Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

49.

PoV Patrice

Kolejne dni mijały. Myślałam, że przeżyłam już najgorsze. Jak się okazało skrzydła były ich zupełnie autentycznym, chorym eksperymentem. Ale nie chcieli na tym poprzestać. Badali wszystko. Moje reakcje na porażenia prądem, działanie różnych leków w różnych dawkach. Zatraciłam już zupełnie wiarę na ocalenie. Wszystkie dni zlały się w jedno. Może byłam tam dzień, może tydzień, a może miesiąc. Wiedziałam tyle: Zbyt długo już nie pociągnę. Ostatnio podali mi ogromną dawkę morfiny. Właściwie kilka mniejszych, co godzinę. Po czwartej z nich stwierdzili, że nie powinnam żyć. A żyłam. I żyję nadal. Oto, co zrobili z moim ciałem. Doprowadzili do tego, że nie reaguję niemal na żaden lek. Chcieli mnie uśpić, nie podziałało. Adrenalina rozbudziła mnie tyle, co kawa z jednej czwartej łyżeczki. Najgorszego odkrycia dokonałam jednak niedawno. Zwykle wchodzili do mnie w maskach. Nie mogłam zatem poznać nikogo. Ale jedną osobę poznałam. I nie spodziewałam się zastać jej tutaj. Alex. Widać było, jak to wszystko co mi robią, sprawia mu radość. Przychodził tu, kiedy mu się podobało. A ja nie mogłam mu nawet pocisnąć, bo zaraz mścili się nowym "eksperymentem". Leżałam tak, patrząc się tępo przed siebie. Przed chwilą skończyli. Czas na odpoczynek. Przymknęłam oczy.

PoV Toby

Panowała napięta atmosfera. Każdy chodził jak na szpilkach, oczekując najmniejszego znaku od Operatora. Nawet Sally nie bawiła się jak zwykle, a siedziała posępnie w ogrodzie, przyglądając się tworzeniu Helena. Minęło już pięć dni. Patki nie ma więcej, niż tydzień. Jednej osoby. A jakby nagle zniknęło pół świata. Można to określić mianem ciągu przyczynowo-skutkowego: nie ma Patki, Carrie i Brian są smutni. Brian jest smutny, Tim także. A jak Tim jest smutny, to nawet ja jestem, bo nie można się powygłupiać. Siedziałem, patrząc tępo w jakiś nudny program kulinarny. W pewnym momencie usłyszałem trzask drzwi. Obróciłem głowę w tamtą stronę. Ujrzałem Ninę i Clockwork

- Hej - przywitały się synchronicznie

- Ano witam... - mruknąłem, wracając do poprzedniej pozycji

- Co ty taki zgaszony? - spytała Nina, siadając obok mnie

- Chyba znasz powód. Nadal czekamy na rozkazy - mruknąłem

- A to się chyba zdziwisz, glizdo gofrowa - rzuciła sarkastycznie Clockwork. Nawet nie miałem siły się jej odciąć

- Czemu niby? - spytałem od niechcenia

- Oprócz nas mają przybyć koniecznie dziś jeszcze jacyś inni - odparła dziewczyna. Podniosłem wzrok

- Możliwe...? - nie musiałem nawet kończyć

- Ta - mruknęła Nina, rozwalając się na kanapie - Weź przełącz te nudy. Ja umiem lepiej przypalić naleśniki, niż ten debil - rzuciła, skacząc po kanałach. Nie sprzeciwiałem się. Zatonąłem w myślach. Czy wreszcie ma nadejść rozwiązanie?

PoV Patrice

Błądziłam gdzieś na pograniczu snu a jawy. Bardzo trudno było mi to określić. Słyszałam dźwięki z zewnątrz i widziałam obrazy z mojej głowy. W pewnym momencie gwałtownie się przebudziłam. Chwilę minęło, zanim gwałtownie przebudzony umysł otrząsnął się z otępienia. Usłyszałam szczęk zamka. Coś mi się nie zgadza, zwykle dawali mi więcej niż godzinę snu, a teraz nie jestem pewna, czy w ogóle przespałam dwadzieścia minut. Z resztą, z moją orientacją w czasie mogło być już naprawdę źle. Oczekiwałam w grobowym milczeniu, na wejście mojego niepożądanego gościa. Jarzeniówki na suficie zamigały, kiedy drzwi do pomieszczenia otworzyły się. Ujrzałam w nich najgorszy scenariusz, jakiego mogłam się spodziewać. Alex

- No proszę piękna, wiedziałem, że kiedyś się przede mną ukłonisz - zaśmiał się, bez nuty radości w głosie. Splótł ręce na piersi

- Klękam po to, żeby zawiązać sznurówkę. Jak już mi się uda to wstanę i walnę cię tak mocno, że ci zęby tyłkiem wylecą - syknęłam, patrząc na niego z nienawiścią tak wielką, jaką tylko mogły wyrazić moje oczy. Wiedziałam, że na pewno tego pożałuję, ale taka moja natura. Alex zaśmiał się złowieszczo

- Wiesz, mała, mam dla ciebie niespodziankę. Dostałem dziś samotny dyżur. Stróżówka była pusta, więc postanowiłem sobie zapętlić obraz z kamer. Wszyscy myślą, że śpisz. Nie widzą mnie, ani nie słyszą. Mogę zrobić z tobą, co tylko mi się podoba. I nie zostanie po tym żaden ślad - w jego głosie rozbrzmiała niebezpieczna nutka. Przeszedł mnie dreszcz niepokoju. Co ten chory człowiek zamierza zrobić?

- Nie odważysz się. Jeśli tylko umrę z niewiadomych przyczyn, prędzej czy później cię znajdą i ukarają - fuknęłam, starając się nie pokazać, jak bardzo się boję

- A po co od razu umierać, moja droga? - odrzekł, dobywając paska od spodni. Potem zrobił coś złego. Coś bardzo złego.  

PoV Brian

Przez cały wieczór do rezydencji przybyło sporo osób. Był między innymi Ben, Nina, Clockwork, Puppeteer, Kagekao i Laughing Jack. Domyślałem się, że mają związek z tym, co ma nastąpić wkrótce. Plan Operatora zapewne zaczął działać. Dostaliśmy polecenie, aby wyspać się w tę noc, tak, jak tylko to będzie możliwe. Tymczasem ja leżałem zdenerwowany w łóżku, wiercąc się non stop. Błądziłem myślami gdzieś z dala od świata realnego. Najzwyczajniej w świecie się bałem. Z całych sił starałem się zasnąć, żeby jak najszybciej było jutro. Niestety adrenalina buzowała w moich żyłach i sen był ostatnią rzeczą, na jaką miałem ochotę. Wreszcie maksymalnie zirytowany zagapiłem się w mrok. Co będziemy mieli zrobić? Czy nam się uda? Co z Patką? Czy w ogóle żyje? Co jej zrobili? Gdzie jest? Ile potrwa jeszcze to czekanie? Pytań pojawiało się coraz więcej, a odpowiedzi nie miałem żadnych. Zacisnąłem zęby. Muszę zasnąć. Energia będzie mi potrzebna. Szybciej nadejdzie jutro. Brian, ogarnij się. Nie jesteś dzieckiem - beształem się w myślach. Ułożyłem się w najwygodniejszej, w miarę możliwości, pozycji i przymknąłem oczy. Wygnałem wszelkie myśli z mojego umysłu. Jedynym celem było dla mnie wówczas zaśnięcie. Westchnąłem. Morfeuszu, gdzie jesteś? 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro