Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

31.

PoV Patrice

Po całym zajściu, znów ruszyłyśmy do wyjścia. Wiedziałam już, gdzie są pokoje, które widziałam w całym domku. Chłopaki zaprowadzili nas do jeszcze innego. Był on w kolorze pomarańczu, przy ścianie naprzeciw drzwi znajdowały się dwa łóżka oddzielone szafką nocną, z lampką na pokładzie. Po prawej był stół z pięcioma krzesłami oraz biurko i okno. Po lewej rząd półek i szafa

- To od dziś wasz pokój. Ale powiedzmy, na raty. Wieczorem idziemy do rezydencji. Domek jest tylko Operatora i pomocników, spędzamy tu weekendy. W rezydencji jesteśmy przez resztę tygodnia i mogą tam przebywać wszyscy, że tak powiem, pobratymcy. Niektórzy zwą nas creepypastami, co nas trochę śmieszy. Straszny makaron? - powiedział Tim. Zachichotałam

- To my się na razie zmywamy, pokoje mamy, ja po lewej, naprzeciwko ta dwójka. Tak jakbyście czegoś potrzebowały - powiedział Toby, po czym chłopaki wyszli

PoV Carrie

Usiadłam na łóżku. Po raz pierwszy od dłuższego czasu miałam możliwość porozmawiania otwarcie z Patką

- Powiedz mi, co ty o tym wszystkim myślisz? - spytałam ją

- Nadal im nie ufam, ale myślę, że jestem w stanie zaakceptować swoją przyszłość - odparła Patka po chwili zastanowienia. Pokiwałam głową - A ty? 

- Trudno mi wyrobić opinię. Wiem, że nie ma wyjścia, ale bardzo mi się to nie podoba. Zostaje mi tylko mieć nadzieję. Podwójną w sumie - zachichotałam

- A ja się idę przewrócić. Jak mam być upadła... - zażartowała Patka

- Żeby mogło tak być, to mi takie życie pasuje - uśmiechnęłam się. Patka zaczęła zwiedzać pokój. Otworzyła szafę

- Że co?! - krzyknęła. Spojrzałam w jej stronę zdziwiona - W tej szafie są nasze ciuchy - powiedziała dziewczyna. Zachęciła mnie tym do zwiedzania.  Udałam się na przeciwną stronę pokoju. Na stole leżała paczka. Otworzyłam ją delikatnie. W niej były dwa inne pakunki, jeden popisany "Hope", drugi "Fallen Angel". Wzięłam swój i poleciłam Patce rozpakować jej. Kiedy udało mi się rozerwać papier, ujrzałam białą maskę. Była to najprostsza maska, z czarnymi oczami, ustami tego samego koloru i granatowymi pasami, imitującymi łzy, które ciągnęły się po policzkach, co od razu lekko skojarzyło mi się z Marionetką z gry "Five Night's At Freddy's 2" z tą różnicą, że nie miała czerwonych policzków i rozwartych ust. Oprócz tego znalazłam tam jeszcze czarne ponczo, podobne do mojego, ale wyglądające na wiele odporniejsze. Spojrzałam na Patkę. Ona wyciągnęła ze swej paczki białą bandamkę, na której z jednej strony widniał wyszyty uśmiech, a z drugiej grymas smutku. Oprócz tego znalazła tam także dwa noże, motylkowy i do rzucania. Popatrzyłyśmy po sobie

- Całkiem spoko - skwitowała Patka. Pokiwałam głową, bo obie rzeczy podobały mi się. Znalazłyśmy też po liściku. Mój brzmiał "Carrie, pseudonim Hope. Zwiadowca". Patki zaś "Patrice, pseudonim Fallen Angel. Obserwator". Spojrzałyśmy po sobie

- Okej - mruknęłam. Zwiadowca... Czyli może nie będę musiała zabijać. Patka też. Po obejrzeniu pakunku skierowałam się do innej półki

- Ale my tu mamy książek! Nawet Baśniobór jest! I Złodziejka Książek! - ucieszyłam się

- Rzeczywiście, życie w dostatku - zaśmiała się Patka. Niby ma rację, ale nie wiem, czy rzeczy materialne miałyby mnie do tego przekonać. Postanowiłam tego jednak nie roztrząsać, bo tylko zaprzątałam sobie tym niepotrzebnie myśli i gorzej się czułam, a przecież nic mi to nie dawało. Postanowiłam się odprężyć. Wyciągnęłam pierwszą z brzegu książkę i ruszyłam na łóżko. Wybrałam to po prawej. Zerknęłam na książkę. Była to Córka Czarownic. Zaczęłam czytać, podczas, kiedy Patka nadal przeglądała pokój

- O jak fajnie, kartki i przybory do rysowania! - ucieszyła się dziewczyna, przeglądając pokój. Logicznym następstwem było to, że zaczęła rysować. Po około godzinie usłyszałyśmy pukanie drzwi. Ukazał się nam Toby

- O, widzę, że się lekko zadomowiłyście - uśmiechnął się - Ale do rzeczy. Zapraszam na obiad - dodał i zaczekał, aż się zbierzemy. Potem ruszyliśmy w stronę schodów. Zaczęłam się co nieco orientować. Górne piętro miało korytarz w kształcie litery "T". W jednym krańcu był pokój Operatora, w drugiej, to jest prawej odnodze, nasze pokoje. W dół schodziło się do tych pojedynczych pokoi, salonu i zapewne kuchni. Oprócz tego widziałam jeszcze jedno pomieszczenie, jak obstawiam łazienka. 

Kuchnia była urządzona przytulnie. Ściany, podobnie jak w starym pokoju, były pokryte boazerią. Meble także były drewniane. Obok rzędu półek, kredensu, lodówki, kuchenki i zlewu stał stół. Nakrywali do niego Tim i Brian

- Operatora dziś nie będzie. Miał jakieś swoje sprawy - powiedział Tim - Siadajcie - dodał po chwili. Zajęłyśmy wolne miejsca po boku, naprzeciw braci. Jedno miejsce po prawej było zapewne Operatora, gdyż było wolne, a po lewej zasiadał Toby. Obiadem okazała się być zupa grzybowa. W smaku była bardzo dobra. Po obiedzie skierowaliśmy się do salonu. Usiedliśmy na kanapie. Chłopaki zapodali jakiś film.

- Znalazłyście już podarki? - spytał Brian

- Tak. Fajne są. Tylko pytanie. Co to wszystko znaczy? Zwiadowca, obserwator? - spytała Patka

- Są trzy rangi. Zwiadowca, ma taką Carrie aka Hope i Brian aka Hoodie, jak sama nazwa wskazuje odpowiada za zwiad, często wiąże się to z robieniem nocnego obchodu, ale raczej jest to zajęcie wszystkich po równo. Obserwator obserwuje osoby wskazane przez Operatora. W różnych celach. Najczęściej dla informacji. To jest rola moja i Patki. Ostatni to taka raczej brudna robota, zwiemy go eksterminator. Zabójca. Robota Toby'ego i świętej pamięci Kate. Właściwie to tylko ranga, bo nie zabijają ot tak, po prostu - wyjaśnił Tim 

- No dobra... - znowu się zamyśliłam

PoV Patrice

 Widziałam ulgę na twarzy Carrie. Ja też się cieszyłam, że nie mi będzie dana "brudna robota". Po tych informacjach atmosfera nieco się rozluźniła. Zaczęliśmy nawet żartować. Filmem okazało się być Transformers. Nie najgorszy, ale pochłonęła nas, że tak powiem, wzajemna wymiana informacji. Oni opowiadali nam różne historie, my im. W zasadzie całkiem spokojnie spędziliśmy popołudnie. W końcu nadszedł czas wyjścia do rezydencji. Chłopaki polecili nam założenie "nowych nabytków". Ubrałam więc bandamkę, do wierzchu stroną z uśmiechem i przypasałam noże. Carrie założyła ponczo i maskę. Podobnie z resztą tamta trójka. Kiedy byliśmy już gotowi, ruszyliśmy biegiem. Trzymałyśmy się lekko z tyłu, i to nie tylko przez szybkość, ale też przez nieznajomość drogi. W pewnym momencie poczułam się jakoś dziwnie, bo wśród drzew nic nie było i znikąd pojawił się ogromny budynek

- Oto nasz skromny kamuflaż - sapnął z przodu Toby. Pokiwałam głową z uznaniem. Budynek rzeczywiście był imponująco wielki. Zatrzymałam się, by go obejrzeć, co zrobiła też Carrie. Patrzyłyśmy na niego z podziwem, a wtenczas chłopaki weszli na ganek. Brian otworzył drzwi

- Zapraszamy.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro