Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

17.

PoV Patrice

Ranek przyniósł ze sobą przykrą niespodziankę. Było jeszcze zimniej. Obudziłam się dosłownie zakopana w kołdrze, tak, że wystawała mi jedynie część twarzy. Ze sporym ociąganiem wygramoliłam się z łóżka i poszłam po jakieś ciepłe ubranie. Carrie także już wstawała.  Ubrawszy się, usiadłam na łóżku ponownie okrywając się kołdrą. Do śniadania mieliśmy jeszcze kawałek czasu

- Co mamy dzisiaj robić? - spytałam spod mojego "legowiska", dygocząc 

- Sama nie wiem... W planach było zwiedzanie jakiegoś skansenu, kupowanie pamiątek i kilka tym podobnych, ale nawet jak dla mnie jest trochę zimno - mruknęła Carrie. Niemo przyznałam jej rację. Siedziałyśmy chwilę w ciszy, po czym zdecydowałyśmy się już wyjść. Po drodze dołączyła się także tamta trójka. Oni też byli niewyspani i zmarznięci. Cały czas szliśmy w milczeniu. Kiedy byliśmy u celu, zdziwiła nas jedna rzecz. Większość sali siedziała w ciszy. Jedni przysypiali, inni gapili się niemrawo w swoje talerze. Skutki wczorajszych rozrywek były odczuwalne dla wszystkich. A zostały nam jeszcze dwa dni i powrót. Jeśli pogoda się nie poprawi, jestem gotowa oddać swoją bandamkę, że wrócimy wcześniej. Nie miałam jednak siły zastanawiać się nad tym. Niedługo, po naszym przybyciu pojawiło się także śniadanie i chyba wszyscy cieszyli się, że była to ciepła zupa mleczna i gorąca herbata.

PoV Carrie

Po śniadaniu, kiedy chcieliśmy już iść, głos zabrała pani od biologii

- Moi drodzy, pogoda jest, jaka jest, więc musimy wam coś powiedzieć. Jeśli stan nie poprawi się do popołudnia, zostajemy tutaj. Jeśli jednak, jedziemy na zwiedzanie i pamiątki. Teraz macie czas wolny - powiedziała pani, a spora część stołówki rozeszła się. My zresztą także. Męska część ekipy siedziała u siebie. W pewnym momencie Patka wpadła na genialny pomysł

- Zbióreczka u nas! - krzyknęła dziewczyna, przy okazji mnie strasząc. Efekt był jednak zadowalający. Po krótkim czasie cała trójka była już u nas

- Co tam? - spytał Sam

- Nie nudzi wam się?  - spytała dziewczyna

- Nudzi? Nudzi to mało powiedziane. O wiele mniej nudne są flaki z olejem - mruknął Tom

- Wobec tego może pogramy w coś? Na przykład w butelkę? - zapytała Patka z ogromnym lenny face'm 

- Całkiem zacny pomysł! - podchwycił Max. Zasiedliśmy wszyscy na podłodze, a Patka przyniosła butelkę

- Kto zaczyna? - spytałam

- Może wiekowo - zaproponował Max

- No niby niezły pomysł. Tylko jest jeden problem. Ja i Patka  mamy w maju. Ten sam dzień - zgasiłam zapał chłopaka

- Ja mam  z Samem we wrześniu i też tego samego dnia - zaśmiał się Tom 

- Przypadek? - spytał Sam

- Nie sądzę - wyszczerzyła się Patka

- Ja tam jestem z października! - ucieszył się Max

- Szlag by to, zaczynasz - westchnął Tom. Max z wieeeelkim uśmiechem wziął butelkę. Zakręcił. Padło, o zgrozo, na mnie

- Pytanie! - krzyknęłam pospiesznie

- Pomyślmy... Najgłupsza rzecz, jaką zrobiłaś w życiu? - powiedział, ciesząc się z pytania (które wcale takie złe nie było)

- Zgodziłam się grać z tobą w butelkę - mruknęłam sarkastycznie, a pozostali uczestnicy parsknęli śmiechem. Zakręciłam przedmiotem, nie zwracając już w ogóle uwagi na protesty bruneta, który oczekiwał innej rzeczy. Padło na Patkę

- Pobawmy się w samobójcę. Wyzwanie - uśmiech, jaki wpłynął na jej twarz, można było spokojnie określić mianem "od ucha do ucha". Dobrze wiedziała, że nie jestem dobra w ich wymyślaniu

- Daj chwilę... - przygryzłam wargę, intensywnie myśląc. Po chwili zakiełkowało mi coś na kształt planu

- Zadzwoń pod przypadkowy numer. Jak ktoś odbierze, to upieraj się, że to on do ciebie zadzwonił, bla bla, nie masz czasu na takie zawracanie głowy - powiedziałam. Patka wyciągnęła telefon i nawet nie patrząc wybrała jakieś cyfry. Nacisnęła zieloną słuchawkę

- Halo? - rozległ się męski głos w słuchawce

- No i po co do mnie dzwonisz?! Nie mam czasu na takich idiotów! - powiedziała zmienionym głosem

- S...Słucham?  - facet był nieźle zdezorientowany

- To słuchaj! Masz mi tu nie dzwonić więcej! - krzyknęła dziewczyna

- Pani wybaczy, to pani zadzwoniła - powiedział lekko poddenerwowany

- Synek, ja tu pociąg prowadzę, nie mam czasu na takie pierdoły. Turbulencje mamy, rolnicy wypuścili wściekłe krowy na pola! Ludzie się boją, mamy tu chaos, dzieci pocieszają płaczących rodziców! - darła się Patka udając złość

- Pani jakaś nie ten teges - mruknął znudzony chłopak i się rozłączył. Ledwie tylko to zrobił, ściany pokoju zatrzęsły się od naszego śmiechu

- To... było... MEGA! - krzyknął Sam, zwijając się ze śmiechu. Nareszcie się trochę otworzył

- Dobra, dobra. Teraz ja kręcę - powiedziała Patka, przyjmując pozę zwycięzcy. Butelka wirowała chwilę, po czym zatrzymała się na Tom'ie

- Raz się żyje, daj wyzwanko - uśmiechnął się. Pożałuje za trzy... dwa...

- Wyskocz na balkon w samej koszulce i bieliźnie - powiedziała pewna siebie dziewczyna

- Że co?! - zdziwił się Tom

- Podobno żyje się raz - wyszczerzyła się dziewczyna. Chłopak westchnął ze zrezygnowaniem. Drzwi na balkon były niedaleko, wystarczyło zobaczyć, czy nie ma nauczycielki i droga wolna. Korytarz na szczęście okazał się być całkowicie pusty. Tom zawahał się chwilę i wyskoczył na balkon (oczywiście wcześniej przebierając się, zgodnie z wskazówką Patki). Stał może pięć sekund, kiedy zawrócił i wpadł do pokoju jak burza. Chwycił komplet ciepłych ubrań i wpadł do łazienki. Po chwili wyszedł i usiadł na swoim wcześniejszym miejscu

- Zanotować: nie brać wyzwań od Patki - powiedział. Twarz miał zaczerwienioną od mrozu. Zakręcił butelką. Padło na Sam'a

- Daj pytanie, nie chce mi się nigdzie łazić - powiedział blondyn 

- Yyy, już wiem! Przeczytasz kiedyś swoje wiersze? Kiedy? - powiedział. Pytanie jak dla mnie trafione

- No może... A kiedy?  Powiedzmy, że w grudniu, po południu - zażartował chłopak. Zachichotałam. Sam zakręcił, padło na mnie, a czas mijał. Niebawem mieliśmy iść na obiad.

PoV Patrice

Po grze skierowaliśmy się w głupkowatych nastrojach na stołówkę. Idąc, zerknęłam w okno. Śnieg sypał coraz mocniej, prawie nic nie było widać. Czyli pewnie z dzisiejszych planów nici. Zajmując miejsca, jak zwykle się wygłupialiśmy i wyszło na to, że Max odsunął krzesło Tom'owi, gdy chciał usiąść. Efekt pewnie wszystkim znany. Na szczęście Tom nie był zanadto zły, a i tak po chwili podano obiad. Kapuśniak i na drugie pierogi. Na nasze nieszczęście, pierogami bardzo fajnie się rzuca. A że nie byliśmy głodni... Na szczęście zdążyliśmy się w porę opamiętać, bo pani znowu chciała zabrać głos

- Powiem wprost - rzekła głośno, a sala umilkła - prognozy pogody, zarówno telewizyjne, jak i te od miejscowych, wskazują jedno. To, co teraz można dostrzec za oknem, będzie się utrzymywać przez dłuższy czas. Nie możemy ryzykować, pensjonat nie może zapewnić wystarczającego ogrzewania, a poza tym taka pogoda uniemożliwia zakupienie żywności. Jest po prostu za dużo minusów i niewiadomych. Dziś wieczorem proszę wszystkich o spakowanie się, wracamy jutro w nocy pociągiem pospiesznym. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro