Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

30.

PoV Carrie

Nigdy nie myślałam nad niczym tak intensywnie. Zniosę wiele. Naprawdę. Ale ja nie potrafiłabym zabić człowieka. Bałam się okropnie. To może być dobre życie? Chyba dla nich. Nadal nie mogłam uwierzyć, że oni byli kiedyś moimi przyjaciółmi. Nie wiem, co sądzi o nich Patka, ale ja nie potrafię na nich patrzeć, tak jak kiedyś. Czuję się, jakby wbili mi nóż w plecy. Nie wiem czy podołam. Nie chcę umierać, podświadomie boję się śmierci. Takiej śmierci. Ale skoro nie mam wyjścia... Mogę mieć tylko nadzieję, że mówili prawdę i to życie nie będzie aż takie złe. Właściwie nadzieja, to jedyne, co mi zostało.

PoV Patrice

Chodziłam w tę i z powrotem po pokoju. Czy my tu mamy cały czas siedzieć i wychodzić tylko na misje? Głowa bolała mnie już od natłoku myśli. Podeszłam do okna. Krat wydawało mi się być dziwnie mniej. Usiadłam na parapecie i zapatrzyłam się w zachód słońca. Czyli jesteśmy tu przynajmniej jeden dzień. Ciekawe, czy mama już się zorientowała. Ciekawe, czy w ogóle coś robi. Albo rodzice Carrie. Me rozmyślania przerwało pukanie do drzwi. Zeszłam z parapetu i oczekiwałam na wejście. W drzwiach ukazała mi się blond czupryna Briana

- Nie przeszkadzam? - spytał cicho. Pokręciłam głową. Chłopak wszedł i zamknął za sobą drzwi

- Ja chciałem tylko... porozmawiać - powiedział cicho. Usiadłam na krześle i gestem wskazałam mu to naprzeciw

- Proszę, powiedz mi, czy ty mnie nienawidzisz? - zapytał smutno. Chwilę się zastanawiałam

- Wiesz... Trudno jest mi to teraz powiedzieć. Ja... lubię cię. Mimo wszystko wydajesz mi się inny. Ale nie umiem na ciebie patrzeć tak, jak wcześniej... - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. On zawsze był trochę inny, cichszy, spokojniejszy. Spojrzał na mnie okrągłymi oczami

- Czyli jeszcze nie wszystko stracone? Nasza... przyjaźń ma... ma jeszcze szansę? - spytał. Skinęłam głową

- Ale proszę cię o trochę czasu. Naprawdę trudno jest mi teraz racjonalnie myśleć... - mruknęłam, odwracając wzrok. Niby czułam się, jakbym została oszukana, ale za bardzo polubiłam tę trójkę, żeby ich całkowicie skreślić

- Wiesz, muszę ci coś wyznać. Nie musisz mi wierzyć, po prostu chcę, byś wiedziała. To życie naprawdę nie jest takie złe. Nasze życie. Bo są inni. Oni nie podlegają władzy Operatora, żyją niemal ciągłą tułaczką. Są to... seryjni mordercy - powiedział. Rozszerzyłam oczy

- Ja doskonale wiem jak to brzmi - ciągnął - Ale naprawdę życie dało im powody. Będzie was czekać z nimi konfrontacja, ale to jeszcze nie teraz. Ale nie musisz się obawiać. Jesteś nie tylko pod władzą, ale i opieką Operatora - dodał. Pokiwałam głową

- Proszę cię tylko o jedno... - rzekłam - powiedz mi wszystko teraz. To co możesz. Chcę... Chcę to już mieć za sobą. Nie powiesz mi chyba zaraz, że jednorożce istnieją, czy coś takiego - odparłam

- Nie, nie - zaśmiał się - właściwie najbardziej "wstrząsające" fakty poznałaś. Jednym, co może cię zdziwić, to nadanie pseudonimu. Czasami nadaje je Operator, czasem sami wybieramy, czasem życie... Taka, powiedzmy, ceremonia ma się odbyć jutro rano. Nie martw się, nie musisz się na nic przygotowywać - skinęłam głową

- Ostatnie pytanie: czy cały czas będziemy musieli siedzieć w zamknięciu? Czy nie będę się mogła widywać z Carrie? - spytałam

- Nie, nie. Nic z tych rzeczy. Jutro dostaniecie wspólny pokój, jak ja i Tim, albo Toby i Kate - dodał

- Czekaj... To tu jest jeszcze dziewczyna? - spytałam. Brian westchnął

- Była. Kate zmarła na jednej z misji. Poświęciła się za Toby'ego. A on załamał się i przez pewien czas nie wychodził z pokoju. Przy naszej i Operatora pomocy udało się go z tego wyciągnąć, ale nadal za nią tęskni. Przypomniała mu Lyrę, a kto wie, może to było coś więcej. I właśnie jej śmierć była powodem naboru nowych pomocników, niektórzy nazywają to Proxy'mi. Wyznam ci, że z początku miałaś być tylko ty, ale Operator dostrzegł potencjał także w Carrie - rzucił. Zaczęłam przyswajać nowe informacje. Brian wstał

- Ja się będę już zbierał. Chcę tylko, byś wiedziała, że masz we mnie wsparcie. W nas wszystkich. Wiem, że przeżywasz trudne chwile, ale naprawdę, wierz mi lub nie, ta służba nie jest zła. Ja też na początku się bałem, a teraz... Czuję się o niebo lepiej niż nawet przed początkiem - przyznał. Zdobyłam się na słaby uśmiech

- Dziękuję - szepnęłam

- Nie masz za co. A teraz wybacz mi, muszę poinformować też Carrie -  Chłopak opuścił mój pokój. Postanowiłam położyć się spać. Jako, że słońce było już za horyzontem i tylko ostatnie promienie barwiły niebo na karmazynowo,  oszacowałam, że jest około godziny dwudziestej. Mimo, że nie była to tak późna pora, po przeżyciach ostatnich dni sen był raczej wskazany. Zdjęłam buty i usiadłam na łóżku. Byłam w swoim ubraniu z imprezy, ale nic na to nie poradzę, że nie dali mi nic innego. Położyłam się i okryłam kołdrą. Łóżko było dosyć znośne. Przymknęłam oczy. Może rzeczywiście czeka mnie lepsze życie? 

PoV Carrie

Po wyjściu Briana i kolejnym nawale informacji, wcale nie poczułam się lepiej. Nadal było mi źle w środku. Nie chciałam jednak dać o tym po sobie poznać, więc zgrywałam twardą. Ale każda skała może się w końcu skruszyć. Z nieopisaną goryczą położyłam się spać. Nie zostało mi w końcu nic innego do roboty. Zasnęłam niespokojnym, przerywanym snem.

Rano zerwałam się bardzo wcześnie. Stanęłam w oknie, lustrując wzrokiem okolicę. Gdzie nie spojrzeć, tam las. Wyglądał pięknie, ale w obecnej sytuacji kojarzył mi się raczej źle. Stałam tak od dłuższego czasu, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Obróciłam się. W drzwiach ujrzałam Tim'a

- Jesteś gotowa? - spytał

- Bardziej nie będę - powiedziałam cicho. Chłopak cofnął się na korytarz, zostawiając mi otwarte drzwi.  Wyszłam przez nie, a po chwili szłam za chłopakiem. Dotarliśmy do biura tego całego Operatora, gdzie była już Patka. Slenderman nagle pojawił się obok niej. Dosłownie znikąd. Zdziwiło mnie to ogromnie, ale stanęłam normalnie obok przyjaciółki. Slenderman zwrócił się do nas przodem

- A zatem niech tradycji stanie się zadość. Od dziś waszymi przydomkami są po kolei, Patrice: Fallen Angel, Carrie: Hope. Witajcie wśród nas - powiedział uroczyście Slenderman. Hope? Nadzieja? Podoba mi się, tu muszę to przyznać. Spojrzałyśmy po sobie i pozwoliłyśmy sobie na uśmiech

- Liczę na waszą współpracę. Minie dużo czasu, nim zapewne będę mógł liczyć na jakiekolwiek ciepłe uczucia, co do mej osoby. Ale cieszę się, że jesteście wśród nas - powiedział Operator. Wtedy zaczęłam się zastanawiać nad głębszym sensem mojej ksywki, Nadziei. Bo takowa właśnie wypełniła me serce. Nadzieja, że jednak może będzie dobrze. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro