieszczeniu znajdowała się średnich rozmiarów drewniana szafa. Kurz osadził się także i na niej, przez co w półmroku pomieszczenia wyglądała na matowo szarą. Ostatnimi meblami w pomieszczeniu były małe stoliki, oddzielające łózka od siebie. Trzecie pomieszczenie, jedyne, którego jeszcze nie widziałam, stanowiła łazienka. Była naprawdę skromna, pozbawiona okien. Znajdowały się tam tylko podstawowe rzeczy i to w najprostszej formie. Zawróciłam do głównej izby, gdzie chłopaki wnosili sprzęt. Musieliśmy się tu jako tako zadomowić, bo przez przynajmniej tydzień będzie to nasz zakątek. Operator sam obiecał się zająć dodatkowymi zabezpieczeniami, przypominającymi trochę te z rezydencji. Nie pozostało zatem nic innego, jak tylko się rozpakować. Po przyniesieniu całego sprzętu Tim i Brian poszli schować gdzieś nasz samochód, natomiast ja z Patką zaczęłyśmy się uwijać w domu. Toby poszedł zrobić mały obchód. Pouchylałyśmy okna, wpuszczając świeże powietrze do wnętrza. Wzięłam prześcieradła z pięciu najbliższych prycz i lekko wytrzepałam je na zewnątrz. Patka zaczęła wycierać kurze. Wróciwszy stwierdziłam, że mimo tak minimalnych działań, domek już wygląda o niebo lepiej. Zajrzałam do szafy w mniejszej izbie. Tak jak przypuszczałam, znalazłam tam pościel. Zabrałam po kolei pięć kompletów, które także porządnie wywietrzyłam, kichając przy tym niejeden raz. Kiedy uporałam się i z tym zadaniem, Patka zdążyła zamieść wszystkie podłogi. Opadłam na krzesło, zadowolona z efektów naszej pracy. Nie czas był jednak na odpoczynek, trzeba było jeszcze rozpakować sprzęt. W tym zaczęli nam pomagać chłopaki, bo Tim i Brian spotkali Toby'ego i pomogli mu dokończyć obchód. Wyszło na to, że ledwie zapadł zmrok, my leżeliśmy już w naszych "prowizorycznych łóżkach" i przysypialiśmy, wykończeni całym dniem podróży i ogromem emocji. Morfeusz był tej nocy łaskawy.

PoV Brian

Nazajutrz rano nadszedł czas pierwszej "eksploracji" terenu. Postanowiłem zrobić to we dwójkę z Patką. Jej skrzydła były idealne do tego zadania. Mogliśmy bowiem zajrzeć gdzie nam się tylko podobało i ulotnić się w tej samej chwili. W celu ułatwienia transportu, ubrałem uprząż do wspinaczki, do której przymocowaliśmy kawałek liny długości około dwóch metrów. Łatwiej będzie go trzymać. Gotowi do wyprawy wznieśliśmy się w powietrze. Lecieliśmy w ciszy, każdy zanurzony w swoich myślach. Jednak jej obecność wiele dla mnie znaczy. W pewien sposób mnie nawet uspokaja. Pewnie nie na długo. Już czułem chłodne mrowienie w końcówkach kończyn. Adrenalina rozbudzała mnie do działania. Jednakże jeszcze nie byliśmy u celu. Mijaliśmy olbrzymie połacie lasu, z tej wysokości wyglądające, jak mieszanka ciemnej zieleni drzew, szarości kamieni, a czasem błękitu rzeki, płynącej okrągłymi zakolami przez las. Urocza okolica... Szkoda, że zamieszkana przez takich ludzi. Może oceniam nie znając ich jeszcze, ale miałem styczność z takimi. To było coś... Druzgocącego. Sądzili, że są doświadczeni. Że wiedzą co robią. W rzeczywistości jednakże zakłócali tylko delikatny świat dusz, duchów, bytów, demonów, czy jak kto chce to rozróżniać, czy zwać. Mieli dostęp do różnych metod, które rzeczywiście działały, ale niemalże żaden śmiertelnik, bez pomocy istoty nadprzyrodzonej nic nie zdziała. Czasem nawet i z pomocą. Robili tylko zamieszanie. Dałby Bóg, żeby w jednym świecie! Ale nie. Zakłócanie eterycznego świata im nie wystarczyło. Robili to doskonale i w tym ziemskim, materialnym. Momentami siali spustoszenie. Wtargnęli na cmentarz w nocy, bezczeszcząc zwłoki. Włamali się do starego dworu. Usunęli niewygodnych ludzi. Wszystko przez ich fanatyzm. Pamiętam to za czasów bycia zupełnym nowicjuszem. Ta sprawa mną bardzo wstrząsnęła, szczególnie, że w konflikt wmieszał się później sam Zalgo. Była to jedna z tych niezapomnianych misji. Dopiero zbieraliśmy z Timem doświadczenie. Właściwie otarliśmy się o śmierć. Tamci chorzy fanatycy, złapawszy nas, chcieli ofiarować jakimś bożkom w przedziwnym rytuale, który miał się skończyć oczywiście naszą śmiercią. W dosyć spektakularny sposób. Operator zwyczajnie by nie zdążył. Na szczęście pojawił się dosyć mocno zdenerwowany na nich Zalgo. No cóż... Role się odwróciły i to nie nasz koniec był spektakularny. Jeśli ci, których wizytujemy teraz, okażą się tacy jak oni... Operator nie mówił nic o zakazie zabijania. Jestem wręcz chorobliwie uprzedzony do takich ludzi. Ale cóż poradzę? Przeszłości nie zmienię. Mam za to wpływ na przyszłość. Więc najlepiej będzie skupić się na misji.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro