Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

20.

PoV Carrie

Podróż zmierzała już ku końcowi. Akuratnie jechaliśmy przez lasy okalające nasze miasto. Poznawałam już nawet co niektóre elementy krajobrazu. Siedzieliśmy już popakowani i oczekiwaliśmy naszej stacji. Z radością zauważyłam, że przybyło co nieco śniegu. Gapiłam się niemal cały czas w okno, więc umożliwiało mi oszacowanie. Siedzieliśmy w ciszy, każdy był już otępiony podróżą. Niestety ja obawiam się, że po powrocie bardzo szybko się rozbudzę, za sprawą, a jakże, ojczyma. Nie wyprzedzałam jednak na razie faktów. Po niedługim czasie pociąg wreszcie zaczął hamować i ukazał się peron. Zauważyłam tam ogromny tłum przybyłych po swoje dzieci rodziców. Jedni machali, inni przyglądali się. Zauważyłam też o dziwo mamę Patki. Cóż z tego, i tak rozmawiała przez telefon. Kiedy pociąg stanął już całkowicie, wszyscy pospiesznym krokiem ruszyli do drzwi. W korytarzu zrobił się niezły tłum. Każdy chciał jak najszybciej wyjść i jechać do domu. Znając moją klasę możliwe były trzy opcje. Śpieszą się bo albo chcą iść spać, albo grać, albo iść na zakupy. Ja tam zamierzałam wyciągnąć Patkę na spacer, chwilę po powrocie do domu, jak okoliczności będą sprzyjać. Godzina była jeszcze wczesna.

PoV Patrice

Kiedy wreszcie wyładowaliśmy się wszyscy z pociągu, nastąpiło oficjalne pożegnanie, ze strony wychowawczyni. Nie oszukujmy się, nikt nie słuchał jej poświęcając do tego więcej, niż pół swojej uwagi. Zaskoczeniem dla mnie okazało się, kiedy ujrzałam moją mamę. Właśnie kończyła rozmowę. Kiedy mnie zobaczyła, ruszyła w moją stronę. Moje myśli galopowały. A może powie "Hej córeczko, jak tam wycieczka?", albo "Hej, dobrze się bawiłaś?".

- Witaj Patrice, masz klucze. Idź do samochodu, ja muszę jeszcze załatwić kilka spraw z nauczycielami - powiedziała, a ja poczułam się, jakby ktoś na mnie wylał kubeł zimnej wody. Czysto teoretycznie nie powinno mnie to dziwić, ale takiej znieczulicy to ja się nie spodziewałam. Usiadłam naburmuszona w samochodzie i czekałam. Pięć minut. Dziesięć. Dwadzieścia. Wreszcie pojawiła się. Może jakieś "Przepraszam, że mnie tak długo nie było, mam nadzieję, że nie zmarzłaś!"

- Coś ty taka naburmuszona. Chyba nie będziesz mi tu narzekać - spytała zapinając pas. Przewróciłam oczami

- Tak mamo, na wycieczce było fajnie, też cię kocham i naprawdę przepraszam, że nie rzuciłam się pod ten pociąg, jak odjeżdżał ze stacji - rzuciłam z ironią

- Nie przesadzaj, teraz to się jak dziecko zachowujesz. Mam ci nocniczek kupić i śliniaczek? - powiedziała odpalając. Wypuściłam powietrze z płuc i opadłam na fotel. Zagapiłam się w okno

- Ojciec wczoraj przyjechał. Jutro odjeżdża - rzekła po chwili. Ja się chyba załamię. Nie odzywałam się już do końca podróży. W domu, tak jak myślałam, powitał mnie surowy ojciec

- Dzień dobry Patrice - Gorzej ci ten mózg wyprali?

- Bry... - mruknęłam zdejmując płaszcz

- Jak tam twoja wycieczka? - Ooo, miła odmiana. Masz plusa ojczulku

- Całkiem fajna. Dzięki - powiedziałam, może i lekko wbrew sobie, ale wreszcie któreś z moich rodziców się czymś zainteresowało. Odwróciłam się w stronę taty. Niewiele się zmienił. Te same brązowe włosy, te same metaliczne oczy, przypominające rtęć. No, może odrobinę większy zarost

- A jak tam w szkole? - spytał. Dobra, zainteresowanie zaczyna być zbyt duże

- Też nie najgorzej. Może orłem nie jestem, ale jedynek samych nie zbieram - powiedziałam, nawet nie mijając się z prawdą. Przecież dwójka od czasu do czasu, to nie jedynka. Ojciec pokiwał głową

- A piątki? - spytał. Zaraz się zacznie

- Może nie hurtowo, ale się zdarzają - powiedziałam, przypominając sobie ostatnią piątkę z wf-u w październiku. Mamy luty. Ups...

- Eh dziecko... Co ty w życiu będziesz robić? - tryb "tata profesorek" włącza się za trzy, dwa... - Jak nie zdasz matury porządnie, to cię nigdzie nie będą chcieli przyjąć. Jeśli liczysz w przyszłości na nasze wsparcie, nie zawiedziemy cię, ale firma mamy może nie funkcjonować wiecznie. A co, jak przyjdzie nam żyć w biedzie? Będziesz sobie pluła w brodę, że się lepiej nie uczyłaś - ciągnął. Byłam bliska naśladowania jego mowy ręką, ale wiedziałam, że to by się dobrze nie skończyło

- Dobra, no rozumiem. Mogę iść? Jechaliśmy całą noc, zimno było, nie wyspałam się - skłamałam. Tej nocy spało mi się wyjątkowo dobrze

- A idźże! Widzę, że nic z tego nie będzie - mruknął mój ojciec zirytowany

- Goń się - mruknęłam wchodząc po schodach, w znacznej odległości od ojca

- Coś ty powiedziała smarkulo? - On to usłyszał? Jak?!

- Że bardzo bym chciała cię wreszcie usatysfakcjonować, ale przepraszam, nie idzie mi to, bo zachowujesz się jak kobieta w ciąży z okresem i nic cię nie zadowala - rzuciłam. Pożałowałam

- Marsz do pokoju i masz nie wychodzić do kolacji! - warknął, nawet nie zwracając uwagi na moje oryginalne porównanie

- Pała z biologii, kobieta w ciąży nie może mieć okresu - krzyknęłam z góry, ryzykując jeszcze większy gniew ojca, ale na szczęście chyba sobie odpuścił. Rzuciłam się na łóżko ze szkicownikiem, nałożyłam słuchawki i zaczęłam szaleńczo rysować. Nie wiedziałam co. Ważne było, by dać upust emocjom. Po chwili na kartce widniał las. A wśród drzew wysoka postać.

PoV Carrie

Stanęłam przed drzwiami mojego domu. Ucieszyłam się, nie słysząc dźwięków awantury, to już dobry znak. Weszłam i zamknęłam za sobą drzwi. W przedsionku mój optymizm nieco opadł, bo uderzył mnie zapach alkoholu. Rozebrałam się z ubrań wierzchnich. Ruszyłam do salonu. Zastałam tam moją mamę przysypiającą nad laptopem. Zauważyłam spory siniak na jej ramieniu

- Cześć mamo, wróciłam - przywitałam się, budząc kobietę

- Ooo, witaj! Jak wycieczka? - spytała od razu

- Może opowiem przy kawie? Widzę, że coś ci się przysypia - uśmiechnęłam się. Mama pokiwała głową, także się uśmiechając. Nastawiłam wodę i nasypałam kawy. W międzyczasie, nim woda się jeszcze ugotowała, prędko zaniosłam walizkę na górę, żeby w razie czego nie złościć ojczyma. Wróciłam idealnie, żeby wyłączyć wodę. Zalałam napój i po chwili rozmawiałam z mamą nad kubkiem tego niebiańskiego nektaru.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro